Dodany: 04.08.2008 08:11|Autor: Macabre
Mickiewicz mniej znany
Jak wiele osób wie dzisiaj, że twórczość Mickiewicza zawiera jeszcze drugie dno? Jeśli mówimy o wątkach mistycznych w życiu naszego wieszcza, to tylko w kontekście Andrzeja Towiańskiego i jego sekty, w dodatku nie łącząc tego w aż tak dużym stopniu z treścią poszczególnych utworów. "Mickiewicz hermetyczny" był pierwszą pracą, której celem było przyjrzenie się wyłącznie tej mniej poznanej stronie dorobku pisarskiego polskiego poety - stronie hermetycznej. Czym jest tajemnicza hermetyka? To wyjaśnia nam Kępiński już na pierwszej stronie: "[hermetyka] odnosi się do bardzo specyficznego języka owego nurtu, który operował na szeroką skalę metaforą i obrazowaniem. Świadomie zastępował w swych naukach kryteria racjonalistyczne środkami poetyzującymi. Ze szczególną predylekcją posługiwał się symboliką alchemiczną, gdyż ta dawała możliwość odnoszenia procesów psychicznych, moralnych, a także historycznych do generalnych praw rządzących wszelką naturą bytu"[1]. Nie brzmi to jeszcze jak czarna magia, raczej koresponduje z ideami romantyzmu, co zresztą dziwić nie powinno, toteż rozpoczynając lekturę tej książki spodziewałem się raczej luźnych nawiązań do wiedzy z zakresu tzw. nauk tajemnych. Nie sądziłem, że amplituda emocji, jakie będą mi towarzyszyć przy czytaniu, będzie tak duża.
Kępiński na pierwszych stu pięćdziesięciu stronach obok konkretnie ukierunkowanej analizy niektórych utworów daje nam również rys biograficzny poety z okresu wileńskiego i tuhanowickiego. Jest on potrzebny, bowiem to właśnie w młodzieńczych latach ugruntowała się alchemiczno-mistyczna wiedza Mickiewicza. Lata wileńskie to przede wszystkim czas zainteresowania, a nawet nie tyle zainteresowania, co ocierania się o liczne wpływy masońskie. Był to więc niejako okres wprowadzający Mickiewicza w tak dogłębnie później studiowaną alchemię czy, ujmując jeszcze szerzej, filozofię natury. Uspokajając tych, którzy wszędzie wietrzą spiski należy powiedzieć, że polski wieszcz nie był osamotniony w swoich masońskich ciągotach, bowiem duża i część elit, i braci studenckiej miała z masonerią bezpośrednio lub pośrednio styczność. Sam Mickiewicz w żadnej loży raczej nie był, ale już jego przyjaciele, Tomasz Zan i Franciszek Malewski, owszem. Kępiński sporo miejsca poświęca tym powiązaniom filaretów, filomatów, filadelfistów, promienistych i innych studenckich grup ze światem masonerii, ukazując inspiracje, wpływy i idee towarzyszące młodym ludziom z Wilna.
Tuhanowicze łączy się głównie z postacią Maryli Wereszczakówny. Autor "Mickiewicza hermetycznego" koryguje to niesłuszne myślenie, które w posiadłości Wereszczaków każe widzieć wyłącznie miejsce nieszczęśliwej miłości naszego poety. Warto wiedzieć, że "dwór braci Maryli był już podówczas ośrodkiem kultu romantyzmu, także literackiego, i to w czasie, gdy Wilno nie tylko starego, ale i młodego pokolenia, nie glebą przyjmowało nowe ziarno, tylko twardym, nieprzychylnym brukiem ulic wyszlifowanych konsekwentnym racjonalizmem"[2], stronę wcześniej Kępiński pisze zaś: "Nie Maryla, ale jej bracia, jej narzeczony i ich przyjaciele z sąsiedztwa zadecydowali w rozstrzygającej mierze o przełomie, jaki można i trzeba stwierdzić w ówczesnym rozwoju umysłowości naszego poety"[3]. Krótko mówiąc, nie należy traktować wakacji kilkakrotnie spędzanych przez poetę w Tuhanowiczach po macoszemu. To właśnie tutaj powierzchowny entuzjazm z wczesnego okresu filomackiego, często o rubasznym czy wręcz obscenicznym zabarwieniu, przeszedł metamorfozę. W konsekwencji zaś treść utworów Mickiewicza rozrosła się, stała się znacznie bogatsza. Wracając do wyżej przytoczonych słów Kępińskiego trzeba z nazwiska wymienić postać, która w historii pokutuje wyłącznie jako człowiek stojący na drodze do szczęścia Mickiewicza. Mowa o narzeczonym Maryli, Wawrzyńcu Puttkamerze, osobowości niebanalnej i o wysokiej kulturze, która wraz z pozostałą częścią środowiska tuhanowickiego pogłębiła mistyczno-alchemiczne zainteresowania Mickiewicza oraz zaznajomiła go z bogatą symboliką masonerii. Nie od rzeczy jest też wspomnieć o wielkim księgozbiorze, jaki zgromadził w bibliotece w pobliskich Szczorsach hrabia Adam Chreptowicz. Niejedna książka, której nie można było zdobyć w Wilnie, znajdowała się w tej niedużej miejscowości. To tam Mickiewicz wraz z Zanem rozczytywali się w dziełach Boehmego, Saint-Martina i innych autorów zajmujących się absorbującą Mickiewicza dziedziną wiedzy. W Tuhanowiczach i Szczorsach utworzył się fundament, którego nic przez resztę życia już nie mogło zburzyć, rzekome nawrócenie we Włoszech również. Wielu badaczy wskazywało na okres petersburski i postać Oleszkiewicza jako główny przyczynek do podłożenia owego fundamentu pod mistycyzm Mickiewicza, Kępiński jasno pokazuje jednak, że, owszem, epizod petersburski jest ważny, ale jego rola polegała raczej już tylko na oszlifowaniu wiedzy zdobytej wcześniej.
Napisałem, że ten rys biograficzny u Kępińskiego szedł przez jakiś czas w parze z analizą niektórych utworów. W końcu ktoś może zapytać, gdzie jest właściwie owa hermetyka? Znajdziemy ją i w balladach, szczególnie w "Tukaju", i w "Odzie do młodości", i w licznych utworach filomackich, nawet w tak niepozornym, zdawać by się mogło, bachiczno-anakreontycznym utworku, jak "Toasty". Aby jednak pokazać, z czym to się je ("to", czyli ową hermetykę), napiszę tu pobieżnie, jak Kępiński interpretuje dwie zwrotki "Ody do młodości":
[...] w krajach zamętu i nocy,
Skłóconych żywiołów waśnią,
Jednym "stań się" z bożej mocy
Świat rzeczy stanął na zrębie;
Szumią wichry, cieką głębie,
A gwiazdy błękit rozjaśniają -
W krajach ludzkości jeszcze noc głucha:
Żywioły chęci jeszcze są w wojnie;
Oto miłość ogniem zionie,
Wyjdzie z zamętu świat ducha:
Młodość go pocznie na swoim łonie,
A przyjaźń w wieczne skojarzy spojnie.[4]
Pierwsza strofa mówi o świecie fizykalnym (żywioły natury), druga o społecznym (tutaj żywiołami są "chęci"). Między tymi dwiema strofami zachodzi symetria. Takiego paralelizmu pomiędzy procesami kosmicznymi i społecznymi nie dawały żadne nauki ścisłe, ale alchemia symboliczna już tak. Dalej idąc, daje się zauważyć, że Bóg - istota duchowa wyprowadza z chaosu rzeczy materialne, człowiek - istota materialna ma wyprowadzić "świat ducha". Chodzi o zatoczenie koła dziejów. Bóg schodzi niżej, w świat materialny, a człowiek wznosi się wyżej, w końcu obaj staną obok siebie, nie tylko na równi, ale osiągając wręcz jedną tożsamość. Tą drugą połową koła dziejów (człowiek tworzący świat duchowy) miała się zająć młodzież. To tylko dwie zwrotki, próbka alchemiczno-mistyczna inspirowana dziełami Paracelsusa, które Mickiewicz studiował.
Oczywiście Kępiński prowadzi jeszcze dalej swój wywód na temat "Ody...". Wystarczy jednak przyjrzeć się komentarzowi do dwóch zacytowanych wyżej strof, by zauważyć, jak ma się beztroska, szkolna interpretacja tego utworu, powierzchownie koncentrująca się na zwykłym entuzjazmie młodych ludzi i klasyczno-romantycznej dwoistości utworu, wobec hermetycznego drugiego dna. Zresztą to drugie dno pokrywa się w jakiejś części i z trzecim. Dość przypomnieć, że pierwsze wydanie "Ody...", dzisiaj zaginione, opatrzone było oznaczeniami masońskimi, zaś poszczególne jej fragmenty bardzo przypominają wiersze jawnego masona, Brodzińskiego.
Większą część pracy poświęcił jednak Kępiński III części "Dziadów", a dokładniej mówiąc, "Małej Improwizacji", "Wielkiej Improwizacji", "Widzeniu Ewy" i "Widzeniu ks. Piotra". Tutaj autor "Mickiewicza hermetycznego" prowadzi nas już krętymi ścieżkami niezrozumiałej dla zwykłego zjadacza chleba, szeroko rozumianej filozofii natury. Jak "Oda do młodości" bywa odczytywana bądź to powierzchownie, bądź błędnie, tak i w przypadku drezdeńskiego utworu spotyka się najczęściej niewłaściwe tudzież niepełne rozumienie poszczególnych fragmentów. Uderzająca może być szczególnie interpretacja znaczenia kruka i orła z "Małej Improwizacji", przyznająca na ogół, bez większych dyskusji, temu pierwszemu negatywną rolę i utożsamiająca go albo z szatanem, albo z zaborcami. Kępiński dając wyczerpującą (nawet aż zanadto) historię tego nie mniej od orła dostojnego ptaka, pokazuje, że kruk występuje tu w roli strażnika obszaru tajemnic. On nie atakuje Konrada, zaciemnia tylko przed nim przyszłość jako przed niegodnym jej poznania. Ta konkluzja, bardzo przekonująca, jest oczywiście poparta - nie tylko wspomnianą już historią kruka w dziejach kultury, ale również wyraźnym umiejscowieniem go w symbolice alchemicznej i, naturalnie, w kontekście wszystkich słów użytych przez Mickiewicza w tym fragmencie. Nie jest tutaj moim celem przytaczanie kolejnych wniosków Kępińskiego, ale nie mogę nie wspomnieć o tym, że te dotyczące pozostałych scen będą nie mniej interesujące. Odczytanie "Wielkiej Improwizacji" powinno zaś szczególnie trafić do osób, które widzą w Konradzie wspaniałomyślnego Prometeusza, a jakkolwiek by patrzeć, jest to właśnie główna myśl towarzysząca analizom tej sceny w szkołach.
Na początku wspomniałem, że w trakcie czytania książki Kępińskiego moje emocje były skrajnie różne. "Mickiewicz hermetyczny" jest, bez dwóch zdań, pozycją bardzo wartościową, rzucającą światło na mało zbadane dotąd albo tylko pobieżnie zaznaczone w innych pracach obszary twórczości naszego poety. Sam Kępiński skromnie przyznaje, że jego praca także jest niepełna, zaś hermetyki Mickiewicza nie należy traktować jako wątku dominującego czy przewodniego w twórczości wieszcza. I tutaj właśnie pojawia się dysonans, nie tylko w moim odbiorze, ale myślę, że również w postawie autora tej książki. Kępiński z dużym entuzjazmem odkrywał hermetyczne inspiracje Mickiewicza i robił to na tyle przekonująco, że w pewnym momencie, obok podziwu dla wiedzy naszego wieszcza, pojawił się też u mnie rodzaj niesmaku. Dlaczego? Owszem, robi wrażenie fakt, że w twórczości Mickiewicza mało jest zbędnych słów, że w każdym fragmencie jego tekstów możemy dopatrzyć się licznych źródeł i wpływów, a z drugiej strony świadomość, że owa wiedza dotyczyła alchemiczno-mistyczno-masońskich bredni, jest trochę zniechęcająca. I mimo że Kępiński wspomniał, iż nie należy doszukiwać się w hermetyce rdzenia całej Mickiewiczowskiej twórczości, to jednak ogólne wrażenie, jakie wywarła na mnie jego praca koliduje z tą uwagą. Nie zawsze też czytelnik będzie się dobrze czuł w gąszczu alchemicznych symboli, czasami Kępiński daje się ponieść swojej wiedzy i zalewa nas tak licznymi opisami z zakresu alchemii symbolicznej, że wydają się one egzystować w oderwaniu od samego dorobku pisarskiego naszego wieszcza. Naturalnie ma to miejsce stosunkowo rzadko, chociaż przyznam, że w części poświęconej "Widzeniu ks. Piotra" poczułem się, jakbym został pozostawiony w środku nocy w lesie bez jednej zapałki pod ręką.
To nie wszystko. Na ostatnich stronach Kępiński zajął się jeszcze karczmą Jankiela z "Pana Tadeusza", dowodnie pokazując, że można utożsamiać ją ze strukturami masońskimi, konkludując zaś, stwierdził, a raczej wyraził nadzieję, że może z czasem w tym prostym i gawędziarskim utworze także zostaną dostrzeżone liczne źródła alchemiczno-mistyczne. Oby nie! Nie chcę, żeby zza każdego utworu Mickiewicza, a już szczególnie zza utworu tak mi bliskiego, wyglądał szarlatan obłożony alembikami, retortami i tajemnymi księgami, w których aż roi się od symboli i szyfrów.
Nie wiem, jak wygląda stan wiedzy na ten temat dzisiaj. Książka Zdzisława Kępińskiego ma już 28 lat, więc być może pojawiły się jakieś publikacje, które obejmowałyby ten temat w równie szerokim zakresie, jak w recenzowanej przeze mnie pracy. Intrygującym tytułem jest "Mickiewicz mistyczny" Fabianowskiego i Hoffman-Piotrkowskiej, wydany w 2005 roku. Ale czy istotnie sięga do tych samych źródeł, co "Mickiewicz hermetyczny", tego już nie wiem. Tytuł brzmi jak nawiązanie do pracy Kępińskiego, chociaż w nocie wydawniczej nie zauważyłem, aby powoływano się na jego nazwisko.
Nie chcę wartościować książki Kępińskiego ujemnie, ale mogę chyba mówić o ambiwalentnym stosunku względem niej. Bierze się to jednak stąd, że doszło do konfrontacji pewnych moich wyobrażeń z mniej znanym wizerunkiem Mickiewicza. Z jednej strony lektura Kępińskiego dostarczyła mi wielu nowych informacji, lepiej ukierunkowała myślenie na temat twórczości wieszcza, a z drugiej strony muszę się teraz zmagać z jego "nową" twarzą. Ile w tych wszystkich utworach jest starego, dobrego Mickiewicza, a ile mistyka, magika, alchemika czy, nie owijając w bawełnę, szarlatana? Pozostaje się tylko pogodzić z tym, że dzieła naszego poety mają jeszcze drugie dno i przyjąć, że wcale nie jest ono najważniejsze.
---
[1] Zdzisław Kępiński, "Mickiewicz hermetyczny", wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1980, s. 5.
[2] Tamże, s. 59.
[3] Tamże, s. 58.
[4] Adam Mickiewicz, "Oda do młodości", [w:] Zdzisław Kępiński, "Mickiewicz hermetyczny", wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1980, s. 116.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.