Dodany: 07.08.2008 23:42|Autor: McAgnes

Niecni Dżentelmeni znów w akcji


Druga część przygód Locke'a i Jeana prawie dorównuje pierwszej. Czemu prawie? Tylko dlatego, że mnie osobiście odrobinę bardziej bawiło czytanie o tym, jak Niecni Dżentelmeni stawali się Niecnymi Dżentelmentami. W tym tomie mamy już dwójkę w pełni ukształtowanych bohaterów, wiemy, czego się po nich spodziewać. Zaraz, zaraz, wiemy? No dobrze, Locke kłamie, jak kłamał, Jean wspiera go we wszystkim, intrygi snute przez tych panów są wielopiętrowe i skomplikowane, ale mamy też mnóstwo nowości. Przede wszystkim zmienia się miejsce akcji - przenosimy się na morze, na statki pirackie (ach, autor na pewno oglądał "Piratów z Karaibów", Port Utracjuszy, mekka piratów, to wypisz wymaluj Tortuga), a żeby nie było zbyt jednostajnie, to mamy jeszcze oszustwa w kartach (a gra toczy się o wielką stawkę), zawirowania polityczne, załamanie nerwowe i wielką miłość (kolejność przypadkowa).

Podczas czytania nasunęło mi się na myśl, że trup w tej książce ściele się gęsto, może nieco zbyt gęsto, jak na mój gust, ale Lynch ładnie to przełamuje scenkami wywołującymi uśmiech na twarzy, choćby wtedy, kiedy walczy z wrogiem w kałuży rozlanego piwa: "Odkupiciel poślizgnął się i upadł na wznak. Locke - spokojny i zrezygnowany - zatopił mu szablę w piersi i wyrwał włócznię z nieruchomiejących rąk. - Alkohol zabija - mruknął"[1], czy też: "Wyobraź sobie taką scenę: abordaż, chłopaki przeskakują nad relingiem, kordelasy w garściach, i wrzeszczą: »Koty, oddajcie nam swoje koty!«"[2]. Tytułem wyjaśnienia do drugiego cytatu: na statkach, także pirackich, konieczne są kobiety i koty, brak choćby jednego z tych dwóch elementów to pech, nieszczęście i zgroza.

A gdzieniegdzie pomiędzy tym, co wywołuje uśmiech na twarzy, a tym, co powoduje uniesienie brwi w szczerym podziwie dla sprawności w likwidowaniu kolejnych wrogów przez Niecnych Dżentelmenów, trafia się liryczna perełka: "Dwa księżyce właśnie wschodziły, srebrząc południowy horyzont, a gwiazdy wysypały się na bezchmurne niebo, jak kryształki cukru na czarne płótno"[3]. Nie wspominając już o tym, że naprawdę wzruszająca jest niezłomna lojalność bohaterów względem siebie, zawsze i w każdej sytuacji.

Jak to mówią, dla każdego coś miłego. Jeśli czytaliście "Kłamstwa Locke'a Lamory" i podobało wam się, to i "Na szkarłatnych morzach" spodoba się również.



---
[1] Scott Lynch, "Na szkarłatnych morzach", tłum. Małgorzata Strzelec i Wojciech Szypuła, wyd. Mag, 2008, s. 392.
[2] Tamże, s. 334.
[3] Tamże, s. 283.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4492
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Tinamou 15.12.2008 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Druga część przygód Locke... | McAgnes
Książkę bardzo przyjemnie się czyta pomimo, że sięgnąłem od razu po drugi tom nie mogąc dostać pierwszego :-] Ciekawa, wartka akcja, wyraziści bohaterowie i świetne dialogi no i oczywiście niebanalna fabuła, polecam :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: