Dodany: 30.06.2008 22:04|Autor: Homarska
Diabły listy piszą
„Listy starego diabła do młodego” zajmują szczególne miejsce w wykazie moich lektur obowiązkowych. Właśnie skończyłam je czytać po raz drugi i po raz drugi staję zdumiona przed fenomenem tej cieniutkiej epistolarnej powiastki.
Sądzę, że problemy, które porusza w niej C.S. Lewis, dostarczają niewiele mniej tematów do przemyśleń niż opasłe summy teologiczne. Zadziwia mnie prostota, z jaką autor wyjaśnia genezę zła we współczesnym świecie, bez wikłania się w skomplikowane dywagacje, bez zbędnego moralizatorstwa. Co pozwoliło mu stworzyć dziełko tak oryginalne i nietuzinkowe? Własne doświadczenie wiary? Głęboka pokora wobec losu? Z pewnością. Nie tak bardzo jednak jak dowcip i pozornie żartobliwy ton, jaki autor nadał tej nietypowej korespondencji starego, doświadczonego diabła do bratanka początkującego w zawodzie kusiciela. Bez tej odrobiny humoru nie byłyby „Listy…” tak nośne i przekonujące. Wiedział o tym twórca „Opowieści z Narnii”, dlatego rozpoczyna swą książkę cytatem z T. More’a: „Diabeł… pyszny duch… nie może znieść, gdy się z niego drwi”[1]. A dalej dodaje: „Humor (…) wprowadza zmysł proporcji i stwarza możliwość spojrzenia na siebie od zewnątrz”[2].
Patrzeć „od zewnątrz” to patrzeć holistycznie. Taka perspektywa daje człowiekowi sposobność (o, jakże niepożądaną z punktu widzenia diabła) dostrzeżenia prawdy o sobie – prawdy o wadach i niedoskonałościach, ale też zaletach i talentach. Zatem nie do poznania będzie prowadził autor czartowskich porad, Krętacz, „pacjenta”, ale do utrzymania go w niewiedzy. W jednym z listów udzieli niewprawnemu Piołunowi ostrej reprymendy: „Pamiętaj, że jesteś (…) po to, by ogłupiać. Natomiast ze sposobu rozumowania niektórych z was, młodych diabłów, można by sądzić, że naszym zadaniem jest nauczać”[3].
Obnażane przez C.S. Lewisa raz po raz czarcie metody odwracania uwagi człowieka zarówno od źródeł zła, jak i dobra stwarzają czytelnikowi możliwość dokonania swoistej wiwisekcji. Czy to możliwe, że jestem tym metodom poddawany? Ile razy pomyślałem czy postąpiłem tak, jak chciałby tego Krętacz? Co z tego wynikło? Szczere odpowiedzi na te pytania zmuszą uważnego odbiorcę do krytycznej refleksji nad dwoma, najbardziej według C.S. Lewisa rozpowszechnianymi przez diabły, przeciwstawnymi mitami na temat ich samych. Po pierwsze, że Szatan nie istnieje, po drugie, że istnieje i pozwala ludziom obcować ze sobą jeśli nie w przyjaznej, to przynajmniej nieszkodliwej komitywie.
C.S. Lewis pisał we wstępie: „Żyję w »Wieku Zarządzania«, w świecie »Admin«”[4]; dlatego przedstawił Piekło nie jako jezioro ognia i siarki, ale precyzyjnie działającą, biurokratyczną machinę. Krętacz nie ma w sobie nic z wizerunku smolistych postaci o błoniastych skrzydłach, wywijających ogonem, do których przyzwyczaiła się już nasza wyobraźnia i umieściła tam, gdzie taki obraz winien się znaleźć – pośród bajek i ludowych podań. To ktoś nam bardzo bliski – zadbany, schludny urzędnik w stopniu podsekretarza departamentu, pracujący w czystym, wyłożonym miękkimi dywanami, dobrze oświetlonym biurowcu. To zdeterminowany wykonawca precyzyjnego, obliczonego na zysk planu.
Ja zaś wyobrażam sobie, że „Listy starego diabła do młodego” już z chwilą ich pierwszego wydania w 1942 roku trafiły na piekielny indeks ksiąg zakazanych. I do dziś uwija się kadra Wydziału Filologicznego, by nigdy nie trafiły do naszych rąk.
---
[1] C.S. Lewis, „Listy starego diabła do młodego”, wyd. Logos, Warszawa 1998, s. 18.
[2] Tamże, s. 12
[3] Tamże, s. 22
[4] Tamże, s. 13
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.