Dodany: 15.08.2008 16:27|Autor: Dumpi

Bohater do wynajęcia


Na początek mała zagadka: co łączy Koniasza, bohatera powieści Miroslawa Žambocha, z Mordimerem Madderdinem Jacka Piekary? Odpowiedzieć można - prawie wszystko. I ten, i ten jest oblatany w sztuce zadawania bólu na różne sposoby dziesiątkom swoich przeciwników, obydwaj ładują się w sytuacje na pierwszy rzut oka beznadziejne, no i obydwaj pod maską cwaniactwa skrywają cechy, które nie przystoją takim twardzielom jak oni: honor, oddanie dla sprawy, a nawet miłość. Co zatem ich różni? Ano to, że nasz poczciwy sługa boży z każdej opresji wychodzi prawie nietknięty, a Žambochowy zawadiaka jest po każdej bójce bardziej poharatany niż londyński nastolatek po dyskotece.

Porównanie tych dwóch postaci trafnie oddaje charakter powieści o Koniaszu. Jest to lekka, niewymagająca głębszego skupienia książka awanturnicza. Nazwanie jej typową fantasy nie byłoby na miejscu. Brak tu magii (no, przynajmniej tej typowej, z błyskawicami i płomieniami), a jedyną rozumną rasą zamieszkującą karty powieści są ludzie. Świat widzimy głównie oczami naszego bohatera. Narracja pierwszoosobowa jest co jakiś czas przedzielana trzecioosobową, pozwalającą nam nieco z boku spojrzeć na Koniasza. I te właśnie rozdziały tak naprawdę budują nam obraz głównego bohatera, który ze strony na stronę jest coraz bardziej zmęczony, wątpiący, rzec można bardziej „ludzki”. Z czarno-białego, papierowego herosa Koniasz zmienia się w bohatera bardziej przypominającego wiedźmina niż „wykształconego mordercę”, co podkreśla na każdym kroku autor. Także reszta bohaterów ma w zanadrzu jakąś tajemnicę, zdolność, która w przeświadczeniu pisarza czyni ją bardziej oryginalną. Moim zdaniem ze zbioru tych postaci przed sztampą ratuje się jedynie Led Kowalski - żołnierz weteran. Inni jakoś nie mogą wybić się z poziomu standardowych postaci, różnią się od nich jedynie tą szczególną cechą mającą uczynić je bardziej przystępnymi lub tragicznymi.

Sama fabuła wydaje się mieć solidny główny wątek z przyczepionymi do niego „misjami pobocznymi”. Osią powieści jest karawana zmierzająca do „lepszego świata”, do ochrony której zatrudniony został Koniasz. Co rusz pojawiają się coraz to bardziej wymyślne przeszkody mające na celu niedopuszczenie do tego, aby tabor dotarł do swego upragnionego celu. I trzeba przyznać, że wychodzi to Žambochowi całkiem nieźle. Czytając nie zauważamy upływu czasu, bo autor, rzucając nas od jednego wydarzenia do drugiego, nie pozwala na odetchnięcie i opatrzenie ran, jakich doznaliśmy razem z Koniaszem w jego niezliczonych potyczkach „o większą sprawę”.

Mimo że obydwa tomy mają razem grubo ponad 700 stron, powieść czyta się nad wyraz dobrze. Szybko przyzwyczaić się można do języka, który, jak w przypadku wspomnianego wcześniej Jacka Piekary, nie razi, nie przeszkadza i nie psując zabawy pozwala nam wejść w skórę „twardziela o miękkim sercu”, za wszelką cenę chcącego wywiązać się ze zlecenia, którego się podjął.

Nie jest to książka nadzwyczajna. Po jej przeczytaniu szczęka nie zniknie nagle i kolejne minuty nie będą potrzebne na jej odszukanie. Žamboch nie wgniecie nas w ziemię i nie przeciągnie po ścianach. Nie będziemy się zastanawiać, co dalej i nie wymyślimy alternatywnych zakończeń. Mimo to warto spędzić kilka godzin z Koniaszem, Ledem i resztą, żeby zobaczyć, jak potoczą się ich losy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3347
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: ikov 30.08.2009 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Na początek mała zagadka:... | Dumpi
Porównanie z Mordimerem to pierwsza rzecz jaka przychodzi na myśl, jednak dość szybko można dostrzec różnice między nim a Koniaszem, który jest bardziej ludzki. Lektura jest lżejsza (bohater mniej cyniczny a opisy mniej drastyczne niż u Piekary), poza tym Žamboch nie podejmuje szerzej wątków związanych z duchowieństwem, co u naszego rodzimego autora mogło niektórych razić.

Lektura jest ciekawa, lecz nie można powiedzieć że porywająca. Czas poświęcony na jej przeczytanie na pewno nie będzie czasem zmarnowanym; cały czas czytelnik jest ciekaw, jakie to kłopoty spotkają Koniasza i jak sobie z nimi poradzi - czy wykona prawie niemożliwe zadanie i przeprowadzi osadników na nowe miejsce, czy też wszystko się rozpadnie... Jednak samo zakończenie wg mnie jest dość szybkie - tak jakby autorowi zabrakło pomysłu na rozwinięcie go. Wiemy tylko w kilku zdaniach co stało się z osadnikami, jak poradził sobie sam Koniasz - ale tak bardo skromnie - a szkoda. Na szczęście jest jeszcze Krawędź żelaza, więc nasze spotkanie z bohaterem nie skończy się tak szybko.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: