Dodany: 29.04.2008 14:04|Autor: Annvina

O "upadku obyczajów" bardzo luźna refleksja


Byłam ostatnio w operze… no, to może zbyt szumnie powiedziane, byłam na występie gościnnym w sali koncertowej, na Madame Butterfly.
Rozumiem, że opera wystawiana w średniej klasy sali koncertowej może nie ma tej oprawy i nie robi takiego wrażenia, co w pięknym gmachu opery, np w Operze Poznańskiej, ale... ale dla mnie opera to opera i wymaga zarówno pewnego ubioru, jak i zachowania... I tak sobie obserwowałam tych Irlandczyków – niektórzy przyszli w dżinsach i bluzach od dresu albo t-shirtach. I tak sobie myślałam – z jednej strony wspaniale, że w ogóle przyszli; że sala była zapełniona prawie do ostatniego miejsca; że na tę moją prowincję choć raz na pół roku przyjeżdża zespół i wystawia operę, a z drugiej strony naszła mnie taka refleksja o dzisiejszym... jakby to nazwać... upadku obyczajów? Ja nie wymagam sukni balowych i smokingów, no ale dres!!!
Kolejną niemiłą niespodzianką było przechodzenie osób siedzących głębiej przed osobami, które już usiadły tyłem. Czy naprawdę nikt już nie zwraca na to uwagi... że to niezbyt uprzejme wypinać na kogoś miejsce, gdzie się kończą plecy... Zaznaczam, że dość dawno nie byłam w kinie, ale ta zasada chyba obowiązuje w każdym miejscu, gdzie siedzenia są ustawione w rzędy...

I tak moja myśl poszybowała dalej... i zaczęłam zastanawiać się nad dwoma pojęciami – „wygoda” i bardzo szeroko pojęty „savoir vivre”.

Dziś wszystko ma być wygodne, wygodne, wygodne... idę do opery w dżinsach, bo są wygodne, idę do mcdonalda, bo to wygodne, jem tam frytki palcami, bo to wygodne, siadam z talerzem i widelcem przed telewizorem, bo to wygodne, nie piszę polskich znaków w mailach i postach, bo tak wygodniej, do wszystkich dookoła zwracam się per „Ty”, bo tak wygodniej, nie dbam o czystość języka, bo język, jak i wszystko inne ma służyć naszej wygodzie... można by wymieniać w nieskończoność... I teraz powstaje pytanie: savoir-vivre dla człowieka czy człowiek dla savoir-vivre’u?

A przecież u podstaw wszelkich zasad także leży właśnie wygoda i szacunek – szacunek dla drugiego człowieka. Pamiętam, gdy na studiach czytałam Podstawy nauki o moralności (Ossowska Maria) Marii Ossowskiej, był w tej książce cały rozdział poświęcony dobremu wychowaniu. Książka ta pisana przed II wojna światową może dziś dziwić i śmieszyć... Ossowska pisze, że wszystkie te zalecenia i reguły miały na celu usprawnienie współżycia z innymi ludźmi. Pamiętam jeden przykład, gdy pisze, by tobołki podróżne pakować starannie i estetycznie, żeby nie razić innych podróżnych w przedziale wystającymi z bagażu osobistymi przedmiotami, których może nie życzą sobie oglądać.

Nie inaczej jest ze współczesnych savoir-vivre’m, który od czasów Ossowskiej znacznie się zmieni, ale nadal ma na celu poszanowanie drugiego człowieka. Nie mlaszczę przy stole nie dlatego, że to „nie wypada”, ale dlatego, że dla osoby jedzącej ze mną widok wnętrza ust z pół-przeżutą zawartością może być obrzydliwy. Jem widelcem i nożem, a nie placami, żeby nie ubrudzić rąk, a w konsekwencji wszystkiego dookoła, itd, itd... można by kontynuować. Często spotykam się z poglądem, że zasady klasycznego savoir-vivre’u sa przestarzałe, nieaktualne, głupie, nieadekwatne do dzisiejszych realiów.

A gdyby tak spojrzeć na te zasady nie jak na sztywną archaiczną etykietę, ale jak na sposób okazania szacunku drugiej osobie, zadbanie o jej wrażenia estetyczne... A gdyby tak spojrzeć na te zasady jak na sposoby zadbania o szacunek do samego siebie i własne wrażenia estetyczne. Może ubierając do opery długą spódnicę zamiast codziennych dżinsów mogę poczuć się wyjątkowo, świątecznie i uroczyście. Może jedząc przy stole widelcem i nożem mój żołądek lepiej przetrawi obiad niż siedząc na kanapie przed telewizorem.Ostatnio w dyskusji pod czytatką www.biblionetka.pl/... padło stwierdzenie, że „Świat się zmienia, nie? Robi się coraz bardziej nieformalny i może... mniej urokliwy?” Tylko czy ta formalność była zła?

I tak w przerwie tragicznej historii pięknej i naiwnej Cio-cio-san i wrednego porucznika Pinkertona pomyślałam sobie, że świat się „zdeformalizował”, że słynny „upadek obyczajów” ma miejsce na naszych oczach, że zanikają wszelkie zasady na rzecz wszechogarniającej wygody...

I jednocześnie sobie pomyślałam, ile pokoleń przede mną myślało dokładnie tak samo...



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 13557
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 95
Użytkownik: Natii 29.04.2008 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam ostatnio w operze… ... | Annvina
Bardzo mądra czytatka i bardzo prawdziwa.
Użytkownik: hburdon 29.04.2008 14:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam ostatnio w operze… ... | Annvina
"I jednocześnie sobie pomyślałam, ile pokoleń przede mną myślało dokładnie tak samo..."

Wszystkie... :) "O tempora, o mores" to nie takie nowe powiedzenie. Zasady nie zanikają, są tylko zastępowane innymi.
Użytkownik: Annvina 29.04.2008 15:09 napisał(a):
Odpowiedź na: "I jednocześnie sobi... | hburdon
Wiem, Haniu... ale to nie zmienia faktu, że siedząc i czekając na początek przedstawienia nie mam ochoty oglądać procesji przeciskających się przed moimi oczami tyłków ;)
Użytkownik: hburdon 29.04.2008 15:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, Haniu... ale to nie... | Annvina
Ale z przodu człowieka w tym miejscu też nic specjalnie atrakcyjnego nie ma. :)
Użytkownik: janmamut 29.04.2008 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale z przodu człowieka w ... | hburdon
Rzekła matka dwojga (?) dzieci. ;-)
Użytkownik: hburdon 29.04.2008 19:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzekła matka dwojga (?) d... | janmamut
Dzieci to nie od patrzenia. :)))
Użytkownik: joanna.syrenka 29.04.2008 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzieci to nie od patrzeni... | hburdon
Rotfl :))))
Użytkownik: Annvina 29.04.2008 15:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale z przodu człowieka w ... | hburdon
Jak się podniesie wzrok, to przynajmniej można w oczka popatrzeć, a tyłem to d**a - dosłownie i w przenośni :D
Użytkownik: janmamut 29.04.2008 15:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, Haniu... ale to nie... | Annvina
Niestety, "innymi" niemal zawsze oznacza "gorszymi". Dawniej przynajmniej był system warstwowy i dzikusów nie wpuszczało się między kulturalnych ludzi.
Użytkownik: hburdon 29.04.2008 15:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Niestety, "innymi&qu... | janmamut
Dawniej do dzikusów strzelano dla rozrywki. Lepszość i gorszość to zazwyczaj tylko kwestia punktu siedzenia.
Użytkownik: janmamut 29.04.2008 16:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Dawniej do dzikusów strze... | hburdon
Jeśli dobrze rozumiem, o jakich dzikusów Ci chodzi, to powiedzmy w dżungli właśnie oni określają zasady, bo to jest ich środowisko życia. Jeśli jednak ktoś aspiruje do kultury wyższej, to tam reguły określają ci, dla których ona jest środowiskiem naturalnym. Proste i nawet zgodne z politycznopoprawną wizją, że nie ma kultur lepszych i gorszych.
Użytkownik: koko 01.05.2008 15:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli dobrze rozumiem, o ... | janmamut
Kiedyś dzikusów nie wpuszczano na salony, bo każdy znał swoje miejsce, a jeśliby jakowyś dzikus na salony się zabłąkał, to musiałby przyswoić sobie normy obowiązujące na tychże salonach. Tymczasem dziś dzikusów wszędzie jest pełno i na dodatek to oni dyktują warunki - na salonach i w dżungli obowiązują "dzikusowe" normy. Jeszcze trochę i kto wie, może to dzikusi zaczną dla rozrywki strzelać do nie-dzikusów?
Użytkownik: hburdon 01.05.2008 15:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedyś dzikusów nie wpusz... | koko
Każdy znał swoje miejsce... Cieszę się, że nie żyję w takich czasach.
Użytkownik: exilvia 01.05.2008 15:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy znał swoje miejsce.... | hburdon
Jestem ciekawa ilu B-netkowiczów ma szlacheckie korzenie.
Użytkownik: beatrixCenci 01.05.2008 15:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy znał swoje miejsce.... | hburdon
Tym bardziej, że dzikusowi przyswojenie norm i tak by nie pomogło, i tak by pozostał dla salonu dzikusem, na zawsze...
Użytkownik: Annvina 02.05.2008 09:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Tym bardziej, że dzikusow... | beatrixCenci
Chyba, że taki dzikus (lub dzikuska)miał szczęście trafić na profesora Higginsa ;)
Użytkownik: koko 02.05.2008 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Tym bardziej, że dzikusow... | beatrixCenci
Dzikusem przestawało się być może dopiero w którymś pokoleniu po wejściu na salony :)
Podobno frak najlepiej leży na czwartym pokoleniu...
Użytkownik: oyumi 01.05.2008 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy znał swoje miejsce.... | hburdon
Ja też się cieszę. I nie przeszkadza mi, że ktoś przychodzi do teatru w dżinsach. Bardzo mi przeszkadza pogarda z jaką piszecie o innych.
Użytkownik: exilvia 01.05.2008 18:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też się cieszę. I nie ... | oyumi
Też to tak odbieram w przypadku niektórych wypowiedzi. Bardzo to przykre. :(
Użytkownik: oyumi 01.05.2008 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Też to tak odbieram w prz... | exilvia
Exilvio, weszłam właśnie na Twój profil, żeby zobaczyć co teraz czytasz /przeczytałaś i uśmiechnęłam się, bo dużą część dnia spędziłam w towarzystwie Platona i Pratchetta :-).

Użytkownik: exilvia 01.05.2008 22:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Exilvio, weszłam właśnie ... | oyumi
Oyumi, obracamy się w tych samych kręgach. ;-)
Użytkownik: koko 02.05.2008 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy znał swoje miejsce.... | hburdon
Ale przynajmniej porządek był :)))
Użytkownik: koko 01.05.2008 14:58 napisał(a):
Odpowiedź na: "I jednocześnie sobi... | hburdon
"O tempora, o mores" znalazłam także u Galsworty'ego w "Sadze rodu Forsythe'ów. Tam także porównywano, jak to młodzież się ostatnio zmieniła, jak kobiety teraz brzydko siedzą, jakie są głośne... Jakoś mnie to stwierdzenie zaskoczyło, choć powinnam pamiętać, że przecież każde następne pokolenie jest postrzegane przez to wcześniejsze jako dziwne, niewychowane, bez wartości.
Zgadzam się z autorką czytatki: wygoda rulez! Dobrze, że nie dla wszystkich.
Użytkownik: krzyniu 29.04.2008 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam ostatnio w operze… ... | Annvina
Bardzo się cieszę tą czytatką, bo jest okazja podpatrzeć kulturalnych ludzi jak się sprzeczają o pryncypia :)

A z mojego chamskiego punktu widzenia wygląda to tak - obyczaje nie tyle upadają, co są zastępowane obyczajami szerszych mas, tzw proletariatu, lumpenproletariatu etc., lub po prostu brakiem pewnych zasad... W zamian mamy inne - na przykład - nie zostawiaj kluczyków w samochodzie, bo ktoś inny nim odjedzie; dzieciom i w ogóle osobom młodszym od siebie możesz swobodnie wypominać zły gust i brak manier, szczególnie tych, których nie wypomniałbyś rówieśnikowi, jeśli tylko jesteś gotowy zakrzyczeć ich arogancką odpowiedź; nie zwracaj się do osób młodych bez włosów na głowie i z paskiem na dresie; nie siadaj tyłem do drzwi w lokalach publicznych czynnych po 22:00... Może kiedyś urośnie z tego nowy kodeks zachowań. Dzięki przenikaniu się tych światów zachowania hołoty są trochę bardziej znośne, a to ważne skoro musimy żyć koło siebie.

Nie martwiłbym się też specjalnie o takie głupstwa (tym razem z mojego pańskiego punktu widzenia), bo jak wiemy te współczesne demokratyczne tendencje już słabną. Powoli opanowana zostaje ta barbarzyńska masa i kapitał powoli wraca we właściwe ręce. Jeszcze kilka latek, a znów będziemy mogli żyć na odpowiednim poziomie (w końcu w naszych rękach znów będzie 90% majątku, a naszych rąk znacznie mniej). A wtedy nie będziemy już zmuszeni do towarzystwa tak smutnych kreatur, znów będzie można przyjść w eleganckim smokingu do klubu, zapalić kubańskie cygaro popijając najlepszą brendy... Nasze dzieci uczyć się będą w najlepszych szkołach, a plebs niech sam się zatroszczy o siebie.

A patrząc z jeszcze innego miejsca, to sądzę że jeszcze nigdy w historii tak szerokie masy społeczeństwa nie miały dostępu do tak "szerokiej" kultury. I z tego punktu widzenia, to nawet takie obyczaje jakie mamy, nie są złe. W końcu już prawie że tylko frytki jemy palcami...

;)
Użytkownik: krzyniu 29.04.2008 15:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo się cieszę tą czyt... | krzyniu
A poza tym uważam, że Pocztę Polską i szkolnictwo wyższe należy sprywatyzować.
Użytkownik: Annvina 29.04.2008 16:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo się cieszę tą czyt... | krzyniu
Cóż, z pewnością powstają nowe zasady - zwłaszcza podoba mi się ta z nieodzywaniem się do młodego człowieka bez włosów i z paskiem na dresie ;)
Zauważ, że wymienione przez Ciebie zasady maja na celu zapewnienie sobie bezpieczeństwa, a harmonijne współżycie z innymi to coś nieco innego...
Myślę, że to się wszystko jedno z drugim jakoś wiąże - kiedyś istniał pewien kod, jak czystość języka, sposób ubierania się, tak zwane "maniery", czy tak zwana "wiedza ogólna", który mówił coś o szeroko pojętym poziome danego człowieka... a teraz po kolei te "znaki" zanikają - była już niejedna dyskusja tu, w Biblionetce o upadku wartości wykształcenia, o obniżeniu się poziomu wiedzy ogólnej, o dbaniu o poprawność językową... tak zwane "maniery" to także jest coś, co zanika - w chyba kazdym środowisku...
I to nie chodzi o palenie kubańskich cygar
Piszesz, ze nigdy wczesniej masy nie miały dostępu do tek szerokiej kultury... tylko co z tego, skoro zamiast ta "szeroka kultura" ciagnąć ciemne masy w górę, daje się przez nie ciagnąć w dół...

p.s. Może w Polsce już tylko frytki je się placami - niestety w Irlandii zawrotnę karierę zrobiło tzw "fingerfood" - czy muszę tłumaczyć to pojęcie?
A większość osób ma problem, po której stronie nakrycia położyć nóz, a po której widelec ;)
Użytkownik: krzyniu 29.04.2008 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, z pewnością powstają... | Annvina
Ach, te kraje barbarzyńskie :P
Użytkownik: janmamut 29.04.2008 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, z pewnością powstają... | Annvina
Ad. P.S. Lub wiedzą, że nóż po prawej, a widelec po lewej stronie. Ryby.
Użytkownik: hburdon 29.04.2008 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ad. P.S. Lub wiedzą, że n... | janmamut
No wiadomo przecież nie od dziś, że Wokulski straszny cham był.
Użytkownik: Czajka 30.04.2008 08:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo się cieszę tą czyt... | krzyniu
Krzyniu, ale nie wiem czy wiesz, że część zasad dobrego wychowania swój rodowód ma właśnie w zachowaniach ostrożnych (odnoszę się do tych kluczyków w samochodzie). Dlatego właśnie nie wypada jeść ryby nożem, żeby nie pokroić ości. Natomiast przy stole królewskim w Anglii można pluć (tylko nie wiem czy na swój talerz, czy dają jakiś pojemniczek). Ale tylko przy dziczyźnie. :)
Użytkownik: krzyniu 30.04.2008 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzyniu, ale nie wiem czy... | Czajka
Ależ oczywiście! Z tym, że nie musimy już pluć przy stole, bo rzadko kiedy trafia nam się śrut w tej papce jaką kupujemy w supermarkecie, natomiast życie nasze najczęściej nie jest już tak nudne, żeby "Dzień dobry" mówić sobie przez pół godziny i w ten sposób nie narażać się na ryzyko okrzyknięcia w towarzystwie "gburem".

Obyczaje się zmieniają, bo życie już jest kompletnie inne. To co przed wojną było absolutnym obowiązkiem każdego kto "bywał" w towarzystwie - po wojnie stało się świetnym wychowaniem właściwym tylko nielicznym. I możemy na to psioczyć, tylko do kogo tu mieć pretensje?

Życzyć można sobie by ludzie mieli więcej ogłady, ale ja jestem szczęśliwy, jeśli w autobusie nikt nie pali papierosów, nie wrzeszczy czegoś w rodzaju "U-HU-HY-HEM mój klub sportowy jest morowym ZU-HEM!" szukając zaczepki z kimkolwiek, jeśli przejdę niezauważony przez osiedle... I jeśli tylko ktoś mówi grzecznie "przepraszam" przeciskając się między rzędami krzeseł, to ja już nic więcej nie chcę, i czy zobaczę przy okazji jego/jej kieszenie tylne, czy przednie, to mi wszystko jedno.

Znacznie wyżej cenię sobie sam szacunek do innych ludzi, niż formę w jakiej się przejawia. Jeśli ktoś źle się ubrał, ale siedzi cicho w teatrze, to jest mi bliższy, niż dama w kreacji plotkująca z druga damą przez cały spektakl, bo któryś z aktorów ma niedoprasowaną koszulę...
Użytkownik: Czajka 01.05.2008 14:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ oczywiście! Z tym, ż... | krzyniu
Zgadzam się, ja również cenię bardziej treść niż formę. Forma jest miła, owszem, ale to wszystko tak się zmienia, że czasem ma wątpliwości, czy warto sobie zaprzątać nią głowę przesadnie.
Tylko dodam na marginesie, że pisałam o królewskim stole, chyba się nie serwuje na niego papki z supermarketu. :))
Użytkownik: krzyniu 03.05.2008 13:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się, ja również c... | Czajka
W dzisiejszych czasach, no nie wiem ;)
Użytkownik: Czajka 29.04.2008 16:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam ostatnio w operze… ... | Annvina
To ja zacytuję rozmowę Sowy z Czajką na łódzkim spotkaniu:

- Wszystko jest coraz gorsze i gorsze. I książki i filmy.
- Właśnie, właśnie, to samo wczoraj czytałam w książce, że młodzież teraz gorsza, a rodzice coraz okropniejsi.
- A co to było? Egipski papirus?
- Nie, Tacyt.
Użytkownik: joanna.syrenka 29.04.2008 19:19 napisał(a):
Odpowiedź na: To ja zacytuję rozmowę So... | Czajka
:D :D :D
Użytkownik: Edycia 29.04.2008 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam ostatnio w operze… ... | Annvina
Witaj Annvino! Właśnie od jakiegoś czasu zaczęłam zastanawiać się nad tym, kiedy znów będę mogła przeczytać Twoją następną mądrą czytatkę, no i sie doczekałam.:)
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Odpowiednie zachowanie w każdym miejscu publicznym, tam gdzie, zwyczajnie, są ludzie wymaga przede wszystkim kultury osobistej. Te zachowania o których napisałaś, są w ogóle nie dopuszczalne, ale wiesz z czego to wynika? Z niewiedzy i bezmyślności ludzkiej. Ktoś kto przechodzi tyłem między krzasłami a osobą siedzącą, według mnie po prostu nie myśli, o tym, że to jest niesmaczne.

Mnie np. bardzo peszą i właściwie czasami denerwują głośne rozmowy w środkach transportu miejskiego.
(Nie ważne, że chodzi o jakieś sprawy intymne, bo przecież wszyscy wkoło muszą wiedzieć, że on chce się z nią spotkać, a tamta co była z nim jest zazdrosna o niego) Oczywiście śmieję się!
Dorośli ludzie, a zachowują się dosłownie jak dzieci.
Jeszcze tragiczniej jest jak między tymi rozmówkami wtrącane są do tego głosne "epitety", wszystko mi wtedy opada, ręce też.:)
Użytkownik: Annvina 30.04.2008 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Annvino! Właśnie od... | Edycia
Witaj Edyciu!
Nawet nie wiesz, jak mnie ucieszyło pierwsze zdanie Twojego komentarza :)
Masz rację, że ludzie po prostu czasem nie zastanawiają się z czego dane "przykazanie" wynika, że nie jest to tylko sucha zasada, ale stoją za tym czyjeś odczucia...
Sporo jest takich sytuacji, które mnie peszą czy wprawiają w stan zakłopotania. Jedną z nich jest kwestia przedstawiania. Przykład - idę sobie z kimś ulicą, z koleżanką, chłopakiem, obojętne. I ta osoba spotyka swojego znajomego, którego ja nie znam. Jesli wymienią "cześć" to wszytsko w porządku, ale jeśli staną i będą przez 5 minut rozmaiwać, ja czuję się jak pies na smyczy, który posłusznie czeka, aż jego pan skonczy pogawędkę... a wystarczyłyby dwa zdania, nawet nie zdania, równoważniki zdań - "mój kumpel z pracy, moja dziewczyna" i już "się znamy", przynjamniej imiona i stopień znajomośći i wtedy stoimy w trójkę, nawet jeśli nie biorę udziału w rozmowie, to jest ok. Niestety jest to rzadkie. Mój chłopak już się nauczył :)
Sęk w tym, że to nie chodzi o archaiczne zasady, ale o moje odczucia... Ja zawsze przedstawiam, jeśli przy mnie spotykają się osoby, które ja znam, a które się nawzajem nie znają. Nie wspomnę już o takich subtelnościach, jak zasady kto kogo komu najpierw powinien przedstawić...
Wpisujcie co jeszcze Was razi, jakie gafy, jakie zaniedbania?
Użytkownik: exilvia 30.04.2008 09:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Witaj Edyciu! Nawet nie ... | Annvina
Patrz, to rozluźnienie działa w dwie strony - jeśli ktoś Ciebie nie przedstawia znajomemu, możesz się sama przedstawić zamiast czuć się niekomfortowo i staroświecko. :-)
Użytkownik: Annvina 30.04.2008 09:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Patrz, to rozluźnienie dz... | exilvia
Nie wiem, co byłoby dla mnie bardziej niekomfortowe - nie być przedstawioną czy przerwać czyjąś rozmowę w pół słowa i powiedzieć coś w stylu "My się chyba jeszce nie znamy". Czy to by nie było narzucanie swojej obecności?
Użytkownik: exilvia 30.04.2008 10:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, co byłoby dla m... | Annvina
To już Twój wybór :-) czy chcesz czy nie chcesz czuć się niekomfortowo. Zależy bardziej od elastyczności niż czegokolwiek innego. Zasady tak czy inaczej są narzucone, takie czy inne.
Użytkownik: Anna 46 29.04.2008 19:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam ostatnio w operze… ... | Annvina
Annvino, bardzo Ci dziękuję za czytatkę! Poruszyłaś temat, który mnie gniecie od dawna, niestety i cieszę się, że nie tylko ja jestem "przedwojenna" w poglądach. :-)
Dodam, że onegdaj podarowałam Savoir-vivre bez tajemnic (Robak Tadeusz) z dedykacją: "Kochanemu Synusiowi w Dniu Dziecka, żeby przeczytał i zastosował!... I tak Cię kocham - mama."
Stosuje...
Użytkownik: janmamut 29.04.2008 19:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Annvino, bardzo Ci dzięk... | Anna 46
Przedwczoraj był Dzień Dziecka?!
Użytkownik: Anna 46 29.04.2008 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedwczoraj był Dzień Dz... | janmamut
"Onegdaj" p r z e s t a r z. «w dniu o dwie doby poprzedzającym dzień dzisiejszy; przedwczoraj»

U mnie: dawniej, k i e d y ś. :-)
Użytkownik: janmamut 29.04.2008 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: "Onegdaj" p r z... | Anna 46
Który to słownik? Czyżby PWN-owski? Żebym się przypadkiem nie skaził, dotykając... :-7
Użytkownik: Anna 46 29.04.2008 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Który to słownik? Czyżby ... | janmamut
To gdzie Ty trzymasz książki? Moje trzy tomy są czyściutkie i w doskonałym stanie.
Użytkownik: hburdon 29.04.2008 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: To gdzie Ty trzymasz ksią... | Anna 46
To może powinnaś z nich zacząć korzystać? :P

Ja dziś zabrałam się do sprzątania porozrzucanych WSZĘDZIE dziecięcych książeczek i jedną tekturową musiałam dokładnie umyć. Nie wiem, co ją spotkało, ale mam nadzieję, że to brązowe to była czekolada. Nie miałam odwagi wąchać.
Użytkownik: Anna 46 29.04.2008 23:36 napisał(a):
Odpowiedź na: To może powinnaś z nich z... | hburdon
A korzystam, korzystam - trochę urosłam i nie smaruję po książeczkach, nie rozrzucam po podłodze a po jedzeniu myję rączki zanim siegnę po książeczkę...
Użytkownik: janmamut 29.04.2008 23:50 napisał(a):
Odpowiedź na: To gdzie Ty trzymasz ksią... | Anna 46
To o skażeniu to w duchu komentarza do moich z zajęć. Przy jednym z przedmiotów, które prowadzę, podaję dostępne lektury, po czym komentuję ich zawartość. Gdy dochodzę do pewnej książki, mówię coś w rodzaju: "A jeśli Państwo jakimś nieszczęśliwym przypadkiem mają to w domu, to należy wziąć grube rękawice do łokci, widły i wyrzucić to paskudztwo, żeby się nie skazić".

Podobnie straszne są dla mnie słowniki, które sankcjonują błędy, tylko dlatego, że jakiś językoznawca czegoś nie rozumie. Ta żołądź rodzaju męskiego (to może gałąź też?)! To zastąpienie form "watadze, wataże" przez "watasze" (skoro mamy nie uwzględniać dźwięczności, to może od razu każą nazwać małą flagę -- flaszką?)! Dlatego pytam, w jakim słowniku pojawił się potworek, utożsamiający słowa "ongiś" i "onegdaj".
Użytkownik: janmamut 30.04.2008 00:03 napisał(a):
Odpowiedź na: To o skażeniu to w duchu ... | janmamut
Moich zajęć. Coś mi się dzieje z klawiaturą i czasem powtarza znaki.
Użytkownik: Anna 46 30.04.2008 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: To o skażeniu to w duchu ... | janmamut
Mamuciku, z szacunku do staropolszczyzny i Ciebie, będę stosować onegdaj i ongi jak należy. Moje dotychczasowe, zamienne używanie "onegdaj - kiedyś niedawno" i "ongi - kiedyś dawno" uważaj za niebyłe. :-)
Najstosownie byłoby napisać: "Łońskiego roku podarowałam książkę".
Użytkownik: janmamut 30.04.2008 18:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Mamuciku, z szacunku do s... | Anna 46
:-).

Dawniej tak pięknie mówiono i pisano! Np. "Bolesław Chrobry został przez panów praskich zaproszony na czeski stolec".
Użytkownik: mayelka 01.05.2008 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: To o skażeniu to w duchu ... | janmamut
Onegdaj i ongi znaczyły pierwotnie ‘w on czas, dawniej niż wczora’ (wczora to forma pierwotna przekształcona następnie we wczoraj), ale przed wiekami ktoś źle „odczytał” ową definicję, zawężając czasowo sformułowanie dawniej niż wczora’ do znaczenia ‘przedwczoraj’. Przylgnęło ono do onegdaj, ongi zaś, przerobione na ongiś, otrzymało sens należący pierwotnie do słowa niegdyś, czyli ‘kiedyś, dawno temu...

http://www.obcyjezykpolski.interia.pl/?md=archive&​id=288

hmm to ja nie rozumiem - wydaje mi się, że 'onegdaj', jak najbardziej znaczy, dalej niż wczoraj, a nawet przedwczoraj, czyli kiedyś-dawniej.

Użytkownik: Czajka 30.04.2008 05:25 napisał(a):
Odpowiedź na: "Onegdaj" p r z... | Anna 46
Hy. U mnie tylko "przedwczoraj", a ja myślałam, że dawniej, a tu dawniej to ongi. Jejku, jak to człowiek się cały czas zaskakuje (chyba że musi leżeć na Pilipukiu).
Wczoraj ku mojemu zdumieniu dowiedziałam się od kolegi z ławki, że rynka to garnek.
A ja byłam święcie przekonana od czasu lektury "Sierotki Marysi", że to foremka i to z niej Podziomek wylizywał babie omastę. Hy. :)
Użytkownik: Annvina 30.04.2008 09:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Hy. U mnie tylko "pr... | Czajka
Hm... człowiek całe życie się uczy... Ja też myślałam, że onegdaj to dawniej. Dobrze, że dotyczczas nie używałam tego słowa, ale chyba teraz zacznę :) A ongi i ongiś to nie to samo?
Użytkownik: Anna 46 30.04.2008 17:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Hy. U mnie tylko "pr... | Czajka
A mógł wylizywać, bo to i rondelek z rączką lub dwoma uszkami, i rynienka do smażenia mięs - zależy od regionu.
P. S.
Sieroty Maryśki to nie cierpię prawie tak samo, jak Nad Niemnem.
Użytkownik: Annvina 30.04.2008 09:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Annvino, bardzo Ci dzięk... | Anna 46
Świetnie Anno, że Twój syn zastosował się do rad z tej książki. A tak na marginesie - witaj w klubie dinozaurów ;)
Ja kiedyś dostałam Ada, to nie wypada: Nie tylko savoir-vivre, nie tylko dla dziewcząt (Ostałowska Irena), to była bardzo uwspółcześniona (wtedy) wersja savoir-vivre'u dla nastolatków, ale stwierdziłam, że jest to zbyt oczywiste i nie ma tam wszystkiego, co ewentualnie kiedyś może mi się przydać i zaczęłam szperać dalej.
Piękną i fascynującą lekcją była dla mnie relacja w telewizji ze ślubu młodszego syna duńskiej królowej (mieszkałam wtedy w Danii). Sztab specjalistów omawiał tę imprezę przez cały dzień (nawet mieliśmy wolne ze szkoły). Każdy element stroju gości został skomentowany, każdy ukłon, każdy prezent, każde danie, włącznie z regułami, jak się je spożywa, każdy talerz - kelnerzy linijką (dobrze, że nie suwmiarką :) odmierzali odległość sztućców od talerza, by każde nakrycie było identyczne i równiutkie... Oczywiście ślub księcia to impreza, z którą raczej nasze urodziny czy imieniny nie mogą się równać, ale myślę, że z takiego programu wiele można się było nauczyć...
Pamiętam, że potem, jak mama mnie prosiła, żebym nakryła do stołu też biegałam z linijką i układałam kompozycje z serwetek ;) Teraz mi przeszło, ale nadal bardzo zwracam uwagę na estetykę spożywania posiłków, zwłaszcza uroczystych.
Użytkownik: Anna 46 30.04.2008 18:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetnie Anno, że Twój sy... | Annvina
"... witaj w klubie dinozaurów ;)"
Zaraz dopiszę przynalezność do Klubu w "o sobie". :-)

Drażni mnie "bylejakość" manier przy stole; wygoda - jak to celnie określasz; n.p.: pokrojenie mięsa hurtem na talerzu, odłożenie na bok noża i jedzenie samym widelcem - zgroza!

Wiesz jak mnie Mama uczyła jeść nożem i widelcem, kiedy byłam mała? Wkładała mi pod łokcie obu rąk tygodniki i trzeba było tak jeść, żeby nie wypadły; zabawa wspaniała a dziś każdy mój sąsiad przy stole może być spokojny, ze mu łokcia w talerz nie wsadzę, ani sztućca nie wytrącę. :-)

Estetyka stołu - tak, po trzykroć tak!!! Najpierw "jedzą oczka".
Użytkownik: janmamut 30.04.2008 18:42 napisał(a):
Odpowiedź na: "... witaj w klubie ... | Anna 46
A czy do tych Twoich klubów (niektórych) można się dopisać tak po prostu, czy trzeba spełnić jakieś wymogi wstępne? Jakoś mam wrażenie, że mamut do klubu dinozaurów należy niemal z natury...

Na koniec przypomniałaś mi tę część "Poszukiwaczy zaginionej arki", gdzie najpierw jedli oczka, a później małpie mózgi, jeszcze ciepłe. :-)
Użytkownik: Anna 46 30.04.2008 19:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A czy do tych Twoich klub... | janmamut
Tak po prostu; one nie moje, one ogólnie dostępne! :-)

Warunkiem przynależności do Klubu Terniętych jest przeczytanie j e d n e j książki ze Świata Dysku i chęć przeczytania następnych, co nastąpi samo przez się - jeśli nie nastąpi - nie jesteś ternięty, albo nie znalazłeś jeszcze swojego "dyskowego idola". Wniosek: bierz następny "dysk"! :-)))

Czy te mózgi to aby nie były spożywane w "Świątyni Zagłady"?
Użytkownik: hburdon 30.04.2008 19:38 napisał(a):
Odpowiedź na: "... witaj w klubie ... | Anna 46
"n.p.: pokrojenie mięsa hurtem na talerzu, odłożenie na bok noża i jedzenie samym widelcem - zgroza!"

Ale Anno, wtedy można drugą ręką trzymać książkę. ;)
Użytkownik: janmamut 30.04.2008 19:43 napisał(a):
Odpowiedź na: "n.p.: pokrojenie mi... | hburdon
Cudne!
Użytkownik: Anna 46 30.04.2008 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: "n.p.: pokrojenie mi... | hburdon
:-D
Użytkownik: Annvina 01.05.2008 08:53 napisał(a):
Odpowiedź na: "n.p.: pokrojenie mi... | hburdon
"Wtedy można drugą ręką trzymać książkę" - genialne - ale tylko wtedy, gdy człowiek jest absolutnie SAM przy posiłku, takie zachowanie jest dopuszczalne ;)
Użytkownik: nutinka 01.05.2008 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: "Wtedy można drugą r... | Annvina
A jeśli WSZYSCY siedzący przy stole chcą czytać? To co, mają się męczyć ulegając konwenansom? ;)
Użytkownik: Annvina 01.05.2008 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: A jeśli WSZYSCY siedzący ... | nutinka
:D
Użytkownik: Maxim212 01.05.2008 14:33 napisał(a):
Odpowiedź na: "... witaj w klubie ... | Anna 46
W sprawie estetyki stołu i zachowaniu przy nim.
Przypomnij sobie scenkę z "Czterech pancernych i psa" (Gustlik goniący jajko po talerzu). Zajrzyj do "Ze 101 frontowych nocy" Przymanowskiego. Opowiadanie ma tytuł "Sztuka cywilnego jedzenia"... Nie będę psuł przyjemności czytania...
Użytkownik: Marylek 30.04.2008 10:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam ostatnio w operze… ... | Annvina
Piszesz, Annvino: "Dziś wszystko ma być wygodne, wygodne, wygodne..."
Mnie się wydaje, że wszystkie te konwenanse były właśnie wygodne. Pomyśl: było z góry wiadomo jak się zachować, jak się ubrać na jaką okazję, w jakiej kolejności zasiadać przy stole, o czym nie rozmawiać z daną osobą, etc, etc. A teraz ludzie strasznie się męczą, nie wiedzą, czy wypada zwrócić się per "ty" do szefa, nie wiedzą, w co wytrzeć paluchy, jak już skonsumują frytki i kurczaka z dodatkami, to chyba nie jest wygodne. Pani Ossowska miała rację, zasady i reguły usprawniały współżycie z innymi ludźmi, a tym samym tez je ułatwiały.
Inna rzecz, że brak refleksji powoduje, że ludzie nie rozumieją, że łatwiej byłoby np. w sytuacji konfliktu powiedzieć "przepraszam", niż wdawać się w pyskówkę, która spowoduje wzrost ciśnienia i skróci życie pyskującego o ładnych parę minut. ;-p

Łamanie niektórych reguł zawsze było zwązane z młodzieńczym buntem. Typowe są tu właśnie reguły dotyczące ubioru i ogólnie - wyglądu zewnętrznego. Myślę, że z tego się wyrasta, nie ma co drzeć szat. Jesli te dżinsy, w których idę do opery sa czyste, a ja zachowuję się przyzwoicie, to można to chyba zaakceptować? To jest też to, co mówisz: dobrze, że w ogóle przyszli. Jeśli taki czy inny ubiór wyraża jakąś ideologię, to należy to wręcz uszanować. Słynny był przypadek rektora jednego z polskich uniwersytetów, przedstawiciela pokolenia hippisów, który przepadł w pierwszych wyborach, w których kandydował, bo nie zgodził się ściąć długich włosów, jakie nosił od lat. Większość środowiska była zbulwersowana: jak to?! Jak on będzie wyglądał reprezentując uczelnię - w gronostajach i z długimi włosami!? O, nie! Ale przewaliła się w lokalnej prasie dyskusja na temat: co ważniejsze, kompetencje merytoryczne i dorobek naukowy, czy zastarzałe uprzedzenia i stereotypy, dotyczące konwencjonalnego wyglądu. Trzeba dodać, że włosy te miał zawsze czyste i zadbane. I profesor ten został potem wybrany w nastęnych wyborach i był rektorem przez kolejne dwie kadencje - ani Ziemia nie przestała się od tego kręcić, ani uczelnia się nie zawaliła. Za to przewietrzyło się parę umysłów.
A dżinsowe ubranko Jacka Kuronia, który też coś swoim strojem pragnął wyrazić?

Jeśli łamanie danej reguły nikomu nie szkodzi, nikogo nie krzywdzi, nie obraża, to może warto poszukać drugiego dna? Jeśli, natomiast, jest tylko bezmyślnym wybrykiem, to, zależnie od wagi reguły oraz sytuacji i osoby, która ją łamie, próbujmy albo edukować, albo tępić. Bo niedopuszczalne jest np. niszczenie wspólnego mienia lub obrażanie innych - patrz chuligani stadionowo-pociągowi. Ale ci, którzy pokazują mi w teatrze z bliska swoją odwrotną stronę przepychając się na swoje miejsce, może po prostu nigdy nie zostali uświadomieni, że to nie tak? To jeden z tych drobiazgów ułatwiających życie.

Pozdrawiam. :-)

Użytkownik: Annvina 30.04.2008 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszesz, Annvino: "D... | Marylek
Marylku, Ty i ja rozumiemy, że "wszystkie te konwenanse były właśnie wygodne", ale myślę, że wiekszość ludzi tego nie rozumie. Mam wrażenie, że dość powszechna jest opinia, że szeroko pojęta wygoda to robienie tego, na co się w tej chwili ma ochotę i w taki sposób, na jaki się ma ochotę bez oglądania się na zasady tzw dobrego wychowania, a w konsekwencji na innych ludzi. Savoir-vivre jest przez wielu uważany właśnie za zbiór skostniałych, przestarzałych, nikomu niepotrzebnych zasad, które tyllko utrudniają życie. Dlatego właśnie tak bardzo podkreślam fakt, że te zasady nie wzięły się znikąd, tylko mają na celu ułatwić sytuacje, w których nie zawsze wiadomo, jak się zachować.
Wydaje mi się, że problem polega też na tym, że te zasady trzeba zapamiętać. Czasem słyszę "to wszytsko trzeba umieć na pamięć?!" I teraz pytanie - co jest łatwiejsze i wygodniejsze - nauczyć się tych zasad czy za każdym razem zastanawiać się, jak się w danej chwili zachować, a może w ogóle nie zastanawiać się i walić gafę za gafą... Tylko wtedy co z pięknym, a wychodzącym chyba już nieco z użycia pojęciem "człowiek z klasą"?

Oczywiście są wyjątki - piękny przykład profesora, a później rektora z długimi włosami, czy "dżinsowego" Kuronia. W chwili, gdy strój wyraża jakieś poglądy czy idee, to oczywiście to szanuję. Pomimo to, wydaje mi się, że można mniej-więcej rozpoznać, kiedy ktoś zakłada dżinsy z powodów ideologicznych, a kiedy, bo są wygodniejsze niż spódnica czy garnitur...
Użytkownik: exilvia 30.04.2008 12:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylku, Ty i ja rozumiem... | Annvina
"Marylku, Ty i ja rozumiemy,(...)ale myślę, że wiekszość ludzi tego nie rozumie." - to jest jakieś tajne stowarzyszenie? ;-)
Użytkownik: Marylek 30.04.2008 12:11 napisał(a):
Odpowiedź na: "Marylku, Ty i ja ro... | exilvia
Tak, tak, tajno-jawne! Przyłączysz się? Jedynym warunkiem jest posiadanie dżinsów w garderobie, zamiast wpisowego. ;-)
Użytkownik: exilvia 30.04.2008 16:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tak, tajno-jawne! Pr... | Marylek
Dzięki za zaproszenie, warunek przyjęcia niezbyt wygórowany więc spełniam, ale nie lubię należeć nigdzie, bo w końcu może się okazać, że będę musiała wszędzie nosić dżinsowy uniform. ;-)
Użytkownik: Annvina 30.04.2008 13:18 napisał(a):
Odpowiedź na: "Marylku, Ty i ja ro... | exilvia
Exlivia, nie czepiaj się, pisząc "Ty i ja " ludzi o podobnych poglądach na te kwestie. A pisząc "większośc ludzi" miałam na myśli "niebilionetkowiczów" ;)
A co, chcesz dołączyć do grona "rozumiejących"? ;)
Użytkownik: exilvia 30.04.2008 16:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Exlivia, nie czepiaj się,... | Annvina
Ja należę do jednoosobowego grona rozumiejących wszystko inaczej ;-) i uwieeeelbiam się czepiać (czego tylko się da).

Z tego co ja zrozumiałam z riposty Marylka, to myśli ona trochę inaczej niż Ty jednak.

I sądzę, że przeceniasz B-netkowiczów i nie doceniasz ludzi spoza (przy czym sam podział jest dość sztuczny).
Użytkownik: Annvina 30.04.2008 16:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja należę do jednoosobowe... | exilvia
Skoro lubisz się czepiac, to się czepiaj ;)
Czy przy każdej moje wypowiedzi musze umieszcać przypis "generalizuję"?
Marylek doskonale rozumie o co mi chodzi, wiem, że Ty też, ale że lubisz się czepiać... ;D
Użytkownik: exilvia 30.04.2008 16:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro lubisz się czepiac,... | Annvina
Nie napisałam, że nie rozumiem. A nawet jak się rozumie, nie znaczy, że się z tym zgadza. Chociaż bardzo kuszącą wydaje mi się idea, że nieporozumienia są tylko powierzchowne, a w istocie można z każdym dojść do porozumienia. Lubię tę myśl, choć pewnie ani ona prawdziwa, ani praktyczna.
Generalizowanie dotyczyło ludzi spoza i z B-netki? Jeszcze 2 miesiące temu Ty też byłaś "spoza" - tak wiele się od tego czasu w Tobie zmieniło? ;-)
Co do mojego czepiania się, oddam głos Cioranowi, który wyraził to [że niby "moją" myśl] lapidarnie i bardzo trafnie:
"Duch, w pokoju ze sobą i ze światem, obumiera; rozkwita w zetknięciu z najmniejszą przeciwnością.(...)" (to co w nawiasie celowo pomijam, bo nieistotne w tej dyskusji).
Użytkownik: Annvina 30.04.2008 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie napisałam, że nie roz... | exilvia
Genaralizowanie dotyczyło zarówno ludzi z i spoza Bilbionetki. To oczywiście moje subiektywne wrażenie, że większość (sic!) Bilbionetkowiczów zrozumie i może po częsci zgodzi się ze mną, a większość ludzi, których spotykam (może obracam się w "złym" towarzystwie) by tego nie zrozumiało.
Większość nie znaczy wszyscy.
Exlivio, nie dziw się, że przeceniam Bilbionetkowiczów, jestem w takim miejscu i czasie, gdzie bardzo rzadko spotykam ludzi, z którymi moge porozmawiać "o czymś" (że pozwolę sobie nawiązać do mojej poprzedniej czytatki). Dlatego dla mnie Bilbionetka i toczące się tu dyskusje są wytchnieniem intelektualnym.
Marylek napisała "Pani Ossowska miała rację, zasady i reguły usprawniały współżycie z innymi ludźmi, a tym samym też je ułatwiały" i na tej podstawie napisałam, że obie to rozumiemy, choć nie musimy się we wszystkich szczegółach zgadzać... a dżinsy ja też mam w garderbie, nawet kilka par ;)
Z Cioranem się absolutnie zgadzam - kto to powiedział "tylko w ogniu krytyki i polemicznych dyskusji wykuwa się światopogląd"? Czy jakoś tak, nie pamietam dokładnie...

Więc dziękuję Ci Exlivio, że poprzez polemiczne dyskusje dbasz o rozwój mojego ducha ;)
Użytkownik: Marylek 30.04.2008 12:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylku, Ty i ja rozumiem... | Annvina
Może, ponieważ dom rodzinny często sprawę zaniedbuje, należałoby uczyć pewnych podstawowych zasad w szkole? Albo nawet w przedszkolu. Rzeczy typu: kto ma pierwszeństwo - ten kto wchodzi do sklepu, czy ten, kto wychodzi i dlaczego. Przeciez nie trzeba się tego uczyć na pamięć, to logiczne jest! Byłoby łatwiej żyć w społeczeństwie, bez niepotrzebnych przepychanek.
To trochę tak, jak w tej ksiażce: Przejrzeć Anglików: Ukryte zasady angielskiego zachowania (Fox Kate) - nie wiem, czy ktoś uczy Anglików opisywanych tam zachowań; oni po prostu funkcjonują w określony sposób jako społeczność. Czy to się aby nie nazywa kultura?
Użytkownik: krzyniu 30.04.2008 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Może, ponieważ dom rodzin... | Marylek
"...należałoby uczyć pewnych podstawowych zasad w szkole? Albo nawet w przedszkolu."

Jestem za, ale kto nauczy tych zasad nauczycieli lub przedszkolanki? I nie mówicie mi, że oni je już znają... Jakimś sposobem udało mi się przejść przez polski system edukacyjny, ale wymuszanie na dorosłych szacunku do siebie to walka z wiatrakami... Łatwiej się podporządkować i zachowywać jak szczeniak, za którego cię mają.

Jeśli już mowa o obyczajach, pamiętacie literacki obraz przedwojennych nauczycieli? Pamiętacie, że kiedyś tak ładnie zwracano się do ucznia per Pan, Pani? Teraz wszyscy czują się w obowiązku "tykać" uczniów, choćby tyle. Ale bywa naprawdę dużo gorzej... I kiedyś była kara fizyczna, którą niestety zniesiono.
Użytkownik: Annvina 30.04.2008 13:30 napisał(a):
Odpowiedź na: "...należałoby uczyć... | krzyniu
Krzyniu, proszę, dyskusja o polskim systemie edukacji, poziomie kultury nauczycieli, o tam, jak to było kiedyś, przed wojną, to dyskusja na osobną czytatkę! Toż to temat-rzeka!
Fakt faktem, że nauczyciel nie są już ani autorytetami ani wzorami i najcześciej są sami sobie winni, a szkoła bynajmniej nie uczy szacunku do drugiego człowieka, nie wspominając o dobrych manierach. Babcia mi opowiadała, że w jej szkole, jak na stołówce jedząc obiad ktoś nie trzymał łokci przy sobie, to musiał jeść z książkami pod pachami - tak, żeby nie wypadły... Wyobrażasz sobie coś takiego teraz?
Użytkownik: krzyniu 30.04.2008 15:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzyniu, proszę, dyskusja... | Annvina
No to by było coś :)

Ale już się na ten temat nie odzywam, przepraszam za off:)
Użytkownik: Annvina 30.04.2008 15:40 napisał(a):
Odpowiedź na: No to by było coś :) A... | krzyniu
Ależ odzywaj się, odzywaj. Ja bardzo lubię, jak Ty się odzywasz :) Na ten temat, czy jakikolwiek inny ;) W końcu miały być "luźne rozważania"...
Użytkownik: krzyniu 30.04.2008 17:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ odzywaj się, odzywaj... | Annvina
Dziękuję :)
Chociaż ostatnio mam wrażenie, że jakieś strasznie zgorzkniałe i sarkastyczne te moje komentarze są... Chyba mi sie jakiś urlop należy :P
Użytkownik: koko 02.05.2008 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzyniu, proszę, dyskusja... | Annvina
To by nie było coś, to by była dyskryminacja! Teraz komfort psychiczny i wszechobecna łatwizna są najważniejsze.
Użytkownik: Anna 46 30.04.2008 18:15 napisał(a):
Odpowiedź na: "...należałoby uczyć... | krzyniu
Krzyniu, do mnie i moich koleżanek i kolegów w liceum Profesorowie zwracali się właśnie "panna Iksińska" i "pan Igrekowski" - bywały wyjątki, nie przeczę, ale wtedy Profesor mówił po imieniu i to bylo miłe.
Kurrrczę... myśmy szanowali swoich Belfrów, bo oni nas szanowali - to się czuło, a takt i kultura to nie były puste słowa - wyłaziły z nich przy każdej okazji. I nie przed wojną to się działo, tylko w siedemdziesiątych latach ubiegłego stulecia... :-)
Użytkownik: krzyniu 30.04.2008 18:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzyniu, do mnie i moich ... | Anna 46
Ech, no teraz to ze świecą takich szukać...
Użytkownik: Marylek 30.04.2008 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzyniu, do mnie i moich ... | Anna 46
To zależało od belfra, tak wtedy, jak i teraz, Anno. Ja miałam w liceum pana profesora, który przychodził na lekcje podpity i robił dziewczynom niewybredne uwagi. Ale był kumplem pana dyrektora i nic się nie dało zrobić. Profesorowie, w większości przypadków zwracali się do nas numerem z dziennika, czasem po nazwisku. Jasne, że były wyjątki, ale większości z nich, niestety, nie wspominam dobrze. I wtedy, i teraz, byli ludzie z kulturą i bez.
Użytkownik: edward56 30.04.2008 22:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Krzyniu, do mnie i moich ... | Anna 46
Potwierdzam. Tak było w tym liceum.
Użytkownik: edward56 30.04.2008 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Potwierdzam. Tak było w ... | edward56
Nie wiem co się porobiło, ale moja odpowiedź dotyczyła wypowiedzi Anny.
Użytkownik: Marylek 30.04.2008 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: "...należałoby uczyć... | krzyniu
Podręcznik jakiś wydać? Wiesz, mogliby uczyć prostych spraw typu przepuszczania kogoś w drzwiach, kolejności przedstawiania sobie różnych wiekiem i stanowiskiem ludzi, tego nieszczęsnego przepychania się tyłem do siedzących w kinie czy teatrze. Ogólnych zasad ułatwiających codzienne życie. A kindersztubę wynosi się z domu, jasne. I później możesz zostać nawet profesorem, jak komuś jej brak, to kiedyś to wylezie na wierzch. Może i dobrze?
Użytkownik: Anna 46 30.04.2008 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Podręcznik jakiś wydać? W... | Marylek
Święta prawda, Pani Kochana, niektórzy wynoszą kindersztubę, inni tylko srebrne łyżeczki...
Użytkownik: janmamut 30.04.2008 22:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Podręcznik jakiś wydać? W... | Marylek
Gdy na pewnej uczelni (to chyba w Bydgoszczy było, ale to sprawa sprzed paru lat, więc pewien nie jestem) profesor zrobił studentom test dopuszczający do testu właściwego, umieszczając tam pytania w rodzaju: kto wchodzi pierwszy do sali -- profesor czy studenci, czy można w obecności osób starszych używać słowa "zaj...sty" (przepraszam, ale musiałem przytoczyć), czy można na wykładzie pić piwo itd., to ON stanął przed komisją dyscyplinarną.
Użytkownik: Annvina 01.05.2008 08:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy na pewnej uczelni (to... | janmamut
To przerażające, co piszesz, Mamucie! Taki test to powienien być dopuszczający do egzminu wstępnego na studia, albo jeszce lepiej dopuszczający do matury. Jakie były zarzuty postawione temu profesorowi? Pewnie, że tego nie było na wykładach i wykracza poza zakres materiału z danego przedmiotu? Czy polska edukacja naprawdę chce wykształcić społeczeństwo specjalistów ze strzępami wiedzy ogólnej i bez krzty kultury osobistej...
Użytkownik: Edycia 01.05.2008 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: "...należałoby uczyć... | krzyniu
Krzyniu, podoba mi się Twoja wypowiedz i masz rację, że kiedyś nauczyciele mieli zupełnie inny stosunek do uczniów. Ja wiem, że to ich nie usprawiedliwia, ale może to jest wynikiem rozpasania się też młodzieży. Ja uważam, że niestosowne jest i pozbawiające szacunku dla nauczyciela zbyt frywolne ubieranie się zwłaszcza uczennic. Pępki na wierzchu, okolczykowane wszystko co wystaje, albo i nie, farbowane włosy, wymalowane oczy, usta i paznokcie. Z jednej strony staram się to zrozumieć, bo młodzież cieszy się wolnością, ale z drugiej, coś mi tu zgrzyta.
A tak w szczególe to jestem zbulwersowana zachowywaniem się rodziców, właśnie tych młodych rodziców, którzy mają jeszcze małe dzieci w przedszkolu.
Rzecz w tym, że moja córeczka, przychodzi codziennie z przedszkola i opowiada, że Zosia, Weronika i inne dziewczynki mają pomalowane paznokcie, zaznacza, że "...u nóg też", gdzie ja po prostu nie wyrabiam i parskam głośnym śmiechem. Pyta dlaczego ona nie ma pomalowanych? I trzeba teraz dziewczynce tłumaczyć. Jak później młodzież ma się skromnie zachowywać w szkole, jak rodzice od przedszkola uczą głupot!


P.S. Co do tej kary cielesnej, to jednak bym trochę polemizowała...:)
Użytkownik: krzyniu 08.05.2008 09:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam ostatnio w operze… ... | Annvina
No i jeszcze mi się przypomniał jeden z dobrych obyczajów, które zupełnie zostały odrzucone: womitoria... Dlaczego już ludzie nie umieszczają ich w kącie salonu? :P

Można powiedzieć za francuzami: autres temps, autres moeurs, dobrze, że panny nie noszą już za sobą nocników na balu ;)

Użytkownik: Annvina 08.05.2008 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: No i jeszcze mi się przyp... | krzyniu
Taaaak, obserwując bywalców irlandzkich pubów, zwłaszcza po północy myślę sobie, że to by nie był taki zły pomysł - takie womitoria i nocniki, może niekoniecznie w salonach, ale przed wejsciem do pubu lub na postoju taksówek ;)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: