Dodany: 04.09.2008 19:12|Autor: Ailinel

Książka: Kamikadze: Rozkaz śmierci
Scherer Klaus

1 osoba poleca ten tekst.

O niepotrzebnej śmierci młodych ludzi


Zanim zaczęłam czytać książkę "Kamikadze. Rozkaz śmierci", o kamikadze wiedziałam tylko tyle, że byli nimi Japończycy, którzy decydowali się na samobójczy lot w obronie swojej ojczyzny pod koniec II wojny światowej. Jednak, jak się okazało, moja początkowa wiedza na ten temat była praktycznie zerowa.

Na szczęście przypadkiem trafiłam na książkę "Kamikadze...", której autor wyjaśnia, że lotnicy potocznie zwani kamikadze to japońska powietrzna jednostka specjalna, która została zmuszona do zgłoszenia się "na ochotnika" do samobójczego lotu w 1-osobowym samolocie z bombą przymocowaną pod pokładem, którym należało staranować jednostki wojsk nieprzyjaciela, takie jak np. lotniskowce.

Lektura ta sprawiła na mnie bardzo dobre wrażenie, pokazała bowiem fragment wychowania japońskiego, które mówiło, że lepiej zginąć niż dostać się do niewoli, że samobójcza śmierć jest zaszczytem, a nie niepotrzebnym poświęceniem dla narodu, który już od dawna był na pozycji przegranej, że nie można okazać słabości w obliczu śmierci, że przed tym ostatnim lotem trzeba pokazać uśmiech, choćby nawet w duszy „wyło się” z bólu. Książka ta pokazała także, że życie ocalonych samobójców nie było łatwe, że - paradoksalnie - dla narodu byli oni ludźmi przegranymi, że byli jego hańbą.

Książka ta składa się z wywiadów przeprowadzonych z cudem ocalałymi kamikadze, ich rodzinami, dowódcami i dziewczynkami, które zostały wydelegowane, by ich pożegnać, a także z wywiadów przeprowadzonych z Amerykanami, na których pokład wpadł samolot jednego z tych młodych Japończyków.

Wartość książki podnoszą zdjęcia młodych lotników zrobione prze wylotem i zdjęcia z archiwów rodzinnych. Na okładce książki można właśnie znaleźć takie zdjęcie młodych, nastoletnich żołnierzy- ochotników. Chłopcy widoczni na nim są uśmiechnięci. Lecz ich uśmiech był jedynie maską ukrywającą wewnętrzny strach przed śmiercią, żal z powodu rozstania na zawsze z rodzinami czy narzeczonymi.

Jedna z jednostek została nazwana „Kwiatem Wiśni”, gdyż tak jak kwiaty te spadają na ziemię, gdy najpiękniej kwitną, ci młodzi ludzie musieli się żegnać z życiem, gdy dopiero zaczynali „rozkwitać”.

Wielu z tych nastoletnich chłopców wstąpiło do wojska z poczucia patriotyzmu, z chęci obrony ukochanej ojczyzny przed wrogiem. Lecz przez decyzję „góry” myślącej niepoważnie, że dzięki bezsensownej śmierci tysięcy „żywych bomb” obronią jakimś cudem Japonię przed kapitulacją, ci młodzi ludzie nie posmakowali tak naprawdę życia, nie dowiedzieli się, czym jest dorosłość. Hamazono (jeden z pilotów-samobójców) opowiadał w wywiadzie, że jego przełożeni mówili, że wojna skończy się niebawem, że nie potrwa dłużej niż 6 miesięcy i gdy pytał ich, czy Japonia ogłosi kapitulację w sytuacji, w której nie było już żadnych szans na wygraną, kiedy kolejny dzień walk rodził kolejne ofiary, to oni odpowiadali: „Oczywiście. Kiedy wy, piloci, wszyscy będziecie już martwi wojna się skończy. W dniu, kiedy zginie ostatni kamikadze, ogłoszą koniec wojny”[1]. Hamazono tak skomentował te słowa: „Często to słyszałem. Nie zastanawiali się nad niczym innym. Wciąż byli zaprzątnięci tą swoją obłędną idée fixe, która niczym zły demon zżerała ich umysły. Z trudem zebrali pozostałą przy życiu garstkę pilotów, wsadzili ich w samoloty i kazali wylatywać, jednemu po drugim”[2].

Jedynie nielicznym udało się uniknąć śmierci, dzięki wywiadom z nimi powstała właśnie ta książka, w przeważającej części składająca się z słów tych młodych ludzi. Wśród wywiadów znalazła się także rozmowa z dziewczynką, która żegnała wtedy pilotów, myślę, że jej słowa są dobrym podsumowaniem bezsensu śmierci tylu ludzi, a także mojej wypowiedzi, tak że pozwolę sobie tu przytoczyć jej słowa: „Miałyśmy wtedy dopiero 13, 14 lat. I bardzo płakałyśmy. W takich chwilach było mi obojętne, czy ktoś widzi moje łzy. Do końca życia nie zapomnę tych chłopców, jak prawą ręką chwytają za ster, a lewą jeszcze raz pozdrawiają. Zawsze prześladowała mnie wizja ich okrutnej śmierci. Wciąż to sobie wyobrażałam. I tak stałyśmy z naszymi chusteczkami. Oni odlatywali, dawali ostatni znak skrzydłami i znikali. Ktoś, kto nie był przy tym, nigdy nie zrozumie, co wtedy czułyśmy. Modlę się, żeby ten koszmar nigdy się już nie powtórzył. Nigdy, przenigdy! Z całego serca pragnę, aby na całym świecie - nie tylko w Japonii - zapanował pokój. Wojna jest czymś strasznym – obraca wszystko w perzynę – domy, kraje, ludzkie życie, wszystko…”[3].



---
[1] Klaus Scherer, „Kamikadze. Rozkaz śmierci”, przeł. Małgorzata Mirońska, wyd. Dom Wydawniczy Bellona, 2004, s. 93.
[2] Tamże, s. 93.
[3] Tamże, s. 121.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 817
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: