Dodany: 02.05.2008 22:24|Autor: jerry81
A. F. kontra H.P. i inne drobiazgi
Cześć!
Chciałem się podzielić z Wami kilkoma wrażeniami na świeżo po lekturze pierwszych cztrech części cyklu o Artemisie Fowlu i chetnie dowiem się, czy macie podobne odczucia. A może wręcz przeciwnie?
Oceniając te książki po prostu nie da się uciec od porównań z Harrym Potterem, jeśli nie z powodu podobieństw - licznych acz dość powierzchownych - to dlatego, że Artemisa reklamuje się jako konkurencję dla H.P. No więc skoro już muszę... Artemis Fowl jest lepszy. Te książki są zabawne, inteligentnie napisane i naprawdę wciągające. Wcale nie trzeba być nastolatkiem (ja na pewno już nie jestem), żeby się nimi zachwycić.
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, będzie to przekład, w którym zdarzają się naprawdę głupie wpadki, że wspomnę tylko o użyciu słowa "urodziny" zamiast "narodziny" i o chorobie wściekłych (sic!) krów.
Dodatkowym minusem jest nadmierna infantylizacja tekstu. Wiem, że jest to książka głównie dla młodego czytelnika, ale już po samych tytułach widać, że autor nie poszedł w tym kierunku tak daleko jak twórcy twórca (twórcy?) przekładu.
Chodzi o "Arktyczną przygodę" (w oryginale incydent, zdarzenie) i Fortel wróżki. Zwłaszcza drugim przypadku, przekład jest zupełnie nieadekwatny. Słowo "fortel" pasuje może do poczynań Sienkiewiczowskiego Zagłoby, ale nijak się ma do obarczonego jednoznacznie negatywnymi konotacjami słowa "deception" (zdrada, oszustwo) użytego w oryginale. Nie pasuje też do treści ani stylu książki Colfera. Założę się, że w tekście każdej z części można wyłapać wiele takich błędnych interpretacji. Niestety, żeby to udowodnić nalezałoby porównać tekst oryginalny z przeładem, a nie mam takiej możliwości.