Dodany: 16.02.2014 15:11|Autor:

Książka: Siła czy moc: Ukryte determinanty ludzkiego zachowania
Hawkins David R.
Notę wprowadził(a): parilicium

1 osoba poleca ten tekst.

nota wydawcy


Naszą misją jest wspieranie osób poszukujących własnych dróg poza utartymi schematami poprzez prezentowanie nowych sposobów myślenia o człowieku i świecie oraz inspirowanie do świadomego i zdrowego życia w harmonii ciała, ducha i umysłu.

[Virgo, 2010]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5320
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 20
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 06.08.2018 07:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Naszą misją jest wspieran... | parilicium
Chciałbym konkretnie, spokojnie, rzetelnie, punkt po punkcie omówić ten wykwit ezoteryzmu, strojący się w szatki "naukowości", ale nie wiem, czy będę w stanie, bowiem:

"Książka ta jest więc napisana w stylu oksymoronicznym w tym sensie, że jest przystępna zarówno dla tak zwanego "lewo-" jak i "prawo-półkulowego" rozumienia. W rzeczy samej, poznajemy rzeczy poprzez całościowe wzorce rozpoznania. Najprostszym sposobem na uchwycenie całkowicie nowej koncepcji jest jej znajomość. Taki rodzaj rozumienia jest wspierany przez "zamknięcie", charakteryzujące styl pisania. Zamiast stosowania rzadkich przymiotników czy przykładów aby wyrazić myśli, wykładane są całe koncepcje uzupełniane poprzez powtórzenie. Myśl jest wtedy "dokończona" a umysł spokojny.
(...) pomysł zaczynania od Rozdziału I i nieprzerwanego czytania do samego końca jest ustalony wyłącznie dla lewej półkuli mózgowej. Jest to przyziemna droga fizyki newtonowskiej, opierającej się na ograniczonej i ograniczającej wizji świata, w którym wszystkie wydarzenia rzekomo zachodzą w sekwencji A->B->C." [Siła czy moc: Ukryte determinanty ludzkiego zachowania (Hawkins David R.), s.21.]

Nagromadzenie BZDETU w powyższym, króciutkim fragmencie, powoduje, że ręce mi opadają (co może być znamienne w kontekście tzw. "kalibrowania", polegającego na ocenie [prawdziwości] KAŻDEGO zagadnienia poprzez naciskanie ręką badacza ręki badanego). Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać - i jest to pewnie efekt "zmiany paradygmatu", o którym napisano w książce. No, ale całe szczęście, że brak tu czarowania/onieśmielania czytelnika poprzez "stosowania rzadkich przymiotników czy przykładów aby wyrazić myśli", tylko występują takie zgrabne potworki pozbawione sensu:

"W niniejszej książce kalibracja poziomów świadomości została przebadana z perspektywy aktualnych odkryć zaawansowanej fizyki teoretycznej i nieliniowej dynamiki [kursywą:] teorii chaosu. Mamy podstawy sądzić, że wykalibrowane poziomy reprezentują potężne [kursywą:] pola atraktorowe istniejące w obszarze samej świadomości, które determinują ludzkie życie, ustalając treść, znaczenie i wartość, i, co najważniejsze, służą jako energie porządkujące rozległe schematy ludzkich zachowań.
Ta stratyfikacja pól atraktorowych, która odpowiada poszczególnym stanom świadomości, niesie ze sobą całkiem nowy paradygmat pozwalający reinterpretować całe ludzkie doświadczenie ukształtowane w czasie." [ibid., s.19.]

Znalazłem nawet na to funkcjonujące określenie - enigmatyzacja. A w ogólności przypomina jako żywo to, co ze swadą rozbite zostało w Modne bzdury: O nadużyciach nauki popełnianych przez postmodernistycznych intelektualistów (Sokal Alan, Bricmont Jean) .
Nie wiem, czy podołam Hawkinsowi...
Użytkownik: Marylek 06.08.2018 15:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałbym konkretnie, spo... | LouriOpiekun BiblioNETki
Co za potworny bełkot! Kto się na to nabiera?

Będę śledzić Twoje zmagania z tą pozycją, świadoma, że w życiu bym się za to nie zabrała, brrr!
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 07.08.2018 09:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Co za potworny bełkot! Kt... | Marylek
Aby to przyjąć, trzeba mieć konstrukcję psychiczną podatną na "magiczną wizję świata" albo (a najczęściej ORAZ) mieć elementarne braki w wykształceniu, spójrzmy bowiem na taki fragment:

"Świat konwencjonalnie zakłada, że przetwarzanie problemów wymaga rozpoczęcia od czegoś, co się zna (pytanie o warunki) i posuwania się w stronę nieznanego (odpowiedzi) w kolejności czasowej, podążającej za określonymi krokami i w logicznym postępie. Dynamika nieliniowa posuwa się w odwrotnym kierunku: od nieznanego (niedeterministyczne dane o pytaniu) do znanego (odpowiedzi)! Działa w obrębie innego paradygmatu przypadkowości. Problem jest rozumiany jako dotyczący określenia i dostępu, a nie sekwencji logicznej (jak w rozwiązywaniu problemu z wykorzystaniem równania różniczkowego)."[ss.41-42]

Nie, nie, NIE! To jest ordynarne kłamstwo, których zresztą wiele na kartach tej książki - nie mówię tego jako wielki specjalista, ale wystarczył mi semestr "Wprowadzenia do teorii osobliwości" (o matematyce punktu krytycznego itp.), "Równań różniczkowych zwyczajnych" i "Równań różniczkowych cząstkowych" oraz "Metod obliczeniowych optymalizacji" (istotnie istnieje kilka klas zagadnień, dla których rozwiązanie można znaleźć jedynie numerycznie, oraz kilka klas, dla których określa się jedynie czy rozwiązanie ISTNIEJE, ale nie o to chodzi Hawkinsowi). Poza tym bada się STATYSTYCZNY charakter zmian, skoro model deterministyczny zachowuje się jak losowy. Z powyższego bełkotu wysnułbym raczej wniosek, że Hawkins broni tzw. dopasowania rozwiązania do wyniku.

Niech o braku zrozumienia Hawkinsa dla nieliniowych układów indeterministycznych świadczy to, że przykładem wrażliwości na warunki początkowe (tzw. "efekt motyla" - bardzo chwytliwe swego czasu, ale źle rozumiane) uczynił inicjalne jednostopniowe odchylenie kursu statku od właściwego kierunku, co ma skutkować tysiącami mil pomyłki - no cóż, kurs statku jest DETERMINISTYCZNY, dodatkowo jest on określany funkcją LINIOWĄ i niewielka korekta kursu łatwo naprawi początkowy błąd, podczas gdy w modelach nieliniowych (tu: "chaotycznych") zupełnie tak nie jest - taka korekta mogłaby spowodować nawet wzmocnienie odchylenia. Zresztą o jego niepojmowaniu matematyki na poziomie V kl. szkoły podstawowej (albo o nieprzejmowaniu się tym) świadczy umieszczanie jego hierarchii "poziomów świadomości" na niemianowanej skali logarytmicznej, zupełnie arbitralnie i bez uzasadnienia czy konsekwencji - mam o tym zaznaczone kilka fragmentów. Trudno jednak wyjść poza to nagromadzenie bredzenia, podpieranego wyrwanymi z kontekstu fragmentami z prac naukowych, bez naukowego kontekstu jednak, np.:

"Różne typy atraktorów są określane różnymi nazwami, jak na przykład [kursywą:] dziwne atraktory. [to prawda, ale bez związku z tematem; to po prostu próba oszołomienia czytelnika terminologią] Ale dla naszych badań najważniejszym odkryciem jest fakt, że niektóre schematy [atraktorowe, podany przykład tzw. atraktora Lorentza] są bardzo mocne[!], inne zaś znacznie słabsze[! - brak jakiejkolwiek definicji, w odniesieniu do czego "mocne" lub "słabe"]. Istnieje punkt krytyczny, który rozróżnia dwie wyraźne klasy. [brak treści w tym zdaniu - jakie klasy? czym się charakteryzują? jaka charakterystyka jest linią podziału?] To zjawisko jest równoległe [do czego??] i jest następstwem wysokich i niskich energii wiązań, w matematyce wiązań chemicznych. (...) Fenomenologiczny wszechświat jest wyrazem interakcji, zachodzących między nieskończonymi schematami atraktorowymi o zmieniających się siłach. Na nieskończoną złożoność życia składają się odbicia nieskończonych odgłosów zwiększania i zmniejszania tych pól, skomponowane z ich harmonik i innych interakcji. [tu już totalny BEŁKOT, brak treści, jedynie używanie "mądrych" słów, raczej rodzaj "poezji" w sensie melodyjnego zestawiania terminów w oderwaniu od ich znaczenia]" [ss.42-43]

Na każdej stronie co najmniej kilka stwierdzeń, wymagających krytycznego komentarza, ujawniającego fałsz lub miałkość treści. Bardzo ciężko mi się to czyta, ale jeszcze trudniej pominąć kolejne androny. Na szczęście potem wchodzi już w czystą fantazję i nie ma co analizować/krytykować licentia poetica. Szczerze, to trochę wstyd tę książkę czytać, kładę ją okładką do blatu ;)
Użytkownik: Anna125 07.08.2018 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Aby to przyjąć, trzeba mi... | LouriOpiekun BiblioNETki
OMG, to już nawet nie jest bełkot, lecz „sałatka słowna”. Każde zdanie jest mąceniem. Louri to jest nawet gorsze, niż sobie wyobrażałam. Czy ktoś takie książki kupuje? Rozumie? Wierzy w to co, czyta?
Odłóż tę książkę, szkoda czasu i nerwów. I ja się zirytowałam, jedynie czytając przytoczone przez Ciebie cytaty.
„..To zjawisko jest równoległe [do czego??] i jest następstwem wysokich i niskich energii wiązań, w matematyce wiązań chemicznych. (...) Fenomenologiczny wszechświat jest wyrazem interakcji, zachodzących między nieskończonymi schematami atraktorowymi o zmieniających się siłach. Na nieskończoną złożoność życia składają się odbicia nieskończonych odgłosów zwiększania i zmniejszania tych pól, skomponowane z ich harmonik i innych interakcji...”.
LouriOpiekun BiblioNETki co to za bzdury, jaka „równoległość i następstwa wysokich i niskich energi wiązań, fenomenologiczny wszechświat”. Bzdury, ten pan nie rozumie słów, których używa, a przecież stoją za nimi murem określone znaczenia, definicje. No i jeszcze te „odbicia pól...skomponowane z harmonik i innych interakcji”. Eh. Brakuje mi słów.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 09.08.2018 08:01 napisał(a):
Odpowiedź na: OMG, to już nawet nie jes... | Anna125
Czy jest na sali znawca idei Jung Carl Gustaw ? Bo Hawkins pisze tak:

"Wielki szwajcarski psycholog, Carl Jung, dostrzegając wszechobecność wzorów archetypowych i symboli, wywnioskował "zbiorową nieświadomość" - nieograniczoną, podświadomą pulę wszystkich wspólnych doświadczeń całej rasy [p]." [s.207.]

I w miejscu [p] jest odnośnik do przypisu: "Patrz: Jung, Collected Works (Dzieła zebrane)" - no cóż, wybitnie to precyzyjne i naukowe, jakoś nie uśmiecha mi się wertowanie iluś tam tomów w poszukiwaniu cytatu i jego kontekstu. Oczywiście tknęło mnie tu "doświadczenie RASY" - ale romans Junga z ideologią nazistowską jest znany.

Dlaczego jednak w ogóle zwróciło to moją uwagę? Bo dalej mamy takie oto niuejdżowskie w swym charakterze wynurzenia, które jawią mi się raczej jako nadużycie jakiegoś wyrażenia Junga, które zostało po prostu perfidnie wykorzystane na poparcie własnych, wydumanych tez Hawkinsa:

"Możemy ją pojmować jako potężną[!], ukrytą bazę danych ludzkiej uważności, określaną przez potężne [!], uniwersalne wzorce porządkujące. Taka baza danych, na którą składają się wszystkie informacje, jakie kiedykolwiek były dostępne ludzkiej świadomości, pociąga za sobą oszałamiające wewnętrzne możliwości. Jest ona czymś więcej niż tylko wielkim magazynem informacji, oczekującym na proces wydobycia. Możliwość sięgnięcia w każdej chwili do wszystkiego, co kiedykolwiek zostało doświadczone, jest wielką obietnicą bazy danych, która posiada zdolność do "wiedzenia" dosłownie wszystkiego w momencie, kiedy się ją "pyta".

Jest to miejsce pochodzenia wszelkich informacji uzyskanych pod- lub nad-racjonalnie dzięki intuicji lub przeczuciom, przez wróżenie lub sen, czy też "szczęśliwe" zgadnięcie. Jest ona źródłem geniuszu, studnią inspiracji i "tajemniczej" wiedzy parapsychologicznej, włączając "jasnowidzenie". Ten wykaz jest oczywiście stworzony w oparciu o testowanie kinezjologiczne. Myśliciele, których niepokoi pojęcie "paranormalnej" lub nieracjonalnej wiedzy, zazwyczaj zatrzymują się na logicznych - lub nielogicznych - niespójnościach wraz z newtonowskimi koncepcjami symultaniczności [??], przyczynowości, czy czasu i przestrzeni." [s.207.]

[Słowo "potężne" jest nadużywane przez Hawkinsa na styl tabloidowych nagłówków - znamienne. Dalej jest oczywiście charakterystyczny w stylu bełkot, pozbawiony głębszej treści, a udający naukowość oraz zawieranie jakiegoś ukrytego do tej pory objawienia - oraz "bezpiecznik" przed sceptykami.]

No i pytanie - czy rzeczywiście Jung pisał o jakiejś "zbiorowej nieświadomości" w podobnym znaczeniu i czy miało to jakiś głębszy sens spójny z ezoterycznymi wywodami Hawkinsa (ewentualnie zawsze Jung mógł umieścić to wyrażenie w innym spirytualnym/mistycznym kontekście)? Poczytałem artykuł https://pl.wikipedia.org/wiki/Nie%C5%9Bwiadomo%C5%​9B%C4%87_zbiorowa , ale wydaje mi się, że po pierwsze Jung nie był tu zbyt naukowy, a po drugie nie chodziło mu o coś zewnętrznego, a tylko o istnienie wzorców kulturowych, które charakteryzuje społeczności ludzkie. I chyba ma to równie wiele wspólnego z łączeniem się z "kosmiczną bazą wszystkich danych", co nauka chodzenia z podłączaniem się dziecka do "kosmicznego wzorca chodu" ;)


Jak widzisz, Chomiku, brnę do przodu, choć czasem utknę, bo ciężko mi przejść do porządku dziennego nad jakimś stwierdzeniem. "Na szczęście" Hawkins lubi się powtarzać i nie czuję wewnętrznego przymusu ponownego komentowania/notowania fragmentów analogicznego typu (np. praktycznie costronicowych wykwitów bełkotu, nadużyć terminologii matematyczno-fizycznej, mieszanin banałów z rewelacjami o "kalibrowaniu na tyle a tyle" itd.). A dla oddechu od tych bzdur czytam wieczorami wielokrotnie sprawdzony Wielki las (Nienacki Zbigniew (właśc. Nowicki Zbigniew Tomasz)) ...
Użytkownik: Anna125 10.08.2018 22:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy jest na sali znawca i... | LouriOpiekun BiblioNETki
Znawcą Junga nie jestem, raczej mam ogólne, zgeneralizowane podejście. Dowodu na "zbiorową nieświadomość" naturalnie nie ma. Nieświadomość, podświadomość, świadomość - neurologicznie byśmy dyskutowali, co i jak. Możemy jednak przyjąć, że możliwe. Wszechobecność archetypów i symboli - zdecydowanie źródło kulturowe (niestety ograniczone do kultury „zachodniej”, może gdyby głębiej sięgnąć to ujawniłyby się jakieś podstawy biologiczne np. reakcja na stres walcz lub uciekaj), podobnie jak motywy powtarzających się w religiach monoteistycznych.
Rasa - bardzo nieszczęśliwe słowo, lepszy byłby gatunek - człowiek. Nie znam epizodu Junga z nazizmem - napisz coś, proszę. Myślę sobie jednak tak - wielu nabrało się na nazizm i komunizm, pytanie, co potem z tym zrobili.

Twój cytat (poniżej) - czysta makabra, ponieważ jeśli korzystamy z jakichś skrótów to są one kulturowe, niezwiązane z uważnością (sic!, to zupełnie inny proces), „potężne” - bardzo kontrowersyjne (działamy nawykowo), możliwości korzystania z „ukrytej bazy danych” - głupstwa powiada, gdyż archetyp, symbol to rodzaj metafory, poza tym żadna baza danych - raczej byłby to przymus. Nawet gdyby rozpatrywać "na pozytywnie" to archetyp nie jest Pytią i bazą danych lecz koniecznością podążania "za" czy "według", determinującą, a nie dającą wolność wyboru "z koszyka”, ku wzbogacaniu jednostki. „Wiemy”, pod warunkiem dużej samoświadomości to, co ukryte w genach oraz to czego nauczyliśmy się (środowisko). Aczkolwiek wiemy jest w tym przypadku nieprawdą, możemy czasami się dowiedzieć, przybliżyć. Do genów - umiarkowanie lub w ogóle, chyba że mówimy o temperamencie (typ układu nerwowego).
"Możemy ją pojmować jako potężną[!], ukrytą bazę danych ludzkiej uważności, określaną przez potężne [!], uniwersalne wzorce porządkujące. Taka baza danych, na którą składają się wszystkie informacje, jakie kiedykolwiek były dostępne ludzkiej świadomości, pociąga za sobą oszałamiające wewnętrzne możliwości. Jest ona czymś więcej niż tylko wielkim magazynem informacji, oczekującym na proces wydobycia. Możliwość sięgnięcia w każdej chwili do wszystkiego, co kiedykolwiek zostało doświadczone, jest wielką obietnicą bazy danych, która posiada zdolność do "wiedzenia" dosłownie wszystkiego w momencie, kiedy się ją "pyta".

Dla mnie Jung próbował dotrzeć do nierozpoznanego, do pewnych stanów duszy (archetypy) oraz predylekcji osobowościowych (był bystrym obserwatorem, kwestionariusze MBTI, uproszczone do Insights, Extended Disc i prymitywniejsze). Te drugie niezaprzeczalnie interesujące, weryfikowalne, powszechnie wykorzystywane (również w biznesie), aczkolwiek uproszczenie (też wg Junga). Te predylekcje to pewne hipotezy budowane na bazie samoopisu i postrzeganych przez siebie skłonności (na przykład: introwertyzm/ekstrawertyzm, myślenie/emocje; czucie/intuicja).

Uf, prawie nie mogę pisać, ze złości. To żadne źródło danych, żadna studnia raczej prosta droga, aby się w lustro wody zapatrzeć i zginąć marnie w odmętach brudnej zawiesiny. Parapsychologia, kiedy rozumiem ją na przykład jako telepatię, telekinezę i tym podobne to sfalsyfikować na 100% nie mogę, gdyż umysł człowieka, jego funkcje, możliwości stanowią cały czas zagadkę lecz korzystanie z tego jako źródła to wróżenie z fusów - zupełnie bez sensu. Przypomina mi się efekt placebo, czucie cudzego wzroku na swoich plecach (ludzie maja powszechne przekonanie, że mogą wyczuć cudzy wzrok na swoich plecach. Kłopot polega na tym, że rejestrują tylko te przypadki, kiedy trafią, inne pomijają). Użycie przez Hawkinsa sformułowania „newtonowska symultaniczność” obraża moją inteligencję, może ten pan poczytałby trochę na czym polega różnica: świat Newtona i kwantowy. czym się różnią, o co chodzi. Lori, to wariactwo, nie czytaj.

Jung pisał o zbiorowej nieświadomości, o jakimś rodzaju dziedziczenia. Dla mnie, jak i dla Ciebie zdecydowanie przenosi się to przez kulturę, jeśli przez biologię to na poziomie odruchów, reakcji na poziomie komórki (wtedy Darwin się kłania). Korzystać z tego absolutnie nie można, niedostępne. „Kosmiczna baza danych” - wstrząsa mnie, głupstwa. Chyba, że temu kretynowi (nazwę go tak, ponieważ klinicznie już nie używa się tego określenia) chodzi o to, aby żyć świadomie, zgodnie z naturą, słuchać siebie, swojego ciała itp. To ważne, aby czuć i myśleć.

Nie wierzę, że dalej brniesz i czytasz oraz cieszę się, że masz Nienackiego pod ręką.

Jung był specyficzny, jego hipoteza dotycząca dzielenia doświadczeń archetypicznych oraz cienia i maski były nośne oraz zwróciły uwagę na wspólnotę, powtarzalność losów i role, w które wchodzimy, lecz nie ma to żadnego związku z wynurzeniami Hawkinsa. Psychologia jest konkretna, coś wie, wiele nie wie, coś jest prawdopodobne. Interesującym wielbicielem Junga był James Hillman. Żartował sobie z akolitów Junga (mieli mu to bardzo za złe). Hillman ma swoich zaprzysiężonych zwolenników i przeciwników (podobnie jak Durell). Jego myślom i dociekaniom bym zawierzyła. Bestselerem był Kod duszy: W poszukiwaniu charakteru człowieka i jego powołania (Hillman James) Nie czytałam jeszcze. Ocena 1,5, lecz tylko jedna osoba czytała. Mam kilka jego książek, wśród nich Uzdrawiające fikcje: Poetyka psychoterapii – Freud, Jung, Adler (Hillman James)
Generalnie (z opinii) mądry, świadomy siebie i czasów, w których żył facet, w dodatku z poczuciem humoru, niekiedy sarkastycznym :), dystans zawsze kocham. Kiedy przeczytam coś, to dam znać. Jednak kiedy to będzie. Eh.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 10.08.2018 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Co za potworny bełkot! Kt... | Marylek
Ok, wyszedł ostateczny dowód na to, że Hawkins albo nie wie, o czym pisze, albo ordynarnie wciska kit naiwniakom, którzy nie uważali w podstawówce:

“Ustaliliśmy, że świadomość jest zdolna do rozróżniania każdej zmiany energii do poziomu log10^(-∞). Oznacza to, że nie istnieje żadne możliwe wydarzenie w całym wszechświecie, które nie byłoby wykrywalne przez doskonałą wrażliwość samej świadomości. Energia ludzkiej myśli, pomimo, że maleńka, niemniej jednak jest mierzalna. Myśl, która pochodzi z poziomu świadomości 100 zwykle będzie mierzyć pomiędzy log 10^(-800 milionów) a 10^(-700 milionów) [zgubił gdzieś “log”?] mikrowatów[!]. Z drugiej strony miłosierna myśl na poziomie świadomości 500 mierzy około log 10^(-35 milionów) mikrowatów.” [s.252.]

[Zapis powyżej jest oryginalny, z dokładnością do tego, że u mnie “^” rozdziela podstawę od wykładnika potęgi. W oryginale jest napisane “-700 milionów” itd., a wykładnik jest w indeksie górnym]

Ok, to jest absolutny bzdet. Pan “dr” Hawkins czaruje i onieśmiela matematycznymi symbolami, ale to są totalne androny:

1. Własność logarytmu: log 10^x=x implikuje, że w pierwszym zdaniu powinno być -∞; pomijam już aroganckie “ustaliliśmy”.
2. Energia wyrażana jest w dżulach, nie (mikro)watach przy czym 1J=1W*1s, watosekunda. W watach wyrażana jest moc, czyli praca wykonana w jednostce czasu, inaczej [W=kg*m^2/(s^3)] - więc nie może być ujemna.
3. Niepotrzebne jest używanie “mikrowata”, bowiem 1μW=10^(-6)W, co prowadzi nas do przekształcenia magicznych wzorków Hawkinsa:

log 10^(-800 milionów) [μW]=log 10^(-8*10^10) [μW]={z 1. i 3.}=-8*10^10*10^(-6)[W]=-8*10^4[W] czyli -80[kW] (popularne kilowaty - jakkolwiek z reguły są w wartościach dodatnich, regułę omijają tylko takie “objawione” książki). Postępując analogicznie możemy już przepisać końcówkę powyższego cytatu:

“Myśl, która pochodzi z poziomu świadomości 100 zwykle będzie mierzyć pomiędzy -80 a -70 kilowatów [założyłem, że logarytm tam miał być, w przeciwnym przypadku byłoby to 0,000…(tu 700000005 zer)...01 wata]. Z drugiej strony miłosierna myśl na poziomie świadomości 500 mierzy około -3,5 kilowata.”

Brednie, brednie, brednie. Ale umysły nakierowane na "oświecenie" (bynajmniej nie przez sensowne treści) łykają jak gęś kluski :/
Użytkownik: asia_ 10.08.2018 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Ok, wyszedł ostateczny do... | LouriOpiekun BiblioNETki
Louri, i Ty to czytasz? Jestem pod wrażeniem, prawdziwy bohater z Ciebie.
Użytkownik: gosiaw 10.08.2018 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Louri, i Ty to czytasz? J... | asia_
Ja też podziwiam i zawsze jestem szczerze wdzięczna, gdy ktoś czytając jakąś żenadę nie rzuca nią o ścianę, tylko ostrzega innych. :)
Tu nie chce mi się wgłębiać w szczegóły. Upał jest i jestem zmęczona. Ale najważniejszy przekaz do mnie dociera. Nie czytać dzieła pod żadnym pozorem. :)
Użytkownik: asia_ 10.08.2018 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też podziwiam i zawsze... | gosiaw
A mnie się aż przypomniało, jak Paweł podrzucił mi Ręce precz od tej książki! (Helsing Jan van (właśc. Holey Jan Udo)) - i przeczytałam! Ale tam chyba przynajmniej wzorów nie było.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 10.08.2018 15:12 napisał(a):
Odpowiedź na: A mnie się aż przypomniał... | asia_
Sprawa jest złożona - może swoje motywacje przybliżę w czytatce o książce i jej treści. W każdym razie przeczytałem już część główną (uff!), natomiast pozostało mi 12 stron "Słowa o autorze" i z tego przewiduję będzie kolejna czytatka - bo ten pan (jakkolwiek już nie żyje) był wielkim mitomanem, mistrzem w kreowaniu własnej legendy, która jest w bezpardonowej walce broniona przez jego hołdowników - no, będzie się działo!
Użytkownik: Marylek 10.08.2018 17:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ok, wyszedł ostateczny do... | LouriOpiekun BiblioNETki
Energia w watach rozwaliła nawet mnie!

Zdaję sobie, oczywiście, sprawę z tego, że istnieje zapotrzebowanie na książki podnoszące czytelnikowi ego. To nie jest dziwne, ani szkodliwe. Każdy z nas odczuwa zdrową przyjemność gdy zrozumie jakieś trudne zagadnienie lub gdy odkryje, że jego prywatny pogląd na coś jest podzielany przez uznane autorytety. Natomiast robienie ludziom wody z mózgu jakimkolwiek pseudonaukowym bełkotem winno być piętnowane, wytykane i wyśmiewane, i chwała Ci, Louri, że masz siłę się tego podjąć.

Osobną sprawą jest adresat takiego bełkotu. I tu nie mam na myśli jedynie Hawkinsa, bo dziełek pokazujących jedynie słuszne poglądy ich autorów na wszystko jest multum. Ludzie "łykają" wywody antyszczepionowców, zwolenników teorii płaskiej Ziemi, idei odżywiania się światłem, lewatyw z domestosa oczyszczających jelita i czerwonych nitek na nadgarstku niemowlęcia, odpędzających uroki. W społeczeństwie, gdzie edukacja obowiązkowa jest do osiemnastego roku życia. Gdzie porządne odrobienie lekcji w szkole podstawowej powinno dać w miarę solidne podstawy zrozumienia tego, jak funkcjonuje żywy organizm, jakie są prawa fizyki rządzące rzeczywistością, gdzie szukać odpowiedzi na nurtujące nas pytania i jak je weryfikować, w tym społeczeństwie coraz bardziej rzuca się w oczy bezrefleksyjne przyjmowane prostych tłumaczeń wszystkiego. A jeśli to łatwe tłumaczenie (Jesteś nieszczęśliwy, bo nie skalibrowałeś sobie poziomu świadomości) podparte jest kilkoma zwrotami pochodzącymi z języka naukowego - tym lepiej, tym łatwiej je przyjąć i uznać za swoje. Dlaczego? Dlaczego tak trudno jest spojrzeć krytycznie na różnych guru? Z czego wynika ta potrzeba wiary w cudze "prawdy objawione" bez potrzeby ich weryfikacji?

Bo czemu ci guru piszą i publikuja, to łatwiej zrozumieć, przynajmniej tak mi sie zdaje ;)
Użytkownik: Anna125 10.08.2018 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Energia w watach rozwalił... | Marylek
Marylku i ja zadaję sobie bezustannie to pytanie - dlaczego ludzie to czytają? Czytać się nie da przecież. Może tylko kupują?
Użytkownik: Marylek 11.08.2018 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylku i ja zadaję sobie... | Anna125
Ale po co?

Rozumiem wielką potrzebę objaśniania świata, ona napędzała ludzkość przez tysiąclecia. Ale to - to jest zaciemnianie, nie objaśnianie. W epoce łatwego jak nigdy dostępu do wiedzy, do źródeł. Jak można nie chcieć wiedzieć? Albo inaczej: jak można tak bardzo chcieć nie wiedzieć, odrzucić wiedzę dla takiego bełkotu? To daje jakieś samozadowolenie widocznie... Jakiś mechanizm psychologiczny za tym stoi?
Użytkownik: Anna125 11.08.2018 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale po co? Rozumiem wi... | Marylek
Wiesz wydaje mi się, źe może nie chodzić o objaśnienie sobie świata lecz szukanie recepty jak w tym świecie żyć i odnieść sukces. Najlepiej w pięć minut przez sięgnięcie do wiedzy ukrytej, tajemnej, dla wtajemniczonych. W gruncie rzeczy teoria, która za tym stoi nikogo nie interesuje, przecież ważniejsza jest praktyka (latami polemizowałam z takim poglądem), a ta jest łatwa - musisz wejść na wyższy poziom umysłu i wtedy świat należy do ciebie tj. wszystko możesz, wszystko ci się układa, masz dżina, ktory spełnia twoje życzenia.
Myślę o tym jako o uwiedzeniu, uwodzeniu. W pierwszej fazie miłości spijamy słowa z ust ukochanej, ukochanego.
Przyszło mi do głowy również, że nowoczesne technologie mogą nas bezwiednie uczyć postrzegania rzeczy jako tajemniczych skrzynek, których obsługi należy się tylko wyuczyć manualnie, ponieważ tego jak działa i tak nie zrozumiemy, a zresztą i po co.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 14.08.2018 09:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz wydaje mi się, źe m... | Anna125
Właśnie zacząłem konstruować czytatkę (a nawet dwie!) nt. tego "dzieła" - muszę spisać do nich wszystkie moje notatki, komentarze, ustalenia - mam nadzieję, że wytrwam i że kogoś to zainteresuje - a materiału jest dużo!

Piszesz "Myślę o tym jako o uwiedzeniu, uwodzeniu." - i jest tu dużo prawdy, ja na Hawkinsa trafiłem właśnie poprzez pewną "uwiedzioną", która złego słowa nie da o nim powiedzieć, dla której wszelkie materiały krytyczne na jego temat w necie to "kampania nienawiści i próba zdyskredytowania wspaniałego człowieka, który odkrywa prawdę i pokazuje jak żyć", zaś sceptyczne dopytywanie spotyka się z reakcją alergiczną i zarzutami "skąd u ciebie ta negatywna postawa, aby wszystko kwestionować" (choć w dalszej rozmowie twierdziła, jakoby "wszystko to było udowodnione naukowo").

Wydaje mi się, że chęć otrzymywania prostych rozwiązań jest (niestety?) zwyczajną cechą ludzką - każdy myśli, jak zrobić, by się nie narobić; stereotypy mają ułatwić kategoryzowanie i podejmowanie decyzji; "mądrości ludowe" stanowiły nieusystematyzowaną wiedzę z obserwacji wielu pokoleń (czasem mylną, ale wielokroć działającą przynajmniej na krótką metę lub na zasadzie placebo), podawaną w przystępnej formie z użyciem mnemotechnik. Zawsze też było wiele osób, które nie zadawały sobie pytania "dlaczego" i "czy na pewno", bo podobała im się po prostu odpowiedź czy też przypadkowo "sprawdziło się" (działa jeszcze efekt potwierdzenia). Że czasem to jest potwornie głupie? No cóż, na to już ja nie mam odpowiedzi - zupełnie tego nie rozumiem. Ostatnio na forum ktoś przywołał przykład znajomej, która do takiej granicy posunęła stosowanie zasady "podobne leczyć podobnym", że po użądleniu przez osę owa znajoma próbowała szukać tej samej osy, aby "przystawić ją" do kolejnego użądlenia, które ma usunąć skutki pierwszego!

Kiedyś było szarlatanom i nosicielom głupoty trochę trudniej - obtoczono ich w smole i pierzu i wygnano za miasto, obecnie skwapliwie korzystają z dobrodziejstw "wolności słowa", globalizacji i mediów (szczególnie internetu). I znajdują wyznawców, popleczników, naśladowców - dla mnie to trochę: https://en.wikipedia.org/wiki/Copycat_crime

Zdaje mi się, że nauka jest jak delikatna roślina, którą z uwagą trzeba pielęgnować, która czasem wydaje zły owoc, którą czasem trzeba tu i ówdzie podciąć, by nie zdziczała, no i chronić przed kornikami, grzybem, złodziejami owoców czy szalonym ogrodnikiem z kosiarką bądź piłą. Tymczasem pseudonauka pleni się jak chwast, jak ta agresywna australijska roślina (może ktoś kojarzy nazwę albo coś?), która nie tylko jest bardzo żywotna, ale łatwo zagłusza inne rośliny, tworząc na kilka metrów w głąb sieć korzeni (dlatego bardzo trudno ją wyplenić), a dodatkowo jej korzenie wypuszczają do gleby trujące soki, niszczące mniej odporne rośliny.
Użytkownik: Anna125 14.08.2018 15:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie zacząłem konstruo... | LouriOpiekun BiblioNETki
Czekam zatem z niecierpliwością na czytatkę:).
Co do skrótów, prostych rozwiązań - masz rację. Jednakże energia napędzająca ten silnik może mieć różne pochodzenie. Jednym z paliw jest pragmatyzm i zasada oszczędzania energii (w zasadzie wymuszana, człowiek musi, coraz bardziej nie ma wyboru w kwestiach życia). Innym być może jest lęk przed nieznanym. Nie lubimy nie wiedzieć, świat staje się wtedy nieprzewidywalny, a jak w takim żyć.
Zamyśliłam się nad Twoją konstatacją, że "...nauka jest jak delikatna roślina, którą z uwagą trzeba pielęgnować, która czasem wydaje zły owoc, którą czasem trzeba tu i ówdzie podciąć, by nie zdziczała, no i chronić przed kornikami, grzybem, złodziejami owoców czy szalonym ogrodnikiem z kosiarką bądź piłą...". Nauka nie jest rzeczą, "robią" ją ludzie w warunkach, które tworzy im społeczeństwo. Zdaje mi się tutaj wprost można byłoby zastosować behawiorystyczne modele uczenia się (kary, nagrody lub subtelniejsze modelowanie zachowań), reszta pozostaje w granicach błędu statystycznego. Pozostaje jeszcze sprawa popularyzacji nauki, dostępności do niej (nie tej internetowej, dyktowanej ilością wejść, zarządzanej algorytmami) i odpowiedzialności za jej rozpowszechnianie. I cóż, znowu wylądowałam na planecie Człowieka Nieracjonalnego, który czuje i próbuje odnaleźć się w swojej grupie społecznej. Cywilizowany człowiek - co to znaczy?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 17.08.2018 12:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Czekam zatem z niecierpli... | Anna125
Pierwsza "cząść" już jest!
Siła czy moc czy BULLSHIT (I) - Wstępy i inne podstępy
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 04.09.2018 11:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Czekam zatem z niecierpli... | Anna125
Jest i druga, przy której się nielicho umęczyłem: Siła czy moc czy BULLSHIT (II cz.1.) - Kit silny czy mocny

Ale teraz czeka część III do opracowania - materiałów wiele, ale to będzie czysta przyjemność - debunk fałszywej legendy "doktora" :)
Użytkownik: Anna125 04.09.2018 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest i druga, przy której... | LouriOpiekun BiblioNETki
Świetnie, laur za wytrwałość i cierpliwość.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: