Dodany: 11.08.2008 10:05|Autor: p.a.

O pewnym trupie


Gdy gruchnęła wieść, iż Stephen King zamierza wydać kryminał, nie poczułem jakiegoś specjalnego dreszczu ekscytacji. Wręcz przeciwnie. Jakoś nie potrafiłem sobie wyobrazić, by akurat ten pisarz potrafił skonstruować misterną kryminalną fabułę. Gdy "Colorado Kid" ujrzał światło dzienne, wydawało się, że moje obawy były jak najbardziej uzasadnione - bo czy tak cieniutka książeczka (niewiele ponad 100 stron) może być dobrym kryminałem? Zapewne może, ale z przykrością stwierdzam, że w tym przypadku ilość poszła w parze z jakością.

Zajmijmy się najpierw jądrem, a więc kryminalną intrygą. Jak to w tego typu książkach bywa, zaczyna się od zwłok. Te zostają znalezione na jednej z plaż wyspy Moose-Lookit przez zupełnie przypadkowe osoby. Przyczyna śmierci zostaje szybko ustalona - zadławienie pokarmem połączone z rozległym udarem mózgu. Kolejność dowolna. Jednakże dziennikarzom pracującym w lokalnej gazecie kilka drobnych faktów nie pozwala zapomnieć o sprawie. Na przykład - dlaczego mężczyzna został znaleziony bez płaszcza, skoro zdarzenie miało miejsce w chłodny, kwietniowy poranek? Prawdziwe prywatne śledztwo rusza jednak dopiero po ustaleniu, że znaleziona w kieszeni koszuli paczka papierosów pochodzi z odległego o wiele kilometrów Colorado...

Komuś bardziej oczytanemu w kryminałach fabuła wyda się pewnie średnio ciekawa. I słusznie, bo taka właśnie jest, tym bardziej, iż King nie bije tu rekordów pomysłowości, jeżeli o rozwój tejże fabuły idzie. Co gorsza - przechodząc do punktu "forma" - historia Colorado Kida zostaje wyłożona w rozmowie dwójki dziennikarzy z przybyłą na wyspę praktykantką. To niemalże zabija jakiekolwiek napięcie, a dodatkowo rozwleka akcję. Tak, nawet tak krótka książka może być rozwlekła. Gdyż fabuła "Colorado Kid" to raczej materiał na opowiadanie i to niezbyt długie. Mało tego, gdzieś zapodziała się umiejętność Kinga pisania żywych, naturalnych dialogów. Te z "Colorado Kida" trącą sztucznością, co w przypadku tego pisarza jest rzeczą nową. Znamienne jest też swoiste naśmiewanie się z kryminałów Agathy Christie. Owszem, nie każdy musi być fanem jej dorobku literackiego. Problem tylko w tym, iż King nie zaproponował nic w zamian. Analizując mierną fabułę tej książki nietrudno dojść do wniosku, iż Król tym razem jest nagi.

I jeszcze kołacze mi się po głowie opinia, jakoby pisarz uważał cykl o Mrocznej Wieży za ukoronowanie swojej kariery. Być może King - po tym, jak doprowadził Rolanda do celu wyprawy - faktycznie powinien zakończyć literacką karierę? Może po prostu trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć "stop"? Może jednak lepiej odejść, będąc na szczycie? W końcu ileż recenzji książek Kinga można kończyć stwierdzeniem, że to jedna z słabszych pozycji tego autora?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1630
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: