Dodany: 19.07.2008 11:06|Autor: Bibliomisiek

Książka: Marsz
Doctorow Edgar Lawrence

1 osoba poleca ten tekst.

"Oto wszystko czynię nowe"


W 1864 r., czwartym roku wojny secesyjnej w Ameryce, generał Północy William Tecumseh Sherman na czele 60-tysięcznej armii przemaszerował przez cały stan Georgia w kierunku Atlantyku, i dalej, w poprzek obu stanów Karolina. Po drodze grabił plantacje, niszczył płody rolne, wybijał inwentarz, palił domy, farmy i rezydencje i równał z ziemią całe miasta. W efekcie tej krwawej operacji rzucił na kolana Południe i ostatecznie przypieczętował zwycięstwo Unii. Był przy tym pierwszym, który zastosował taktykę wojny totalnej, druzgocząc potencjał gospodarczy i morale przeciwnika. Pozostawił po sobie stukilometrowej szerokości pas spalonej ziemi, oraz budzącą grozę sławę.

Do tych wydarzeń powraca w swojej nowej powieści "Marsz" amerykański pisarz E. L. Doctorow. Zwraca on uwagę nie tyle na militarny przebieg operacji, co raczej na zdumiewającą, stale powiększającą się populację, która ciągnie za armią Shermana. Stanowi ona zbieraninę białych i czarnych, mężczyzn, kobiet i dzieci, Jankesów i Południowców, oficerów i cywili, byłych niewolników i ich byłych właścicieli. Ludzi nagle wykorzenionych z życia, przemieszczających się nie samodzielnie, ale niejako niesionych wiatrem historii. Pozbawionych domów i dobytku, ale jednocześnie budujących nowe schronienia na gruzach starego porządku. Szukających nowych punktów odniesienia w świecie, w którym dotychczasowy porządek przestał istnieć z dnia na dzień. Jednocześnie ofiar i zwycięzców.

By oddać ten wszechogarniający "wiatr historii", Doctorow sięga do polifonicznej, wielowątkowej narracji, podobnie jak w swoim najsłynniejszym dziele, "Ragtime". W efekcie "Marsz" nie ma jednego, głównego bohatera. Bohaterem jest tu raczej zbiorowość, z której autor przybliża nam wybrane, w pewnym sensie przykładowe, jednostki: byłą niewolnicę imieniem Pearl; jankeskiego chirurga, pułkownika Sartoriusa; Emily Thompson, pozbawioną domu córkę sędziego z Południa; czy Arly’ego i Willa, zabłąkanych żołnierzy konfederackich. Nad nimi unosi się cały czas duch generała Shermana – po części „anioła zagłady”, po części stworzyciela nowego porządku. To właśnie on, który ma ogląd Marszu niejako "z góry", snuje w powieści najgłębsze rozważania historiozoficzne – jest przecież w ścisłym sensie "twórcą historii", jego działanie ma dla ludzi moc niemal równą boskiej.

To między innymi dzięki temu dystansowi, który daje postać Shermana, i który pozwala na szerszą refleksję, wielki marsz pod piórem Doctorowa nabiera drugiego dna: staje się opowieścią o ludziach postawionych wobec wielkich przemian, o nomadycznej zgoła wędrówce, zaskakującą analogiami do naszych czasów. A jak było naprawdę? Doctorow nie ukrywa w wywiadach, że jego powieści więcej zawdzięczają twórczej wyobraźni, niż badaniom historycznym. Ale wobec sugestywnego realizmu tej prozy, wobec jej wręcz filmowej barwności, może mniej ważna jest absolutna wierność faktom, a liczy się działająca na zmysły dynamiczna pisarska wizja. "Książka historyczna w moim wydaniu to taka, która tworzy historię literatury"* – nie bez ironii stwierdza autor.


---
* Cyt. za: John Freeman, "E. L. Doctorow - badacz narodowy", URL:
http://czytelnia.onet.pl/0,1310922,1,,0,0,0,e_l_do​ctorow_badacz_narodowy,artykuly.html, dostęp 15. 07. 2008.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1099
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: