Dodany: 25.01.2014 13:49|Autor: adas

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Pamiętam że
Perec Georges

5 osób poleca ten tekst.

Potencjał pamięci


Po cichu zastanawiam się, czy polskie wydanie tej książki Pereca nie wywoła podobnego skandalu, jak pierwsza edycja "Gabinetu kolekcjonera" w naszym, najrozumniejszym na calutkim świecie, kraju.

Choć z tym skandalem to już w tej chwili nie wiem, jak naprawdę było. Może dałem się nabrać? Otóż dziesięć lat temu wydano "Gabinet kolekcjonera" po raz pierwszy po polsku, w tłumaczeniu Michała Pawła Markowskiego. Markowski nie tylko spolszczył dziełko Pereca, ale także popełnił esej o pisarzu, zgrabnie zatytułowany "Perekreacja", a nazwiska obu panów znalazły się na okładce. I podobno, powtarzam: podobno, taka formuła nie spodobała się francuskiemu właścicielowi praw autorskich. Nakład został wycofany z rynku, dziś pojedyncze egzemplarze można znaleźć w bibliotekach i antykwariatach.

Smutna to historia, przywołująca zakodowane we wspólnej (para)świadomości obrazy palonych, cenzurowanych, mielonych na pulpę książek. Równocześnie wzbudza... zachwyt, tak bardzo jest w duchu OULIPO - wariackiej grupy (albo i nie) literackiej, składającej się z pisarskich (albo i nie) szaleńców, kombinatorów (od kombinatoryki!) i miłośników piętrowych mistyfikacji. Grupy może nawet formalnie nieistniejącej, co gorsza - nadal nieistniejącej do dziś.

Z Francuzem i jego spuścizną bowiem nigdy do końca nie wiadomo, co i jak. W każdym razie w 2010 roku "Gabinet kolekcjonera" został wydany u nas ponownie, tym razem w przekładzie Wawrzyńca Brzozowskiego, w ramach Serii Potencjalnej wydawnictwa Lokator. Jednym z kolejnych tomików cyklu jest właśnie "Pamiętam że"*, malutka, oszczędna graficznie, ale ładna książeczka, w tłumaczeniu i z przypisami Krzysztofa Zabłockiego.

Powracają i powracają w recenzji nazwiska tłumaczy, jednak przy Perecu ich praca jest niemal (przepraszam zbulwersowanych słowem "niemal") równie istotna jak tekst oryginału. W przypadku "Pamiętam że" ta zależność narasta w postępie geometrycznym. Współczesny czytelnik, już na pewno polski, którego kulturowy "background" jest przecież inny, nie jest w stanie samodzielnie odczytać wszystkich sensów "Pamiętam że". Przypuszczam wręcz, że surowy tekst, składający się z wyłącznie ze zdań Pereca, szybko by go - mnie - znudził.

"Pamiętam że" to zbiór jednolinijkowych refleksji, początkowo publikowanych w prasie literackiej, zaczynających się, a jakże!, od słowa "pamiętam". Pisarz te mikrowspomnienia spisywał w latach 70., a traktują one o Francji lat 50., choć zdarzają się skoki w dekadę wcześniejszą i późniejszą. Perec miesza wspomnienia osobiste z zakodowanymi w zbiorowej pamięci wydarzeniami publicznymi, a także z grepsami należącymi do obu tych przestrzeni - bo jak inaczej określić wracające takty piosenki albo wiedzę o tym, kto wygrał Tour de France w roku takim a takim? Nie jest to przecież pamięć stricte prywatna, ale nie jest to też wiedza przynależąca do bez wyjątku wszystkich. Zresztą jaka to wiedza? Raczej jej strzępki, niepotrzebne reminiscencje potęgujące bałagan w umyśle, który mógłby zostać wykorzystany do zdecydowanie bardziej wartościowych zadań.

Pomysł na książkę banalnie prosty, hucpiarski wręcz? Czyta się bezboleśnie, w czym wielka zasługa tłumacza. Zabłocki staje się twórcą tej książki w równym stopniu jak jej autor. Bez jego przypisów można by to perecowskie dziełko przeczytać, ale po co? Dopiero interakcja, a jest jeszcze jeden jej rodzaj, pisarza z redaktorem - to nie do końca ta funkcja, ale lepszego słowa nie potrafię znaleźć - nadaje "Pamiętam że" sens. Zabłocki nie jest li tylko beznamiętnym komentatorem (żeby się to nie skończyło interwencją spadkobierców pisarza), jego zapiski oscylują od rzeczowej definicji po zaangażowaną osobistą refleksję. Wyjaśnia gry słów, ba - prostuje błędy autora. Jednak kto może zapewnić, że sam się nigdy nie myli? Że dobrze odczytuje sensy? Czyż pomyłki nie są wpisane niejako w mechanizm pamięci? Autora, tłumacza, ale i czytelnika?

Czytelnik nie jest tu bowiem tylko konsumentem. Niejako zostaje zmuszony do przyjęcia roli uczestnika gry. Oczywiście prawdopodobieństwo, że polski czytelnik z roku 2014 bywał w Paryżu przed półwieczem, jest minimalne, jednak dysponuje on(a), wszyscy dysponujemy, wyobraźnią. Potrafimy stworzyć obraz tamtego miasta, świata, rzeczywistości. Pochodzący z książek, filmów, podręczników, piosenek, czasopism, opowieści, wspomnień innych. W oparciu o skrawki budujemy swoją pamięć, w chwilach... zapomnienia (sic!) chętnie upieralibyśmy się, że tam byliśmy, mogliśmy być. Siła wyobraźni to czy labirynt pamięci? I gdzie wyemigrował Minotaur?


---
* Georges Perec, "Pamiętam że", przeł. Krzysztof Zabłocki, Wydawnictwo Lokator, 2013. Polski tytuł ma dokładnie taką formę. W tekście przecinki stoją jak należy!


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2226
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: