Dodany: 28.05.2008 16:01|Autor: WBrzoskwinia

Carski brylant


„Orłow” to jeden z najsławniejszych brylantów świata: wielki, 190 karatów; XVIII-wieczny szlif w kształt zbliżony do połówki zaokrąglonego stożka; zwieńczenie carskiego berła... Należy do klejnotów koronnych, więc jest niezbędny w koronacji nowego cara w Moskwie w 1894 roku. Bez tego klejnotu ceremonia się nie dokona. Kolejna zagadka z udziałem sławnego już w świecie detektywa Erasta Pietrowicza Fandorina rozegra się w najwyższej sferze społeczności XIX-wiecznej Rosji: w rodzinie carskiej. Przeciwnik detektywa to doktor Lind, największa sława międzynarodowego świata przestępczego. Stawką jest prestiż Cesarstwa Rosyjskiego i cesarskiego domu Romanowów: może nie dojść do koronacji, gdyż chodzi o „Orłowa” i o...

Kto rad, sam przeczyta o tym w „Koronacji”, ósmej książce o Fandorinie i jego epoce z cyklu autorstwa Borysa Akunina. Jak zwykle u Akunina (i w ogóle), istotne jest nie tylko to, co się czyta, ale i w jaki sposób się to czyta, aczkolwiek, jak zwykle w kryminale, dominuje „co”, a nie „jak”. Akunin daje czytelnikowi urlop od feerii wielotorowej narracji: w poprzednim tomie była jednotorowa trzecioosobowa, tym razem przez całość czytelnik idzie z narratorem-bohaterem. Może być nieciekawie, bo a nuż monotonnie, a jeszcze gorzej zapowiada się ów narrator-bohater. W takim środowisku należałoby się spodziewać jakiejś wielkiej szyszki. A tu (jak zwykle u Akunina) inaczej: ani młody, ani przystojny, ani bogaty, ani wielki (tyle że wysoki), ani książę bądź księżniczka lub inny minister, ani nawet detektyw czy policjant włączony w sprawę – tylko taki sobie zwyczajny Afanasij Ziukin, sługa na dworze jednego ze stryjów nowego cesarza, wielkiego księcia Gieorgija, który z jedyną córką Ksenią i dwoma spośród synów, Pawłem i Michałem, przybywa do Moskwy na koronację. Sługa dworski: żadna persona, cóż może być w tym ciekawego... Tak właśnie lekceważąco traktował go dawniej dworzanin przyboczny młodego księcia Pawła, lejtnant Endlung, do chwili krótkiej rozmowy: gdy Endlung zwrócił się do Ziukina per „lokajska duszo”, na co ten odrzekł, że skoro mowa o jego duszy, to nie „lokajskiej”, lecz „hoffirerskiej”, bo Ziukin ma dworską rangę hoffirera, która hierarchicznie odpowiada lejtnantowi marynarki. „Lejtnanci nie serwują przy stole! – (...) Serwują, panie Endlung, w restauracjach. A w rodzinie cesarskiej - służą. Każdy po swojemu, wedle swoich obowiązków”[1]. Ten drobny przykład świetnie oddaje (prócz autorskiej zdolności tworzenia krótkich spięć dialogowych) znamienną cechę powieści cyklu „fandorinowskiego": ich dwuwarstwowość. Na jednym poziomie czytelnik uzyskuje tu element charakterystyki bohatera literackiego, a jednocześnie na drugim, głębszym, element rzeczywistej wiedzy o epoce, tu w sferze zwykle nieobecnej w podręcznikach historii: Ziukin to człowiek z zasadami, do których należy wierność wobec władcy, o średniowiecznych jeszcze korzeniach, oraz charakterystyczne XIX-wieczne poczucie służby – ogółem etyka jakże niedzisiejsza, a w tamtej epoce typowa. Postacie, jak i rzeczywistość dworu oraz sama akcja kryminalna, obserwowane z tej pozycji, okazują się wciągające, tym bardziej, że bohater nie tylko obserwuje, ale czynnie uczestniczy w akcji. Bardzo szybko czytelnik przypomina sobie sławny film „Okruchy dnia” z Emmą Thompson i sir Anthonym Hopkinsem, którzy grali tam właśnie służących na arystokratycznym dworze, lecz mimo to, a właściwie właśnie dzięki temu rzecz była odległa od nieciekawego banału. Zaraz też nasuwa się na pamięć ten epizod z „Gambitu tureckiego”, drugiej książki cyklu „fandorinowskiego”, w którym okazywało się, że w literaturze nawet stare buty mogą stanowić interesujący temat – zależy tylko, jak rzecz się opowie... Czytelnik dowie się zatem, jak dojdzie do tego, że Ziukin, podpora dworskiego porządku, weźmie do ręki bombę; do tego, jak bezcenny „Orłow” z cesarskiego berła trafi do skarpetki zawieszonej na szyi Ziukina; oraz do tego, że ten najwierniejszy sługa korony będzie ścigany przez wszystkie organa policyjne w Moskwie, i to ścigany jako pomocnik Fandorina, którego żywiołowo nie lubi, a na dokładkę: jest za co nie lubić Fandorina... Autor świadomie w całym cyklu prowadzi zbieżności między swoim bohaterem a Sherlockiem Holmesem. Był moment, że rysowanie postaci Holmesa przeewoluowało u Conan Doyle’a właśnie ku podkreślaniu negatywnych cech (apodyktyczny, chwilami wręcz pyszałkowaty, czasowo narkoman itd.). Takaż eskalacja następuje w „Koronacji” w oczach Ziukina, przy tym Fandorin to tutaj detektyw prywatny (do 1891 roku, tj. do „Radcy stanu”, poprzedniego tomu cyklu, był detektywem urzędowym), jak Holmes; wykonujący zlecenia od najpoważniejszych osobistości, jak Holmes; tak samo ambicjonalnie i osobiście traktujący sprawę walki przeciw przestępcy, która to walka go ekscytuje, jak Holmesa – nieprzypadkowo jedna z postaci drwi z Fandorina słowami „Też mi się znalazł Sherlock Holmes”[2]. W pewnym momencie cyklu Conan Doyle’a Holmes zginął w walce przeciw swemu największemu wrogowi; na tej samej zasadzie tu ginie Fandorin: od tej sceny powieść się rozpoczyna. Rzecz zatem stanowi kontynuację autorskiej gry z czytelnikiem podjętej od „Azazela”, pierwszej książki cyklu. Niemniej ani Fandorin nie jest mechaniczną kopią Holmesa, ani Lind nie jest kopią Moriarty’ego, ani też Ziukin nie jest kopią Stevensa z wspomnianych „Okruchów dnia” (choć wszędzie tu występują celowe zbieżności, włącznie z typowo akuninowskim „mrugnięciem” do czytelnika za pomocą jednoczesnej analogii i zarazem różnicy tytulatury „doktor Lind – profesor Moriarty”). Przykładowo: sprawy Fandorina z kobietami mają się literalnie inaczej niż Holmesa, zaś w zupełnym przeciwieństwie do profesora Moriarty'ego doktor Lind to... no i m.in. nad tym „to...” czytelnik będzie się głowić razem z Fandorinem, Ziukinem, Endlungiem, policją i Romanowymi przez pewną część książki. A finał, to w kryminale reguła, i tak będzie niespodzianką – dla wszystkich prócz Fandorina.

Tło akcji, jak zwykle zarysowane z wielką precyzją i wiernością realiom epoki (i jak zwykle z jednym celowym anachronizmem, jak zwykle z technicznej sfery rzeczywistości), stanowi koronacja cara Mikołaja. Pełny tytuł książki, „Koronacja, czyli ostatni z Romanowów”, jest wieloznaczny. Nowy car to bohater całkiem na marginesie, np. obojętny dla akcji kryminalnej (ostatni z Romanowów umieszczonych w planie powieściowym), zastępowany w decyzjach przez swych stryjów (ostatni z Romanowów i co do klasy osobowości, i co do doświadczenia, i wieku). Udział bierze właściwie tylko w kilku epizodach, w kilku innych się o nim mówi. Sprawnemu wpleceniu wątku ostatniego cara celnie służy przyjęta formuła narracyjna gawędy czy opowieści Ziukina (chwyt podobny jak np. w „Lordzie Jimie”, choć tym razem Akunin nie wskazuje literackiego pierwowzoru, jest takich zresztą niemało). W tej formie narracji czytelnik łatwiej toleruje przerwy w snuciu wątków, dygresje, komentarze itp., gdyż naturalnie nie wymaga takiej spójności wypowiedzi, jak w przypadku typowego wszechwiedzącego narratora trzecioosobowego. Narrator-bohater ma też pełne prawo być np. nieobiektywny, emocjonalnie nastawiony do osób czy faktów, toteż autorowi z powodzeniem udaje się stworzyć atmosferę złego fatum ciążącego nad nowym carem (ostatnim na carskim tronie) i całym państwem. Ma to znaczenie w skali całości cyklu „fandorinowskiego”, który w podskórnej warstwie odnosi się do Rosji i jej sytuacji w tamtym momencie historycznym: na drodze do katastrofy. Co zaś się tyczy brylantu, ten przetrwa każdą katastrofę, bo – jak powiada Fandorin, nawiązując do filmu z innym ze swych fikcyjnych pierwowzorów, Jamesem Bondem – „»Orłow« ocaleje, ponieważ jest wieczny”[3].



---
1. Borys Akunin, „Koronacja”, tłum. Zbigniew Landowski, wyd. „Świat Książki”, 2004, s. 12.
2. Tamże, s. 50.
3. Tamże, s. 221.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2662
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: anja992 15.03.2016 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: „Orłow” to jeden z najsła... | WBrzoskwinia
Wspaniała recenzja. Gratuluję przenikliwości i talentu!
Użytkownik: WBrzoskwinia 01.04.2016 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja. Gratu... | anja992
Dziękuję! Miło mi. Mam nadzieję, że nie tylko podziwiałaś moją przenikliwość i talent, ale że skorzystałaś na recenzji, dostając dość informacji, by się zorientować, co i kto zacz, i by podjąć decyzję "czytać czy nie czytać". Pozdrawiam!
WBrzoskwinia
Użytkownik: anja992 24.04.2016 23:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję! Miło mi. Mam na... | WBrzoskwinia
Recenzję czytałam już po "zaliczeniu" tej części (w przypadku tej sagi szczególnie staram się unikać czytania recenzji przed lekturą w obawie przed fragmentami mogącymi psuć przyjemnosć z prób rozwikłania zagadek wspólnie z Fandorinem), zachwyciła mnie zarówno w treści, jak i w formie, dlatego nie omieszkałam wyrazić swojego uznania :) Pozdrawiam serdecznie!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: