Dodany: 29.08.2008 22:01|Autor: d'Alencon

Książki i okolice> Książki w ogóle

Coben, Brown, Coelho.


Co powiecie mi na temat tych pisarzy, będących bożyszczem tłumów, a przeze mnie tak znieważanych i lekceważonych?
Wyświetleń: 18611
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 54
Użytkownik: Kuba Grom 30.08.2008 13:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
po Brownie spodziewałem się czegoś lepszego, nacisk jest u niego na intrygę i teorię historyczną kładziony, a samym postaciom i otoczeniu poświęca niewiele uwagi.
Użytkownik: Korniszon13 04.09.2008 21:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
Nic Ci o nich nie powiem. Czasu mi szkoda, tak właściwie. ;)
Użytkownik: embar 04.09.2008 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
Nie ma się czym chwalić, że się jakiegoś pisarza lekceważy... Wielcy klasycy też kiedyś pisali ku uciesze tłumów. No i z nadzieją na zysk.

Użytkownik: exilvia 05.09.2008 07:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ma się czym chwalić, ... | embar
Taki tłum ceniący Balzaka czy Stendhala - to musiało być coś! :-)

Nie chcę sobie nawet wyobrażać przyszłości, w której Coelho czy Brown są klasykami.. brr....

Hmm.. a jak to było naprawdę? Jeszcze w XIX w. te prawdziwe tłumy, masy czy też po prostu lud były niepiśmienne, więc nie czytały w ogóle. Kto czytał? Mieszczaństwo i stany wyższe? Może ktoś, kto skończył bibliotekoznawstwo, polonistykę się wypowie na ten temat?
Użytkownik: oyumi 05.09.2008 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Taki tłum ceniący Balzaka... | exilvia
Exilvio, rzeczywiście, czytały stany wyższe. Przede wszystkim dlatego, że reszta społeczeństwa nie umiała czytać. Najlepiej wyglądało to w Stanach Zjednoczonych, gdzie procent analfabetów był najniższy na świecie, a ludzie sięgali po książki często i "demokratycznie" - nie istniało społeczeństwo klasowe, idea nieustannego kształcenia była bardzo popularna. Ludzie masowo chodzili na wykłady otwarte, objazdowe odczyty naukowców. Duże znaczenie miała religia - wszystkie odłamy chrześcijaństwa, których podstawą była samodzielna lektura Biblii sprzyjały nauce czytania.

Książka "dla mas" to wynalazek masowego społeczeństwa i rewolucji przemysłowej. Powszechna edukacja zaczęła się w XIX wieku, ale jej poziom pozostawiał wiele do życzenia. Na wsiach często nauczycielami zostawały 12-13letnie dzieci- bo nie było nikogo innego. Takie lekcje raczej nie zachęcały do lektury Balzaka.

I jeszcze dwa problemy: po pierwsze ciasnota, całkowity brak prywatności. "Własny pokój" był luksusem, zbytkiem. Nie istniała powszechna idea - choćby najskromniejszego - "miejsca dla siebie".

I wreszcie przemęczenie, brak wolnego czasu. "Urlop", "dzień wolny od pracy", dzień roboczy krótszy niż kilkanaście godzin- to wynalazki, które świat zaakceptował dopiero w XX wieku. Wcześniej czas wolny był takim samym luksusem jak dobre wykształcenie, przestrzeń, majątek. Po kilkunastu godzinach w fabryce raczej miałabym ochotę na "Trędowatą", która tak pięknie mdlała w ramionach ukochanego, niż na zgłębianie myśli Kanta.

Więc nawet jeśli dziś nie jest najlepiej, to lepiej niż dziś nie było nigdy:-)

Użytkownik: hburdon 05.09.2008 21:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Exilvio, rzeczywiście, cz... | oyumi
Muszę dobrze zapamiętać, w którym wątku padła ta wypowiedź, i odsyłać do niej za każdym razem, gdy ktoś zacznie ubolewać nad "upadkiem czytelnictwa". :)
Użytkownik: oyumi 05.09.2008 23:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę dobrze zapamiętać, ... | hburdon
Te stare, dobre czasy mają to do siebie, że z bliska to już nie wyglądają tak dobrze :-)
Użytkownik: Czajka 06.09.2008 04:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Exilvio, rzeczywiście, cz... | oyumi
No ale, Oyumi, ani czas wolny, ani własny pokój (zresztą, ja nie mam własnego i to mi nie przeszkadza w czytaniu), ani powszechna edukacja nie gwarantuje czytania.
I tak dzisiejsza wyedukowana większość w urlop woli oglądać Big Brothera i czytać o ślubach i operacjach plastycznych obecnych autorytetów gwiazdorskich.
Ale, masz rację, jest lepiej o tyle, że te osoby, którym kiedyś pozostawało jedynie słuchanie opowieści Rocha, teraz mogą same sobie poczytać. To prawda.
Użytkownik: oyumi 06.09.2008 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: No ale, Oyumi, ani czas w... | Czajka
Czajko, ja nie twierdzę, że gwarantują, tylko że ich brak zupełnie wykluczał taką możliwość. Dziś każdy, jeśli chce, może czytać. Jeśli woli robić inne rzeczy- nikt go do czytania nie zmusi. Ja akurat uważam, że to wspaniałe rozwiązanie.

"I tak dzisiejsza wyedukowana większość w urlop woli oglądać Big Brothera i czytać o ślubach i operacjach plastycznych obecnych autorytetów gwiazdorskich."

Ale przy okazji, podczas tej nawet najmarniejszej edukacji coś im jednak wpada do głowy, prawda? Może większość społeczeństwa czymś się jednak interesuje?
Ludzie zawsze kochali plotki i jest to jedna z najbardziej demokratycznych cech na świecie. Jedni się interesują ślubem Kożuchowskiej, drugim nie daje spać pytanie: czy ta śliczna doktorantka kolegi- filologa ma nowego kochanka.

Znam wielu ludzi, którzy - z różnych powodów - czytają bardzo mało. Rzadko słyszę, jak się oburzają na innych, że np. czytają książkę zamiast zabrać dziecko na rower, siedzą w czytelni zamiast zwiedzać świat, wolą bibliotekę od wolontariatu, a lektura Balzaka bliższa im od zarabiania pieniędzy, choć żona lepiej by się czuła w nowym płaszczu. Ale intelektualiści chcą by wszyscy zostali intelektualistami. Część całkiem serio rozważa projekt obowiązkowej nauki łaciny w szkole. Może jeszcze greka? Cały Homer na pamięć? Taki model edukacji z pewnością będzie konkurencją dla Big Brothera.

Pewnie wielu nieczytających też marzy żeby narzucić swoje upodobania reszcie świata. Trochę przykre jest to, że czytanie książek nic w tej sprawie nie zmienia.

Przepraszam, że tyle gadam i że przypadkiem padło na Ciebie, bo bardzo Cię lubię. Ja po prostu nie wyobrażam sobie świata, złożonego z samych miłośników kultury wyższej. Dla mnie to wizja jak z "Roku 1984".




Użytkownik: Czajka 07.09.2008 06:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Czajko, ja nie twierdzę, ... | oyumi
Oyumi, ja tylko się czepiłam drobiazgowo, bo z Twojej wypowiedzi można było wysnuć wniosek, że brak własnego pokoju uniemożliwia czytanie i to mnie zmartwiło. Chciałam jedynie podkreślić, że możliwość czytania wcale czytania nie gwarantuje, natomiast doceniam fakt, jak o tym pisałam, że, faktycznie, jest grupa ludzi, która kiedyś nie mogła (pewnie i ja się do niej zaliczam) a teraz może i korzysta, czyli czyta.

W sumie myślimy bardzo podobnie (z wyjątkiem łaciny, ale o tym potem), mało tego, ja wcale nie uważam, że czytanie samo w sobie, jeżeli nic za tym nie stoi dodatkowo, jest wartością. Hanibal Lecter (pozwolę sobie go tu przytoczyć, bo, chociaż drastyczny, ilustruje dobrze co mam na myśli) też był bardzo oczytany i słuchał Mozarta.

Masz szczęście, że nikt nie wyrzuca Ci czytania książek, bo ja takich zarzutów słucham od dzieciństwa, począwszy od ubolewania mamy, że czytałam zamiast się uczyć i wyrzucać śmieci, poprzez babcię, że czytałam zamiast iść do lasu, poprzez dzieci, że nie ma ze mną kontaktu, aż po męża, że niby nie gotuję obiadów.
No i aż po literaturę: "babka(...) miała nieustanne zatargi z ojcem, ponieważ ojciec wysyłał mnie, abym szedł czytać do pokoju zamiast zostawać na dworze. >>To nie jest sposób, aby dziecko wyrosło silne i energiczne<< mówiła smutno"
Miała zresztą rację, Marcelek nie wyrósł na zbyt silnego.

Z plotkami, niestety, masz rację. W sumie wszystko można sprowadzić do plotki, zwłaszcza mity greckie, bo tam też stoi o tym z kim Zeus zdradzał Herę i jak Hefajstos przyłapał żonę siatką. Tylko w mitach coś jest jeszcze poza tym, cała nasza kultura, natomiast w ślubie Kożuchowskiej, no dobrze, też jest. Życie samo. Natomiast do "BigBrothera" nikt mnie nie przekona, bo uważam, że to już jest tak ogłupiające, że należałoby tego zabronić.
I dlatego, myślę sobie, Orwell nie byłby tu tak nie na miejscu w sprawach kulturalnych.
Bardzo mi zapadła w pamięć wypowiedź Nutinki na jednym ze spotkań łódzkich, że czytanie kryminałów (przepraszam miłośników) strasznie rozleniwia i uzależnia. I w tym jest właśnie sęk. Ludzie nie są miłośnikami kultury wyższej wcale nie z niemożności a głównie z lenistwa. Dlatego dobrze byłoby zamiast BB odgórnie puścić Odyseję.

Tu doszłyśmy do greki. Otóż ja uważam, że szkoła nie jest czasem rozrywki, ale nauki i trudu. Rozrywki sobie każdy może wybrać potem. Dlatego nie powinna z niej zniknąć matematyka, bo jest trudna i stresująca i powinna wrócić łacina i greka (przy grece się nie upieram) i powinni czytać więcej Homera. To są nasze kulturalne korzenie i nie powinniśmi ich sobie podcinać. Już o ich pięknie nie wspomnę.

I dlaczego mnie przepraszasz? Żałujesz mi swojego gadania, czy co? ;))
Użytkownik: oyumi 08.09.2008 02:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Oyumi, ja tylko się czepi... | Czajka
Czajko, też myślę, że w wielu punktach się zgadzamy :-). Wiem, że można czytać i dzieląc z kimś pokój, ale uwierz mi, że warunki mieszkaniowe jeszcze 100 -150 lat bywały przerażające. I nawet nie chodzi tu o samą przestrzeń, a o brak świadomości, że każdy potrzebuje chwili samotności.

Co do Big Brothera - nie jestem wielką fanką, ale chyba dobrze, że nikt nie zabronił. Kolejnych edycji nie można już zobaczyć w żadnej dużej stacji, ludzie się znudzili, nawet podglądanie obcych się w końcu przejada. Zwłaszcza jeśli ci obcy nic nie robią i gadają od rzeczy. Jestem ostatnią osobą, która by do BB namawiała. Ale też ostatnią, która kazałaby odgórnie wyświetlać Odyseje. I nie dlatego, ze nie widzę różnicy między BB a Homerem. Widzę. Tylko ludzie nie są dziećmi i bardzo nie lubią być w ten sposób traktowani. Większość z nas nie przepada, gdy ktoś sugeruje: przepraszam, ale lepiej od ciebie wiem, co jest dla ciebie najlepsze. Adaptacje klasyki, w atrakcyjnych formach, przyciągają chyba wielu widzów do kin i tv.

"Bardzo mi zapadła w pamięć wypowiedź Nutinki na jednym ze spotkań łódzkich, że czytanie kryminałów (przepraszam miłośników) strasznie rozleniwia i uzależnia."

Chyba w ogóle czytanie książek rozleniwia i uzależnia ;-). Ja w każdym razie, czytam bo jestem leniwa. Popatrz na to ze strony miłośników sportów i turystyki. Takie leżenie z książką musi im się wydawać niewybaczalnym marnowaniem czasu, zdrowia, bezsensownym skracaniem sobie życia i haniebną obojętnością wobec sylwetki. Tym, którzy cały wolny czas spędzają na zabawach z dziećmi albo np. gorliwym społecznikom możesz wydawać się okropną, leniwą egoistką. Wynalazcom - kimś, kto zadowala się trawieniem już wymyślonych idei zamiast wykrzesać z siebie trochę odwagi i pomysłowości i stworzyć coś nowego. Każda z tych osób, może nie wychodzić w swych lekturach poza kryminały, a mimo to Ciebie właśnie uznać za uzależnionego lenia. Uznaliby, że jesteś miłośniczką kultury wyższej, z lenistwa właśnie.

Czajko, człowiek może się realizować na tysiąc różnych sposobów, a czytanie książek to tylko jeden z nich. Najlepiej gdybyśmy zachowali równowagę między tymi wszystkimi opcjami, ale przecież nie jesteśmy maszynami. Przeważnie coś przeważa, u jednych lekko, inni mają na jakimś punkcie prawdziwą obsesję. Ja postulowałabym harmonię, ale też nie uważam, że Borges, Małysz, Matka Teresa czy anonimowy fanatyk kryminałów zniszczyli sobie życie.

A o edukacji, mam nadzieję, porozmawiamy już wkrótce. Bo po pierwsze, muszę koniecznie wrócić do książki o Anglikach, choć w trosce o potrzeby ciała, powinnam już spać. Po drugie podejrzliwie patrzę ostatnio na zbyt długie posty. Nawet własne.
Użytkownik: Czajka 08.09.2008 07:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Czajko, też myślę, że w w... | oyumi
Adaptacje klasyki w atrakcyjnych godzinach najbardziej przyciągają cierpiących na bezsenność. Właśnie wczoraj sobie nagrywałam "Targowisko próżności" emitowane w okolicach północy.
A komu by szkodziło, żeby telewizja komercyjna musiała puścić jedną Odyseję dziennie? ;)

Z lenistwem zupełnie nie o to mi chodziło, nie o porównania między wysiłkiem fizycznym a umysłowym, ale o lenistwo w ramach jedynie wysiłku umysłowego. Znacznie łatwiej czyta się rzeczy proste i okazuje się w większości, że nie jest to kwestia gustu, ale właśnie pójścia na łatwiznę. Jeżeli podejmiemy wysiłek i przebijemy się przez trudniejszą formę, czy trudniejsze treści, okaże się, że do bylejakości nie chcemy już wracać.
Tak mi cały czas chodzi po głowie historia córek Wańkowicza. On im czytał trylogię Sienkiewicza, znały ją na wyrywki. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że młodsza miała wtedy zdaje się siedem lat. Gdyby miały wybór, na pewno zdecydowałyby się na disneyowskiego Sienkiewicza z kolorowymi obrazkami. I z dorosłymi jest tak samo. :)
Użytkownik: norge 08.09.2008 09:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Adaptacje klasyki w atrak... | Czajka
Czajko, ogladalam "Targowisko proznosci" wlasnie wczoraj w nocy. Bardzo dobre! Zaznaczam, ze nie czytalam ksiazki.
Poniewaz jestem mocno przeziebiona i sen zmorzyl mnie za dnia, bylam w "rozbudzonym" stanie i stad to pozne ogladanie telewizji. Bo zazwyczaj tez nagrywam :-)
Użytkownik: Monika.W 08.09.2008 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Czajko, ogladalam "T... | norge
A ja oglądałam na żywo. Ale nie musiałam dziś rano wstawać. I książka i film mi sie podobały. Oglądając film stwierdziłam jednak, że nic z książki nie pamiętam i muszę sobie przypomnieć. Uwielbiam Anglię XIX wieku.
Użytkownik: oyumi 10.09.2008 00:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Adaptacje klasyki w atrak... | Czajka
Pokój:-). Dla Ciebie niech tv puszcza Odyseje, dla mnie niech kupi wszystkie odcinki serialu "Dr House", a wtedy wzruszona do łez zacznę rozdawać rodakom ulotki wzywające do płacenia abonamentu. Zgodzę się z Tobą, że chodzę na łatwiznę bo mogłabym w tym czasie oglądać filmy Kurosawy, ale ja się lubię dobrze bawić. "Życie jest krótkie. Zaczynaj od deseru";)

"Jeżeli podejmiemy wysiłek i przebijemy się przez trudniejszą formę, czy trudniejsze treści, okaże się, że do bylejakości nie chcemy już wracać. "

Kryminał nie oznacza automatycznie bylejakości. "Imię róży"? A Chandler? A Akunin? A Pratchett i jego straż miejska? To wcale nie jest byle jakie. Wszyscy ci autorzy są niezwykle popularni i moim zdaniem, dobrze to świadczy o dzisiejszych czytelnikach.

Mogę, na potrzeby naszej dyskusji, pójść z Tobą na kompromis i na chwilę uznać, że "bylejakość" to wszystko to, co dostarcza nam tylko rozrywki i niczego więcej. Nie uważam jednak, żeby obcowanie z arcydziełami, sprawiało, że nie chcemy już wracać do zwykłej zabawy. Przeciwnie, myślę jak Umberto Eco: arcydzieła są dobre od czasu do czasu. "Można codziennie rozkoszować się zachodem słońca, chociaż wiadomo, jak ten spektakl się skończy, nie można natomiast przez całe życie wpatrywać się w Nike z Samotraki". Przecież to nie jest tak, że jak człowiek przeczyta dialogi Platona, to nigdy już nie pójdzie z koleżanką na kawę, poplotkować o okropnym szefie. Homar na kolację nie oznacza, że nigdy już nie damy się skusić na poczciwe krówki- ciągutki.

Zgodziłabym się z Tobą, gdyby większość ludzi siedziała w domu i czytała kryminały od rana do nocy. Ale oni muszą chodzić do pracy, wychowywać dzieci, dbać o swoje miłości, podtrzymywać przyjażnie, prowadzić domy, robić zakupy. Pasjonują się sportem albo grają w zespole rockowym. Ja patrzę na to tak: wszystko to wymaga dużego wysiłku i jeśli ktoś ma ochotę tylko na przeczytanie kryminału, to wcale mu się nie dziwię. Jeśli chce sobie utrudniać życie czytaniem ambitnych książek- proszę bardzo, fantastycznie. Jeśli nie odczuwa takiej potrzeby, to po co go zmuszać?

Na świecie zawsze znajdzie się grupa ludzi, którzy będą sobie komplikować życie sztuką. Z czystego snobizmu. Z ciekawości. Z bezradności wobec świat. Snobizm, ciekawość, bezradność chyba nagle nie znikną, więc nie zniknie kultura wysoka. Nie wszyscy muszą być jej wielbicielami.

Z lenistwem miałam na myśli to: pomyśl, że ktoś Cię zmusza, żebyś ćwiczyła na siłowni dwie godziny dziennie, a potem godzina joggingu. Tłumaczy ci, że po jakimś czasie, nie będziesz mogla bez tego żyć. Ma rację. Ktoś Cię namawia, żebyś jechała do Afryki i poświęciła się ratowaniu ludzi, a odnajdziesz w tym prawdziwy sens. Może też się nie myli. Ale ty po prostu lubisz sobie czytać w wolnym czasie i zupełnie cię zadowala półgodzinny spacer i to, że czasem wspomożesz fundację. Nie chcesz być Czajką sportowcem, Czajką ratującą świat, Czajką premierem. A pan Kowalski może nie mieć ochoty być Kowalskim - intelektualistą. Dlaczego mu nie dawać wyboru? Jeśli nie wybierze bycia kanibalem, to niech sobie wybiera, co mu się podoba. Choćby kryminały.




Użytkownik: Czajka 14.09.2008 08:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Pokój:-). Dla Ciebie niec... | oyumi
Pokój jest od dawna. :)
I widzisz, każdy ma swoją Odyseję, do której chętnie by przymuszał. Ja tu nawet nie powiedziałabym przymuszał, ale zachęcał.
Z deserem to mi się przypomniało zawołanie pewnej hrabiny (nie pamiętam oczywiście gdzie o tym wyczytałam) - Janie, prędko, deser! Umieram!

Zdążyła chyba. Czy umowny Kurosawa nie jest przypadkiem deserem, tego nie roztrzygniemy. To znaczy, na pewno nie roztrzygniemy, czy jest deserem w stosunku do komedii romantycznych z Meg Ryan, bo to inna kategoria zupełnie.
Wiesz, w sumie nie wiem jak wyartykułować to wszystko, co mi się w głowie kłębi, bo każda próba kończy się na konieczności określenia granic bylejakości. Wcale nie uważam, że krówki są byle jakie. Ale myślę jednak, że jeżeli (o ile w ogóle lubimy krówki), lepiej jeść dobrze zrobione i jeżeli mają to być krówki ciągutki, to niech się ciągną.

Przyszło mi do głowy takie porównanie, powiedzmy, że chodzisz w szorstkich (źle napisanych, z papierowymi postaciami, nudnych, przewidywalnych, z błędami składniowymi, sztampowych) sukienkach. Nagle odkrywasz sukienki z jedwabiu (ciekawy pomysł, intryga, dobre dialogi, humor, świetna zabawa, czyli Pratchett w małych ilościach). Ja osobiście nie chciałabym wracać do tych z surowej wełny.

O to mi chodzi przede wszystkim - dobra jakość w danym gatunku rozrywki. Oczywiście tu właśnie pojawia się ta koszmarna "dobra jakość"; powiedzmy, że ja lubię sobie pooglądać "Taniec z gwiazdami", ale oglądanie perypetii sercowych Dody, czy Przysłowiowy BB to dla mnie już bylejakość. Oczywiście, znam osoby, dla których "Taniec..." jest tandetą z plastiku.

Natomiast daleka jestem od poglądu, powtarzam się chyba, że każdy człowiek powinien uprawiać odgórnie ustalone rodzaje aktywności, zwłaszcza jeżeli pomyślę, że polityka byłaby przymusowa, jak u starożytnych Greków. Ale jeżeli już uprawia, to w tej dziedzinie niech ucieka od bylejakości, jeżeli ćwiczy, to niech ma rozsądny zestaw ćwiczeń, jeżeli je, to tylko dobrze doprawione, jeżeli lubi kino przygodowe, to niech ogląda Odyseję (żartuję sobie, chociaż akurat przygodowa Odyseja nie jest zła).

Użytkownik: Annvina 14.08.2009 15:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Czajko, też myślę, że w w... | oyumi
Oyumi, wybacz, że tak się wcinam w starą dyskusję, ale tak pięknie sobie rozmawiałyście z Czajką :)
Napisałaś: "

Popatrz na to ze strony miłośników sportów i turystyki. Takie leżenie z książką musi im się wydawać niewybaczalnym marnowaniem czasu, zdrowia, bezsensownym skracaniem sobie życia i haniebną obojętnością wobec sylwetki"

I tak mi przyszło do głowy, że to był mój wielki dylemat – książka na kanapie i odkładanie tłuszczyku, do którego mam tendencje czy siłownia, której mój tłuszczyk i zdrowie zdecydowanie potrzebują. Wiadomo doba ma tylko 24 godziny i za każdym razem gdy siedziałam na kanapie miałam wyrzuty sumienia, że tłuszczyk, a gdy przebierałam nogami na bieżni myślałam o książce czekjącej na kanapie – i wtedy odkryłam audiobooki. Eureka! Wilk syty i owca cała :) Jak się chce to można :) Oczywiście słuchanie audiobooka na siłowni nie zastąpi chwil z papierową książką na kanapie, ale jest jakimś wyjściem.
Użytkownik: oyumi 07.09.2009 15:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Oyumi, wybacz, że tak się... | Annvina
Świetny pomysł!
Użytkownik: Syxtus 06.09.2008 12:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Exilvio, rzeczywiście, cz... | oyumi
"Nie istniała powszechna idea - choćby najskromniejszego - "miejsca dla siebie"."

A w początku XX w. istniała już wprawdzie zapewne, ale np. "w Peszcie każdego dnia od drugiej po południu do północy trwa biesiada, w której bierze udział kilkaset tysięcy osób poinformowanych w kwestii stanowiska dzienników prorządowych i opozycyjnych, sprawdzających informacje jednej gazety w drugiej, słowem - wszystko wiedzących."

"Dla młodzieży niemieckiej (...) niewyobrażalny jest tryb życia, jaki prowadzą młodzieńcy z najlepszych rodzin peszteńskich. (...) ich życie duchowe, poziom moralności (...) zdradzają od razu, że ich rodzice nie mieli domu, skutkiem czego nie mogli sobie też pozwolić na wybredność w doborze kompanii, bo dni spędzali w kawiarni, gdzie łatwo zawiera się znajomości i gdzie kwitnie wszelkie łajdactwo (...)."

"Jesteśmy żebrakami, którzy zaglądają przez jasne okna do mieszkań obcych ludzi, gdzie pod lampą zbiera się rodzina. (...) niech nas (...) wyśmieją intelektualiści, że się tak (...) rozczulamy, nic nie szkodzi. Pójdziemy sobie do kawiarni i pośmiejemy się przy lekturze pism satyrycznych."

F. Molnar, 1908 (ZL 102)

A w gazetach powieściowe conieco we fragmentach. Tak mi się zsynchronizowało przeglądanie Waszej rozmowy z czytaniem.
Użytkownik: d'Alencon 05.09.2008 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ma się czym chwalić, ... | embar
Tak. W końcu Sienkiewicz też pisał ku uciesze tłumu, a raczej ku podniesieniu nadziei, idei. Chyba nie porównasz go do intrygantów?
Użytkownik: bazyl3 05.09.2008 09:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
A jakże to Acan znieważasz tychże pisarzy? Lotkami rzucasz do portretów, czy jak? :D A serio? Coben dobry, ale w małych dawkach, rozdzielanych jakąś inną lekturą, bo sztampowy okrutnie. Brown, piszący gotowe scenariusze, a w nich mnóstwo banialuk i to go wg mnie dyskwalifikuje, bo co z tego, że ku uciesze, jak niesolidny i ma czytelnika (i jego inteligencję) w poważaniu. A Coelho? Fenomen, który w czasach upadku duchowości dziwić aż tak bardzo nie powinien. Człowiek przypomina nam o najprostszych prawdach. Jeśli je znasz, wkurza Cię, jeśli nie, zostaje Twoim Mistrzem :D
Użytkownik: oyumi 05.09.2008 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
Ojej! Widzę, że to jakaś poważna sprawa. Nawet w swoim profilu zaznaczyłeś, że nienawidzisz ich z całego serca, a recenzję książki Coelho zatytułowałeś
"Nienawiść". A teraz nas zachęcasz do zbiorowego seansu nienawiści i znieważania. To zawsze jest kuszące, ale może lepiej spróbować naparu z melisy i uspokoić skołatane nerwy?

To tylko trzech mężczyzn, którzy próbują zarobić na kawałek chleba i może jeszcze wygodny dom w Toskanii. Nikomu nie robią specjalnej krzywdy, a wiele osób wręcz uszczęśliwiają. Z lekcji historii pamiętam, że po świecie chodzili już więksi niegodziwcy.

Jeśli ci to sprawi przyjemność, możesz przeczytać, a potem skrytykować każdą książkę jaką opublikują. Ale na takie osobiste, gwałtowne wybuchy nienawiści szkoda chyba zdrowia i życia :-)
Użytkownik: bodzion 05.09.2008 21:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej! Widzę, że to jakaś ... | oyumi
też zawsze chciałam mieć domek w Toskanii :) jaki z tego wniosek? muszę zacząć pisać. a tak zupełnie serio, to też nie popieram takich grupowych wyładowań "atmosferycznych".
swoją drogą wymieniona trójca, to osoby z różnych światów, inne dziedziny. Coelho nie lubię, moim zdaniem ten pan żyje w przeświadczeniu, że odkrywa jeszcze nieodkryte prawdy życiowe, lub też jest bardzo sprytny i przewidział, że pisząc takie książki zbije fortunę.
Brown? hm, czytałam tylko kod i jedyne co pamiętam to, że czytało się przyjemnie i szybko...ale to bardzo negatywna ocena w moim przypadku (tzn. jeśli tylko takie rzeczy pamiętam z książki)
Coben? akurat do tego pana nic nie mam.
to tyle.
Użytkownik: d'Alencon 05.09.2008 22:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojej! Widzę, że to jakaś ... | oyumi
Uszczęśliwiają marną, a zarazem wzniosłą receptą na życie (Coelho), intrygą (Brown) i niezwykłym zbiegiem okoliczności (Coben). Dla mnie ta literatura jest... toksyczna. Zatruwa myśli, a przede wszystkim ukrywa swoje prawdziwe oblicze pod maską "wielkiego dzieła".
Owszem, na tym wątku zachęcam do zbiorowego linczu tych pisarzy, ale chętnie posłucham obrony wierzących w ich wielkość. Może dzięki temu, ktoś zmieni zdanie? Więc proszę piszcie dalej. :)
Użytkownik: zolza58 05.09.2008 22:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Uszczęśliwiają marną, a z... | d'Alencon
Mówiąc szczerze nie rozumiem Cię.Jeśli ich nie lubisz to nie czytaj.Po co zaraz tyle zarzutów?Nie żebym zaraz była znawcą ich twórczości,ale to co nie pasuje jednemu, pasuję innym.I tyle.Z doświadczenia wiem że nie ma książek nie potrzebnych.Są chwile na filozofię, są chwilę na rozrywkę.Jest wiele dzieł klasyki które mi wcale nie pasują, nie tknę ich za skarby świata.Nie lubię, nie pasują, choć wielcy i uznani, choć świat się nimi zachwyca,nużą mnie, nie trawię ich.Ale daleko mi do tak skrajnie negatywnych opini jak Twoja.Więcej tolerancji.
Użytkownik: oyumi 06.09.2008 00:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Uszczęśliwiają marną, a z... | d'Alencon
Kto szuka recepty na życie u Browna i Cobena? Ludzie masowo porzucają rodziny i biegną podkładać bomby pod siedzibę Opus Dei? Rezygnują z pracy nad szczepionką na wirusa HIV i zostają prywatnymi detektywami? Myślisz, że jak człowiek przeczyta horror Kinga to nie wyjdzie z domu po zmroku? Większość ludzi nie traktuje treści książek aż tak poważnie. Ma to swoje plusy:-)

Użytkownik: hburdon 06.09.2008 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto szuka recepty na życi... | oyumi
Ekhem... Pewnie nie powinnam się przyznawać, że jak ostatnio czytałam Kinga, to z namiotu po zmroku wychodziłam z latarką i poczuciem, że przydałaby mi się druga. ;)
Użytkownik: Valaya 06.09.2008 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Ekhem... Pewnie nie powin... | hburdon
A tak z ciekawości spytam, którą książkę Kinga?
Użytkownik: hburdon 06.09.2008 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak z ciekawości spytam... | Valaya
"Ręka mistrza", po polsku ma wyjść 18 września.
Użytkownik: Valaya 06.09.2008 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ręka mistrza",... | hburdon
Na razie sobie Kinga odpuściłam na rzecz klasyki. Skoro mówisz, że mrozi krew w żyłach, to pewnie warto sięgnąć później. Jakoś nawet nie mogę skończyć "The Dark Tower", choć mam fajne wydanie "Pocket Books", na które dość długo polowałam. Zaczęłam Pieśń Susannah i.. . uff nie mogę dalej. Z "Blaze" jest tak samo, a ja tak lubię Kinga...
Użytkownik: hburdon 06.09.2008 21:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Na razie sobie Kinga odpu... | Valaya
Może nie że aż mrozi, ale napełnia irracjonalnym poczuciem niepokoju. Poza tym przez pewien czas z niejakim wstrętem oglądałam rysunki moich dzieci. :)

Ja mam w stosunku do Kinga mieszane uczucia. Ale nie będę się tutaj rozpisywać, bo napisałam recenzję "Ręki", tylko czekam, aż książka wyjdzie, bo na razie nie ma recenzji gdzie wrzucić. :)
Użytkownik: Valaya 07.09.2008 10:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Może nie że aż mrozi, ale... | hburdon
Z chęcią ją wtedy przeczytam :)
Użytkownik: oyumi 06.09.2008 21:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Ekhem... Pewnie nie powin... | hburdon
Też tak mam z horrorami. Pocieszające jest to, że ten niepokój nie jest trwały. Mija zaledwie kilka lat i człowiek znów potrafi zasnąć przy otwartym oknie. Pomagają też dzieła klasyków oświecenia. Choć nie na wszystko. Do dziś, za nic na świecie, nie stanę przed lustrem i nie powiem 5 razy "Candyman".

Użytkownik: Migrator 06.09.2008 12:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto szuka recepty na życi... | oyumi
Też nie bardzo rozumiem, kto tu szuka recepty na życie? ;) O ile Browna nie lubię, Coben bardzo przypadł mi do gustu. Nie wszyscy czytają po to, żeby dostać odpowiedzi na wielce głębokie zagadnienia egzystencjalne. Moim celem w książkach jest rozrywka - stąd tacy autorzy, jak King, Koontz, Coben, Grisham są moimi faworytami ;~)
Użytkownik: Drobna 07.09.2008 11:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
Coelho ma uniwersalne tematy, rzuca tylko świetnymi cytatami. Właściwie nic nowego.
Browna czytałam, nawet mi się podobał, ale nie miał jakiejś głębszej wartości.
Tyle :)
Użytkownik: morsia 11.09.2008 15:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
Brown i Coelho są mi obojętni, ani zachwycają, ani odpychają, ot, istnieją, jak dziesiątki innych. Że są dla niektórych szalenie ważni - bardzo dobrze, w końcu po to mamy taką różnorodność, żeby każdy wybrał coś dla siebie. Ja przeczytałam i niewiele mi z lektury ich książek pozostało w głowie.

Coben to trochę inna historia, bo to pierwszy "bestsellerowy" pisarz, którego książki znalazłam na półce mojej koleżanki, nic o nim wcześniej nie słysząc. Jego książki "połykam" szybko, odpowiada mi jego poczucie humoru, kreacje postaci, no i intryga, która na pierwszy rzut oka rzeczywiście wydaje się niezmiernie zawikłana, ale "wciąga".

Zgadzam się z którąś z poprzednich wypowiedzi, że dawkowany w nadmiernych ilościach może się przejeść, choć od czasu do czasu mnie świetnie odpręża. Nie pamiętam treści poszczególnych książek, ale dla mnie w tego rodzaju literaturze chodzi właśnie o ten czas, kiedy taka książka relaksuje, nie szukam w niej wskazówek ani świetnie odmalowanych psychologicznie postaci.
Czasami lubię wyłączyć dogłębne myślenie i wtedy sięgam po literaturę na przykład autorstwa Cobena. :)
Użytkownik: gandalf 30.10.2008 16:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Brown i Coelho są mi oboj... | morsia
Coben jest niezły, ale...tylko niezły. Jego książkę czytało się przyjemnie, ale nie odczuwałem wtedy jakiegoś większego dreszczyku emocji. Z podobnej półki (thriller/sensacja) polecałbym raczej znakomite książki spółki Preston/Child o detektywie Pendergaście. Ależ one wciągają...
Użytkownik: morsia 30.10.2008 22:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Coben jest niezły, ale...... | gandalf
Tak, Coben jest dobry na chwile, po których oczekuje się właściwie tylko przyjemności z nierozgryzienia po kilku(nastu) pierwszych rozdziałach zakończenia książki sensacyjnej. Zgadzam się z Tobą jak najbardziej i też dreszczyku emocji po nim nie oczekuję, to dla mnie po prostu, jak napisałam wcześniej, taki prosty relaks. :)

A wspomnianą przez Ciebie spółkę wrzucam do schowka, dzięki! :)
Użytkownik: gandalf 30.10.2008 17:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
Nie jestem pewien, czy zestawienie z sobą tych pisarzy ma sens, albowiem Coben jest po prostu dostarczycielem rozrywki i nie pretenduje do roli jakiegoś wizjonera, czy mędrca za jakiego uważa się Coelho czy Browna, który w "Kodzie..." uczynił siebie Wielkim Demaskatorem Największego Spisku w Historii Ludzkości. I dlatego nad popularnością Cobena nie ma co biadać, ale nad fenomenem panów PC i DB-już tak.
Użytkownik: timido2 13.11.2008 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem pewien, czy ze... | gandalf
powiem szczerze, że przeczytałam prawie wszystkie pozycje Coelho i Browna.
Coelho najpierw mnie zachwycił, ale potem stał sie tak nudny i mdły, że nie byłam w stanie strawić ani jednej linijki jego powieści więcej... jest monotematyczny, ciągle powtarza jeden schemat, stara się być wielkim myślicielem... a po prostu jest nudny...
Browna lubię, bo to dobra rozrywka. Nigdy nie traktowałam serio jego utworów, zawsze traktowałam je jako porcje dobrej rozrywki... powiem szczerze, że najbardziej zauroczył mnie swoim podejściem do sztuki...
Użytkownik: Vemona 13.11.2008 10:10 napisał(a):
Odpowiedź na: powiem szczerze, że przec... | timido2
Witaj, widzę, że od niedawna udzielasz się u nas, mam więc prośbę - stosuj się do regulaminu i pisz poprawnie.
Użytkownik: hburdon 13.11.2008 10:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj, widzę, że od nieda... | Vemona
Ale w tej wypowiedzi - oprócz braku wielkiej litery na początku - w zasadzie nie ma żadnych błędów. No, mała litera po wielokropku może być dyskusyjna, ale w literaturze różnie się spotyka.
Użytkownik: Vemona 13.11.2008 11:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale w tej wypowiedzi - op... | hburdon
Chodziło mi właśnie o ten brak na początku, koleżanka wszystkie swoje wypowiedzi tak zaczyna, akurat rzuciło mi się w oczy.
Użytkownik: hburdon 13.11.2008 11:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Chodziło mi właśnie o ten... | Vemona
Ale Deavera lubi, więc zasługuje na pobłażliwość. ;)
Użytkownik: Vemona 13.11.2008 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale Deavera lubi, więc za... | hburdon
Toć nie krzyczę, ino delikatnie zwracam uwagę. :-))
Użytkownik: timido2 14.08.2009 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Toć nie krzyczę, ino deli... | Vemona
Postaram się podporządkować. Jednak taki już mam styl i trudno mi nad tym zapanować ;)
Użytkownik: jm1986 14.08.2009 16:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem pewien, czy ze... | gandalf
Z tym, że Brown uczynił z siebie demaskatora spisku raczej się nie zgodzę. Z tego co wiem, to te wszystkie teorie o Jezusie itd. zaczerpnął z jakiejś innej książki, "święty gral- święta krew" czy jakoś tak. I autorowi tej właśnie książki można zarzucać, że robi z siebie demaskatora wielkiego spisku. Brown po prostu uznał tą teorię spiskową za dobry temat na napisanie książki sensacyjnej i tyle. Co do Coelho to się z tobą zgodzę. Osobiście nie oceniał bym go aż tak krytycznie jak niektórzy, dla mnie to dość przeciętny pisarz ale faktycznie z tym robieniem z siebie filozofa to trochę przesadza.
Użytkownik: gandalf 19.08.2009 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tym, że Brown uczynił z... | jm1986
Ja wiem i ty wiesz, że Brown całą swoją teorię zapożyczył z innych książek (np. w "Wahadle Foucalta" Eco ta teoria też się pojawia), ale w oczach czytelników którzy o tym nie wiedzieli, ten pisarz jawi się właśnie jako "wielki demaskator największego spisku w dziejach ludzkości" itd., itp. Poza tym niemal dokładnie w ten sposób ta książka była reklamowana - właśnie jako ta, która ujawnia "wielką tajemnicę" etc. I właśnie dlatego wiele osób wydumane rewelacje Browna przyjęło mniej lub bardziej na serio, a Brown jest dla nich nie tylko autorem jakiejś tam książki sensacyjnej.
Użytkownik: Anyway 14.08.2009 16:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
Jeżeli chodzi o Browna, to oddaję mu najwyższe honory. Dzięki niemu, a właściwie dzięki "Zwodniczemu punktowi", do czytania książek, jako pomysłu na spędzenie przyjemnie wolnego czasu, przekonałam kogoś, kto w życiu przeczytał jedynie etykietę piwa.
Użytkownik: inheracil 14.08.2009 21:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeżeli chodzi o Browna, t... | Anyway
Od czegoś trzeba zacząć, nie? Może popularyzacja czytelnictwa jest jedyną rzeczą do której Brown się nadaje. Po "Kodzie..." i "Aniołach i demonach" nic więcej tego autora nie czytałem, bo według mnie da sięprzyjemniej spędzać czas. Osobiście wolę proponować osobom, które nie czytają "Chłopca z latawcem", już parę osób tak przekonałem.
Użytkownik: koleta 19.08.2009 17:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
Swojego czasu przeczytałam kilka książek Browna, ale jakoś nie wywołały u mnie zachwytu - po prostu, ot tak, dobra rozrywka, żeby przeczytać i zapomnieć. Z perspektywy czasu, nawet nie odróżniam dzieł tego autora, po prostu mam w głowie zlepek bohaterów i wydarzeń ;) co do Cobena, to zachęcona przez moją mamę (wierną jego czytelniczkę) przeczytałam książkę pt."Niewinny", ale rozczarowałam się. O Coelho słyszałam dużo pozytywnych opinii, wypożyczyłam więc "Alchemika" i jeszcze jedno jego dzieło, ale po przeczytaniu tej pierwszej, odechciało mi się zgłębiać twórczość tego pisarza. Muszę przyznać, że ja również lekceważę tych autorów, ich książki nie wydają mi się wyjątkowe. Szkoda, że czytelników zyskują powieści po prostu dobrze rozreklamowane, natomiast wybitne dzieła zapomnianych autorów zalegają na półkach bibliotek.

Nawiązując do tematu - czy Wy również panicznie uciekacie od wszelkich bestsellerów? Bo dla mnie, książka o wielkim nakładzie, kojarzy się od razu ze szmirą ;)
Użytkownik: moreni 26.08.2009 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Swojego czasu przeczytała... | koleta
A mnie wielkie bestsellery przyciągają nieodparcie. Działa tu bowiem pewien przewrotny mechanizm: zakładam z góry, że książka na pewno nie jest taka świetna i czytając szydzę sobie z tak rozreklamowanego produktu. Jeśli jednak jest świetna, jestem miło zaskoczona. Jeśli nie jest, zawsze mogę zażarcie przeciwstawiać swoje zdanie w dyskusji jej zagorzałym fanom. I nikt mi wtedy nie zarzuci ignorancji;).
Użytkownik: moreni 26.08.2009 18:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Co powiecie mi na temat t... | d'Alencon
Co do Cobena, to przyznam bez bicia, że jego twórczości nie znam. Zwykle nie sięgam po tego typu akcję. Z Brownem zetknęłam się po tym, kiedy głośno się zrobiło o "Kodzie Leonarda da Vinci". Po lekturze stwierdziłam, że książka jest ciekawa, akcja wartka, a utwór ten jest jednym z najlepszych rozrywkowych czytadeł, jakie wpadły mi w ręce. Po przeczytaniu większej ilości książek Browna rozczarowałam się jednak. Autor okazał się skłonny do sztywnych schematów i przewidywalny do bólu. A także pełny proamerykańskiej megalomanii (ale to moje subiektywne odczucie). Co do Coelha, odczuwam do niego pewien sentyment, bo akurat jego książki wpadły mi w ręce, kiedy potrzebowałam niejakiego pokrzepienia. Niestety ostatnią napisaną przez niego książką, która w moim mniemaniu wnosiła coś nowego, było "Jedenaście minut". Później zaczął się powtarzać, czasem nawet całymi fragmentami. Nadal lubię czytać jego książki, ale już do nich od dawna nie wracam po pierwszym czytaniu.
Użytkownik: amazonka.pl 27.08.2009 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Co do Cobena, to przyznam... | moreni
Brown mnie nie rozczarował. Kod rewelacyjnie się czytało, był kontrowersyjny i dawał do myslenia. Jestem teraz przed Aniołami i demonami i zobaczę niedługo czy trzymają poziom. Co do Cobena to czytał ktoś może najnowszą jego powieść "Zachowaj spokój"??
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: