Jeśli miarą bardzo dobrej książki jest to, że świetnie się ją czyta. Akcja jest wartka, fabuła zajmująca, bohaterowie prawdziwi, choć nie do przesady, to ta książka taka właśnie jest. Trzecia część sagi rodu Ballantyne'ów, "Płacz aniołów" Wlbura Smitha.

Dalszy ciąg przygód zdobywców Czarnego Lądu. Biali ludzie uzurpowali sobie władzę w Afryce, spychając rdzennych mieszkańców do roli masy służącej przybyszom w zapewnieniu sobie bogactwa i wygodnego życia. Jest koniec XIXw. Ralph Ballantyne, syn Zougi, chce zbudować swoje życie w Rodezji zagarniając starą kopalnię złota i bogate złoża węgla. Tymczasem Matabelowie, na czele których staje Bazo syn króla Lobenguli, nie mogąc pogodzić się ze stratą rodzinnych ziem, wzniecają powstanie. Okrutna wojna, podczas której cierpią niewinni ludzie. Jak to zwykle bywa podczas konfliktów zbrojnych. Kilkadziesiąt lat później, w drugiej połowie wieku XX, znowu wybuchają walki w Zimbabwe. Potomkowie Ralpha i Bazo znów stają naprzeciw siebie, nie zdając sobie sprawy, że są zakładnikami wielkich sił politycznych i wszechpotężnego biznesu. Wojna nie mniej okrutna niż poprzednia...

Smith potrafi w zajmujący sposób opowiadać historie. Dzieje państw afrykańskich obfitują w dramatyczne zdarzenia. Również obecnie w XXI wieku nie ma spokoju w wielu miejscach tego kontynentu. Powieści Smitha, opowiadając przeszłość Afryki, przypominają o niełatwej teraźniejszości.



Płacz anioła (Smith Wilbur)