Wokół Śmierci (I)
Akcja „Kochanki Śmierci” dzieje się w Moskwie w roku 1900, ostatnim roku XIX wieku. Opinią publiczną, informowaną przez prasę, wstrząsa seria samobójstw, które łączy wspólny element: brak powodów samobójstwa i poezje pozostawiane zamiast typowych ostatnich listów samobójców. Wnet okazuje się, że motyw istnieje: samobójcy należą do klubu „kochanków Śmierci”. Erast Pietrowicz Nameless, pod tym fałszywym nazwiskiem przebywający w Moskwie bohater cyklu kryminałów Borysa Akunina, podejmuje się rozwiązania sprawy, a z ubocznych wzmianek wiadomo, że prowadzi równocześnie inną sprawę (tamtej dotyczy następny tom, pt. „Kochanek Śmierci”).
Na tym koniec zasadniczych wiadomości o akcji powieści, a teraz o podziwie. Że Akunin jest znakomitym znawcą epoki i że epoka to jeden z bohaterów książek Akunina, wiadomo z poprzednich ośmiu tomów cyklu. Od początku, tj. od „Azazela”, dziejącego się w roku 1876, była to epoka dość zdecydowanie pozytywistyczna, choć nie bez sygnałów nadchodzenia nowej. W „Kochance Śmierci” czytelnik od pierwszych słów wpada w sam środek fin de siécle’u (nieprzypadkowo rzecz się dzieje właśnie w tym roku). Narracja skupia się na postaci Maszy Mironowej, pseudonim artystyczny „Kolombina”. Masza Mironowa to zwyczajna gęś z prowincjonalnego Irkucka, ale Kolombina to jest ktoś: artystka tak wielka i aż tak elitarna, że ani zawodowa, ani komukolwiek znana. Kiedy się czyta w podręcznikach, albo i specjalistycznych studiach, o zjawisku findesieclowej osobowości, ta rzeczowa, faktograficzna wiedza w gruncie rzeczy pozostaje wiedzą bez treści. Z dzisiejszego bowiem punktu widzenia można się dowiedzieć, ale nie sposób zrozumieć, jak to się działo, że człowiek reżyserował swoje życie, w sensie: postępował ze swoim życiem jak z materią artystyczną, tworzył swoje życie jako dzieło sztuki, stylizował się artystycznie w życiu na fikcyjną postać w typie bohatera literackiego, np. na Szatana, jak Przybyszewski. W miarę czytania „Kochanki Śmierci” oczy wręcz stają w słup: nie dlatego, że Akunin potrafił opanować wiedzę o zjawisku, ale że na jej podstawie umiał stworzyć w pełni wiarygodną postać literacką. Nie ma tam ani grama fałszu (stylizacja fałszywa, udawana dla osiągnięcia własnych ukrytych celów, również znana z epoki, jest w książce pokazana na przykładzie innych postaci). W stylizowaniu się na kobietę infernalną, kobietę fatalną, poetkę itd., w tworzeniu fikcji w ramach rzeczywistości codziennej, w swym hiperestetycznie przeegzaltowanym oglądzie siebie i rzeczywistości, Kolombina pozostaje jak najbardziej dzieckiem swego czasu i pozostaje jak najbardziej autentyczna jako postać. Kolombina jest dziełem fikcji artystycznej Maszy, która nie udaje Kolombiny ani nie gra jej aktorsko, lecz nią po prostu jest. Nie ma w tym nic z psychicznej patologii rozdwojenia jaźni, to po prostu sztuka: sztuka zastosowana w życiu, zgodnie z fundamentalnymi teoriami tamtego czasu. A finał owej twórczości też taki, jak to było naprawdę...
Życie jako sztuka oczywiście nie może się obyć bez tego, co w 1900 roku jest szczytem sztuki: bez poezji. Zatem powieściowy klub „kochanków Śmierci” to zarazem klub poetów. Stąd duże nasycenie powieści wierszami (także w tej materii autor okazał się solidny: zaprosił swoich przyjaciół-poetów do napisania wierszy najlepszych poetów spośród bohaterów). Mimo to wyraz „Śmierć” bohaterowie piszą z dużej litery nie dlatego, że to metafora, lecz wręcz przeciwnie...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.