Dodany: 20.07.2008 22:54|Autor: norge

Książki i okolice> Książki w szczególe> Dom nad rozlewiskiem (Kalicińska Małgorzata)

2 osoby polecają ten tekst.

To ja już wolę Kowalewską!


Jestem świeżo po lekturze "Domu nad rozlewiskiem" i tak jak przypuszczałam, nie zachwyciłam się nią ani trochę. Książka pisana w pierwszej osobie prezentuje tak prostacki i pełen wulgaryzmów język, że zadziwia mnie jej spektakularny sukces wydawniczy. A może nie należy się dziwić? Może dobór tego typu słownictwa uznany jest za trendy, świadczący o braku pruderii i dlatego jak najbardziej na czasie? W takim razie dziękuję bardzo i mówię stanowcze "nie".
Przykłady ciągną się przez całą lekturę, nie jest to tylko sprawa początkowego, warszawskiego wątku. Oto pierwsze lepsze zwroty:
"Mama całkiem ocipiała dla kolejnego dupka"
"...ratafia, słodkie gówno dla kwok"
"Młode dupki są ładniutkie"
"kalosze-gównianki"
"...jakiś krasnolud, co szczy do mleka"
Narratorka - pozująca na inteligentną, oczytaną i kulturalną kobietę w średnim wieku - używa równie specyficznych określeń opowiadając o Żydach, osobach niepełnosprawnych, pijaczkach z miejscowego byłego Pegeeru, uczestnikach malomiasteczkowego festynu itd. itd.
I ta promocja niezdrowych, tłustych, smażonych na smalcu potraw, co to niby mają być takie naturalne. Cholesterol i inne "głupoty" to oczywiście wymysł miastowych mądralińskich, którzy nie mają pojęcia co dobre i smaczne.
Ale książkę przeczytałam, w kąt po pierwszych kiludziesięciu stronach nie rzuciłam, czyli tak najgorzej jeszcze nie było :-) Jednak ostrzegam. Arcydzieło żadne to nie jest, wręcz przeciwnie...

Wyświetleń: 21568
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 46
Użytkownik: magrat_g 21.07.2008 11:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
No pewnie, że nie arcydzieło, po prostu jedno z wielu czytadełek. Mnie również nie zachwyciło, po prostu przeżułam (jak hamburgera).
Myślę, że jednak trochę tendencyjnie wybrałaś cytaty, mające świadczyć o wulgarnej narracji (ja nie odniosłam takiego wrażenia ogólnego). Zdaje mi się, że pierwszy to wypowiedź potomka, a Bóg świadkiem, że dzieci potrafią ciekawie wyrażać swe emocje, gdy rodzice nie słyszą ;-) Z kolei krasnoludki szczające do mleka to asocjacja od lat zakorzeniona w polskiej kulturze.
Z tą promocją niezdrowej kuchni... wiele lekkich potraw jest pysznych, ale jak już pieczemy ciasto, to wierz mi, że różnica między tym na tradycyjnym maśle a plastikowym wynalazku będzie bardzo wyczuwalna :-)
Moim zdaniem, rzecz jest całkiem strawna, ładnie przedstawione Mazury na sposób sielski i odprężająca. A że nie nowatorska i nie arcydzieło? Chyba nikt się tego po niej nie spodziewa ;-)
Użytkownik: norge 21.07.2008 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: No pewnie, że nie arcydzi... | magrat_g
Ale o to chodzi, ze rodzice slysza! Ta pierwsza wypowiedz, to slowa Pauli (Paula to nastolatka, kolezanka Marysi) skierowane do mamy Marysi czyli Malgorzaty, aby sie wyzalic i poprosic o rade. Nie wyobrazam sobie, aby ktokolwiek mogl do mnie zadzwonic, zwlaszcza kolezanka mojej corki i uzywac tego typu wyrazen.
Malgorzata niby jest zniesmaczona chamskim i ohydnym jezykiem uzywanym w warszawskim biurze, a sama caly czas tegoz wlasnie jezyka albo uzywa, albo toleruje go u innych. I bez przerwy "obmawia" i krytykuje otaczajacy ja swiat, a wlasciwie ludzi wokol siebie. Z wyjatkiem oczywiscie wlasnej rodziny. Tam wszyscy sa mili, na poziomie, doskonale sie dogaduja itd. itd.
Użytkownik: magrat_g 21.07.2008 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale o to chodzi, ze rodzi... | norge
Możliwe, że masz rację, jesteś na świeżo. Ja takiego wrażenia nie przypominam sobie i w ogóle ta pozycja nie wzbudziła we mnie większych emocji.
Użytkownik: villena 21.07.2008 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: No pewnie, że nie arcydzi... | magrat_g
A ja się zgodzę z Dianą, takie słownictwo nawet jeśli nie występuje na każdej stronie, nadaje ton całości.

Choć mnie nawet nie tyle przeszkadzał sam język, co jego niespójność z wrażeniem jakie usiłuje sprawiać bohaterka. To co o sobie pisze, na jaką osobę się kreuje kłóci mi się z jej zachowaniem i właśnie słownictwem. Dlatego całość sprawia sztuczne wrażenie, jakby Gosia miała zupełnie inny obraz siebie niż wyłania się z lektury. Raziło mnie np. jak wulgarnie i negatywnie wypowiada się o środowisku w którym z własnej woli spędziła ładnych parę lat, nazywa „cipkami” swoje koleżanki, a fakty świadczą o tym, że sama zachowywała się dokładnie tak samo jak pogardzane koleżanki.

Nie spodziewałam się arcydzieła, lubię sielskie i odprężające czytadła, ale akurat tej książki bym tak nie określiła. Akurat jestem w trakcie "Błogosławionych którzy robią ser" - też o szukaniu własnego miejsca i leczeniu ran, też bajka o sielskiej wsi - i ten styl i atmosfera koi mnie i odpręża o wiele bardziej niż Kalicińska.
Użytkownik: magrat_g 21.07.2008 13:27 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja się zgodzę z Dianą, ... | villena
No pewnie, mnie też się "Rok w Prowansji" bardziej podobał. Co nie zmienia faktu, że literacko ani jedno, ani drugie nie powala poziomem.
Użytkownik: imarba 21.07.2008 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
Myślę, że autorka celowo "zamerykanizowała" język. Takie przecież teksty złyszy się w każdym amerykańskim filmie, serialu itd.
Język miał udawać 1) nowoczesny, 2) luzacki, 3)"młodzieżowy"
Ale przecież tylko udawał. Na dodatek moim zdaniem stosowanie tego typu zabiegów rodem z kinematografii amerykańskiej ( i to nie najwyższego lotu)nie służy literaturze.
Taką zresztą "amerykanizację" ( moim oczywiście zdaniem) widać w miłosnych podbojach bohaterki. Daleko mi do pruderii, ale ten wątek w polskim wydaniu i to na wsi jest baaardzo mało realistyczny :)
"Dom nad rozlewiskiem" oceniłam na 4, więc nie najgorzej, ale zdecydowanie wolę Kowalewską!

Użytkownik: magrat_g 21.07.2008 13:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że autorka celowo ... | imarba
>Taką zresztą "amerykanizację" ( moim oczywiście zdaniem) widać w miłosnych podbojach bohaterki. Daleko mi do >pruderii, ale ten wątek w polskim wydaniu i to na wsi jest baaardzo mało realistyczny :)

Co prawda, to prawda :-)
Użytkownik: librarian 22.07.2008 08:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
Diano, a ja rzuciłam. To znaczy odniosłam do biblioteki, bo nie przebrnęłam nawet kilku stron. Być może wpisuje się ona w jakiś nowy nurt bardzo trywialnych książek, ale moja żyłka badawcza nie jest aż tak daleko rozwinięta. Po prostu muszę mieć przyjemność z czytania.
Użytkownik: jakozak 22.07.2008 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
Aż tak źle?
Początek był okropny - to prawda. Chamski, wulgarny, obrzydliwy. Starsi pamiętają, że mój egzemplarz jest pokreślony długopisem. Namalowałam niebieskie kółeczka i elipsiki na wszystkich k... i im podobnym. Potem jednak ukołysało mnie. Czytałam z ogromnym upodobaniem. Przepisy pozaznaczałam sobie karteczkami.
Cholesterol? Kto widział cholesterol? :-)))
Arcydzieło nie, oczywiście, że nie. Ale czytadło, czytadło, czytadło...
Użytkownik: villena 22.07.2008 19:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Aż tak źle? Początek by... | jakozak
Ja czytałam Twoją wersję ocenzurowaną ;-) Jakoś mi to nie pomogło w pozytywnym odbiorze, choć nie tyle "wyrazy" mnie zniechęciły, co zwyczajnie nie poczułam tego "kołyszącego" klimatu. A klimat to coś tak nieuchwytnego, że trudno nawet dyskutować czy jest czy go nie ma :)
Użytkownik: norge 22.07.2008 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czytałam Twoją wersję ... | villena
"...nie tyle przeszkadza sam język, co jego niespójność z wrażeniem jakie usiłuje sprawiać bohaterka. To co o sobie pisze, na jaką osobę się kreuje kłóci mi się z jej zachowaniem i właśnie słownictwem".
Tak oto perfekcyjnie precyzujesz moje lużne odczucia, Villeno. Nic dodać, nic ująć. W zasadzie nie sam wulgarny język, ale ten właśnie dysonans stał się dla mnie tak trudny do strawienia. A przez to i cała ksiażka.
Użytkownik: jakozak 23.07.2008 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: "...nie tyle przeszk... | norge
:-)
Użytkownik: norge 23.07.2008 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: :-) | jakozak
Jeszcze muszę napisac ci Jolu jedną rzecz. Otóż (dośc przewrotnie) podobała mi się pierwsza częśc książki. Czytałam naprawdę z zainteresowaniem opisy stosunków w biurze, tego pogardliwo-protekcjonalnego stosunku do osób, a właściwie do kobiet w wieku tzw. mocno dojrzałym. Te układziki, sitwy, te rozmowy... Polskie piekiełko. Kalicińska, bez żadnej ceremonii, świetnie je przedstawiła. W ogole nie przeszkadzało mi słownictwo, ono jakby wpasowywało się w całą atmosferę. I pomyślałam wtedy: O Boże, ja to wszystko skądś znam Ja już to widziałam. Wiesz, takie dojmujące poczucie "deja vu" :-)
Cóż, moją osobistą "ucieczką" był wyjazd do tego miejsca, w którym obecnie jestem.
Szkoda, że dalszy ciąg "Powrotu nad rozlewiskiem" się nie udał. To mogła byc niezła książka.
Użytkownik: jakozak 23.07.2008 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze muszę napisac ci ... | norge
To nie był dalszy ciąg. To było cofnięcie się w czasie. :-)

Tak też myślałam, Diano, że ponieważ żyjesz w innej rzeczywistości (masz szczęście :-) ) to inaczej odbierasz książki, fikcję.
Ja mam każdego dnia styczność z tym ohydztwem. Chcę na dzikie Mazury (które znam)! Chcę się zaszyć w starej chałupie i żyć zgodnie z rytmem przyrody.
Użytkownik: imarba 23.07.2008 18:54 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie był dalszy ciąg. T... | jakozak
Diana ma rację!!!!

Mogłaby odbierać inaczej książki i fikcję, gdyby nie była Polką, ona odbiera to jak ktoś, kto to zna, rozumie i odcina się od tego - pomyśl, gdyby była rodowitą Francuzką, Hiszpanką - albo co gorzej Chinką, NIE ZROZUMIAŁABY
!
Użytkownik: jakozak 23.07.2008 20:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Diana ma rację!!!! Mog... | imarba
:-))) Ja też mam rację :-)))
Użytkownik: norge 23.07.2008 20:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Diana ma rację!!!! Mog... | imarba
Ha, ha - Obydwie macie rację.
Imarba; bo ja się z tymi wszystkimi sytuacjami z "Domu nad Rozlewiskiem" w jakiś sposób identyfikuję, czytam między wierszami, pojmuję o co chodzi, znam z autopsji itd. Co oczywiście staje się możliwe, bo od pięt do czubka głowy jestem stuprocentową Polką. Absolutnie nie ma mowy, że w mojej głowie zaszło coś w rodzaju procesu odrealnienia. Do glowy mi nawet nie przyszło, że moglabym inaczej odbierac książki, zwłaszcza te traktujące o Polsce! Tak samo, jak każda z was potrafię odróżniac co jest fikcją, a co prawdą. Zyję za granicą niewiele w sumie lat i według mnie zachowuję tu ciągle status obserwatora :-)
Jola; bo jednak te osiem lat pobytu w Norwwegii mnie wewnętrznie zmieniły. W tym sensie, że chyba ostrzej widzę różnice. Mam większą świadomośc tego, co w Polsce piękne i dobre oraz jeszcze głębiej boli mnie wszystko co głupie, niedorzeczne, pełne hipokryzji.
Użytkownik: villena 24.07.2008 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie był dalszy ciąg. T... | jakozak
Zaszycie się na głuchej wsi też mi się często wydaje kuszące, ale czy wg Ciebie prawdziwa mazurska wieś tak wygląda?
Zresztą Gosia się nie zaszywa, nie dopasowuje do spokojnego rytmu natury, przeciwnie - od razu zmienia gospodarstwo mamy w nowoczesny pensjonat. W ciągu jednego roku buduje hotelik, tworzy obok zalew - źródła finansowania tego wszystkiego są wprawdzie jakoś wyjaśniane, ale dla mnie mało przekonująco (chyba że nie doceniam wysokości warszawskich zarobków?). Wydaje mi się też, że przy tak aktywnym życiu - budowa, prowadzenie pensjonatu, dorabianie, romanse ;) niewiele czasu zostaje na spokojne cieszenie się naturą.
Nie wierzę też, że kobieta która przez całe życie, z własnej nieprzymuszonej woli, a nawet wbrew chęciom męża pracowała zawodowo, aktywnie korzystała z miejskich rozrywek, wychowanie dziecka i prowadzenie domu zostawiała teściowej, nagle odnajduje sens życia w robieniu przetworów na zimę.
Co do jakości życia, może naiwnie wydaje mi się, że jeśli ktoś chce żyć dobrze i ciekawie to ma na to takie same (inna sprawa: duże czy małe) szanse na wsi jak i w mieście. To zresztą temat na dłuższą rozmowę, i o Kalicińskiej, życiu na wsi czy w mieście, nawet o przetworach na zimę, chętnie sobie w poniedziałek z Tobą podyskutuję :-)
Użytkownik: norge 24.07.2008 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaszycie się na głuchej w... | villena
Tak, tak to kolejne niespojnosci, ktore slusznie punktujesz, Villeno.

I jeszcze osobista refleksja, ktora mi sie nasunela po twoim poscie. Nie twierdze, ze to najmadrzejsze i najpozyteczniejsze, ale ja zdecydowanie wole czytac ksiazki albo kontemplowac przyrode, niz robic przetwory, spedzac czas na wykonywaniu pracochlonnych cudow kulinarnych czy pielic ogrodek warzywno-kwiatowy. W moim zyciu nie ma miejsca na obydwa sposoby wykorzystywania czasu wolnego i dlatego dokonujac wyboru, preferuje to pierwsze :-)
Użytkownik: magrat_g 24.07.2008 16:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tak to kolejne niesp... | norge
No tak, ale jakby wszystkie książki były o ludziach czytających książki... ;-)
Jeżeli chodzi o odnalezienie się w środowisku wiejskim, nie wydaje mi się to takie nieprawdopodobne - wiele osób latami robi niekoniecznie to, co sobie wymarzyło i lubi, z konieczności albo nawet wyboru, który w danym momencie wydał się racjonalny.
Wiele osób przecież w rzeczywistości decyduje się na taką zmianę i kilka spotkałam podczas wakacji w zeszłym roku w Bieszczadach.
Tym bardziej, że bohaterka nie była przywiązana do miejsca na amen jak dziewiętnastowieczny chłop i mogła sobie co jakiś czas wyskoczyć do miasta na zakupy lub rozrywkę, co zresztą czyniła.
Co do mnie, też nie robię przetworów, dlatego lubię sobie czasami o tym poczytać - jak o różnych przygodach w dzieciństwie, podczas gdy byłam bardzo spokojnym (i zaczytanym) dzieckiem.
Użytkownik: jakozak 24.07.2008 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaszycie się na głuchej w... | villena
Nie wiem, jak wygląda. Chyba nie wiem. Nie zastanawiam się. Kojarzy mi się to z moją młodością. I w takiej chciałabym być. Dzisiejsza wieś mnie nie pociąga. Niczym nie różni się od mojego "miasta".
Użytkownik: ella 28.07.2008 15:38 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie był dalszy ciąg. T... | jakozak
Jolu, uwazaj czego sobie zyczysz, bo moze Ci sie spelnic. ;-)
Mnie i mojej siostrze (niezaleznie od siebie) sie spelnilo i niestety nie bylo tam nic, co by przpominalo sielanke. :-(
Użytkownik: magrat_g 28.07.2008 13:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
Hmm, właśnie kończę "Tego lata, w Zawrociu" i nie, ja nie wolę. Nudne, przewidywalne, egzaltowane (z dziesięć wykrzykników na stronie). Do tego bardzo manieryczne opisy scen erotycznych. O prawdopodobieństwie wydarzeń nie ma nawet co wspominać. Trója i tyle.
Użytkownik: imarba 28.07.2008 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Hmm, właśnie kończę "... | magrat_g
Ja w "Zawrociu" odczuwałam magię. Magię miejsca, historii rodzinnej, niesamowitą rozmowę, z osoba, której już nie ma, i która nie jest w stanie niczego wyjaśnić, a która równocześnie istnieje gdzieś poza czasem, we wspomnieniu.
"manieryczne" opisy scen erotycznych? Manieryczny to: «nienaturalny, wynikający z mechanicznego i powierzchownego naśladowania kogoś»
Nie wydaje mi się żeby Kowalewska kogoś naśladowała. Jest u niej dużo poezji :), ale każdy ma prawo do własnego zdania, Szóstka i tyle!
Użytkownik: norge 28.07.2008 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja w "Zawrociu"... | imarba
To nawet ciekawe, porównywac te dwie książki. Obie współczesne, osiągnęły jakiś tam sukces wydawniczy, napisane o kobietach szukających swego miejsca w życiu, mają podobną tematykę typu "uroki życia na wsi", obie autorki piszą ich kontynuację itd.
Mam dokładnie takie samo zdanie o "Zawrociu", jak ty, Imarbo :-) Co najmniej o dwie klasy lepsza niż "Rozlewisko". Mądrzejsza; poetycka, lekko magiczna, niedopowiedziana...
Użytkownik: ella 28.07.2008 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: To nawet ciekawe, porówny... | norge
I ja ma takie samo zdanie. "Dom nad rozlewiskiem" milo sie czytalo, nastepna czeka w kolejce, natomiast ksiazkami Kowalewskiej sie rozkoszuje :-). Dla mnie to najlepsze wspolczesne powiesci polskie.
Użytkownik: imarba 29.07.2008 08:41 napisał(a):
Odpowiedź na: I ja ma takie samo zdanie... | ella
Na dodatek uważam, że w jakimś sensie "Zawrocie" zdarza się każdemu. Kiedy ktoś odchodzi i pozostawia po sobie pustkę, bezwiednie przedłużamy jego życie, rozmawiając z "cieniem", kto tego nie doświadczył?
To, że ksiązka mówi o wsi i o jakimś domu to sprawa dość drugorzędna, bo w wielu jest taki lub podobny motyw, natomiast dla mnie Zawrocie, to podróż przez nieznany świat drugiego człowieka, tyle, że już bez przewodnika. Odkrywanie tego, co było ważne, co mogło być ważne, co ukryte...
Użytkownik: ella 31.07.2008 08:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Na dodatek uważam, że w j... | imarba
Slicznie to ujelas, imarbo. :-)
Użytkownik: imarba 29.07.2008 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: To nawet ciekawe, porówny... | norge
"Obie współczesne, osiągnęły jakiś tam sukces wydawniczy, napisane o kobietach szukających swego miejsca w życiu, mają podobną tematykę typu "uroki życia na wsi""

a co Diano powiesz na:

Performens (Wilczyńska Karolina (ur. 1973))

ta sama tematyka, sukcesu wydawniczego książka nie osiągnęła, choć jest ciekawa, niezła, dobra, INNA - troche trudna w wymowie... ( na sukces wydawniczy pracuje wydawca, a nie autor)

rozumiem, że ty tam w swoich fiordach nie będziesz miała szans jej przeczytać, a szkoda :)))
to nie jest złośliwe - fiordów całkowicie Ci zazdroszczę :))

Użytkownik: madamoizelle 04.08.2008 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
Czym się tu zachwycać?
Rzeczywiscie, książka jest napisana w miarę dobrze. Ale poza tym pustka... Pusta bohaterka wykreowana na kobietę o niby wyższym rozwoiju intelektualnym, moralnym itp. Brak jakichkolwiek innych wartości. Iść do łóżka w końcu można z każdym...nie z miłości, ale tylko ze względu na nowe doznania i sprawdzenie, który facet był lepszy...Ale po co później nazywać inne "cipkami", kiedy samej robi się dokładnie to samo? Żenada. Nawet żadnych wyrzutów sumienia płynących ze zdrady małżeńskiej. Przecież to normalka takie skoki w bok! Matka "idzie za głosem serca" czyli ucieka z kochankiem zostawiając małą córeczkę, która po kilkudziesięciu latach sprowadza sie do matki i oczywiście nie ma o nic do niej żalu, ale z dnia na dzień zostają przyjaciółkami! Autorka, chyba nie zna podstaw psychologii. Takie zachowanie nie jest normalne, nie jest ludzkie po prostu! I Gośka oczywiście moze iść do łóżka z kim chce i kiedy chce, ale po co kreować ją na świetą i na kobietę z zasadami? Jest pusta jak butelka po piwie... Jedynymi ciekawymi momentami są historie mieszkańców wsi na Mazurach. One są rzeczywiscie prawdziwe i urzekające. Zdaje się, że autorka chciała ukazać współczesną kobietę, ale czy każda współczesna kobieta jest tak pusta, chociaż na niby wysokim poziomie intelektualnym? Nie sądzę. Na pewno są tacy ludzie...ale ta książka ma niewiele wspólnego z rzeczywistością.
Zgadzam sie również z komentarzami poniżej. Bohaterka ciągle krytykuje innych za płytkie zachowanie, a sama nie jest lepsza. Sprzeczność, i jak ktoś już napisał sztuczność...Dlatego trudno mi zrozumieć, że niektórzy zachwycają się tą powieścią.
Użytkownik: Anka33 25.12.2008 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Czym się tu zachwycać? ... | madamoizelle
Hanna Kowalewska - zdecydowanie TAK ale tylko za "Julita i huśtawki". "Tego lata w Zawrociu" rozczarowało mnie potwornie. Początek był magiczny ale po kilkudziesięciu stronach czar prysł a autorka skierowała fabułę na mało satysfakcjonujące tory. Porażka.

Natomiast "Dom nad rozlewiskiem" Kalicińskiej bardzo mi się podobał. Przede wszystkim dlatego, że "my zakochane - wszystkie takie głupie".

Wulgaryzmy...? Pomyślałby kto, że dyplom magistra magicznym sposobem likwiduje tę przypadłość językową :) Są wokół nas - wszędzie. Nie trzeba ich stosować jak przecinka w zdaniu żeby od czasu do czasu podkreślić nimi to i owo. Nie są fajne - też ich nie lubię, ale są. I na wsi i w agencji reklamowej :)

Nie przypominam sobie żeby bohaterka krytykowała innych za płytkie zachowanie. Wydaje mi się że sama przez całą powieść ma okropnie niską samoocenę.

Podstawy psychologi :))) to było najlepsze! Nie ma (i mam nadzieję że nigdy nie bedzie) takiej nauki która sklasyfikuje wszystkie emocje i wszystkich ludzi, sprawi że staną się one przewidywalne i poukłada je w odpowiednich przegródkach. Może trudno jest uwierzyć że człowiek może nie mieć żalu i po prostu wybaczyć ale nie jest to niemożliwe. Tak samo jak można się rozstać bez histerii kiedy wcześniej pozwoliło sie aby uczucia i więź bezboleśnie wygasły.

I na koniec zgadzam sie w zupełności - najciekawszymi momentami są historie mieszkańców wsi.

Przede mną "Powroty..." może się jeszcze zdążę rozczarować :)
Użytkownik: misiak297 15.01.2009 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
Diano, przeczytałem nieco ponad sto stron tej książki i jestem przerażony. To ma być książka 2006tego? Czytając ją również myślałem o Kowalewskiej, nie wiem skąd te analogie, tak intuicyjnie. Tylko o ile proza Kowalewskiej jest piękna, wyważona, poetycka, a główna bohaterka bogata wewnętrznie i ciekawa, u Kalicińskiej jest dokładnie odwrotnie. Książka jest ciężkostrawna, mam wrażenie jakby pisała ją Grochola w gorszym wydaniu. Najbardziej irytująca za to jest główna bohaterka - właśnie niby stylizująca się na będącą ponad wszystkim, a reprezentująca sobą poziom niski, chamski, choćby przez samo słownictwo. I powiedzcie mi co to za składnia? "Mamy stół kuchenny jest niższy niż wszystkie". I w ogóle wybaczenie sobie iluś lat milczenia, braku kontaktu z matką, gdy była potrzebna za pomocą jednego głupiego wieczoru... Toż to śmiechu warte!
Użytkownik: zoskakaktus 03.02.2009 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Diano, przeczytałem nieco... | misiak297
Jestem na 420 stronie "Domu nad rozlewiskiem". Do końca jeszcze 80 stron. I szczerze mówiąc mogłam tę książkę odłożyć gdy byłam w połowie - ta książka mnie nie wciąga, nie jestem ciekawa jak się skończy. Ale czytam dalej dla mojej przyjaciółki, która jest wielką fanką tej książki (chociaż co jakiś czas zerkam na numer strony, by sprawdzić ile zostało mi jeszcze do końca...).
Jestem rozczarowana książką, a na dodatek, po zachwytach mojej przyjaciółki, poleciłam "Dom nad rozlewiskiem" mojemu koledze, jako prezent gwiazdkowy dla jego mamy...
Na zdecyduję się na kolejne części.
Użytkownik: misiak297 04.02.2009 12:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem na 420 stronie &qu... | zoskakaktus
Ja już skończyłem tę część. I po następne sięgać nie zamierzam... Też mam odczucie, że mogłem to rzucić gdzieś w połowie, ale czytałem z jakiegoś czytelniczego obowiązku:/ Choćby po to, żeby móc książkę z czystym sumieniem skrytykować.
Użytkownik: Fiona54 10.08.2011 21:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Diano, przeczytałem nieco... | misiak297
Bardzo się z Tobą zgadzam:)
Użytkownik: alicja225 14.11.2009 17:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
A mnie się książka podobała. Ani nie zachwyca, ani nie przytłacza i wbrew wielu opiniom, które tu padły język autorki do mnie trafia. Jest normalny a kiedy trzeba ubrany w ładne słówka- dla potrzeb literatury zwanej piękną. Za to serial jest spierniczony i to koncertowo:)Jak będę miała czas i ochotę się odprężyć sięgnę po kolejne części. Choć nie wiem jak się wtedy pozbędę przerażającego obrazu Brodzik przed oczami;)
Użytkownik: Moniss19974 25.07.2011 19:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
Stanowczo się z Tobą NIE zgadzam. Kalicińska pokazała w tej powieści szarą codzienność. Główna bohaterka została wyrzucona z pracy z powodu wieku. W naszym świecie też się to zdarza. Była zdenerwowana, bo kto by się nie wkurzył, gdyby na jego miejsce przyszedł ktoś młody, bez doświadczenia, za to o wiele młodszy? Zdradza ją mąż. Umiera babcia. W małżeństwie czuje tylko nieprzyjemny chłód. Jedyną pociechą jest wspaniała osiemnastoletnia córka Marysia. I w tym momencie Gosia robi coś, na co chyba bym się nie odważyła: odszukuje swoją matkę i spędza z nią dużo czasu. Później postanawia zostać z matką. Rozpoczyna budowę pensjonatu, zakochuje się, spędza z Januszem wiele cudownych chwil.
Wulgaryzmy nie są trendy...sama ich nie używam. Wcale nie polecam używania ich, bo uważam, że nic nie dają. Chodzi mi o coś innego: wulgaryzmy pozwalają poczuć złość bohaterki. Dzięki nim można się bardziej wczuć w akcję powieści.
Co do jak to ujęłaś, " promocji niezdrowych, tłustych, smażonych na smalcu potraw, co to niby mają być takie naturalne" to stanowczo się mylisz. Potrawy są tam przygotowywane ze swojskich produktów, nie rozumiem, czemu się ich czepiasz.
Tą książkę powinni przeczytać zwłaszcza ludzie z miasta. Ukazuje ona uroki wiejskiego życia. Niestety, większość z nas tego nie docenia.
Użytkownik: norge 25.07.2011 20:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Stanowczo się z Tobą NIE ... | Moniss19974
Moniu, gdybym miała tyle lat co ty (ba, nawet gdybym się cofnęła pamięcią o 10 lat) i nie przeczytałabym jeszcze kilku setek naprawdę dobrych książek, które są literaturą przez duże L, kiedy moje upodobania literackie by się dopiero zaczynały wykształcać - to z całą pewnością zachwyciłabym się i "Domem nad rozlewiskiem", i "Jeźdźcem miedzianym" Pauliny Simons i "Nakarmić wilki" pani Marii Nurowskiej, i wieloma innymi... Dziś już nie są one w stanie mnie "porwać" i dlatego zdarza mi się pisać takie krytyczne recenzje, trochę dlatego ze samą mnie zadziwia jak ewaluowały moje upodobania dotyczące książek.

Najlepiej uznajmy, że jesteśmy w różnych miejscach tej samej drogi, więc to naturalne, że podoba się nam coś zupełnie innego, choć wierzę, że jakbym pogrzebała w twoich ocenach, to na pewno znalazłoby się sporo książek, które mimo wszystko oceniamy podobnie :)
Użytkownik: norge 25.07.2011 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Moniu, gdybym miała tyle ... | norge
O, już nawet znalazłam! "Kwiat śniegu i sekretny wachlarz" oceniłyśmy obie na 6. Czyli (mimo różnicy wieku i dzielących nas tysięcy kilometrów) mamy coś ze sobą wspólnego i to jest fajne :)
Użytkownik: Moniss19974 26.07.2011 10:58 napisał(a):
Odpowiedź na: O, już nawet znalazłam! "... | norge
Tak, to jest bardzo fajne;)
A "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz" to naprawdę dobra książka. Przepraszam za ten dziwny poprzedni komentarz. Po prostu jestem tą książką oczarowana i chyba zapomniałam, że ktoś może mieć inne zdanie...
Użytkownik: RedDragon 29.10.2013 09:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Stanowczo się z Tobą NIE ... | Moniss19974
"Główna bohaterka została wyrzucona z pracy z powodu wieku. W naszym świecie też się to zdarza. Była zdenerwowana, bo kto by się nie wkurzył, gdyby na jego miejsce przyszedł ktoś młody, bez doświadczenia, za to o wiele młodszy?"
Gocha została zwolniona, bo likwidowano jej dział, a nie dlatego, że przekroczyła magiczny próg czterdziestu lat. A że dział zlikwidowany, to i nikt na jej miejsce nie przyjdzie, choćby był nie wiadomo jak piękny i młody :P
To całe jojczenie, jak to młodzi się zagryzają, wyścig szczurów i tak dalej po prostu działa mi na nerwy. Gośka ma obsesję na punkcie swojego wyglądu i wieku (egocentrycy tak mają), co wykrzywia jej obraz rzeczywistości. I w ogóle nie rozumiem jej wielkiej rozpaczy po stracie pracy - raz, jak sama mówi, w jej firmie nieustannie ktoś był zwalniany, dwa, ani razu czytelnik nie zostaje poinformowany, dlaczego jej tak właściwie zależy na tym stanowisku. Nie znosi tego środowiska, nie spełnia się w robieniu reklamy, ludźmi z pracy się brzydzi, brak pieniędzy jej nie grozi...

"Zdradza ją mąż. Umiera babcia. W małżeństwie czuje tylko nieprzyjemny chłód. Jedyną pociechą jest wspaniała osiemnastoletnia córka Marysia. I w tym momencie Gosia robi coś, na co chyba bym się nie odważyła: odszukuje swoją matkę i spędza z nią dużo czasu."
Kręcisz. Przed spotkaniem z matką Gocha nie ma pojęcia o tym pierwszy (zresztą, sama męża zdradza i nie ma ani krzty wyrzutów sumienia - widać moralność na zasadzie "dopóki mnie nie przyłapią, jestem święta"), babcia umiera jakieś półtora miesiąca po spotkaniu z matką. Niby małżonek ma być taki oschły i nieprzyjemny, ale ilekroć się pojawia, ukazuje się jako małomówny, ale szczerze angażujący się w sprawy rodzinne mąż - ach, przepraszam, jest scena, w której Gocha ma ochotę sobie pogadać, a mąż chowa się za gazetę. Co z tego, że może być umordowany po pracy albo dalej być w głębokim przygnębieniu po śmierci matki: Gocha ma ochotę pogadać o ciuchach przyjaciółki córki, przestań odpowiadać półsłówkami!

"Jedyną pociechą jest wspaniała osiemnastoletnia córka Marysia."
A tak, dziecko-ideał. Jako niemowlę nie chorowała i nie płakała, tylko pachniała oliwką i mlekiem. Później nie było z nią żadnych problemów, świetnie się uczyła, wiecznie uśmiechnięta i radosna (a kłótnie rodziców w ogóle jej nie ruszały, bo się chowała u babci i już cacy). Wyrosła na utalentowaną, wrażliwą pannę ze świetnym gustem, która doskonale się ubiera i wszystko zrobi - i potrawy na Wigilię, i ciasta upiecze, i sama przygotuje fikuśny obiad dla dwóch rodzin, i ze smakiem umebluje pokój dziadka, i posprząta pokój po śmierci babci, i będzie robić z narzeczonym codziennie eksperymenty kulinarne z kuchniami świata w roli głównej... A najlepsze jest to, jak sobie co rusz Gocha gratuluje, jak to dziecko się w nią wdało i jak to ją świetnie wychowała - zapewne mocą chciejstwa, bo cały ciężar opieki spadł na babcię, bo Gocha wolała robić karierę, jak sama mówi, "bo musi być chwalona i podziwiana".

"I w tym momencie Gosia robi coś, na co chyba bym się nie odważyła: odszukuje swoją matkę i spędza z nią dużo czasu."
Właściwie, gdyby pomysłu wyjazdu nie podsunęła teściowa (widocznie mając dość pałętającej się bez sensu po domu użalającej się synowej), to Gocha by sama na to nie wpadła. Nieważne, jak bardzo potrzebowała tego wsparcia, jej spotkanie z matką nadal pozostaje niezwykle sztuczne - dlaczego, mogłabym się rozpisywać i podpierać cytatami, ale daruję sobie.

"Chodzi mi o coś innego: wulgaryzmy pozwalają poczuć złość bohaterki."
Mnie tam wulgaryzmy nie przeszkadzały (pomijając już hipokryzję "no jak te ludzie mogą tak przeklinać, chamstwo, pustka duchowa i zdziczenie obyczajów - no chyba, że ja ich używam, wtedy to środki ekspresji"), z wyjątkiem jednego: nazywanie innych kobiet "cipciami". Głównie za to, że śmią być młode i ładne, na bank rozkładają przed prezesami nogi i mają kiełbie we łbie. Wiele osób uważa, że "Dom nad rozlewiskiem" to księga feminizmu i feministką jest główna bohaterka - wtedy im prezentuję, jak to Gocha postrzega inne przedstawicielki swojej płci.

"Co do jak to ujęłaś, " promocji niezdrowych, tłustych, smażonych na smalcu potraw, co to niby mają być takie naturalne" to stanowczo się mylisz. Potrawy są tam przygotowywane ze swojskich produktów, nie rozumiem, czemu się ich czepiasz."
Bo bohaterka się czepia. Za każdym razem, gdy je coś u matki, powtarza litanię "jakie to niezdrowe!, jak w zad idzie!, jaki cholesterol!, jaki tłuszcz!, jak ja utyję!, ale to jest takie dobre!...". Za pierwszym razem było to jak najbardziej okej, potem - przez częstotliwość - zrobiło się irytujące. Oczywiście dochodzi tu zestawienie "niezdrowe, wiejskie żarło" kontra "głupie cipcie z agencji jedzące serki tofu i styropian" (bo obsesja Gochy na punkcie wagi i wyglądu jest walką o przetrwanie na rynku pracy, a obsesja głupich cipci na punkcie wagi i wyglądu jest wyrazem ich pustoty).

"Tą książkę powinni przeczytać zwłaszcza ludzie z miasta. Ukazuje ona uroki wiejskiego życia. Niestety, większość z nas tego nie docenia."
Yhy, zwłaszcza przerzucanie gnoju i okrutne mordowanie kata małej dziewczynki we wsi pełnej alkoholików i rozbitych rodzin pokazuje uroki wiejskiego życia jak diabli. Autorka kreuje wizję "wsi wesołej, wsi spokojnej" bardzo niespójnie, z czego wychodzi potworek - ani to dla osób, co chcą odprężyć się przy opisie sielskich domków otoczonych sadami i pachnącymi łąkami, ani dla tych, którym zależy na realizmie. Piękna tu nie jest wieś, a enklawa, jaką stworzyła Gocha z matką - cała reszta to baby zawodzące na pogrzebie, żałosny festyn, pijacy, niesprawiedliwa władza, bigotki i nudne msze.

Długo mogłabym jeszcze pisać, na jakim miernym poziomie jest książka i wnikliwie analizować, dlaczego główna bohaterka to przepełniona hipokryzją małpa, której nie da się lubić (bo ja, w przeciwieństwie do autorki, pamiętam, co było napisane kilka stron wcześniej). Literaturę "dla odprężenia" też trzeba umieć tworzyć.

Z wyrazami szacunku
Kazik
Użytkownik: adela33 10.08.2011 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
Pozwólcie, że się wtrącę wracając do samego początku dyskusji. I powiedzciemi co pomyśleć o kobiecie, która o drugiej kobiecie mówi "cipka"? Dla mnie ohydne i żenujące! Aż głupio się czułam czytając to tylko. Po co te zdrobnienia? Cipki dupki i kutaski? Jak ma być po amerykańsku niech będą wielkie ci...y, du...y i kuta...y! Choć to i tak nie uratuje tej prozy!
Użytkownik: Pani_Wu 10.08.2011 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwólcie, że się wtrącę ... | adela33
Na mnie też książka "Dom nad rozlewiskiem" działa jak płachta na byka. Ponieważ nie rozumiem dlaczego promuje się tak słabe czytadło. Poczytać czytadło to nie grzech, nawet pozachwycać się można, mając oczywiście na względzie kategorię, ale istnieją jakieś granice!
Użytkownik: Pani_Wu 10.08.2011 18:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem świeżo po lekturze... | norge
Oczywiście gust to rzecz dyskusji nie podlegająca, niemniej protestuję przeciwko porównywaniu tego co pisze pani Kalicińska z literaturą, którą tworzy Hanna Kowalewska, gdyż są to tak odmienne kategorie, że do porównania się nie nadają.
Użytkownik: norge 10.08.2011 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście gust to rzecz ... | Pani_Wu
Nie zgadzam się. Nadają się do porównywania jak najbardziej!

Kowalewska jest współczesną polską pisarką i Kalicińska jest współczesną polską pisarką. Obydwie odniosły w ostatnich latach wielki sukces wydawniczy, nawet nie wiem czyj był większy :) I jedna, i druga autorka jest bardzo chętnie czytana przez panie. Bohaterkami ich książek są młode, układające sobie zycie kobiety, które do tego postanawiają przeprowadzić się z miasta na wieś. Opisy natury i sielankowości zycia wiejskiego spotykamy w obydwu cyklach powieściowych.

Moim zdaniem porównywanie Kalicińskiej i Kawalewskiej jest zupełnie na miejscu. Choćby po to, aby zorientować się, która tworzy literaturę, a której wydaje się, że to robi.
Użytkownik: Pani_Wu 10.08.2011 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zgadzam się. Nadają s... | norge
Ostatnie zdanie podoba mi się najbardziej :)
Upierać się nie zamierzam, bo nic to nie da, wątek jest, dyskusja się toczy. I to jest chyba najcenniejsze, prawda? ;)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: