Dodany: 27.04.2008 09:19|Autor: gregok

Recenzja nagrodzona!

Książka: Za co?: Opowiadanie z czasów powstania 1831 r.
Tołstoj Lew

6 osób poleca ten tekst.

Sprawa polska oczami Lwa Tołstoja


„Tylko ludzie, którzy przeżyli to, co przeżyli Polacy po trzecim rozbiorze Polski i po oddaniu części kraju pod jarzmo znienawidzonych Niemców oraz jeszcze bardziej znienawidzonych Moskali, mogą zrozumieć zapał Polaków w 1830-1831 roku, gdy po poprzednich nieszczęśliwych próbach znowu zabłysła nadzieja wyzwolenia”*. Jest to zdumiewające zdanie, podobnie jak zdumiewające jest całe opowiadanie. Nie dlatego, że jest nietrafne, ale dlatego, że autorem tych słów jest Rosjanin – Lew Tołstoj, jeden z najwybitniejszych XIX-wiecznych prozaików rosyjskich. Każda osoba zainteresowana literaturą rosyjską tego okresu zwróciła zapewne uwagę, że stosunek pisarzy rosyjskich do sprawy polskiej był zdecydowanie negatywny. Szczególnie widoczne jest to w skądinąd znakomitych utworach Fiodora Dostojewskiego, gdzie nie tylko sprawa polska, ale i sami Polacy ukazani są jako ludzie wredni i godni pogardy. Być może pisarze rosyjscy starali się w ten sposób zagłuszyć tkwiące w nich poczucie winy, które wynikało ze świadomości, że ich kraj, który kochali, stał się więzieniem dla innych narodów, czego przez swój patriotyzm nie chcieli przyjąć do wiadomości. Moim zdaniem nie jest to jednak żadne usprawiedliwienie dla tych złośliwych i niesprawiedliwych ataków na nasz naród, choć mówię to jako Polak.

Opowiadanie „Za co” nie należy do najdłuższych, nie należy też do najwybitniejszych dzieł autora „Anny Kareniny” oraz „Wojny i pokoju”. Jest w nim jednak coś, co wyróżnia je na tle innych utworów rosyjskich tego okresu. Oto mimo swojego patriotyzmu, którego nie sposób kwestionować, autor ukazuje polskie powstanie od drugiej strony – z punktu widzenia Polaków. Żaden z wielkich pisarzy rosyjskich tego okresu nie mógł się zdobyć na coś podobnego – na ukazanie sytuacji narodu podbijanego lub podbitego przez Rosję z perspektywy tegoż narodu. Dowodzi to wyjątkowości i wielkości Lwa Tołstoja, a także ratuje honor Rosjan, dowodząc, że są oni wstanie wznieść się ponad imperialny sposób widzenia rzeczywistości.

Tematem opowiadania jest los jednego z uczestników i bohaterów powstania listopadowego w Królestwie Polskim - Józefa Migórskiego, który po klęsce zostaje zesłany na Sybir. W ślad za nim na zesłanie udaje się jego narzeczona, a później żona - Albina. Oboje podejmują próbę ucieczki z zesłania… Ukazując losy młodych małżonków autor wypowiada też swoją opinię w sprawie polskiej, która z pozoru ukazana jest w opowiadaniu w sposób marginesowy, ale tak naprawdę stanowi główną jego treść. Przy okazji Tołstoj wypowiada parę krytycznych uwag pod adresem ówczesnego ustroju Rosji oraz atakuje cara Mikołaja I, pisząc między innymi: „Mikołaj I cieszył się z tego, że zdławił hydrę rewolucji nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Chełpił się tym, że (…) dla dobra narodu rosyjskiego zachował Polskę pod władzą Rosji. A ludzie, ozdobieni gwiazdami, w złocistych mundurach, tak wynosili go pod niebiosa, że on szczerze uwierzył w swoją wielkość. Wierzył, że jego życie było szczęściem dla ludzkości, a szczególnie dla Rosjan, na których zdemoralizowanie i ogłupienie były skierowane wszystkie jego wysiłki”*.

Jednak za zło istniejące w Rosji i na świecie odpowiadają nie tylko ustroje polityczne i rządzący krajem. Także zwykli ludzie mają wpływ na ograniczenie lub zwiększenie niesprawiedliwości istniejących na świecie. Autor udowadnia to wprowadzając do opowiadania postać Kozaka Daniły Lifanowa, typowego rosyjskiego żołnierza – postać skądinąd sympatyczną – który przez swoją nadgorliwość i służbistość staje się sprawcą tragedii. Jednak jego zdrada zostaje ukarana – sędzią staje się jego własne sumienie.


„Za co” jest interesującym opowiadaniem łączącym artyzm z prawdą historyczną, Choć nie jest dziełem na miarę „Anny Kareniny”, to jednak w pełni ujawnia talent literacki Lwa Tołstoja, słusznie uchodzącego za mistrza prozy realistyczno-psychologicznej. Zakazane przez carską cenzurę, zostało opublikowane wiele lat po napisaniu. Dziwi mnie to, iż jest ono w Polsce tak mało znane, mimo iż jako jedno z nielicznych dzieł literatury rosyjskiej jest tak bez reszty Polakom przyjazne.



---
* Lew Tołstoj, „Hadżi-Murat; Za co”, wyd. Towarzystwo Upowszechnienia Czytelnictwa, 1996, str. 155.
* Tamże, str. 177.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 16159
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: Lykos 28.04.2008 08:32 napisał(a):
Odpowiedź na: „Tylko ludzie, którzy prz... | gregok
Chyba nie jest tak tragicznie ze znajomością tego opowiadania, jak myślisz, przynajmniej w moim pokoleniu. Opowiadanie to, bodajże z niewielkimi skrótami, było zanieszczone w podręczniku do języka rosyjskiego do X klasy liceum w latach sześćdziesiątych. Nie pamiętam już, czy je przerabialiśmy, czy je przeczytałem z własnej inicjatywy (zresztą także w wersji pełnej) - utwór jest dosyć długi jak na czytankę. W każdym razie chyba co najmniej setki tysięcy Polaków miało szansę się z nim zapoznać i mam nadzieję, że spora część ówczesnych uczniów z tej okazji skorzystała (lub musiała skorzystać).
Użytkownik: epikur 28.04.2008 19:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba nie jest tak tragic... | Lykos
Ciągnąc wątek znajomości opowiadania "Za co?", na pewno do jego spopularyzowania przyczyniła się ekranizacja filmowa z 1995 roku w reżyserii Jerzego Kawalerowicza.
Użytkownik: Bozena 29.04.2008 00:45 napisał(a):
Odpowiedź na: „Tylko ludzie, którzy prz... | gregok
Spokojny tekst; a mimo to treść jego zdecydowanie kieruje uwagę, zgodnie z intencją recenzenta, na fakt przychylnego stanowiska, co godne podkreślenia jest, wyrażonego przez Lwa Tołstoja na sprawę polską okresu powstania listopadowego. Ale - ponieważ zadumałam się tutaj (bo i miejsce wydaje się być ku temu stosowne) - pozwolę sobie napisać słów kilka, bo uważam że dobrze by było przypomnieć także i nieco rozwinąć przesłanki, w wyniku których stać było Tołstoja, jako jednego z nielicznych pisarzy rosyjskich, na wyrażenie wprost (wreszcie) nie innego a takiego stanowiska właśnie, śmiałego zadeklarowania się tutaj obywatela kraju zaborcy i jednocześnie wybitnego rosyjskiego pisarza po stronie prawdy narodu ujarzmionego; narodu naszego.

Najkrócej ujmując kwestię i najkonkretniej, w wyjątkowo zawikłanym problemie, dobrze jest cofnąć się nieco i pamiętać raczej, że nie od razu... że i Lew Tołstoj – choć w mniejszym stopniu niż Fiodor Dostojewski, o którym wspominasz, Gregoku – przez długi okres życia swego żywił do Polaków niechęć. Była ona niezupełnie wytworem samodzielnej oceny, bowiem nienawiść do naszego narodu wpajano L. Tołstojowi od dzieciństwa już; i on - może nie pogardliwie, choć nie wiem, ale na pewno z widoczną dezaprobatą nazywał nas: „Polaczkami”. Dopiero w ostatnim dziesięcioleciu jego względnie długiego żywota w nim samym dokonuje się osobliwy przełom duchowy, stąd też i swój ogląd świata koryguje (lecz czy do końca ten przełom duchowy dokonuje się? to dyskusyjna jest rzecz); oto przechodzi on na chrystianizm, i jest to przełom właśnie, który nakazuje mu zrewidować wiele, swój stosunek do Polski i Polaków też; rewizja ta następuje także pod wpływem studiów jego nad sprawą dekabrystów wchodzących w ścisłe porozumienie z wybitnymi Polakami (ot, co: Polacy to niezupełnie pozerzy „umierający dla efektu”); i następuje oto przemiana stanowiska pisarza z widocznej niechęci względem Polaków (zwróćmy choćby uwagę na postać oficera Zdrzyńskiego w „Wojnie i pokoju”) w czułości widoczne („Józio” Migurski z „Za co?”). Dość powiedzieć, że opowiadanie „Za co?” (zdaje się, że Migurski pozostawił pamiętniki swoje, których treść nieco odbiega od treści z opowiadania „Za co?”) pisane było w kulminacyjnym momencie (1905-1906) duchowego przemienienia pisarza; sławnego przemienienia przecież - poddawanego niemal w równym stopniu tak krytyce przez współczesnych i potomnych, jak i aprobacie.

Mówi się nierzadko między innymi, że Tołstoj w okresie przełomu musiał czuwać stale nad zgodnością działań swoich (pomoc chorym i najbiedniejszym...), deklaracji (braterstwo wszystkich ludzi...) i życzeń z rozmyślnymi postanowieniami własnymi i przybraną postawą, bo raczej nie wynikała ona z jego naturalnych przekonań i z jego natury. Na pewnych poziomach tak niesłychanie złożonej kwestii i osobowości pisarza - zgodzić się można z osądem tym mając za sobą choćby lekturę „Wspomnień” pióra córki pisarza - Tatiany Suchotiny-Tołstoj.

Zatem, nie do końca przekonana jestem, że Lew Tołstoj „bez reszty” oddany Polakom był, mimo że opowiadanie jego: „Za co? ”, jak twierdzisz, Gregoku, wskazuje na to; a już z pewnością przychylne stanowisko pisarza względem nich/nas nie było stałe i niezmienne. Jak zresztą wszystko w nim; on sam w sobie był pełen sprzeczności, nimi przez całe życie targany; sprzeczności te – rzec można – były bardziej rozległe i o wyższym natężeniu aniżeli te tkwiące w przeciętnym człowieku, czego jednym ale niejedynym wyrazem okazała się ucieczka Lwa Tołstoja od żony i rodziny u schyłku życia jego (zupełnego schyłku: 1910), w pustkowie ucieczka i warunki bytowe nie tak znowu wykwintne jak dotąd (choć z zapisków Tołstoja odnalezionych po śmierci jego wynika, że nosił się z tym zamiarem lat wcześniej trzynaście), by stanąć po jednej stronie w końcu, i w końcu wyraźnie dookreślić się w oczekiwaniu na... zbawienie; albo może... niczym car Mikołaj szukający moralnego uzasadnienia dla ujarzmionego przez siebie narodu polskiego dopatrywał się w nim bezwzględnej niższości - Tołstoj, choć w odwrotnym kierunku, ucieczką swą uzasadnić chciał prawdę odkrytą mającą niewiele wspólnego z jego wcześniejszym oglądem świata i z życiem; rozsiew pomiędzy tym co wyznawał teraz a tym jak postępował i myślał wcześniej - szeroki był, i dręczył go nieustannie; paradoksalnie jednak – umiał on zawsze znaleźć dla siebie usprawiedliwienie. Bez reszty, tak myślę, oddany był jedynie sobie. Gdy na przykład chłopi, których niedola spędzała mu sen z powiek (?) dziwili się, a niekiedy i odwracali od niego, że nadal bywa syty i ze srebrnej zastawy korzysta, wbrew temu o czym mówił do nich, to, ten doskonały już pisarz i powikłany wewnętrznie człowiek potrafił bez zająknięcia się - w każdym przypadku - taką lub podobną okoliczność wytłumaczyć.

Lew Tołstoj - to postać szalenie złożona i barwna jednocześnie, pisano i pisze się o niej z różnych perspektyw i płaszczyzn, i, nadal niezupełnie objaśnić można ją. Że wspomnę tylko o jego rzekomej afirmacji ascezy w małżeństwie czy też dziwacznej teorii miłości wpajanej córkom swym: sam miał trzynaścioro ślubnych dzieci przecież i... brak mi danych co do nieślubnych (najmniej jedno dziecko miał), a jego zaborcze uczucie względem córek nakazywało wmawiać im, że w stanie choroby jaką jest miłość do wybranka nie da się racjonalnie postępować, toteż należy zamknąć się w swoim pokoju od wewnątrz a klucz przez okno wyrzucić. Idea tej żartobliwej z pozoru myśli – wyłania się sama. Ten wybitny znawca psychiki kobiet („Wojna i pokój” i „Anna Karenina” taki osąd mi podpowiada) – wypaczył w tym miejscu zupełnie, świadomie i egoistycznie wypaczył istotę tego, co w życiu najpiękniejsze jest. Dość powiedzieć, że Tatiana w równym stopniu kochająca ojca, jak matkę – wyszła za mąż w wieku trzydziestu pięciu lat za dużo od siebie starszego mężczyznę; stale i do końca ujawniając jednocześnie niekłamaną troskę względem rodziców swych.

„Wspomnienia” Tatiany wydają się być jednak wyidealizowane, do tego z domieszką egzaltacji nawet, gdzie Lew Tołstoj jawi się ojcem bez skazy, a jeśli – mimo - dostrzega ona skazę jakąś, to natychmiast „wymazuje” ją, tym samym - usprawiedliwia go; lecz z posłowia Marii Leśniewskiej, która umieściła w „Wspomnieniach” Tatiany też listy i zapiski jej ojca, a i zapiski i listy Soni – żony artysty (szczerze oddanej geniuszowi, a zarazem targanej niezgodą na rzekomy przełom duchowy męża, co w konsekwencji, obok niepogodzenia się ze śmiercią ukochanego synka, doprowadziło ją do choroby nerwowej) i z jej własnych spostrzeżeń dopełnionych zdarzeniami opisanymi przez Tatianę – wyłania się obraz Lwa Tołstoja, jeśli niezupełnie obraz ten prawdziwy jest, to, takie odnoszę wrażenie, prawdy tej bliski jest.

A oto ostatnie przed śmiercią słowa L. Tołstoja zanotowane przez Tatianę: „Kocham prawdę... Bardzo kocham prawdę.”*
-------
*Tatiana Suchotina-Tołstoj „Wspomnienia”, Czytelnik 1983, s. 538.








Użytkownik: janmamut 29.04.2008 01:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Spokojny tekst; a mimo to... | Bozena
Bardzo ciekawy, wnikliwy tekst, który uporządkował mi niby znane fakty. I ten styl, z wyrzuceniem orzeczenia na koniec, jak w znanej pieśni wielkanocnej!

Dobrze napisan jest!
Nam na przykład dan jest,
Iż mamy Lwa czytować,
Bo chciał Polskę miłować.
Alleluja!
Użytkownik: Bozena 08.05.2008 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawy, wnikliwy ... | janmamut
Nie znam tej pieśni. Nie znam.
Widocznie orzeczenia bezwiednie szukały miejsca swego :-)

Dobrze przeczytać mi, że tekst mój zaciekawił Cię, bo i postać L. Tołstoja wyjątkowo ciekawa i intrygująca jest.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: