Dodany: 21.01.2014 22:44|Autor: Iga94

Wieczna miłość


Lena Claivenrow to pseudonim polskiej pisarki i zarazem imię i nazwisko bohaterki książki „Wszystko wiecznie przed nami”. Mam wrażenie, że autorka zdecydowała się na taki zabieg z czysto marketingowych względów (wiadomo, że obco brzmiące nazwisko przyciągnie większą liczbę czytelników), bo zastosowała trzecioosobową narrację i w żaden sposób nie stylizowała powieści na pamiętnik czy podobną formę literacką.

Książka jest dość obszerna, ma ponad 800 stron. Myślałam, że będę się z nią męczyła długi czas, a tu niespodzianka – przeczytałam w jeden dzień (choć pewnie fakt, że połowę tego dnia spędziłam w kolejce, nie jest tu bez znaczenia).

Powieść została zaklasyfikowana jako fantastyka, co pokazuje, jak szeroko można pojmować ten gatunek. Osobiście skłaniałabym się raczej do nazwania jej romansem z elementami fantastyki. Bo co tak naprawdę tutaj mamy? Historię wiecznej miłości.

Całość utrzymana jest w odrobinę bajkowej konwencji, mamy ukochaną i ukochanego, którzy muszą pokonać wiele przeszkód, by w końcu zasłużyć na happy end. Jest też oczywiście zły charakter, w tym przypadku Morona – uosobienie ludzkiej głupoty.

Powieść dzieli się na dwie części – w pierwszej Lena i profesor żyją w Rose Castle, zamku położonym między chmurami (jeśli dobrze przyjrzeć się okładce - wyd. Novae Res, 2013 - można go dostrzec). Crosentorne jest rektorem akademii, która się w nim znajduje, Lena obejmuje stanowisko opiekuna katedry sztuki. Jakieś dwieście początkowych stron to podchody tej dwójki, bo oboje mimo swoich lat (Lena ma prawie trzydzieści, wiek profesora jest bliżej nieokreślony) są strasznie infantylni. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Druga część opowiada o tym, jak Lena i Crosentorne odnajdują się w prawdziwym świecie, przy czym niemal połowa jest bliźniaczo podobna do ich wcześniejszej historii. Czyli przez jakieś trzysta stron czytamy jeszcze raz o tym samym.

Moim zdaniem, autorka mogła poprzestać na pierwszych trzystu stronach. W dalszej części bohaterowie w żaden sposób się nie rozwinęli, ciągle byli tak samo infantylni, Lena cały czas „beczała”, a profesor był czułym i łagodnym głupcem. Najbardziej podobał mi się jego przyjaciel, który również został przeniesiony do drugiej części. Ze swoim poczuciem humoru i zdrowym rozsądkiem był zdecydowanie najlepszą postacią w całej powieści.

Szczerze mówiąc, nie zachwyciła mnie okładka. Rozumiem koncepcję grafika, pewnie odwołał się do artystycznych zdolności głównej bohaterki, ale taki projekt raczej nie przyciągnie czytelników. W każdym razie mnie nie zachęca. Skoro książka została sklasyfikowana jako fantastyka, okładka mogłaby być bardziej… fantastyczna.

Nie udało mi się znaleźć żadnych informacji o autorce, ale sądząc po języku, „Wszystko wiecznie przed nami” to debiut. Mimo wszystko czyta się go całkiem przyjemnie, w niektórych momentach można się pośmiać. Jeśli ktoś lubi ciepłe opowieści z bajkowym klimatem, ta pozycja powinna mu się spodobać.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 502
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: