Dodany: 19.04.2008 18:24|Autor: norge
”Nie mam odwagi przestać być tym, kim nigdy nie byłam”*
Zaczerpnięte z wiersza Alejandry Pizarnik motto książki brzmi: ”Nie mam odwagi przestać być tym, kim nigdy nie byłam”* i bardzo dobrze oddaje treść najnowszej powieści Majgull Axelsson.
Bohaterka powieści ma dwie tożsamości. Jako małe dziecko nie wiedziała, jak właściwie ma na imię. Mama (będąca Polką; jakże miły akcent) nazywała ją Mary, a tata uparcie mówił na nią Marie. Nigdy nie zdołali dojść do porozumienia w sprawie imienia jedynej córki. We wszystkich pozostałych sprawach niestety również nie :-). Dziewczynkę nazywano najczęściej MaryMarie i być może z tego powodu zawsze czuła, jakby miała dwa równoległe życia. Czytelnik nigdy nie pozna odpowiedzi na pytanie: która z narratorek jest rzeczywistą bohaterką, a która jedynie wytworem jej fantazji? A Autorka tak sprytnie prowadzi akcję, że w pewnym momencie przestaje nam zależeć, aby się tego dowiedzieć.
MaryMarie spotkamy w chwili, gdy czuwa przy łóżku nieprzytomnego męża, Swerkera. Podczas pobytu w Gruzji uległ on tragicznemu wypadkowi spadając z okna kilkupiętrowego budynku i łamiąc kręgosłup. Zostanie sparaliżowany na całe życie, mówią lekarze. Okoliczności wypadku są niejasne, ale powoli wychodzi na jaw okrutna prawda. Młoda kobieta pod wpływem szoku traci na pewien czas mowę. Wspiera ją grupa starych przyjaciół szkolnych nazywająca się ”Bilardowym Klubem Przyszłości”. W chwili rozpaczy, narażając się na powszechne potępienie i karę więzienia, Mary podejmuje w szpitalu niezwykle drastyczną decyzję. Jednak jej ”alter ego”, czyli Marie, działa inaczej. Przełyka wstyd i hańbę, na jaką naraził ją mąż i postanawia poświęcić się jego pielęgnacji.
Po sześciu latach znowu spotykamy obie połówki, Mary i Marie. Jedna opuściła właśnie więzienie po odsiedzeniu wyroku, natomiast druga zrobiła wielką karierę jako minister w szwedzkim rządzie. Wtyczka do respiratora i drobny ruch dłoni - oto co je dzieli. Przeraźliwie mało. A więc kryminalistka czy dzierżący władzę polityk? Czy któreś ”życie” będzie lepsze?
MaryMarie mówi: ”Nie wiem jak to się dzieje, że człowiek wybiera. Mam wrażenie, że ja wcale nie wybierałam, ale że to ja zostałam wybrana. Tacy jak ja nie wybierają. Biorą pierwszą rzecz z brzegu, która im się przytrafia. Nie przychodzi im do głowy, że mogliby jej nie wziąć”*. Jest niesamowitą perfekcjonistką. Dlaczego? Oto odpowiedź: ”Byłam świetna, ale to nie wystarczało. Nigdy nie wystarczało. Musiałam być najlepsza. To była konieczność; musiałam być lepsza niż wszyscy, aby nie czuć się tą najgorszą”*. Rozśmieszyła mnie jej lista chłopców, których mogłaby mieć, gdyby nie była tym, kim wydawało jej się, że jest. Bo ja też kiedyś, bardzo dawno temu miałam w głowie podobną listę :-). Chłopców, z którymi mogłabym chodzić, ale byli przecież nie dla mnie. Miejsc, do których mogłabym kiedyś pojechać, ale wiedziałam, ze raczej nigdy nie pojadę. Zawodów, o których wykonywaniu w głębi duszy marzyłam, ale wykonywać ich nie mogłam, bo... no właśnie! Dziś tak bardzo zgadzam się z Majgull Axelsson, kiedy mówi o takich osobnikach: ”Przecież fruniesz. I rozpaczasz, że nie możesz fruwać...”*.
”Tym, kim nigdy nie byłam” (spotkałam też wersję tytułu ”Ta, która nie istniała”) to wstrząsająca i bardzo aktualna opowieść o winie, wstydzie i przebaczeniu. O przyjaźni, miłości i o małżeństwie. O wyborach dokonywanych w życiu i o poszukiwaniu tożsamości. O biedzie. O męskiej dominacji. O rodzicach krzywdzących swoje dziecko. Czyli tak, jak zwykle - cała Majgull Axelsson! Kilka scen napisanych w taki sposób, że jak świder wwiercają się w pamięć. Postacie, których długo nie da się zapomnieć. Zdania tak mocne, że aż parzą.
Teraz o wadach tej powieści. Podejrzewam, że jeśli ktoś by się uparł, mógłby zarzucić autorce biało-czarne widzenie świata. Cóż, bywa on, a może i jest taki właśnie. A więc brudny, sprzedajny i bezlitosny. Ludzie są cyniczni, męska seksualność to destrukcyjna siła, władza wypacza charakter człowieka, doznanie w dzieciństwie przemocy fizycznej lub psychicznej przenoszone zostaje na dorosłe życie itd. Axelsson ma oczywiście prawo w ten sposób rzeczywistość widzieć i dobitnie to wyrażać, ale pewna przewidywalność tego, co opisuje, może u bardziej wybrednego czytelnika wywoływać wrażenie jednostronności. Ja mam szczęście, bo nie jestem aż taka czepialska :-). Każdą jej książkę, a tę już szczególnie, odbieram jako rewelację nasyconą niesamowitymi emocjami. Powodującymi, że coś w środku zaczyna boleć i niepokoić. A to najbardziej w literaturze lubię. Masochistka. Znów oceniam na szóstkę.
---
* Majgull Axelsson "Tą, którą nie byłam", tłumaczyła Katarzyna Tubylewicz, WAB, 2008.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.