Dodany: 06.11.2004 17:12|Autor: dorocinska

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Morituri: Powieść
Kraszewski Józef Ignacy (pseud. Bolesławita Bogdan, Bolesławita B.)

3 osoby polecają ten tekst.

Morituri vos salutant


Połowa wieku XIX. W otoczonym pięknym parkiem przepysznym pałacu mieszka rodzina Brańskich – niegdyś jedna z pierwszych familii w kraju, a wszak i dziś ród możny, cieszący się dostatkiem i poważaniem w całej okolicy. Blask wielkiego nazwiska i niezmiennie książęcy tryb życia sprawiają, że nikt nie dostrzega nieuchronnie nadciągającej zagłady. Morituri – idący na śmierć – to oni...

Głową rodziny jest książę Norbert, niegdyś piastujący ważny i bardzo wysoki urząd szambelana Jego Królewskiej Mości Stanisława Augusta Poniatowskiego. Dumny i ufny w potęgę rodu Brańskich, który na pewno zwycięsko przetrwa wszelkie burze dziejowe, spędza większość czasu w swoich wytwornych komnatach, zupełnie nieświadomy, jak bardzo zmienił się świat i jego w nim pozycja. Nikt nie chce mieć na sumieniu zdrowia lub nawet życia starca i zniszczyć spokoju jego ostatnich lat, wyjawiając mu prawdę o tragicznej sytuacji finansowej – dlatego też ku rozpaczy świadomych grożącej domowi ruiny członków rodziny szasta pieniędzmi, uważając życie na odpowiedniej stopie nie za przyjemność czy przywilej, lecz za ważny magnacki obowiązek.

W równie bezbrzeżnej niewiedzy pozostaje młodziutka niezamężna córka szambelana – księżniczka Stella, oczko w głowie całej rodziny. Wszyscy, którzy ją znają, z zachwytem porównują ją do jasno błyszczącej gwiazdy, która jakimś cudem spłynęła na Ziemię między zwykłych śmiertelników. Stella rzeczywiście jest aniołem: wśród zwykłych śmiertelniczek wyróżnia się urodą, słodyczą charakteru, artystycznymi zamiłowaniami, świetnym smakiem. Piękna i czysta jak dziecko lub święta, czuła i kochająca rodzinę, jest jednocześnie bezgranicznie naiwna. Wierzy, że świat jest idyllicznym miejscem, zamieszkiwanym przez podobnych do niej szlachetnych ludzi. Nikt nie ma serca zakłócić jej egzystencji.

Pozostali członkowie rodziny dostrzegają czarne chmury, gromadzące się nad pięknym i pozornie świetnym jak dawniej, a w rzeczywistości podupadającym tu i ówdzie pałacem. Widzą je młodsi bracia księcia Norberta: podstarzały kawaler maltański Hugon i przejęty losem rodziny ksiądz sufragan, a przede wszystkim jedyny syn szambelana, nadzieja rodu – książę Robert. Choć jest już koło czterdziestki, rodzina wciąż uważa go za wielce obiecującego młodzieńca i liczy na korzystne małżeństwo z milionową dziedziczką jakiejś znacznej familii, podtrzymujące ciągłość rodu. Jednak lata biegną, a on pozostaje kawalerem. Plotki głoszą, że wiele lat temu podczas pobytu w Warszawie przeżył tragedię miłosną, którą rozpamiętuje do dziś… To prawda - książę każdego dnia spędza długie godziny na wpatrywaniu się w miniaturę pięknej Natalii, swojej pierwszej miłości, którą poznał i pokochał, gdy sam był młodym wcieleniem Adonisa, a ona już mężatką: mimo to rozkwitł romans, na wpół gorszący i na wpół zachwycający świat warszawskiej arystokracji. Skończył się równie burzliwie, jak zaczął: Robert przyłapał Natalię na spotkaniu sam na sam z innym mężczyzną, wyzwał go na pojedynek, w którym otrzymał niemalże śmiertelną ranę. Wyzdrowiał jednakże dzięki czułej opiece ukochanej, którą – oprzytomniawszy z maligny i gorączki – przegnał na cztery wiatry, by więcej jej nie ujrzeć… ale nie zapomnieć.

Tak żyją ostatni przedstawiciele rodu Brańskich. Nawet ci, którzy wiedzą o coraz to nowych, zaciąganych na bieżące potrzeby i lawinowo rosnących, niemożliwych do spłacenia długach, zachowują spokój. Wierzą, że jakoś to będzie. Jednak w pałacu pojawiają się coraz większe kłopoty i trzeba ratować ród... Książę Robert decyduje się spełnić swój obowiązek: ożenić się bogato i posagiem panny podreperować rodzinny budżet. Wnet zjawia się kandydatka. Co prawda jest krzykliwa, pretensjonalna, obwieszona złotem, płytka, rozkapryszona i samolubna - lecz przede wszystkim jest jedynaczką, czyli wyłączną spadkobierczynią olbrzymiej fortuny. Ani ona, ani jej ojciec nie wiedzą o grożącej Brańskim ruinie, są przekonani, że to urok panny rzucił na kolana tak znakomitego kawalera, który w rzeczywistości jest przerażony czekającą go ofiarą i zwleka, jak może. Co prawda z poświęceniem udaje się za panną i jej ojcem do Warszawy zadbać o to, by nikt inny nie sprzątnął mu jej wraz z posagiem sprzed nosa, ale to pogarsza tylko sprawę – w mieście Robert spotyka wciąż w nim zakochaną Natalię, teraz już wdowę...

Wydaje się, że ma przed sobą dużo czasu na podjęcie poważnych kroków: nie wie, że jest na świecie ktoś, dla kogo jedynym celem w życiu jest doprowadzić ich ród do upadku, a hańbę tę rzucić w twarz księciu Norbertowi. Nazywa się Zembrzyński: niegdyś został przez szambelana znieważony policzkiem, a dziś w sekrecie wykupuje wszystkie weksle i zobowiązania Brańskich, czekając na moment, gdy będzie mógł zabrać im wszystko. Z każdym dniem jest bliżej osiągnięcia swojego celu…

Dzieje Brańskich oparte są na autentycznej historii, którą pisarz tak literacko przekształcił, że dziś nie sposób domyślić się, o jakiż to ród chodziło. Ta książka Kraszewskiego była jedną z tych, które najbardziej poruszyły współczesnych – wywołała prawdziwą burzę. Z jednej strony krytykowali pisarza przedstawiciele wielkich rodów, zarzucając mu wręcz szarganie narodowych świętości. Z drugiej – młodzi pozytywiści uważali, że źle spełnił swoje zadanie, a mianowicie niedostatecznie wyraźnie pokazał społeczną bezużyteczność, a wręcz szkodliwość Brańskich, przedstawiając ich w zbyt dobrym świetle. Niezadowolona Orzeszkowa chwyciła nawet za pióro i napisała swoją wersję tej historii – utrzymanych w tonie powieści tendencyjnej, satyrycznych „Pompalińskich”.

Kraszewski istotnie chciał pokazać, że tacy ludzie jak Brańscy nie mają przed sobą przyszłości: są skazani na wymarcie. Dawno przestali nadążać za zmieniającym się światem, nie potrafią przystosować się do zmian i zasad nowego życia. Brak im woli działania i chęci walki. Są bezsilni wobec rzeczywistości i... niepotrzebni. Pisarz świetnie to pokazuje, wprowadzając do scen toczących się w pałacu nastrój senności i marazmu, potęgujący u czytelnika wrażenie obumierania tego miejsca i mieszkających w nim ludzi. Mimo to zarzucano Kraszewskiemu, że jego bohaterowie nie są przedstawieni jako moralni czy fizyczni degeneraci, a wręcz przeciwnie – i przez to niepotrzebnie budzą sympatię czytelnika. Wszyscy bez wyjątku są piękni, jak to się dawniej mówiło - „rasowi”, znać po nich błękitną krew wielu pokoleń przodków. Są wykształceni, oczytani, mają świetny gust i są na wskroś szlachetni. Jednakże czytelnik od początku książki wie, że muszą zginąć, że mogą co najwyżej zyskać trochę na czasie, a finałową sceną książki na pewno będzie wizyta Zembrzyńskiego w pałacu Brańskich, gdy przychodzi z triumfem oznajmić księciu Norbertowi, że jest bankrutem...

To zdecydowanie jedna z najlepszych powieści Kraszewskiego i jednocześnie jeden z trzech jego utworów („Morituri”, „Wielki nieznajomy”, „Roboty i prace”), które wskazuje się jako źródła „Lalki” Prusa. Jest żywym dowodem przenikliwości tego niezwykle płodnego pisarza i jego wrażliwości na to, co się dzieje w społeczeństwie – a jednocześnie zamiłowania do prawdy, która nie pozwoliła mu napisać tej powieści tak, jak tego by sobie życzyła młodziutka wówczas, bo zaledwie trzydziestoparoletnia Orzeszkowa, która dopiero pod koniec następnej dekady stworzy „Nad Niemnem” i „Chama”. Kraszewski pokazuje, że Brańscy są przecież spadkobiercami wielkich tradycji, potomkami wielu pokoleń piastujących wysokie urzędy i łączących się ślubnym węzłem z przedstawicielami równie możnych rodów: można rzec, że są najbardziej wysublimowanymi okazami całej rodziny, zachwycająco pięknymi, ale pozbawionymi siły. Dlatego w „Morituri” nie ma satyry czy ironii, którymi często posługiwali się współcześni, by ośmieszyć i skompromitować warstwę arystokracji – jest tylko pełna zadumy epicka opowieść o tych, którzy nie mają dość siły i woli, by sprzeciwić się historii i społeczeństwu, które zgodnie skazały ich na śmierć.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8578
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: