Zmierzyć się z nieznanym
[w recenzji odwołuję się do szczegółów fabuły i zakończenia]
"Dziwne, że ludzie mogą stać się smutni, a nawet źli, gdy życie staje się zbyt łatwe. Ale tak to już jest. I wtedy najlepiej zacząć od nowa, od drugiego końca"[1].
Smutny i zły staje się Tatuś Muminka. Rozdarcie między spokojną i nudną stabilizacją a chęcią przeżycia przygody doskwiera mu niemal od początku cyklu Tove Jansson. A jednak dopiero w przedostatnim tomie - "Tatuś Muminka i morze" - tęsknota za zmianą zaczyna tak bardzo doskwierać Tatusiowi, że prawie uniemożliwia mu normalne życie. Tytułowy bohater czuje się niepotrzebny, pozbawiony możliwości wykazania się - np. siłą, odwagą, męstwem - i znudzony monotonią obecnej egzystencji (nieco złośliwszy czytelnik mógłby stwierdzić, że Tatusia Muminka dopadła andropauza...).
To właśnie ze względu na Tatusia bohaterowie decydują się opuścić bezpieczny, dobrze znany świat Doliny Muminków i wyruszyć na daleką wyprawę, zmierzyć się ze strasznym, niebezpiecznym morzem. Niebawem trafiają na tajemniczą, nieprzyjazną i groźną wyspę zdającą się żyć własnym życiem. Czują się jak intruzi - mimo wszystko postanawiają się tu osiedlić. Wszystko dla Tatusia, który dzięki wyprawie odzyskuje poczucie szczęścia i siły. Widać to już podczas nocnej podróży:
"Tatuś Muminka sterował (...), czując tajemnicze z nim zjednoczenie i całkowity spokój wewnętrzny. Jego rodzina była równie mała i bezbronna jak w szklanej kuli, a on wiózł ją bezpiecznie przez ogromne morze w milczącą, niebieską noc"[2].
A jednak - inaczej niż na przykład w zbliżonym, acz pogodnym mimo momentów dramatycznych "Lecie Muminków" - adaptacja na niechętnej przybyszom wyspie okazuje się bardzo trudna. Bodaj pierwszy raz w całym cyklu o Muminkach, rodzina świadomie się rozdziela, nie stanowi dla siebie wsparcia emocjonalnego. Każdy sam musi zmierzyć się ze swoją depresją, poczuciem przytłoczenia i samotnością.
Bo "Tatuś Muminka i morze" jest przede wszystkim książką o wielkiej samotności. To uczucie chyba najmniej dokucza Małej Mi, choć niewątpliwie nie jest jej obce. Można nawet powiedzieć, że stanowi jej własny wybór (czy też - komponent jej osobowości). Bystra Mi celowo się izoluje, nie daje sobie w żaden sposób odebrać niezależności. Przy tym niczym specjalnie się nie przejmuje (wyspa jej nie przeraża, raczej wywołuje ciekawość), zatem nie cierpi tak jak pozostali. Wręcz przeciwnie - dobrze się bawi.
Inaczej jest w przypadku wrażliwego Muminka, który nie umie sobie znaleźć miejsca na wyspie, zwyczajnie się jej boi i pomału oswaja swój strach. Warto zauważyć, że na kanwie podobnego motywu Jansson zbudowała "Zimę Muminków". Również w przedostatniej części cyklu Muminek jest skazany na radzenie sobie z sytuacją samodzielnie (tyle że w "Zimie Muminków" Tatuś i Mamusia pozostają w uśpieniu. W "Tatusiu Muminka i morzu" wszystko jest bardziej dramatyczne - rodzice są obok, ale sami się odsuwają). Innym ważnym motywem jest spotkanie z fascynującym konikiem morskim i pogrążenie się Muminka w naiwnych marzeniach o wielkiej przyjaźni; Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Również Tatusiowi Muminka - pomimo początkowego entuzjazmu - nowy świat zaczyna wydawać się wrogi i nieprzystępny, a życie w rzeczywistości wyspy ciężkie. Tatuś chce wierzyć, że jeśli zrozumie tajemnice morza (za tą metaforą kryje się oczywiście próba samopoznania), wszelkie jego problemy (depresja? poczucie niespełnienia?) się skończą. A jednak badania naukowe, które przeprowadza z takim zapałem, nie są wiele warte. W tej części cyklu pseudo-uczoność narcystycznego bohatera zostaje bezlitośnie obnażona (mam niejasne wrażenie, że Tove Jansson nie przepadała za Tatusiem Muminka. I czytelnikowi chyba trudno będzie polubić postać, która zmusza całą swoją rodzinę do radykalnych zmian w imię własnego spokoju wewnętrznego).
Jednak najlepszą kreacją w tej powieści jest zdecydowanie postać Mamusi Muminka. Do tej pory wydawała się ona ściśle określona. Oto ikona macierzyństwa - pełna życiowej mądrości i zrozumienia sympatyczna karmicielka, całkowicie oddaną dbaniu o szczęście (i żołądki) swoich najbliższych. Tymczasem w "Tatusiu Muminka i morzu" przytłoczona depresją zamyka się w sobie (chwilami nie dostrzega nawet Muminka). Przemiana tej postaci jest wyraźnie zaznaczona tuż po przybyciu na wyspę:
"Najdziwniejsze było to, że Mama zasnęła na nowym miejscu bez rozpakowywania się, bez słania im łóżek i dawania każdemu po cukierku. Nawet torebkę [! - swój nieodłączny atrybut] zostawiła na piasku pod namiotem"[3].
A przecież "mamy nie mogą (...) sobie pójść, kiedy im się podoba i spać poza domem"[4]. Jednak zdruzgotana Mama Muminka sobie na to pozwala - początkowo odgradza się od wszystkich drewnianym murem. Ale to nie zagłusza jej rozpaczliwej tęsknoty za ukochaną Doliną Muminków. Zaczyna więc odtwarzać dawny dom na ścianie. Zrozpaczona chowa się wśród namalowanych drzew. Jej dramat jest chyba najbardziej przejmujący ze wszystkich, od których aż gęsto w tym tomie cyklu:
"»Jesteśmy osaczeni - pomyślała Mama Muminka z niepokojem. - To jakieś zaczarowane koło. Boję się! Chcę wrócić do domu... Dość już mam tej strasznej bezludnej wyspy i okrutnego morza...«. Zarzuciła ręce na jabłonkę i zamknęła oczy. Czuła ciepłą, szorstką korę, morze przestało szumieć! Mama znalazła się w samym sercu swego ogrodu. W pokoju nie było nikogo"[5].
Wielokrotne malowanie swojej podobizny nie jest li tylko ukrywaniem się przed rodziną (i własną rolą matki), lecz również próbą przyjrzenia się samej sobie, skupienia się na własnych pragnieniach i potrzebach:
"Mama Muminka była coraz bardziej pochłonięta swoim ogródkiem. (...) Nabierała stopniowo odwagi i nie chowała się już za pniem, słysząc trzeszczenie schodów. Ponieważ zauważyła, że ukrywając się między drzewami na ścianie, robi się nie większa od dzbanka do kawy, namalowała całe mnóstwo małych mam w różnych miejscach ogrodu, żeby nie można było jej rozpoznać. Jeśli tylko będzie stać bez ruchu, nikt nie będzie wiedział, która mama jest prawdziwą Mamą Muminka"[6].
Tove Jansson chyba jeszcze nigdy nie wystawiła swoich bohaterów na tak ciężką próbę. Nad "Tatusiem Muminka i morzem" unosi się depresyjna aura (której nie odczuwa się tak bardzo we wcześniejszych tomach), całość jest przesiąknięta smutkiem. Nie, wyprawa na wyspę nie przypomina jednej z tych wielu radosnych wycieczek, w których uczestniczyli mieszkańcy Doliny Muminków. Tym razem to bolesna podróż w głąb siebie. Zakwestionowanie dotychczasowego świata i niezmiennego porządku ustalonych wartości. A może i podczas takiej odysei można odnaleźć szczęście, samych siebie i siebie nawzajem? Przekonajcie się, sięgając po tę książkę. To przykład ponadczasowej literatury, która nigdy się nie starzeje, zawsze zachwyca, ciągle daje się odkrywać na nowo.
Dom Muminków stanowi oazę spokoju i bezpieczeństwa, gdzie "wszystko stawało się bliskie i niezawodne, rodzina tworzyła zwarty krąg, dobrze znajomy, bezpieczny. Na zewnątrz świat był obcy i niepewny, a ciemność zdawała się sięgać coraz wyżej i coraz dalej, chyba po krańce świata"[7]. Tu bohaterowie mierzą się właśnie z tą ciemnością, z obcym, niepewnym światem. Czy wyjdą z tej próby zwycięsko? Warto zauważyć, że to wyjątkowa próba nie tylko dla Muminków i Małej Mi, ale również dla innych mieszkańców Doliny Muminków. Włóczykij, Mimbla, Paszczak, Filifionka, Homek i Wuj Truj znajdą się nieoczekiwanie w opuszczonym domu Muminków (który nie będzie się już wydawał taki ciepły i przytulny) i skonfrontują się z własnymi demonami. O tym przeczytacie w ostatnim (rewelacyjnym!) tomie cyklu Tove Jansson - "Dolina Muminków w listopadzie".
---
[1] Tove Jansson "Tatuś Muminka i morze", przeł. Teresa Chłapowska, wyd. Nasza Księgarnia, 1994, s. 22.
[2] Tamże, s. 25.
[3] Tamże, s. 32.
[4] Tamże, s. 133.
[5] Tamże, s. 147-8.
[6] Tamże, s. 162-163.
[7] Tamże, s. 12-13.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.