Lekarstwo na melancholię
Nie dziwię się, że to książka popularna. W sposób prosty mówi o sprawach fundamentalnych i tak trochę mimochodem skłania do refleksji. Jest to w gruncie rzeczy książka o wychodzeniu z depresji.
Główny bohater traci poczucie sensu, przytłoczony ciężarem katastroficznych myśli i pytań, na które nie znajduje odpowiedzi, postanawia wycofać się ze swojego dotychczasowego życia. Przyznaje w pewnym momencie, ze mógłby udawać, że nic go nie gnębi, i dalej żyć tak samo, jak gdyby nigdy nic, ale dochodzi do wniosku, że długo by tak nie pociągnął. Zatem decyduje się na drastyczne zmiany. Zaczyna od tego, że pozbywa się wszelkich komplikacji: rezygnuje z rzeczy, mieszkania, przerywa studia. Rozpoczyna nowe życie - swoistą autoterapię. Cała książka to zapis procesu powolnego odzyskiwania radości życia. Bohater zaczyna znajdować zadowolenie w rzeczach i czynnościach najprostszych, zabawkach i zabawach dzieciństwa, takich jak odbijanie piłki o mur czy wbijanie kolorowych kołków drewnianym młotkiem Brio.
Bohater oddaje się też układaniu list, na których umieszcza ulubione rzeczy czy marki albo zwierzęta. Listy te pomagają mu porządkować życie i choć trochę przybliżać się do uzyskania odpowiedzi na różne gnębiące go pytania. Jak wielu młodych ludzi tęskni za mistrzem, mentorem, który wskazałby mu sens życia i drogę. Na jego liście mentorów jest niewiele nazwisk, między innymi Astrid Lindgren. Swoją drogą niewątpliwego pokrewieństwa dusz pomiędzy tą pisarką a autorem "Naiwnego" nie sposób nie zauważyć.
"But such masters do not grow on trees. Everything points to me having to take care of myself"[1].
Nie wiem, na ile książka jest oparta na wątkach autobiograficznych (Loe pracował w klinice psychiatrycznej), jedno jest pewne, autor z wielką empatią traktuje swojego bohatera. Cały czas ma głębokie przekonanie, że poukłada on sobie wszystko i że na końcu drogi odnajdzie spokój i pogodę ducha. Daje mu nieograniczoną ilość czasu i nie pogania go. Dzięki temu książka ta może spełniać rolę terapeutyczną i być pomocną lekturą w depresji. To, że autor wierzy w swojego bohatera i nie ma wątpliwości, że wszystko będzie dobrze, w jakiś sposób udziela się czytelnikowi i może napawać go optymizmem.
Postępy bohatera można mierzyć za pomocą krótkich syntez, które pojawiają się od czasu do czasu w jego zapiskach.
"My existence is developing some distance from itself. Perspective. Perspective is one of those things one ought to be able to purchase and administer intravenously"[2].
O właściwosciach terapeutycznych drewnianego zestawu Brio z młotkiem i kołkami:
"One day when I have more time, I’ll pop by the admin office and suggest that everybody who signs up for the philosophy foundation course be issued a hammer-and-peg along with their syllabus. An agreement between Brio and the university would be beneficial to both parties. Brio would gain valuable publicity, and the university will see a generation of students with perspective and an ear to the ground. In the long run, the entire nation will benefit"[3].
O uzdrawiającej mocy zabawy:
"I believe in cleansing the soul through fun and games"[4].
Wierzymy razem z autorem, że nasz bohater jest na drodze do wyzdrowienia. Nie sposób nie podziwiać go za odwagę i pracę, od której się nie uchylał.
"When I get home …. I want to call Lise and tell her that life is a bit like a journey, and that I am maybe, but only maybe, a really good guy"[5].
Wzorem bohatera postanowiłam stworzyć jeszcze jedną pomocną listę. Jest to Króciutka Lista Dobrych (bo wypełnionych dobrocią) Książek, takich, które mogą przydać się wszystkim melancholikom:
Irvin Yalom: „Kiedy Nietzsche szlochał”
Jean Vanier: „Depresja - dlaczego?”
Ray Bradbury: „Słoneczne wino”
Frances Hodgson-Burnett: „Mała księżniczka”
Lucy M. Montgomery: „Ania z Zielonego Wzgórza”
Tove Jansson: „Dolina Muminków w listopadzie”
Benjamin Hoff: „Tao Kubusia Puchatka”
Miałam dostęp tylko do angielskiego tłumaczenia "Naiwnego", polska wersja jeszcze tu do nas nie dotarła, stąd cytaty po angielsku, a tłumaczenie własne.
---
[1] "Tacy mistrzowie nie rosną na drzewach. Wszystko wskazuje na to, że będę musiał sam o siebie zadbać". Erlend Loe, "Naive. Super", tłum. Tor Ketil Solberg, wyd. Canongate, Edinburgh, 2001, str. 32.
[2] "Moja egzystencja zaczyna się dystansować od siebie samej. Perspektywa. Perspektywa to coś, co powinno się móc nabywać i przyjmować dożylnie". Tamże, str. 70.
[3] "Któregoś dnia, kiedy będę miał więcej czasu, zajrzę do sekretariatu i zasugeruję im, że każdy, kto zapisuje się na kurs podstaw filozofii, powinien wraz podręcznikiem dostawać zestaw Brio, drewniany młotek z kołkami do wbijania. Takie porozumienie między Brio a uniwersytetem byłoby owocne dla obu stron. Brio zyskałoby reklamę, a uniwersytet pokolenie studentów z umiejętnością perspektywicznego patrzenia i stąpania po ziemi. Cały naród by na tym skorzystał". Tamże, str. 86.
[4] "Wierzę w oczyszczanie duszy poprzez gry i zabawę". Tamże, str. 159.
[5] "Po powrocie do domu chcę powiedzieć Lisie, że życie jest trochę jak podróż i że najprawdopodobniej, ale tylko najprawdopodobniej, jestem w porządku facetem". Tamże, str. 195.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.