Dodany: 07.08.2008 16:25|Autor: Kaisa1606

Antagonizm


Uwaga: Uprzedzam, że w recenzji zdradzam istotne szczegóły i zakończenie książki.



Do napisania ksiażki "Czerwone i czarne" zainspirowało autora autentyczne wydarzenie - w roku 1827 student seminarium, Berthet, zabił swoją kochankę, panią Michoud, która próbowała nie dopuścić do jego małżeństwa z panną Cordon.

Fabuła powieści opiera się na odwiecznym schemacie - trójkącie miłosnym. Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że to kolejna XIX-wieczna rozromantyzowana francuska opowiastka. Stendhal poprzez wątek miłosny ukazuje nam psychikę bohaterów oraz świat, w jakim przyszło im żyć.

Autor nie ocenia swoich bohaterów ani świata - po prostu opisuje i zostawia czytelnikowi wolny osąd.

Mamy więc głównego bohatera, Juliana Sorela, syna cieśli, sposobiącego się do stanu duchownego. Mamy panią de Renal, żonę burmistrza prowincjonalnego miasteczka. Mamy też Matyldę de la Mole, córkę margrabiego, chlebodawcy Juliana. Cały dramat rozgrywa się między tymi trzema osobomi; wszystko inne - to co najwyżej katalizator...

Książka ta szybko znalazła się w "Indeksie ksiąg zakazanych" - widać amoralność młodego seminarzysty zaszokowała duchowieństwo. A może nie tyle sama amoralność, co otwarte jej ukazanie? Gdyby nie fakt, że główny bohater przygotowuje się do stanu duchownego, nie sądzę, by Kościół tak stanowczo odrzucił tę książkę.

Przeciętnego czytelnika nie tyle oburza brak zasad moralnych Sorela, ile świat pokazany w utworze - pełen konformizmu, małomiasteczkowości i zakłamania. Wzniosłe idee niedawno minionej epoki zostały wypaczone, a różnice klasowe są nadal nie do pokonania. Julian o tym wie. Rozumie, że ze względu na swoje niskie pochodzenie i uwielbienie, jakie żywi do Napoleona, nie ma szans na karierę państwową, decyduje sie więc zostać duchownym. Przedtem jednak na jego drodze staje pani de Renal.

I tutaj autor, bezwiednie czy celowo, po raz pierwszy (po dość banalnym opisie miasteczka) zmusza czytelnika do myślenia. O tym, jaka naprawdę była kochanka Sorela, wiemy bardzo mało. Osobowość pani de Renal musimy odgadnąć z jej oderwanych rozmyślań. Nie jest to, tak często opisywana przez pisarzy tego okresu, kolejna podstarzała kobieta, znudzona małżeństwem i szukająca rozrywki w romansie z młodym chłopcem. Burmistrzowa jest jeszcze młoda i ładna, a w Julianie zakochuje się szczerze i gorąco.

A cóż Julian? Czytając po raz pierwszy tę książkę, owszem, miałam wrażenie, że zależy mu na kochance. Niedługo potem autor wdaje się jednak w opis nie mniej namiętnych i uporczywych zalotów do Matyldy, a po chwili sprawia czytelnikowi kolejną niespodziankę - Julian, tak bardzo zabiegający o względy panny de la Mole, staje się coraz bardziej obojętny, a wręcz oziębły wobec kochanki - traktuje ją po prostu jako kolejny szczebel do kariery. Matylda natomiast, początkowo chłodna i wyniosła, zakochuje się z całą siłą rozegzeltowanego dziewczęcia.

Gdy czytałam książkę, najbardziej zafrapowały mnie uczucia Juliana. Czy kocha on kogokolwiek? Jego odrodzone uczucie do pani de Renal wydało mi się szczere...

Główny bohater to postać niejednolita - ostrożny, obłudny, przewidujący - po trosze wychowanek Molierowskiego świętoszka. Jego nadrzędny cel to osiągnięcie jak najwyższej pozycji społecznej. Ale z drugiej strony inteligentny, energiczny, honorowy; wielbiciel epoki napoleońskiej. I ta właśnie sprzeczność charakteru prowadzi go w końcu na szafot.

Julian nie wydawał mi się typem samobójcy, ale jego pozbawiona sensu śmierć ma charakter samobójstwa - ucieczki człowieka zmęczonego życiem od społeczeństwa pełnego hipokryzji. Zauważyłam jednak, że pod koniec powieści Sorel działa w stanie jakby chorobliwego zamroczenia.

Tytułowe "Czerwone i czarne" można tłumaczyć na dwa sposoby. Może ono symbolizować bądź wybór Juliana między kapłaństwem (kolor czarny) i wojskowością (kolor czerwony), bądź sprzeczność między Francją burbońską a Francją napoleońską. Rozmaite antagonizmy przewijają się w tej książce jeszcze wielokrotnie.

Zróżnicowane były zdania pierwszych czytelników powieści. Jedni zarzucali autorowi niedorzeczność, przesadę i brak nowoczesnej techniki opisu, inni, jak Ernest Hemingway (choć trudno byłoby go nazwać jednym z pierwszych czytelników) i Tomasz Mann, uważali książkę Stendhala za arcydzieło i synonim doskonałości.

Dziś "Czerwone i czarne" jest uznanym, ale wciąż nie do końca zgłębionym utworem. Niemniej czytelnicy radzą sobie z tą książką doskonale - w Polsce wielce przyczynił się do tego Boy-Żeleński i jego znakomity przekład.

Polecam - wszystkim, którzy lubią pomyśleć podczas lektury.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8966
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.08.2008 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga: Uprzedzam, że w re... | Kaisa1606
Dobra recenzja - gdybym już wcześniej nie czytała "Czerwonego i czarnego", na pewno zachęciłaby mnie do lektury, a że czytałam, narobiła mi apetytu na powtórkę...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: