Dodany: 07.08.2008 12:55|Autor: p.a.

Nudy w Krainie Kangurów


Tomek Wilmowski tak bardzo kojarzy się z podróżami po całym świecie czy też łowami na różnego rodzaju dzikie zwierzęta, że chyba często zapomina się, jak się to wszystko właściwie zaczęło. Żeby przypomnieć odpowiedź na to pytanie, warto przywołać kontekst historyczny. Jest rok 1902, Warszawa znajduje się pod zaborem rosyjskim. Tomka Wilmowskiego wychowuje ciotka. Jego matka nie żyje, natomiast ojciec z powodów politycznych musiał uciekać z kraju. Pewnego dnia do Warszawy przybywa Jan Smuga, jak się okazuje - przyjaciel ojca Tomka. Smuga jest pracownikiem Hagenbecka, właściciela przedsiębiorstwa zajmującego się sprowadzaniem do ogrodów zoologicznych dzikich zwierząt. W przedsiębiorstwie tym pracuje również ojciec Tomka, który za pośrednictwem Smugi proponuje Tomkowi udział w wyprawie do Australii...

Jakież to przygody przeżywa Tomek na swojej pierwszej wyprawie? Zanim dotrze do Krainy Kangurów, na statku przyjdzie mu zmierzyć się z tygrysem bengalskim. W samej Australii weźmie udział w polowaniu na różne dzikie zwierzęta, przeżyje burzę piaskową, przyłączy się do poszukiwań zaginionej dziewczynki oraz wpadnie w łapy poszukiwaczy złota. Oczywiście w książkach Szklarskiego nie tylko o przygody idzie. Autor zawsze kładł nacisk na wymiar dydaktyczny swoich powieści. "Tomek w Krainie Kangurów" zawiera wiele informacji na temat australijskiej fauny czy też obyczajowości Aborygenów. Poznajemy też naprawdę interesujące fakty z życia Pawła Strzeleckiego czy innych badaczy australijskiego kontynentu. Problem w tym, iż czasami ta dydaktyka jest zbyt nachalna, a wplatanie jej w dialogi wypada cokolwiek niezgrabnie, co powoduje, iż mocno trącą one sztucznością.

W dzieciństwie książka ta naprawdę mi się podobała. Obecnie bardzo daleko mi do zachwytów. Dydaktyczny smrodek to jedno, gorzej, iż z książki - jak na mój gust - potwornie wieje nudą. Może wynika to z epizodyczności fabuły? Bo przecież trudno wytworzyć jakiekolwiek napięcie, skoro wszelakie przygody rozciągają się maksymalnie na obszarze dwóch rozdziałów, poza którymi powieść przybiera charakter niemalże paradokumentalny. Owszem, książka propaguje - i to w całkiem nienachalny sposób - odpowiednie wartości, że wspomnę chociażby o patriotyzmie. W czasach, w których bardzo cienka jest granica pomiędzy patriotyzmem a zwykłą ksenofobią, zdrowe podejście do tego tematu jest bardzo cenne. Tyle że od książki przygodowej oczekuję czegoś, co powoduje szybsze bicie serca. U mnie pojawiło się ono dopiero pod koniec lektury. Ale wynikało chyba tylko z radości, że zaniedługo moje męki się skończą. Nie twierdzę, iż dla każdego ponowny kontakt z tą książką okaże się aż taką katastrofą. Szczególnie ci, którzy pasjonują się podróżami bądź też przyrodą, z pewnością odnajdą w niej coś dla siebie. Ale chyba tylko w przerwach pomiędzy kolejnymi filmami na Animal Planet bądź w chwilach znużenia spokojnym głosem Krystyny Czubówny. Reszta czytelników zrobi chyba lepiej, jeśli pozostawi wspomnienia z dzieciństwa nienaruszone.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10582
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: