Dodany: 12.02.2014 23:21|Autor: anek7

Jedno wspólne imię miały...


Współczesna młodzież pewnie nie uwierzy, ale były takie czasy, kiedy wokaliści bezwzględnie musieli mieć dobry głos i doskonały słuch, musieli śpiewać na żywo, bo o playbacku nikt w Polsce jeszcze nie słyszał, a żeby móc występować jako zespół zawodowy, trzeba było zdobyć stosowne uprawnienia (zdać egzamin przed państwową komisją).

W tych zamierzchłych czasach w Technikum Handlowym w Szczecinie pracował Jan Janikowski - uczył ekonomii, towaroznawstwa i muzyki oraz prowadził chór szkolny. W 1959 roku spośród chórzystek wybrał kilka dziewcząt, aby przygotować z nimi występ z okazji 15-lecia istnienia szkoły. Ani profesor Janikowski, ani jego uczennice nie mieli pojęcia, że tak oto powstał pierwszy w Polsce i Europie girlsband, jeden z najpopularniejszych polskich zespołów młodzieżowych lat 60., czyli Filipinki.

Pierwszy szkolny występ zakończył się dużym sukcesem, więc pan Jan postanowił kontynuować pracę z zespołem, który szybko stał się znany w całym mieście. W 1962 roku Zespół Wokalny Technikum Handlowego w Szczecinie wziął udział w radiowym programie "Mikrofon dla wszystkich" i w ten sposób poznała go cała Polska. Rok później przyjął nazwę "Filipinki" (było to nawiązanie do tytułu popularnego czasopisma dla dziewcząt "Filipinka"), nagrał swój pierwszy wielki przebój, czyli "Wala twist", a w całym kraju wybuchła (i trwała przez kolejne kilka lat) prawdziwa filipinkomania - wszyscy nucili ich utwory, sprzedawano wielotysięczne nakłady płyt, powstało kilkadziesiąt podobnych dziewczęcych zespołów, a setki fanów zasypywało Filipinki pocztówkami, listami, prośbami o autograf i... propozycjami matrymonialnymi.

Zespół istniał od 1959 do 1974 roku, kilkakrotnie zmieniał repertuar, styl i wizerunek sceniczny, dostosowując się do tego, co akurat działo się na polskiej scenie muzycznej, dużo koncertował w kraju i zagranicą. Kiedy jednak ostatecznie zakończył działalność, dosyć szybko poszedł w zapomnienie. Filipinki przypomniały o sobie w 1994 roku, kiedy były gośćmi programu "Szansa na sukces", a po raz ostatni publicznie wystąpiły rok później w swoim rodzinnym Szczecinie. W 2009 roku obchodziły 50 rocznicę powstania zespołu, a w bieżącym roku minie 40 lat od zakończenia ich działalności. Z tej okazji nakładem Instytutu Wydawniczego Latarnik ukazała się książka "Filipinki - to my! Ilustrowana historia pierwszego polskiego girlsbandu", której autorem jest Marcin Szczygielski, dziennikarz, pisarz i grafik, a prywatnie syn Iwony Racz, jednej z Filipinek.

"Firmowa" piosenka zespołu mówiła, że "Stoi nas w rzędzie zawsze siedem", jednak skład kilkakrotnie się zmieniał, więc Filipinek było w sumie 14, a ich liczba na różnych etapach działalności wahała się od 9 do 3. Jednak faktycznie największe sukcesy święcił zespół w siedmioosobowym składzie, kiedy śpiewały w nim: Zofia Bogdanowicz, Niki Ikonomu, Elżbieta Klausz, Krystyna Pawlaczyk, Iwona Racz, Anna Sadowa i Krystyna Sadowska.

Pisząc swoją książkę, Marcin Szczygielski opierał się przede wszystkim na wspomnieniach członkiń grupy oraz osób związanych z nią zawodowo - autorów tekstów, muzyków, pracowników zajmujących się organizacją występów i tras koncertowych. Udało mu się w miarę szczegółowo odtworzyć dzieje zespołu, w czym niezwykle pomocne okazały się prywatne zbiory dawnych Filipinek - fotografie, wycinki prasowe, listy, afisze, programy koncertów itp., które, udostępnione przez właścicielki, stanowią wspaniały dodatek do tekstu.

Ze wspomnień wokalistek oraz zamieszczonych w książce fotografii wyłania się obraz zespołu, który stał się dla jego członkiń przede wszystkim niesamowitą przygodą. Filipinki, mimo że były niekwestionowanymi gwiazdami, pozostały sympatycznymi, skromnymi dziewczynami, koleżankami ze szkolnej ławki, które razem śpiewały, podróżowały i świetnie się bawiły. Nie wiem, czy to zasługa wychowania, czy ciężkich czasów, w których przyszło im zaczynać swoją wielką karierę, ale od razu rzuca się w oczy brak jakichkolwiek oznak gwiazdorzenia, widać natomiast ogromne zdyscyplinowanie, pracowitość i obowiązkowość młodych artystek.

Przy okazji spisywania dziejów zespołu udało się autorowi przedstawić atmosferę tamtych lat i działalność ówczesnego show-biznesu. Dzisiejszym gwiazdom, otoczonym sztabem asystentów i managerów, pewnie nie mieści się w głowie, że artysta sam sobie nosił kostiumy z samochodu do garderoby, że często rolę owej garderoby stanowił przysłowiowy schowek na szczotki, a piosenkarki same się czesały i malowały. Śpiewanie nie było również pracą szczególnie dochodową - podczas trasy koncertowej po Kanadzie i USA w 1965 roku Filipinki zarabiały co prawda dewizy, ale nie były to bynajmniej bajońskie sumy, a poza tym zapewniono im tylko noclegi, o wyżywienie musiały już zadbać we własnym zakresie, więc z dwumiesięcznego tournée przywiozły zaledwie po ok. 100 dolarów. O takich "drobiazgach", jak podróże po polskich miastach i miasteczkach rozpadającymi się autobusami, dawanie dwóch koncertów dziennie, noclegi w bardzo skromnych warunkach, nie ma nawet co wspominać.

"Filipinki - to my!" to pierwsze tego typu wydawnictwo dotyczące polskich zespołów muzycznych z lat 60. tak bogato udokumentowane i ilustrowane. Dla sympatyków Filipinek będzie pozycją obowiązkową, ale i dla tych, którzy wiedzą o nich niewiele albo zgoła nic, może być fascynującą lekturą. Dodam jeszcze, że do książki dołączona jest płyta z ponad dwudziestoma niepublikowanymi dotąd utworami zespołu z różnych lat jego działalności, które pomagają śledzić, jak zmieniał się zespół w ciągu piętnastu lat istnienia.

I cóż, pozostaje tylko życzyć innym grupom działającym w tamtych latach, aby znalazły tak dobrego biografa, jak to się udało Filipinkom.


[Tekst opublikowałam na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 157541
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: BardMirMił 13.02.2014 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Współczesna młodzież pewn... | anek7
No proszę :P Filipinki się doczekały :D Dla ludzi młodych to na pewno może być ciekawa książka :) a i tym troszkę starszym wiele przypomni ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: