Dodany: 24.07.2008 17:32|Autor: Korniszon13

Książka: Ostrze elfów
Pierumow Nik

3 osoby polecają ten tekst.

Zabawmy się, czyli "Władca Pierścieni 2"


Tolkien stworzył świat żywy i realny, gdzie krainy wydawały się prawdziwe, a w bohaterach trudno doszukiwać się sztuczności. Ponosili porażki i zwyciężali, walczyli z przeciwnościami. Często mówili wzniośle, ale nie była to nadgorliwość. Nie miałem problemów z zaakceptowaniem ich postaw. "Władca Pierścieni" skończył się pięknie - jakkolwiek nie brzmiałoby to banalnie.

No właśnie, skończył. Nik Pierumow doszedł do wniosku, że niekoniecznie i powstało coś, co pisarz nazwał "Pierścień mroku" (należy się cieszyć, że nie zdecydował się na tytuł "Władca Pierścieni 2", choć wyraźnie widać, że z pierścieniami się żegnać nie chce). Kontynuować dzieło Tolkiena, ożywić świat Śródziemia w zupełnie nowej książce - zadanie to wcale ambitne i niełatwe. Któryś z konwentów Euroconu uznał Rosjanina za najlepszego autora gatunku w Europie, jednak Pierumowowi przyszło się chyba zmierzyć z czymś, co go przerosło.

Tom pierwszy to "Ostrze elfów". Cała heca zaczyna się, cóż za zaskoczenie, w Hobbitonie - niziołek Folko ze szlachetnego rodu małych ludzi, potomek Meriadoka Wspaniałego (sic!) spotyka Torina, krasnoluda. Poznają się i szybko zaprzyjaźniają. Okazuje się, ze Torin ma ambicje uratowania Śródziemia, jako że siły zła i ciemności po latach pokoju zaczynają gromadzić się w Angmarze i Morii. Przyjaciele udają się w związku z tym do stolicy Północnej Korony Arnoru, Annuminas. Tam też otrzymują wsparcie dzięki zupełnie przypadkowo spotkanym ludziom, którzy zupełnie przypadkowo okazują się nadzwyczaj przydatni. Torin i Folko wraz z oddziałem krasnoludów i ludzi wyruszają na misję trudną i niebezpieczną. Dziwnym trafem nie idzie trudno, przeszkody wydają się być dość sztuczne.

Wszystko dzieje się jakby w cieniu wielkich wydarzeń sprzed lat. Przed ostatnie 3 wieki od Wojny o Pierścień nie wydarzyło się nic specjalnie emocjonującego. Wielki Król Elessar i Gandalf Szary niczym duchy snują się w myślach i rozmowach bohaterów "Ostrza elfów". Kiedy ktoś probuje dodać sobie autorytetu, to wtrąca coś w stylu "jak to mawiał Legolas/Gandalf Szary/Wielki Król/Iluvater jeden wie, kto jeszcze" albo argumentuje swoje poczynania, twierdząc, że tak właśnie robił "Meriadok Wspanialy/Peregrin/etc". Warty uwagi jest także sposób wysławiania się bohaterów. Chcą być wzniośli i patetyczni (przecież tyle ważnego się dzieje!), ale brakuje im słów, mają wyraźne trudności z wyrażaniem siebie, choć to akurat może być winą tłumacza.

Jednakże pisarz zrozumiał chyba, że w barwnym Śródziemiu tkwi wiele potencjału i postanowił to wykorzystać z, można by rzec, nadmiernym zapałem. W tym tylko jednym tomie bohaterowie przebyli jedną czwartą Śródziemia i niemalże na samym początku poznali sytuację geopolityczną całego świata, włącznie z krainami, o których istnienie przeciętny mieszkaniec Arnoru w życiu nie słyszał. Mają szczęście, można powiedzieć - wszak nie każdy spotyka na każdym kroku tyle pomocnych ludzi, skłonnych objaśniać niejasności.

Fabuła przypomina mi trochę grę komputerową, a muszę przyznać, że zetknąłem się grami, których treść potrafi być ciekawsza. "Ostrze elfów" jest kontynuacją "Władcy Pierścieni" i na tym właściwie koniec - nie wnosi nic nowego, to bezmyślne ciągnięcie tematu, który definitywnie powinien się skończyć. Inspiracją do napisania tego dzieła mogą być chyba kolejne części jakże poważanej sagi "Obcy" tudzież "Terminator". Bo coraz to nowsze odsłony znanych tworów i ich kontynuacje są trendy, dżezi, a może nawet czoko.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4270
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: