O książce, co z pięknego łabędzia brzydkim kaczątkiem się stała
Mówi się, że nie można oceniać książki po okładce. Owszem, nie można, bo w tym przypadku paskudnie się rozczarujesz. Nie wiem, kto wymyślił taką okładkę (wyd. Albatros, 2008), która sprawia mylne wrażenie, że powieść może będzie troszkę naiwna, egzaltowana i romantyczna, ale nie głupia! Teledysk utrzymany jest w tonacji rubikowskiego sacro-polo, ale do przełknięcia, tak naiwny, że aż śmieszny, mimo to młodocianym dziewczętom może się spodobać.
W ciągu ostatnich lat duża (żeby nie powiedzieć potężna) część literatury polskiej jest zawojowana przez kobiety piszące tylko dla kobiet. Fakt faktem, nie można całe życie czytać literatury wysokiej, czasami warto sięgnąć po coś z niższej półki, ale to, co robią te panie, nie mieści mi się w głowie. Kiedyś mówiono, że "Trędowata" Heleny Mniszkówny jest książką dla kucharek. Stefcia Rudecka przy Patrycji Marynowskiej to rozsądna, poważnie myśląca dorosła kobieta!
Szybko streszczając: młoda pani weterynarz, wiecznie naiwna dziewica czekająca na księcia z bajki (oczywiście na koniu), rzuca wszystko, bo jej się uwidziało (a przepraszam, wróżka jej przepowiedziała), że ów mężczyzna czeka na nią nie wiadomo gdzie. Jeździ, szuka, kłóci się z matką, ucieka na jakąś wieś (która niebywale przypomina tę z serialowego "Rancza"), gdzie niczym gwiazdka z nieba czeka na nią praca weterynarza w zoo (a nieszczęść tam tyle, że można obdzielić pół Polski). Oczywiście mieszkańcy jej nie lubią, wszyscy się nad nią znęcają, ktoś chce jej otruć psa, kota etc. Miejscowa ekspedientka ze sklepu nie chce jej sprzedać jedzenia (baaardzo prawdopodobne). Podejrzewam, że miało być zabawnie; wyszło żałośnie.
Żadne wydarzenia się ze sobą nie wiążą, nic się kupy nie trzyma! Wydaje mi się, że powieść to przede wszystkim jakiś ciąg przyczynowo-skutkowy, a nie oderwane od siebie zdarzenia. Bohaterowie są bardzo mało realni, począwszy od wątpliwej inteligencji, histerycznej niczym czternastolatka pani weterynarz, skończywszy na całym pułku złych bohaterów, którzy jak jeden mąż chcą zranić i wykorzystać Patrycję. Powieść jest tak przewidywalna, że mniej więcej po połowie można się domyślać dalszej części, w tym tego bardzo tajemniczego sekretu.
"Poczekajka" jest kompilacją powieści Katarzyny Grocholi, Moniki Szwai, Izabeli Sowy i innych pań, które zapewne zbijają kokosy na głupocie czytelniczek. Na osłodę mogę dodać, że Autorka ma talent, ale go nie pokazuje. "Poczekajka" ma naprawdę ciekawe momenty, zabawne (nie głupie!) i czasami reprezentujące sobą jakąś głębię. Niestety, giną one w tych wszystkich fragmentach, kiedy Autorka na siłę stara się być zabawna i niemal na każdej stronie wciska coś, co teoretycznie ma być śmieszne. Dopiero kiedy odpuszcza, powieść zaczyna zyskiwać.
Osobiście jestem nieco zasmucona. Z dwóch powodów. Pierwszy już jasno wyraziłam, drugi natomiast to usilna promocja książki. Dlaczego nie ma takiej promocji książek coś sobą reprezentujących?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.