Dickens nie Dickens
Przyznam się, iż z wielkim zaciekawieniem podchodziłem do tego tytułu. Reklama też robiła swoje. Pierwsze kilkadziesiąt stron przeczytałem z rozpędu, a potem zacząłem zastanawiać się, czym jest ta książka. Moim zdaniem jest dowodem na to, iż fantasy zawsze sięgała granicami po literaturę piękną i znów tam wróciła. Gdyby ktoś zamienił okładki, to można by ulec złudzeniu, iż czyta się, bo ja wiem? Dickensa. Albo jakąś kronikę towarzyską. Podoba mi się pomysł z przypisami z nieistniejącymi dziełami. To wszystko powoduje, iż książkę można praktycznie postawić wszędzie, w każdym rodzaju literatury i zawsze będzie pasować.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.