Dodany: 08.07.2008 21:12|Autor: Marylek
Uniwersalna
Opowiadanie historii. To, co ludzie od wieków lubili najbardziej: usiąść po pracy i zagłębić się w czyjeś losy, podążyć myślą za tokiem czyjejś opowieści, wejść w cudzy świat tak głęboko, żeby czyjeś emocje stały się naszymi własnymi. Stąd wzięła początek kultura słowa, z tego właśnie pragnienia; stąd wziął się teatr, literatura, pieśń. Kiedyś trzeba było długo czekać, aż przyjdzie wędrowny bajarz, zasiądzie w kręgu słuchaczy i uraczy ich wytęsknionymi opowieściami o losach nieznanych bohaterów, którzy pod koniec opowiadania stawali się bliscy jak bracia, jak przyjaciele. Dziś, w zalewie filmów, książek, komiksów, jakże często trudno o takie emocje. Czytamy, odkładamy, wracamy do naszego świata. A tu nagle – afgański chłopiec ze swoim latawcem na szklanym sznurku, ktoś, obok kogo nie da się przejść obojętnie, kogo nie sposób zapomnieć.
Dlaczego "Chłopiec z latawcem" - powieść osadzona w dużej części w realiach azjatycko-muzułmańskich - robi taką furorę w świecie kultury Zachodu? Ze względu na swoją egzotykę? Nie, wręcz przeciwnie, z uwagi na swoją uniwersalność. Emocje i uczucia ludzi są takie same niezależnie od szerokości geograficznej, statusu materialnego czy koloru skóry. Gdy jesteśmy dziećmi, każdy z nas chce być kochany przez mamusię i tatusia. Gdy czujemy się niedoceniani, jest nam przykro. Gdy osiągniemy okupiony wysiłkiem sukces, jest nam milej świętować go w dobrym towarzystwie. To takie proste. Prostota jest uniwersalna. I jest jednym z kluczy do tej pięknej książki.
Lecz mnóstwo jest książek opisujących uczucia. Czym wyróżnia się opowieść Hosseiniego?
Przede wszystkim prawdziwością psychologiczną postaci. To ludzie w pełni rzeczywiści, ze wszystkimi swoimi zaletami i przywarami. Nie ma tam ani jednego papierowego, czarno-białego bohatera, włączając postaci drugoplanowe. Prosty afgański wieśniak, u którego przypadkiem zdarza się bohaterowi nocować, jest równie wyrazisty, jak jego własny ojciec, choć ten ostatni to potężnie zarysowana postać, jeden z głównych bohaterów powieści. Dbałość o realia i o szczegóły sprawia, że miejsca, ludzie, sytuacje nie są zafałszowane i to jest kolejna przyczyna siły i prawdziwości powieści.
Wszechobecne jest tutaj pytanie, co jest ważniejsze, to, co robimy, czy to, jak sami postrzegamy własne czyny. Ten sam postępek przez człowieka wrażliwego odbierany jest inaczej niż przez gruboskórnego czy, na przykład, psychopatę. A od samego siebie nie ma ucieczki. I dlatego to, co robimy dziś, zostanie z nami do końca, będzie wiecznie trwało w jakimś zakątku naszego umysłu, jeśli jest naprawdę ważne, nie pozbędziemy się tego nigdy. Składamy się ze wszystkich małych i dużych decyzji, jakie podjęliśmy, lub nie, w ciągu całego swego życia. Nie ma ucieczki przed odpowiedzialnością, podłości nie tłumaczy ani młody wiek, ani strach. Jasne, że można żyć dalej, ale świadomość popełnionego czynu wróci w najbardziej nieoczekiwanej chwili, zatruwając jej piękno, robiąc rysę na szczęściu. Nie pozwoli się cieszyć osiągniętym bezpieczeństwem czy stabilizacją. Tutaj opowieść trochę zahacza o moralitet, bo kwestia winy i nieponiesionej kary wisi w powietrzu nad kartami książki. Jednocześnie czytelnik może po prostu lubić bohatera, bo gdyby ten ostatni był typem nieczułym, nic by go nie uwierało w okolicach sumienia i miałby zdecydowanie mniej problemów, ale też my nie chcielibyśmy przebywać w jego towarzystwie.
Podobny problem pojawia się w „Daleko od Niflheimu” Majgull Axelsson – jak dalej żyć i cieszyć się własnym życiem, gdy postąpiło się wbrew własnym przekonaniom, własnym zasadom? Tam jednak mieliśmy przykład osoby dorosłej postawionej w sytuacji skrajnej, tutaj – w takiej sytuacji znajduje się dziecko, mające przed sobą perspektywę spędzenia reszty życia z powstałą traumą.
Język - bez zarzutu. Nie ma tu ani jednego zbędnego opisu, ani jednej niepotrzebnej metafory. Wszystko jest po coś, do czegoś prowadzi, jest do późniejszego wykorzystania (przykładem choćby opis wyrazu oczu zabijanego rytualnie baranka). Ani śladu taniej czułostkowości. Brak wulgarności (nie mylić z wulgaryzmami, choć tych także brak). Nie ma banału, ale też nie ma patosu. Jakże łatwo byłoby użyć jakiejś kalki przy opisie, na przykład, okrucieństw wojny. Hosseini unika tego stosując znów swój sposób – prosty opis, bez epatowania okrutnymi szczegółami, wzbogacony odrobiną dialogu. Istnieje w tej książce jakaś piękna równowaga, elementy fabuły dopasowują się i uzupełniają niczym puzzle, ładny język, żadnych prawd objawionych, nadających się do wpisania do złotej księgi cytatów. A jednocześnie od czytania nie można się oderwać. Książka trzyma w napięciu dosłownie do ostatniej strony.
Ktoś mi powiedział, że to smutna książka. Nieprawda. Jest bardzo optymistyczna. Pozwala wierzyć w człowieczeństwo.
Jednak można być dobrym, mimo wszelkich popełnianych błędów.
Jedna z pozycji, do których na pewno wrócę. Przepiękna książka. Bardzo polecam.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.