Świat kultu, religii i magii...
"Gdy wchodzisz w las stajesz się drzewem
co w twoich myślach się rozrosło..."
(z piosenki Marka Grechuty)
Gdy zaczynamy czytać pierwsze strony, to wchodzimy w świat (trochę banalne?) bohaterów tejże opowieści, stajemy się obserwatorami, a zarazem kimś więcej. Staramy się odgadywać, co będzie dalej i czy nasze wyobrażenia o dalszym ciągu będą po naszej myśli - i tu nieraz są problemy. Mimo że nie chcemy, to podświadomie doszukujemy się analogii do naszego życia, naszych działań, przeżyć, naszej drogi życiowej. Książka, która reklamowana jest hasłem (takie to czasy!) o poszukiwaniu "Drugiej Połówki", skłania nas do poszukiwania w swoim życiu nie tylko odpowiedzi, ale też może i podpowiedzi. Jak ją znaleźć, a gdy już jest - to jak wyczuć, rozpoznać, że to właśnie ONA, ta jedyna? I co zrobić, żeby by chciała zostać na dłużej?
Jak więc rozpoznać? Autor w tym wypadku daje prostą odpowiedź: błysk w oku drugiej osoby i świetlisty punkt nad lewym ramieniem. Proste. Ale to byłoby za proste. Trzeba mieć DAR, aby to dostrzec w drugiej osobie, co nie jest takie oczywiste, bo nie każdy go ma w wystarczającym stopniu. Intuicyjnie wyczuwamy, że coś takiego w nas istnieje, ale wiadomo, że problem tkwi w szczegółach. Trzeba trafić na kogoś, kto potrafi i chce wprowadzić nas w świat kultu, religii i magii. Trzeba się poświęcić i mieć odrobinę czasu, aby ćwiczyć i wchodzić w pewne tajniki wiary.
I tu jest chyba najsłabszy punkt opowieści, wywody trochę zagmatwane, nie do końca jasne i przejrzyste. Jest trochę cytatów ze św. Pawła na podbudowanie tezy, że te obrzędy mają osadzenie w religii chrześcijańskiej. Jest trochę z judaizmu (pentagram - gwiazda pięcioramienna) i trochę zapewne z obrzędów dawnych kultur związanych z równonocą wiosenną, co po związaniu w jedną całość nie działa przekonująco. Podział na "Tradycję Słońca" i "Tradycję Księżyca" - cóż, każdy ma taką możliwość, jeśli potrafi być przy tym przekonujący i merytorycznie spójny. Różnic między tymi tradycjami wyraźnie nie dostrzegłem. Ale potraktujmy te odnośniki religijne - będące zarazem kanwą lub drogą poszukiwań "drugiej połówki" - jako płótno w ramach, które obrazem jeszcze nie jest. Jeśli na nim domalujemy kilka plam czy kresek, daje nam to możliwość zakwalifikowania tego płótna jako czegoś wykreowanego. Przy dobrej woli nazwiemy to obrazem.
Brida jest zagubioną 21-latką, która ni stąd, ni zowąd poczuła, że ma w sobie DAR. Dzięki zbiegom okoliczności (jak to w życiu bywa!) poznaje Maga i Wikkę, dawną uczennicę Maga. Brida jest zarazem kimś więcej, bo na lini Nauczyciel-Uczennica coś zaiskrzyło. Dawniej i przez nią on miał spore problemy - też tak bywa w takich układach. Nasza przepiękna bohaterka, poszukująca i zadająca sobie pytania, gdzie jest ta jej "druga połówka", trafia w pewien trójkąt: Mag, jej chłopak Lorens i ona. Brida nie wie, kto jest jej przeznaczeniem. Niby banalny problem opowiedziany już na setki sposobów, ale za każdym razem inaczej potraktowany, co zawdzięczamy twórczym umysłom autorów, a i samo życie też nam daje sporo podpowiedzi.
Mag kocha Bridę. Dostrzegł wszystkie znamiona "drugiej połówki". Brida kocha Lorensa. Jako mniej wtajemniczona, dostrzegła tylko błysk w jego oczach. Ulega czarowi obydwu. Z powodu pewnego rozdwojenia w różnych miejscach przeżywa rozkosze erotyczne, bo w końcu to są jej "dwie połówki". Nikogo nie krzywdzi, nikogo nie zdradza. Jest to możliwe w myśl zasady, że "miłość ci wszystko wybaczy" - jak napisał kiedyś Julian Tuwim, mając na myśli swoją żonę, która go zdradzała z innym. Zresztą Brida nie miała takich problemów. Kogo wybrała na dalszą drogę życia i rozwoju duchowego, tego nie chcę zdradzać. Rozwiązanie tej niełatwej zagadki jest na ostatniej kartce. Ostrzegam, nie warto od niej zaczynać lektury, bo straci się urok tej naprawdę uroczej opowieści.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.