"Żałoba jest jak mgła"
Pamiętacie, co wtedy robiliście?
Wtedy, kiedy podano pierwsze informacje o samolocie wbitym w brzozę?
Ja pamiętam. Moja mama leżała w łóżku z przeziębieniem, robiłam jej herbatę. W pewnym momencie usłyszałam, jak woła, żebym natychmiast przyszła do sypialni. A tam telewizor już buczał o katastrofie.
Ponoć najlepiej "chwytają" książki wydane po śmierci autora. Owiane są nimbem "ostatniego dzieła", przedśmiertnego manifestu twórcy. Dobrze to wygląda w akcjach reklamowych. Ma jednak swoje wady. Nie można autora zapytać, co dokładnie miał na myśli. Nie można być pewnym, czy kształt, jaki ostatecznie zyskała książka, odpowiada zamysłowi pisarza. Czy na pewno te wywiady chciał zamieścić, czy właśnie tym ludziom dać prawo do zabrania głosu.
Bo w kwestii smoleńskiej to jest chyba najważniejsze. Prawo do zabrania głosu. Szansa na wypowiedź.
"Dwie brzozy wyznaczyły granicę światów dla uczestników tragicznego lotu: życia i śmierci, doczesności i wieczności. Między tymi brzozami rozegrał się kolejny polski dramat, który trwa do dzisiaj. Odłamki jeszcze długo będą kaleczyć rodziny ofiar, długo będą rzucać cienie na polską politykę. Na nas wszystkich"[1] - pisze Torańska i ja wiem, w 2014 roku WIEM, że ma rację.
Z punktu widzenia chronologii, "Smoleńsk" to dłubanie w świeżych ranach. Większość wywiadów odbywa się nie miesiące, lata po katastrofie, ale dni i tygodnie po niej. Kiedy Bronisław Komorowski jeszcze jest marszałkiem, jeszcze nie pojawiły się raporty, jeszcze ludzie nie stoją i nie krzyczą pod krzyżem. Droga, którą przemierza Teresa Torańska, prowadzi od miejsca zdarzenia, gdzie rozmawia z polskim ambasadorem i konsulką, przez prosektoria, w których pracują w służbie społecznej psychologowie, lekarze, specjaliści od medycyny sądowej, mieszając się z pracownikami służb rosyjskich, na lotnisko, gdzie samoloty kursują jak karawany, a później do kancelarii marszałka, do biur poselskich przedstawicieli różnych frakcji politycznych. Wszędzie tam, gdzie praca wre, a ludzie próbują natłokiem zajęć zagłuszyć ciszę pustych gabinetów. Gdzie muszą to robić, by Polska pozostała Polską, chociaż większość z nich dygocze w środku.
Wreszcie pojawia się wśród rodzin i przyjaciół tych, którzy zginęli. Rozmawia z ludźmi, którzy do tej pory nie zdecydowali się wykasować numerów telefonu, trzymają się przedmiotów, ostatnich rozmów. Szukają sensu, odpowiedzi. Płaczą, godzą się z życiem, wściekają. Czy nie tak robimy wszyscy, kiedy odchodzi ktoś bliski? A co, jeśli społeczny szok sprawia, że zachowanie takie rozciąga się na cały naród?
"Smoleńsk" to zapis polskiego PTSD[2], chociaż sama Torańska prezentuje najwyższy stopień uwagi, przejrzystości myśli i jednocześnie taktu. Widać, w każdym właściwie wywiadzie, jak trzyma się tego, co tak wyraźnie zaznaczyła na wstępie:
"Żałoba jest jak mgła: otula ofiarę. Niedobrze, jeśli przenika i paraliżuje żywych, jeśli zamiast współczucia i uszanowania wyzwala złość, poczucie krzywdy, prowadzi do pragnienia zemsty. Wszystko to miało i ma miejsce w Polsce. Z żałobą się nie dyskutuje, ale żałoba nie zwalnia od myślenia"[3].
To książka polityczna. W stu procentach polityczna, bo nie mógłby być inną zbiór wywiadów dotyczących wybitnie drażliwej kwestii, jaką jest (i była od początku) katastrofa smoleńska. W związku z tym przesiąknięciem politycznością, każdemu czytelnikowi lektura "Smoleńska" da coś innego, ponieważ każdy w tym kraju jakieś zdanie na ten temat ma. Każdy jakąś wersję obrał, tu nie można być obojętnym, obiektywnym i wyważonym. Jakąś prawdę trzeba wybrać, a nawet w przypadku tak poważnej sprawy, z prawdą jest jak z dupą – każdy ma swoją. Co innego myśli Niesiołowski, co innego Kowal. Co innego Szczypińska, co innego Kopacz. A jeszcze inaczej sądzi Rotfeld czy Putka. Mimo wszystko dobrze jest porównać te prawdy, zobaczyć luki w podawanych informacjach, luki weryfikowane przez kilka wywiadów, szczególnie tych, w których nie biorą udziału osoby partyjne.
Kończy tę podróż dziennikarską Torańskiej Lidia Ostałowska, świetna reportażystka, swoimi "Dziadami smoleńskimi". Pokazują one, jak niezwykłą pracę wykonała Teresa Torańska i jak wiele było jeszcze przed nią, ile jeszcze chciała w tej kwestii zrobić. Zabrakło czasu przecież na wywiad z dwiema niezwykle ważnymi w tym dramacie personami – Jarosławem Kaczyńskim i Donaldem Tuskiem. Tytan pracy zostawił komputer pełen notatek, drobiazgowych informacji, które wtłaczają ludzi, żywych, prawdziwych ludzi w naszą pamięć. O obrączkach, minutach, kryminałach Agaty Christie. Małych rzeczach tworzących osoby na nowo.
---
[1] Teresa Torańska, "Smoleńsk", wyd. Wielka Litera, 2013, s. 7.
[2] PTSD - z ang.: Posttraumatic Stress Disorder, Zespół stresu pourazowego; zaburzenie lękowe występujące po przeżyciu traumatycznego wydarzenia.
[3] Teresa Torańska, dz. cyt., s. 11.
[Recenzję opublikowałam na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.