Dodany: 02.02.2014 13:10|Autor: Frider

Czytatnik: Przy okrągłym oknie

1 osoba poleca ten tekst.

Zdobywcy orzechowego tortu


Przed kilkunastoma latami poszukiwałem książek nadających się na lekturę dla dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Były to lata triumfu Harry'ego Pottera, nieco później pojawiła się „Lew, czarownica i stara szafa”. W księgarniach nie mogłem znaleźć praktycznie nic, co nie mieściłoby się w podobnej konwencji- bardzo dużo książek zagranicznych autorów; tytuły takie jak „Gobelin”, „Eragon” (dla nieco starszych) „Charlie i fabryka czekolady”, seria „Artemis Fowl”, „Miecz prawdy”, „Seria niefortunnych zdarzeń” praktycznie zapychały półki. Wartość literacka tych książek była bardzo różna, ich „poczytność” także (znamienne jest, że z reguły jakość serii spadała z tomu na tom). Po jakimś czasie widok kolorowych okładek kolejnych książek z fantasy dla dzieci zaczął mnie brzydzić. Zresztą moje dzieci także jakoś straciły zapał do czytania tego typu literatury (a może zaczęły wyrastać z pewnych gustów), co zaowocowało tym, że zakupy książkowe straciły na rozpędzie, a dotychczas zakupione kolekcje zdążyły zakurzyć się na półkach. Minęły lata. Urodziły się następne maluchy i wieczory czytelnicze ponownie zagościły w dziecinnym pokoju. Tym razem wyciągnąłem z mojej dawnej biblioteczki, biblioteczki Najlepszej z Żon, oraz ze strychu u teściowej, cały zapas książek, które- jak się zdawało- dawno temu przeszły do historii. Książki Ewy Szelburg Zarembiny, Pagaczewskiego, Astrid Lindgren, nieśmiertelne (legendarne, epickie i wieczne jak sam kosmos ;)) Muminki, „Plastusiowy pamiętnik”, „ O psie który jeździł koleją”, „Bromba i inni”, „Tapatiki”, „Kubuś Puchatek”, dziesiątki książek z mojego dzieciństwa. Mnóstwo książeczek mi nieznanych,w broszurowych, wytartych, często pomazanych kredkami okładkach. Spoglądały na mnie z nich misie, kotki, pieski, laleczki, księżniczki. Wesoło łypały groźne wiedźmy i brodate krasnoludki. Książeczki bardzo kochane, od miłości i małych paluszków porozdzierane, wysmarowane bliżej niezidentyfikowanymi substancjami.
Wśród tych książek wpadła mi w ręce jakaś pozbawiona okładek, mocno wymiętoszona biedula z napisem „Zdobywcy orzechowego tortu”. Pomedytowałem, przewertowałem. No tak, czytałem to! I co więcej, bardzo mi się podobało. Historia wielkoluda Waligóry, bardzo pragnącego się zmniejszyć, opowiadana ustami chłopca- nastolatka Jędrka.
Książeczkę czytaliśmy kilka dni. Dzieci leżały cicho, ze skupieniem słuchając historii, od czasu do czasu zadając pytania przy trudniejszych momentach. Elfy, gnomy, krasnoludki, skrzaty, kamień filozoficzny. Niby wszystko podobnie jak w książkach wymienionych na początku. A jednak zupełnie inaczej. Akcja książki osadzona jest w Polsce, jeden z rozdziałów odbywa się w chacie starego górala. Język książki jest całkowicie naturalny- dzieci to dzieci, ich emocje są prawdziwe, a zachowania adekwatne do wieku. W książkach współczesnych bohaterami także są dzieci, ale zwykle ich zachowania są zbyt dorosłe, sztuczne, wykształcone na ogarniającej nas amerykanizacji.
„Zdobywcy orzechowego tortu” to ciepła opowieść, pełna przygód, ale takich przygód, których dzieci się nie boją, nie budzą się później z płaczem w nocy. Tutaj smoki grzeją swoim oddechem herbatę, a nie smażą na popiół zbyt odważnych rycerzy. Dzieci potrzebują takich opowieści, nie trzeba ich straszyć ani udawać, że są doroślejsze niż w rzeczywistości.
Super. Dla małych czytelników pozycja w sam raz.
Zdobywcy orzechowego tortu (Wojciechowski Piotr (ur. 1938))

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 472
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: