Szukając siebie
Nie jest łatwo mieć kilkanaście lat, być zawieszonym między byciem dzieckiem a dorosłością, zagubionym w marzeniach, ambicjach, presji środowiska. Dla Johana i jego rówieśników to długa, trudna droga, na której wielu z nich nieźle się potłucze.
„Underdog” to powieść o dojrzewaniu w jednym ze szwedzkich miast, w jednej z wielu dzielnic. Życie nastolatka wypełnione nieobecnością ojca i obecnością matki – na ostatnich stronach padają znamienne słowa: „Brakujący ojcowie – dlaczego nikt nigdy nie powie czegoś miłego o obecnych matkach?”[1]. O tym też jest ta powieść – o kochającej się, mimo ciężkiej codzienności, złych momentów i kłótni, rodzinie. O rodzeństwie, o troskach samotnej matki, o kryzysach ekonomicznych i życiu w czasie przemian społecznych. Są tu wszystkie obrazki dzieciństwa: te dobre, te piękne, te smutne i te okrutne. Bo dzieciństwo nie jest, jak by chcieli może wierzyć dorośli, czasem niewinności.
Prowadzona w czasie teraźniejszym narracja przykuwa uwagę od pierwszych stron. Pojawiająca się czasem postać dorosłego „ja” Johana, bohatera powieści, uzupełnia obraz lat 70. i 80. o perspektywę odległą od lat dzieciństwa. Historię Johana, ukazywaną w kolejnych, zmieniających się jak w kalejdoskopie obrazkach, śledzimy aż do jego wejścia w dorosłość (nie jest to żaden szczególny moment, to proces). Nie ma więc żadnej pointy, nie ma wniosków; jeśli oczekiwaliśmy objawienia – tu go nie będzie. W zamian będzie nostalgia za czasem minionym, za beztroskim kopaniem piłki, stawaniem na bramce, zachwytami odkrywaną właśnie muzyką. W zamian – ulga, że trudny czas szkoły jest za nami, że nie musimy grać w tym teatrze.
Obraz dzieciństwa, dorastania, nie jest wyidealizowany. Przeciwnie. Pojawiają się bardzo trudne – jak pedofilia czy niechciana ciąża – tematy. Jednak przede wszystkim rzuca się w oczy zagubienie i wewnętrzne rozdarcie głównego bohatera, zawieszonego między definicjami, próbującego określić swoją przynależność i tożsamość, wciskającego się na siłę w role, które nie są jego rolami – ale wszystkiego trzeba spróbować… Nawet jeśli konsekwencje okażą się bolesne.
To wszystko na tle przemian gospodarczych i społecznych, jakie przetaczają się w tym czasie przez Szwecję – rewolucji kulturowej, masowej emigracji ze wsi do miast, postępującej amerykanizacji. To obraz pokolenia dzisiejszych dziennikarzy, biznesmenów, prawników – ci, którym się „udało”, obok pozostałych – wykolejeńców, narkomanów, degeneratów. Wyrastali w tym samym środowisku, byli kumplami na boisku, ale ich losy potoczyły się inaczej.
Książka ciekawa i poruszająca. Bez zbędnego patosu czy ckliwości, z jakimi wielu pisarzy traktuje mityczny czas dzieciństwa, opowiada prostym językiem o rzeczach trudnych, o rzeczach codziennych. Temat poszukiwania swojego miejsca w świecie, punktu przynależności jest zawsze tematem aktualnym. Lata 70. i 80. to stosunkowo niedawny czas, część z czytelników na pewno jeszcze go pamięta.
Narracja ma specyficzną formę i układ graficzny – wielokrotnie złożone zdania, długie wyliczenia, brak wydzielonych dialogów mogą przeszkadzać w odbiorze. Mnie najbardziej przeszkadzała błędna interpunkcja. Zakładam, że było to zamierzenie autora – może zresztą w przypadku mniej wyczulonych na błędy ludzi dość udane – by maksymalnie zbliżyć formę do strumienia świadomości, ale nie tracąc na przejrzystości treści. Podobny zabieg zastosowany został w „Milion małych kawałków” Freya.
Książka warta przeczytania, wciągająca, budząca emocje. Jeśli prawdą jest, co powiedział C.S. Lewis w „Cienistej dolinie”, że czytamy po to, by wiedzieć, że nie jesteśmy sami – to „Underdoga” należy jak najbardziej przeczytać.
____
(1) Torbjörn Flygt, „Underdog”, tłum. E. Jasińska-Brunnberg, wyd. słowo/obraz terytoria, 2006, s. 408.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.