Dodany: 04.01.2014 23:29|Autor: Marylek

Czytatnik: N

2 osoby polecają ten tekst.

2014 - bieżąca statystyka.


Tu będę notować na bieżąco wszystko, co czytam w 2014 roku. Łatwiej mi będzie potem wybrać książkę roku, zrobić podsumowanie. Będzie to też rodzaj mobilizacji dla mnie. Notuję co prawda wszystko w Wordzie, ale nie mam tam klikalnych linków do poszczególnych tytułów, a te przydają się, gdy chcę szybko znaleźć daną książkę w bazie.

Styczeń:

Gdybyś mnie kochała (Jeromin-Gałuszka Grażyna) Przeciętne czytadło. Tego typu książki zawsze wywołują we mnie chęć powrotu do klasyki. Nie dlatego, że są wyjątkowo złe, czy denerwujące, ale właśnie dlatego, że są tak przeciętne i do natychmiastowego zapomnienia, że aż szkoda czasu na coś, co nie wywołuje żadnych emocji.

Hyperion (Simmons Dan) Pierwszy tom sagi. Mnóstwo nawiązań do literatury, mitologii, religii. Wszystkie wielkie pytania i wielkie emocje ludzkości - bez odpowiedzi i bez rozwiązań na razie. Trochę alegoria, trochę bajka w kostiumie s-f.

Czas życia i czas śmierci (Remarque Erich Maria (właśc. Remark Erich Paul)) Dobry, stary Remarque. Prawdziwa literatura o prawdziwych problemach. Od lat go nie czytałam, a on chwyta za serce jak niegdyś. Świetny język, realizm prawie ascetyczny, bez zbędnych słów. Książka z gatunku tych,które powinno się polecać ludziom młodym, zafascynowanym legendami wojennymi , "pięknem" walk i tego typu ideologią. Dla otrzeźwienia.

Zagłada Hyperiona (Simmons Dan) Druga część. Prawie do końca trzymała poziom i napięcie i pełna była świetnych pomysłów, ale wreszcie Simmons się zakałapućkał ideologicznie, albo ja nie dorosłam. Przyjmę w fantastyce i twarde SF, i baśniowość, nawet lekki powiew metafizyki też, ale tu autor przyładował z grubej rury. Dwa bóstwa i związane z ich istnieniem rozważania łyknęłam bez problemu jako element konwencji, dopiero dwie Rachele, z których jedna to Moneta, a potem całe zakończenie jakoś mnie zniesmaczyły. Przez to obniżam ocenę o pół oczka. Nie znaczy to, że wzgardzę "Endymionem", jeśli wpadnie mi w łapki, jednak szukać go sama nie zamierzam.

"Hyperion" to ponad 600 stron, tom drugi ponad 700 - może się załapuję na akcję Tłuste książki? ;)

Na ciemnych wodach Paragwaju: Wspomnienia z podróży (Barszczewski Stefan) Nie będę tego kończyć. Nuda. I nie chodzi mi o język, bo jego staroświeckość am swój urok, tylko o to, że absolutnie nie obchodzi mnie jak ta podróż się skoczy i co się wydarzy. Zestarzała się - scena zabijania krokodyla dla przyjemności, bo akurat był (u siebie!), scena z tygrysem (też był u siebie) - odstręczające.

Sekrety Polihymnii (Waldorff Jerzy (właśc. Preyss-Waldorff Jerzy)) Wirtuozersko przedstawione kompendium wiedzy o muzyce dla początkujących. Jaką imponującą wiedzę miał Waldorff i to nie tylko z dziedziny muzyki! A jak potrafił operować słowem! W zachwycająco gawędziarskim stylu opowiada o rzeczach skomplikowanych sprawiając, że stają się proste i zrozumiałe. Pod koniec książka nieco traci tempo, ale może to jedynie moje wrażenie, bo nie mam odpowiedniego przygotowania, bo za mało wiem?

Warto do niej wracać. Szkoda, że wydaje się prawie zapomniana - tylko 43 oceny w Biblionetce! Aż trudno uwierzyć... :(

Luty:

Zdążyć przed zmrokiem (French Tana) Rozczarowanie. Książka przede wszystkim przegadana, sztucznie "rozpulchniona". Detaliczne opisy niemalże każdego oddechu bohaterów, nic niewnoszące do meritum. Ciągłe rozpoczynanie kolejnych wątków zwrotem "Tamtego dnia" - może to wina tłumaczki? Tłumaczenie w ogóle pozostawia co nieco do życzenia, kalki z angielskiego ("Zaglądaliśmy mu przez ramię do magazynu, który przeglądał."), drobne niezręczności, ja się na coś takiego zżymam. Narrator - niedojrzały, użalający się nad sobą nieudacznik życiowy - tak drażniący, że nie sposób go polubić. I jeszcze wątek z przeszłości, niewykorzystany, niewyjaśniony, zajmujący w książce mnóstwo miejsca, a nie prowadzący do niczego.
Czytałam "Lustrzane odbicie" tejże autorki, podobało mi się znacznie bardziej. "Zdążyć przed zmrokiem" z trudem zmęczyłam.

Książę Chaosu (Zelazny Roger) - Z trudem skończyłam ostatni tom drugiej części "Kronik Amberu". Pierwsze podobały mi się bardzo. Drugie, z tomu na tom, coraz mniej, aż wreszcie zrobiłam sobie przerwę przed tomem ostatnim, nie mogąc już znieść przelewania z pustego w próżne. Nadszedł jednak czas powrotu do Amberu i Chaosu, zanim całkiem zapomnę o co chodziło. I niestety - końcówka rozczarowująca. Nie wiem, po co Zelazny wracał po latach do tego cyklu. Ja do drugiej części Kronik nie wrócę na pewno.

Koncert dla nosorożca: Dziennik poety z przełomu wieków (Baran Józef) - Sympatyczny dziennik: trochę wspomnień, trochę cytatów, myśli własne i cudze połapane w biegu, czasem opatrzone pogłębioną refleksją, czasem tylko naszkicowane; trochę wierszy, odrobina reportażu. Autor jawi się jako zwyczajny człowiek, mający problemy i wątpliwości jak każdy z nas. Duża wrażliwość na piękno natury, na słowo, na drugiego człowieka. Chętnie sięgnę po kolejne części.

Leksykon buntowników (Cegielski Max) - Ikony popkultury. Nie tylko muzyczne, choć przede wszystkim.
Zapis cyklu programów radia Roxy pod tym samym tytułem, wiele cytatów z tegoż programu.
Duża praca, ze szczegółowym podaniem źródeł, cytatami z wywiadów, w przypadku pisarzy czy poetów – fragmenty ich twórczości. Zaczynamy od Stanów w latach powojennych, od „beatników”. Postacie znane i mniej znane. Dla fanów wielka gratka nie do przecenienia; dla każdego – barwnie opowiedziana historia lat niedawnych, wciąż w trakcie tworzenia. Bo kto nie był buntownikiem choć przez chwilę?...

Ciało i pamięć (Jagiełło Michał) - Jagiełło w roli pety. Wiersze głównie o górach i wspinaniu, choć nie tylko. Za samą treść wystawiłabym ocenę najwyższą, ale forma nie zawsze mi odpowiada. Biały wiersz to nie proza rozbita na wersy. Ale warto, jednak warto przeczytać.

Ułeczka (Zaciura Lech) - Nostalgiczne impresje.Duża wrażliwość na wszystko, co żyje, chwytająca za serce czułość w stosunku do zwierząt i ludzi. Czasem świat z punktu widzenia kota czy drzewa. Bardzo miła książeczka, warta przeczytania.

O bibliotece (Eco Umberto) - Wiedziałam, ze to krótki eseik, nie myślałam, że aż tak krótki. Jeszcze człowiek nie zaczął porządnie się wczytywać, a tu - już koniec! Owszem, zgrabnie i inteligentnie napisana rozprawa, nawet się kilkakrotnie uśmiechnęłam, jednak dominującym uczuciem pozostaje rozczarowanie. Czy to można nazwać "książką"?

Jadąc do Babadag (Stasiuk Andrzej) - Poległam. To moje trzecie podejście do tej książki i trzeci raz nie przebrnęłam przez pierwsze 50 stron. Czwartej próby nie będzie. Nudzi mnie ta książka, nagromadzenie nazwisk i nazw, może później coś z tego wynika, ale nie mam sił ani chęci męczyć dalej jej i siebie. Oddaję nieprzeczytaną. Mam jeszcze "Fado" - może spróbuję za jakiś czas.

Lapidarium (Kapuściński Ryszard) - Odtrutka na Stasiuka. Wszystko mi się w tej książce podoba, wszystko mnie zachwyca: wrażliwość autora, dojrzałość refleksji, dystans do świata, a jednocześnie zaangażowanie w jego problemy.
Pisze z goryczą Kapuściński w połowie lat osiemdziesiątych, że nadszedł czas, gdy życie twórcy jest ciekawsze niż jego dzieło, a wszak to ostatnie powinno mówić samo za siebie. Cóż, ta tendencja później uległa eskalacji.

Marzec:

Dom z piasku i mgły (Dubus Andre) - Dobrze się czytało, chociaż momentami przegadana. Problemy poważne - imigracja, przemoc, uzależnienia. Jednak coś jest nie tak - skończyłam książkę cztery dni temu, a dziś, przypomniawszy sobie, że jej tu nie odnotowałam odkryłam, że niewiele pamiętam. Dłuższy czas zastanawiałam się nad treścią. Chyba nie ma konieczności czytania tego.

Epifania wikarego Trzaski (Twardoch Szczepan) - To czytało się jeszcze lepiej; momentami, szczególnie na początku, śmiałam się w głos. Potem zrobiło się poważniej, wręcz tragicznie. Nie podejmuję się wysnuć konkluzji, ani sprecyzować, kto jest, zdaniem autora, docelowym odbiorca tej książki. Niewątpliwie Twardoch potrafi pisać; co mi się nie podobało, to jednostronne przedstawienie Ślązaków - wszyscy tacy sami: zniemczeni, przyziemni, zamknięci na inność. Wszyscy mówią gwarą - nota bene wstawki gwarowe są świetne! - przechodzenie na polski sprawia im trudność. Wszyscy - lojalni katolicy. Mam wrażenie, że cel książki rozmył się trochę Twardochowi, albo też za dużo chciał pomieścić w formie niezbyt długiej powieści z kluczem - i politykę, i wiarę, i wartości wyższe jak lojalność czy uczciwość, i obraz współczesnej Polski.

Bogowie Lema (Oramus Marek) - Zbiór artykułów, recenzji, wspomnień, wywiadów z Lemem z różnych okresów.
Oramusowe analizowanie Lema – rozczarowujące. Jest kąśliwy, uszczypliwy. Nie widzi ironii w niektórych stwierdzeniach Lema, interpretuje je dosłownie. Szczególny problem wydaje się stanowić dla Oramusa Lemowy ateizm, którego nie daje rady ani zaakceptować, ani pojąć, z ogromną powagą analizując prześmiewcze quasi-teologiczne dywagacje autora Solaris.

Odnoszę wrażenie, że Oramus jest niechętny Lemowi, koncentruje się na tym, żeby wydłubać jakieś błędy, nieprzyjemne zdarzenia. Nazywa go przy tym uparcie „mistrzem”. Książka ukazała się po śmierci Lema. Coś mi to przypomina…

Lem z pewnością jest dla Oramusa bardzo ważny i jakoś z tą wagą Oramus zdaje się sobie nie radzić.

Mikrocałości 2 (Jankowski Sławomir) - Krótkie zapiski komentujące rzeczywistość w stylu "Lapidariów". Autor zafascynowany jest Kapuścińskim, nie ukrywa, że chciałby kontynuować jego sposób notowania. I tu tkwi pułapka - pułapka wtórności. Oryginalnych myśli jest tam niewiele. Najciekawsze są lektury autora i cytaty z tychże. Bez bólu, ale i bez zachwytu.

Mój Czarny Pies: Depresja (Johnstone Ainsley, Johnstone Matthew) - Raczej komiks, a w każdym razie bardziej książka do oglądania, niż do czytania. Prosta w formie, ważna i potrzebna jeśli chodzi o przekaz.

Nie boję się bezsennych nocy... (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk))
Nie boję się bezsennych nocy... z księgi drugiej (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk))
Nie boję się bezsennych nocy... z księgi trzeciej (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk)) - Tu za to - pełny zachwyt. Jak dobrze poczytać Hena - humanistę, człowieka umiejącego ubrać myśli w słowa. Podoba mi się w nim wszystko - i rodzaj refleksji i sposób ich werbalizacji.

Dawno nie czytałam książki, która byłaby potem aż tak pokreślona i pooznaczana, jak dzienniki Hena. Dawno nie czułam takiej wspólnoty myśli z autorem - na 95-98% na pewno, ze zdumiewająco niewieloma jego refleksjami nie zgadzam się. Idealny dziennik.

Jaka szkoda, że Hen jest zapoznany i chyba wciąż niedoceniany. Ostatnio wznowiono kilka jego książek; ciekawam czy odbiera to teraz jako sukces? Z dzienników wynika, że bolesnym było dla niego sekowanie i zakaz publikacji. Po przeżyciu dziewięćdziesięciu lat człowiek może nabiera dystansu do dawnych spraw?

Lot nisko nad ziemią (Grabowska Ałbena (Grabowska-Grzyb Ałbena)) - Dawno się tak nie umęczyłam. Jeszcze jeden dowód, że pisać każdy może, ale nie każdy powinien. Obszerne czytadło na ważny temat: nieumiejętność radzenia sobie z samym sobą, z depresją.

Nie ma w tej powieści żadnej sympatycznej postaci, a główna bohaterka jest skrajnie odstręczająca - roztkliwiająca się nad sobą, bezwolna, bez zainteresowań, po prostu głupia - kobieta-bluszcz owinięta najpierw wokół własnych rodziców, potem męża, potem skoncentrowana na swoich urojeniach. Postaci przerysowane, książka przegadana, problem nierozwiązany. I jeszcze jako kwiatek do kożucha scena pseudo-erotyczna, napisana językiem jak z podręcznika anatomii kobiecej. Brrr! Nigdy więcej pani Grabowskiej!

Wanna z kolumnadą: Reportaże o polskiej przestrzeni [Czarne] (Springer Filip) - Rewelacja! Zaangażowanie Springera w tematykę, język, strona graficzna - wszystko mnie w tej książce zachwyca. Perła. Szkoda tylko, że autor ma smutną rację - przestrzeń publiczna w Polsce nikogo nie interesuje. Każdy sobie rzepkę skrobie. Może ta książka coś poruszy?


Kwiecień

Dzienniki 1899-1905 (Nałkowska Zofia (Rygier-Nałkowska Zofia)) - Egzaltowane potwornie; Zofia to 15-letni podlotek czekający na „drugą młodość” po zjedzeniu wszystkich rozumów; mnóstwo o chłopakach, o miłości. „Nie przestałabym go kochać nawet gdybym dowiedziała się, że ma na nogach odciski od lakierków” – to już niewiele bardziej doświadczona osiemnastolatka.
Jednak to bardzo ciekawe świadectwo minionej epoki. Mnóstwo ciekawostek i smaczków obyczajowych. Obserwacje ludzi , sytuacji –bardzo rozbudowane. Widać już przenikliwość w osądzaniu sytuacji życiowych, obyczajowych. I język - zdumiewająco dojrzały jak na tak młodą panienkę.

Solidnie opracowane, przypisy do każdego nazwiska, miejscowości, etc. – mrówcza, benedyktyńska praca!

Krzyk pod wodą (Øbro Gerlow Jeanette, Tornbjerg Ole) - Duński kryminał; całkiem niezły. Pani psycholog budująca profil ofiary lub mordercy w roli głównej bohaterki. Trochę drewniane dialogi czasami, może to wina tłumacza? A sposób narracji przypominał mi Kamilę Lackberg. Ale książka trzyma w napięciu i chętnie sięgnę po kolejne z tej serii - są zapowiedziane.

Comédia infantil (Mankell Henning) - Spodziewałam się szoku. Gdy człowiek się czegoś takiego spodziewa, najczęściej się rozczarowuje. Nie sposób jednak rozczarować się Mankellem - jest zbyt dobrym pisarzem. Szokująca była scena pacyfikacji wioski - naprawdę zapierająca dech. Cała historia przypominała mi trochę "Moje drzewko pomarańczowe", przeszkadzało mi jednak to, że znam zakończenie. Mankell odwrócił chronologię i rozgrywającą się w ciągu dziewięciu dni opowieść zaczął od dnia ostatniego. Wolałabym być trzymaną w napięciu.

Wegetarianka (Kang Han) - Oczekiwałam czegoś egzotycznego, trudnego w odbiorze, być może nawet hermetycznego. Okazało się, że książkę czyta się bardzo dobrze i szybko, prawie nie można się oderwać, jest napisana sprawnie i pominąwszy drobne szczegóły opisujące życie codzienne w Korei - bardzo zachodnia. Historia, jaka mogłaby zdarzyć się wszędzie. To duży plus.

Zapiski z wielkiego kraju (Bryson Bill) - Potężny (400 stron) zbiór felietonów. Lubię felietony, ale kolejny już raz przekonuję się że to, co dobre jest i pyszne w pojedynczym egzemplarzu, bywa niestrawne w ilościach zbyt dużych. Książkę czytałam z przerwami przez rok, bo po kilku-kilkunastu kawałkach czułam przesyt.

Druga sprawa: dowcip. Bryson jest kąśliwy, dowcipny, zabawny. Ale – znów to samo - po kilku pod rząd felietonach utrzymanych w tym samym stylu – czuję przesyt dowcipkowania i muszę sobie zrobić przerwę. Nie mówiąc już o tym, że felietony pochodzą z lat 1996-1998 i większość poruszanych przez Brysona problemów porządnie się zdezaktualizowała.

Ogólnie, pozycja ciekawa dla kogoś, kto interesuje się Stanami Zjednoczonymi i lubi ciekawostki, również przedatowane.

Obserwator (Link Charlotte) - Świetny kryminał. Akcja trzyma w napięciu do końca; nie zgadłam, kto jest mordercą; wszystkie wątki pozakańczane. Podobało mi się bardzo i chcę więcej kryminałów tej autorki.

Zanim zaśniesz (Ullmann Linn) - Historia o tym, jak można żyć kłamiąc i będąc nieuprzejmym dla wszystkich wokół. Bohaterowie mają problemy ze sobą przede wszystkim, a to rzutuje na ich relacje z innymi i postrzeganie świata. Nikt nikogo nie lubi. Do tego jeszcze zwichrowana wyobraźnia Karin - narratorki. Książka przeciętna, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, za to wynudziła solidnie.

Mama i sens życia (Yalom Irvin D.) W sumie - rozczarowanie. Spodziewałam się opowieści z życia, a nie metafor bazujących na rozmowach z kotem pomiędzy ósmym a dziewiątym życiem. Nie ma w tej książce niczego, co byłoby dla mnie odkrywcze. Owszem, czyta się bardzo lekko, ale po "opowieściach psychoterapeutycznych" oczekiwałam pobudzenia intelektualnego, materiału do autoanalizy. Yalom zaś zaserwował mi przyjemne bajeczki, udając, że dotyka tematów egzystencjalnych.

Ostatnia opowieść - zdecydowanie najgorsza. Czy to miało być o lęku przed śmiercią? Porażka.

Najlepsza chyba była ta pierwsza, o mamie - wydała mi się najbardziej osobista, a przez to wartościowa.

Życie pod psem, który wabi się Depresja: Jak opiekować się osobą dotkniętą depresją i nie zaniedbać własnych potrzeb (Johnstone Ainsley, Johnstone Matthew) - Pierwsza część podobała mi się bardziej. Ta niewiele wnosi nowego. I nie ma już tej świeżości przekazu - wiadomo, czego się spodziewać.

Maj

Życie instrukcja obsługi (Perec Georges) - Przeczytałam jedną piątą - pierwszą część i jeszcze mały kawałek, 150/700 stron. Nie kończę. Ładny język, ładne opisy. Zero emocji. Nie interesują mnie losy mieszkańców kamienicy, nie interesują mnie techniczne zabiegi formalne autora. To powieść, skoro nie wywołuje we mnie chęci poznania co dalej - to po co kontynuować? Literackie puzzle. Słowa bez oddźwięku we mnie. Rezygnuję.

Nikt, byle kto (Cortázar Julio) - I Cortazar jako antidotum na Pereca, bo może ja już nie umiem czytać takich książek, może wyrosłam z tego typu literatury – ale nie, wchodzę w Cortazara na powrót jak nóż w masło, bezproblemowo, z przyjemnością, zanurzam się w tej prozie, w całym absurdzie i realizmie jego światów jednocześnie i rozsmakowuję się, i chcę tam być, i… jestem!
Magia.
Świetne!

Nano (Cook Robin) - Thriller medyczny. Jak to u Cooka - szybka akcja i trzymanie w napięciu, szczęśliwie żadnej metafizyki; postacie ciekawe, szczególnie podobała mi się Pia - buntownicza główna bohaterka. Zakończenie trudno bazować happy endem, podejrzewam, że dlatego właśnie pozycja ta ma nienajwyższe oceny. Dzięki temu jest jednak bardziej realistyczna. I jeszcze coś, co zbliża ją do życia: wygląda na to, że zło jest ukarane, ale... ukarana jest płotka, której się zdaje, że jest rekinem. Prawdziwy rekin zaś - odpływa na wielkie wody. Zdecydowanie inny Cook niż wszystkie, mniej bajeczkowaty. Dobry.

O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu (Murakami Haruki) - Murakami określa tę książkę jako pamiętnik. To prawda, choć wybiórcza: to zapiski i rozważania biegacza i triatlonisty. "Dobre, ale nie pyszne." Dobre, bo zaczęłam się zastanawiać, kiedy i gdzie by tu pobiegać, może nie maraton, ale jakieś jedno-dwa okrążenia wokół czegokolwiek. Za to - należy się wyższa ocena! Dobre, bo przeplata autor swoje wspomnienia o treningach refleksjami luźnymi na tematy różne.

Ale nie pyszne - jak na pisarza język ma tutaj Murakami dość prosty, żeby nie powiedzieć toporny. A refleksje - średnio odkrywcze.

"Zmuszenie się do największego wysiłku, do jakiego jesteśmy w stanie się zmusić przy wszystkich naszych ograniczeniach - oto istota biegania i metafora życia (...)." 91
"(...) jednym z przywilejów tych,którzy nie umarli młodo, jest błogosławieństwo starzenia się." 130
Wyrwane z kontekstu przypominają myśli pana P.C. - może lepiej nie wypisywać.

Krowy, świnie, wojny i czarownice: Zagadki kultury (Harris Marvin) Fascynująca analiza racjonalnych przyczyn powstawania kulturowych i religijnych tabu dotyczących diety i różnych form zachowań społecznych. Również nakazów tychże zachowań. Na szerokiej podstawie historycznej i obyczajowej, w różnych kulturach, w różnych epokach. Świetne!

"The Antuque Cat" Bianka Bradbury - przepiękna staroświecka bajeczka o bezdomnym kocie Solomonie, który znalazł dom jako pogromca myszy w amerykańskiej odmianie Desy. Urocze rysuneczki. Miodzio dla kocioluba! In English.

Nowolipie (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk)) Doskonała. Hen uwodzi - dbałością o szczegóły, kulturą słowa, wrażliwością. Wspomnienia z dzieciństwa do wybuchu wojny - majstersztyk i cacko, do śmiechu i do refleksji.

Najpiękniejsze lata (Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk)) - Druga część wspomnień z dzieciństwa, z tułaczki po terenach wschodnich. Równie dobrze napisana, równie godna polecenia, co pierwsza.

Nowohucka telenowela (Radłowska Renata) - Reportaże-migawki prezentujące ludzi, którzy niegdyś, gdy byli młodzi budowali Nową Hutę i z nią związali swój los. Smutne, bo wszyscy bohaterowie są już w wieku, gdy bliżej jest niż dalej do przejścia na drugą stronę, gdy więcej się wspomina - i ludzi, i zdarzeń - niż przezywa nowości. Z wyjątkiem dziadka, który pojechał odwiedzić wnuka do Irlandii.

Październikowa lista (Deaver Jeffery) - Absolutnie nie podoba mi się nowatorski pomysł odwrócenia kolejności wydarzeń w powieści kryminalnej. Oczywiście, jak to u Deavera, nikt nie jest tym, kim się wydaje, mimo to odwrócenie czasu zmęczyło mnie i nie wciągnęło zupełnie.

Drugi zarzut: książka jest sztucznie rozpulchniona. Każdy rozdział poprzedza pusta strona - zawsze nieparzysta - z jego numerem i datą. Na odwrocie każdej takiej strony jest całostronicowa fotografia (niezwiązana z tekstem). Jeśli poprzedni rozdział kończy się na stronie nieparzystej, dochodzi do tego kolejna wolna strona, parzysta. Przy 36 rozdziałach daje to ponad 100 dodatkowych pustych stron. To jest jedna trzecia książki! Czysta manipulacja - powieść wcale nie jest tak gruba, jak się wydaje!

Odessa i tajemnica Skrybopolis (Olmen Peter Van) - Bardzo dobra powieść dla młodzieży. Misz-masz, ale ma ręce i nogi, a przy okazji bardzo piękne przesłanie - nie tylko na temat miłości do książek, ale tego, że każdy ma prawo do własnych decyzji, do wyboru własnej drogi, nawet gdyby była błędna.

To, co najważniejsze (Bartoszewski Władysław) - Osiem rozmów z Bartoszewskim. Rozmówca świetny, tematy ważkie, ale rozmowy króciutkie i pozostaje niedosyt.


Czerwiec

Lękajcie się!: Ofiary pedofilii w polskim kościele mówią (Overbeek Ekke) - Wstrząsająca pozycja. Autor jest holenderskim dziennikarzem, od ponad dziesięciu lat jest korespondentem holenderskich i belgijskich mediów Polsce.
Każdy rozdział zaczyna od "Dziwię się":

Dziwię się, gdy ludzie mówią, że w Polsce molestowanie seksualne p[rzez duchownych nie jest problemem.
Dziwię się, że mało kogo martwi, ile ofiar księży może być w Polsce.
Dziwię się, kiedy słucham, jak Kościół katolicki broni się przed zarzutami o molestowanie seksualne. Przecież to właśnie Kościół ma interes w tym, aby sprawę szybko i skutecznie wyjaśnić.
Dziwię się, kiedy obserwuję autocenzurę i służalczość polskich mediów wobec Kościoła katolickiego.
Dziwię się, że w Polsce wierni nie domagają się jawności od swoich duszpasterzy.
Dziwię się, kiedy widzę, jak Kościół zmienia się w źródło lęku. Jak to możliwe, żeby instytucja, która powołuje się na ewangelię i głosi miłość bliźniego, pozwala na to, aby sama budziła w ludziach lęk i rozgoryczenie?

Ja tu mieszkam więc dziwię się mniej. Ale i tak jestem zbulwersowana lekturą.

Wyspa skazańców (Lehane Dennis) - Wciągający, zapierający dech w piersiach thriller, który na końcu okazał się być zobrazowaniem smutnej rzeczywistości. Niesamowita wolta w trakcie czytania. Chcę więcej książek Lehane'a!

Dziewczyna, która pływała z delfinami (Berman Sabina) - Autystyczna narratorka opisuje swoje życie. Bardzo emocjonalna książka, biorąc pod uwagę, że autystyk jest emocjonalny inaczej. Bohaterka jest sympatyczna, książka przybliża problem zrozumienia ludzi z tą chorobą.

Zawsze jakieś jutro (Wieczerska Janina) - Powtórka.
Piękna, wzruszająca książka. Przypomina mi moje dzieciństwo, gdy ją kiedyś tam pierwszy raz czytałam. Nostalgia nie dotyczy jednak tylko mnie osobiście - myślę o tym, jak kiedyś tamci młodzi ludzie uczyli się, jak traktowali szkołę i swoje obowiązki, jakie mieli zasady. I nostalgia robi się większa.

Dziś odbieram tę książkę nie tyle jako opowieść o pierwszej, nastoletniej miłości, ale jako dokument obyczajowy, historyczny, pokazujący realia tamtych czasów. A że bardziej interesujące wydają mi się realia obyczajowe i kulturowe niż stricte historyczne, to i się wzruszam...

Kotek Splotek (Scotton Rob) - Przeurocza bajeczka o kotku, który nie chciał iść do szkoły, bo się bał. A jakie obrazki! :-)))

Moja babcia, Niemcy i wojna (Wieczerska Janina) - Idąc za ciosem - pociągnęłam Wieczerską. Szczególnie, że polecała tę swoją książkę jako dopełnienie opowieści o Joasi z "Zawsze jakieś jutro"; nie zdawałam sobie sprawy, że aż tyle elementów autobiograficznych tam jest! Właściwie same, tylko imiona zostały zmienione.

Kawałek rzetelnej prozy wspomnieniowej.

Tak ukochana (Mazzucco Melania) - Bardzo pięknym językiem napisana opowieść o Annemarie Schwarzenbach, zapomnianym niebieskim ptaku, odkrytym w 1987 roku. Po "Vicie", która mnie oczarowała, od której nie mogłam się oderwać, choć w dużej części zbudowana była wokół spekulacji i domysłów, po "Tak ukochana" spodziewałam się wzruszeń i oczarowań jeszcze większych. Ze zdumieniem i przykrością odkryłam po 169 stronach z 575, że Annemarie nic mnie nie obchodzi. Właściwie to jej postać mnie drażni. Książkę porzucam bez żalu i pozostawiam bez oceny.

Rondo: Wiersze z lat 2006-2009 (Baran Józef) - Wiersze. Dobre. Lubię Barana.

Nocne życie (Lehane Dennis) - Lata prohibicji i Wielkiego Kryzysu w USA: gangsterzy, miłość, zemsta. Sensacyjno-obyczajowa - świetna pozycja dla lubiących taką rozrywkę.

Palindromadery (Morawski Tadeusz) - Zabawy słowami, czyli coś, co lubię. Ale 75 stron palindromów na raz, to jednak trochę za wiele - czuje się znużenie. Trzeba być wielkim pasjonatem, żeby przez to przebrnąć. A niektóre zdania udziwnione na siłę, aż wymagają objaśnień, o co w nich chodzi. Czyli dobre, ale nie pyszne.

Palindrom o kocie: --> ej, Oli kot, ten otyły, to netto kilo je <--

Lipiec

Książka poniekąd kucharska (Chmielewska Joanna (właśc. Kühn Irena)) - Trochę wspomnień z życia poprzetykanych przepisami. Dla kogoś, kto nie ma nabożeństwa do garów - przepisów aż za wiele. Nużące. Niby styl Chmielewskiej, niby jest dowcip - a jednak nużące. Monotematyczne.

Domofon (Miłoszewski Zygmunt) - Bardzo wciągający, zdumiewający, bo osadzony w polskich współczesnych realiach horror. Choć generalnie horrorów nie czytuję, ale na Miłoszewskiego skusiłam się. Dobry - z myślą przewodnią, ze stosowną ilością refleksji, a przede wszystkim nie pozostawiający poczucia niesmaku po przeczytaniu.

Mój Znak: O noblistach, kabaretach, przyjaźniach, książkach, kobietach (Illg Jerzy) - Wspomnienia Jerzego Illga z dziejów pracy i współpracy z Wydawnictwem Znak i ludźmi z jego kręgu. Subiektywne, zabawne, przekrojowo o wszystkim i wszystkich.

Mały słownik wyrazów kocich i kociojęzycznych (Wechterowicz Przemysław) - Przeurocza, zabawna książeczka wykorzystująca wyrazy ze słowem "kot" w środku, żeby nadać im nowe znaczenie. Każde hasło słownika - zabawnie ilustrowane.

Rodzina (Jaruzelska Monika) - Monika Jaruzelska to inteligentna, wrażliwa, ciepła osoba. Przyjemnie się czyta jej opowieści, wspomnienia. Styl - nieco ascetyczny - krótkie, proste zdania.

Zamknięte drzwi (Szabó Magda) - Bardzo dobra, mocna proza. Opowieść o relacji pisarki (alter ego Szabo) i jej gospodyni. To w warstwie fabularnej. A w emocjonalnej - aż buzuje od uczuć: miłość i nienawiść; brak umiejętności porozumienia; konflikty; ukrywanie prawdziwych odczuć. Dwie mocne postacie, cały szereg towarzyszących, też dosyć mocno zarysowanych, pies, a w tle - zwierzęta, wieś, miasto, kamienice, chaty. Rzecz dzieje się na Węgrzech, ale emocjonalnie mogłaby dziać się wszędzie.

Broad Peak: Niebo i piekło (Dobroch Bartek, Wilczyński Przemysław) - Książka nie tylko o polskiej wyprawie zimowej 2013 na Broad Peak, choć to oś, wokół której wszystko się kręci, ale wzbogacona o historię polskiego himalaizmu zimowego i obszernie zarysowane sylwetki uczestników tamtej wyprawy, jej organizatorów i ich rodzin. Bardzo ciekawa. Bez próby oceniania kogokolwiek, spokojnie, obiektywnie przedstawia fakty, a emocje i tak są cały czas obecne.
Trochę błędów niewyłapanych przez redaktora lub korektora – niewiele, ale drażnią.

Długi film o miłości: Powrót na Broad Peak (Hugo-Bader Jacek) - Jeszcze raz o wyprawie zimą 2013 na Broad Peak.

Jest zupełnie inna niż Broad Peak: Niebo i piekło (Dobroch Bartek, Wilczyński Przemysław) – bardziej emocjonalna. Pisana reporterskim stylem – krótkie rozdziały, dialogi, często krótkie zdania pozwalające łatwiej wyrazić emocje.
Broad Peak: Niebo i piekło (Dobroch Bartek, Wilczyński Przemysław) – systematycznie, spokojnie, w miarę chronologicznie pokazuje góry, ludzi, warunki, okoliczności.
Długi film o miłości: Powrót na Broad Peak (Hugo-Bader Jacek) miesza wszystko, chaotycznie, szybko. Broad Peak: Niebo i piekło (Dobroch Bartek, Wilczyński Przemysław) czyta się bardzo dobrze, pozostaje wrażenia uporządkowania i zdobycia merytorycznej wiedzy.
JHG czyta się świetnie i szybko, emocjami, wzruszeniami. I wyraziściej widzi się ludzi.
Obie książki starają się być obiektywne, bez sądów i osądów, bez ferowania wyroków. Polecam w dwupaku.

Dla formalności: na 99 stronie korektorzy Znaku puścili obrzydliwy ortograficzny błąd pierwszego stopnia – „zanurzenie” przez „ż” z kropką. Poza tym, książka przez Znak wydana niefortunnie –piękna, z twardą oprawą, żywa pagina, kolorowe zdjęcia, miodzio, ale niestety klejona, zaczyna się rozsypywać już przy pierwszym czytaniu, za chwilę każda kartka będzie osobno. Niebo i piekło wydało Wydawnictwo Poznańskie – porządna, szyta książka.

Sierpień

Wszystko za Everest: Katastrofalny sezon 1996 w relacji naocznego świadka (Krakauer Jon) - Reportaż, lub raczej raport z tragicznie zakończonej wyprawy na Mount Everest w 1996 roku. Bardzo potrzebna książka. Poruszająca.
Uderza mnie, po raz kolejny, jak łatwo ludzie ferują wyroki. Im mniej się ktoś na czymś zna, tym lepiej wie. Przypadłość ta dotyczy nie tylko Polaków, jak widać z książki Krakauera.

Czarna Woda (Ekman Kerstin) - Zaklasyfikowana jako kryminał, to raczej powieść psychologiczna z wątkiem kryminalnym. Bardzo deskryptywna, potoczysta, wręcz powolna. Rozwiązania zagadki kryminalnej - dla mnie zaskakujące. Książka ciekawa przez klimat - zimna północ, gorące emocje, ładna narracja. Psychologicznie znacznie lepsza niż Lackberg, ale porównania z Axelsson - bardzo na wyrost.

Dziennik żałobny: 26 października 1977 - 15 września 1979 (Barthes Roland) - Zapiski autora po śmierci matki. Egzaltowane, przeintelektualizowane. Niewiele myśli odkrywczych. Pod koniec czułam się zażenowana: 62 letni Barthes wspomina matkę niczym ukochaną kobietę "...ból niemożliwości położenia moich ust nigdy więcej na jej chłodnych i pomarszczonych policzkach..." (235).
Można sobie darować.

Złodziejski honor (Archer Jeffrey (ur. 1940)) - Klasyczna powieść sensacyjna z czasów prezydentury Clintona i Saddama Husajna. Archer - czyli trzyma poziom.

Wszystko zależy od przyimka (Bralczyk Jerzy, Markowski Andrzej, Miodek Jan, Sosnowski Jerzy (ur. 1962)) - Fantastyczna książka: rozmowy o języku polskim, a przy okazji o reakcjach ludzkich i szeroko pojętej kulturze. Śmiałam się co chwila, uwielbiam zabawy słowami, a panowie Bralczyk, Markowski i Miodek wchodząc sobie wzajemnie w słowo, bawią siebie i czytelnika, inspirują, motywują do współuczestniczednia. Sosnowski jako prowadzący tez się dobrze sprawdza.

Książka ma tylko jedna wadę: jest za krótka!

Tajemnica Abigail (Szabó Magda) - Powieść dla dorastających panienek. I nie tylko. O przyjaźni, wierności danemu słowu. O tym, jak wyglądało kiedyś życie na pensji dla dziewcząt. Nie tak dawno - pod koniec II wojny światowej. Świetnie napisana. A dziewczyny - chyba, wbrew pozorom, nie zmieniły się zbytnio od tamtych czasów.

Poniedziałek zaczyna się w sobotę (Strugacki Arkadij (pseud. Jarosławcew S.), Strugacki Borys) - Po 113 stronach czyli całej pierwszej części - porzucam bez żalu. Chciałam otóż poznać okrzyczaną klasykę SF. Ale albo ta klasyka nie jest tak całkiem SF, albo ktoś tu się może zestarzał - książka lub ja - ani mnie to śmieszy, ani ciekawi. Nawet się lekko czyta, ale - po co? Strata czasu. Pozostawiam bez oceny.

Ofiara w środku zimy (Kallentoft Mons) - Łomatko! Trup przemawia do mnie z drzewa, w dodatku z zacięciem filozoficznym! A chciałam przeczytać kryminał! Rezygnuję po 62 stronach.

Koty i cała reszta (Bielińska Bożena) - Opowieści dla dzieci o kotkach. Urocze.

Wrzesień

7 + 37 cudów świata (Bułyczow Kir (Bułyczow Kirył) (właśc. Możejko Igor)) - Archeologiczne cuda Azji i Afryki, w tym te starożytne. Tematyka ciekawa i napisane bardzo przystępnie, a jednak jakoś mnie znużyła. Może przez to, że miałam przerwę wakacyjną w czytaniu? Ale bez przerwy chyba nie dałoby się tego czytać, jedno odkrycie za drugim, nawet najciekawiej opisane, zaczyna być monotonne. Styl opowieści trochę szkolny.

Koniec jest moim początkiem (Terzani Tiziano) - Świetna! Non omnis moriar

Jaskiniowiec (Horst Jørn Lier) - Bardzo dobry kryminał. Trzyma w napięciu, tak jak powinien. W klimacie - skandynawski: samotny ojciec-policjant, jego niezależna, samodzielna córka, bezwzględny morderca i śnieg, mróz i śnieg na wielkich, zalesionych, słabo zamieszkanych obszarach Norwegii. Ale i tak mi się podobało!

Ostatnia kwadra Księżyca (Januszewska Krystyna) - Polska powieść obyczajowa; akcja dzieje się dwutorowo: w latach siedemdziesiątych i dwadzieścia lat później. Bohaterowie to grupa przyjaciół z młodości; ich losy, wybory, perypetie - bardzo wiele postaci, wiele wątków. Konflikty i tragedie ludzie, a na końcu - totalny happy end. Przesłodzone zakończenie bardzo mnie rozczarowało.

Poza tym - ogólnie ładny język opowieści co jakiś czas przerywany jest zgrzytem w postaci szkolnych błędów językowych: wrócić z powrotem (wielokroć!); drzwi od celi; chodziła na podbitych butach; odstawił filiżankę na podstawek; ubrała korale (w co?) - bardzo mnie to drażniło. Przydałby się dobry redaktor! I czasami aż za dużo opisów - eksponowanie bawienia się słowem = przegadanie. Książka ma 558 stron! Dałoby się ją skrócić bez szkody dla treści.

Magiczny prezent (Kim Jin-kyung) - Druga część kociej sagi fantasy. Ładnie przemycone przedstawienie autyzmu u dziecka - z w taki sposób, że 8-10 latek zrozumie i w dodatku poczuje empatię. I dobro zwycięża zło, choć nie bez bólu.

Październik:

Powtórnie narodzony (Mazzantini Margaret)
Na sto stron przed końcem książki, zmęczona, rozczarowana, napisałam, sobie coś takiego:

Koncentracja na braku, na tym, czego nie ma. Książka przepełniona ideą, że mój subiektywny brak jest ważniejszy, niż cierpienie całego świata. Pewnie jest to prawdą, bo każdy z nas jest całym światem dla siebie i gdy my znikniemy, świata dla nas nie będzie.

Jednak mnie brak tu poczucia skali: narratorka nie może mieć dzieci – całe jej życie, odkąd się o tym dowiedziała kręci się obsesyjnie wokół tego jednego problemu; wokół Sarajewo ogarnięte wojną – świetnie oddane nieprawdopodobne, zdawałoby się, pod koniec XX wieku tragedie i okropności wojny, jakby nie było Oświęcimia, Syberii, łagrów. Pokazane, jak ludzkość nie jest w stanie nauczyć się niczego, jak prymitywny instynkt zniszczenia dominuje nad cieniutka warstewką cywilizacji. Narratorka – inteligentna, wykształcona kobieta, widzi to wszystko, codziennie ociera się o paskudną, podłą śmierć, śmierć bez godności, bez potrzeby, o wszechobecne cierpienia. Owszem, stara się pomóc w miarę swoich możliwości. Ale nawet w najtragiczniejszych chwilach tłucze czytelnikowi w głowę, jaką to ona jest wyschnięta skorupą, dziurawym workiem, ślepą odnogą – multum pejoratywnych, dołujących określeń, bo nie może sama urodzić. Może adoptować dziecko, może dać jakiejś potrzebującej, osieroconej małej istocie ciepło, bezpieczeństwo, dom. Może zrobić tak wiele rzeczy, żeby poczuć się potrzebną! Ale to nie daje jej ukojenia.

Sprowadzenie istnienia kobiety do tego, żeby mogła samodzielnie urodzić jest dla mnie nie do przyjęcia. Odmawia sensu istnienia wszystkim tym kobietom, które nie tylko nie mogą – jak narratorka – samodzielnie się rozmnażać, lecz które po prostu nie chcą, bo widzą inne sensy własnego istnienia w świecie.

Na początku było mi narratorki żal: biedna, tak strasznie chce mieć dziecko ze swoim ukochanym! Ale książka liczy 525 stron. Koncentryczność jej myślenia sprawiła, że potem już tylko mnie drażniła. Coraz więcej w niej egzaltacji. A weźże się, kobieto, za jakąś pracę u podstaw! Czy życie polega jedynie na rozrodzie? Znaj proporcje, mocium pani!
Dawkins się kłania ze swoim samolubnym genem.
.....
I to wszystko prawda.

A potem skończyłam. I jestem powalona zakończeniem. Oceniłam na 5.

Ta powieść to również dowód na to, że nie należy oceniać niedoczytanych książek.

Pod kopułą (King Stephen (pseud. Bachman Richard, Evans Beryl)) - King-moralizator pokazuje naturę ludzką pod - nomen omen - kloszem. Akcja gna do przodu tak, że trudno złapać oddech, a Kingowi pięknie udaje się w tym zawrotnym tempie prowadzić pokazową walkę dobra ze złem. I nikt nie jest doskonały.

Lubię Kinga za inteligencję, za wiarygodność psychologiczną, za to, że jednak zawsze zostawia nadzieję. Tutaj, dodatkowo, za stosunek do psów.

Gniew (Miłoszewski Zygmunt) - Miłoszewski w dobrej formie, oderwać się trudno. Tematyka bardzo ważna - przemoc domowa. Ale zakończenie zupełnie mi się nie spodobało. Poza tym - są błędy językowe w książce, redaktor powinien je wyłapać.
Lekkie rozczarowanie.

Internet: Czas się bać (Orliński Wojciech) - Mam mieszane uczucia.
Z jednej strony, wszystko co autor pisze, to prawda: nie mamy prywatności w Internecie, można nas śledzić, narzuca się nam wiele rozwiązań, sugeruje sposoby postępowania, nie mówi się nam, użytkownikom, całej prawdy o sposobach działania gigantów obsługujących sieć. I nie ma od tego ucieczki.

Z drugiej strony, czy bez Internetu mieli(by)śmy większe możliwości komunikacyjne i poznawcze? Czy zarzut, że mam kontakty na fb tylko z przedstawicielami mojej klasy, a nie z rolnikiem z Boliwii jest sensowny? Bez sieci nie utrzymywałabym kontaktów nie tylko z rolnikiem z Boliwii, ale nawet z hydraulikiem z Pcimia Dolnego. Jeśli coś uległo zmianie w moim życiu społecznym, to raczej rozszerzyło się niż zawęziło.

Teoretyczne zagrożenie "ciasteczkami śledzącymi" przeżyję, skoro wiem, że e-biznes to nie działalność charytatywna i na czymś musi zarabiać; a w takim razie wolę już reklamy dostosowane do moich zainteresowań, niż wszystkie.

Czy nie mam więcej korzyści niż strat?

Mam. Choć widzę stopień inwigilacji mnie - użytkownika. Ale wciąż mam więcej korzyści niż strat.

Wiem, co mówię czyli Dialogi uzdrawiające: Spotkania z Józefem Henem (antologia; Hen Józef (właśc. Cukier Józef Henryk), Rogowski Zbigniew K., Sabelanka Ewa i inni) - Hen jak zawsze - wyważony, mądry doświadczeniem.
Wolę późniejsze rozmowy z nim, ale wszystkie są warte przeczytania.

Komórka (Cook Robin) - Opisywanych przez Cooka "demokratyzujących" zmian w tzw. "służbie zdrowia", która ponoć już nie jest służbą boję się bardziej, niż inwigilacji przez "ciasteczka śledzące" opisywanej przez Orlińskiego.
Bardzo sugestywna i na czasie opowieść o możliwości wykorzystania aplikacji iDoc w komórce jako wszechwiedzącego lekarza pierwszego kontaktu. Demokratycznie i dla każdego. Brrrr!


Listopad

Cały ten Kutz: Biografia niepokorna (Klich Aleksandra) - biografia Kutza. Obraz epoki i człowieka, który chciał coś osiągnąć, nie poddawał się, szedł pod prąd i nie bał się mówić, "nie".

Profesor (Katzenbach John) - sensacja. Starzejący się profesor z początkami demencji próbuje pomóc w śledztwie. Trzyma w napięciu, czyta się w mig.

Koty są dobre na wszystko (Klimek Franciszek Jan)
Limeryki: Drobne plotki mojej kotki (Klimek Franciszek Jan) - dwa najnowsze tomiki wierszy Klimka. Pierwszy to wybór i trochę nowych; drugi - dowcipne "kocie" limeryki. Dla mnie - miód na serce kociary.

Wierzchołek cienia: Opowiadania rozproszone (Wilczyński Zbigniew) - opowiadania - nie lubię. A tu - zaskoczenie! Zaskakująco dobre. Codzienność niezmyślona

Pokój straceń (Deaver Jeffery) - Znów Lincoln Rhyme i Amelia. Dobry Deaver, trzyma poziom, zaskakuje jak powinien. Po "Październikowej Liście:" byłam zniechęcona do Deavera, "Pokój straceń" przywrócił mi wiarę w niego.

Córki gór (Jörgensdotter Anna) - rozczarowanie. Spodziewałam się czegoś w rodzaju Axelsson - historii, która miażdży i wbija w podłogę. Dostałam porządną powieść obyczajową, spokojnie napisaną, w zimnym, skandynawskim klimacie. Gdybym się nie nastawiała na jakieś niesamowite wzruszenia, pewnie nie przeżyłabym rozczarowania.

On wrócił (Vermes Timur) - Hitler budzi się w Niemczech XXI wieku i natychmiast zabiera się do działania. Niby satyra, ale przeraża pomysł wykorzystania mediów i ludzkiej natury z jej ambicjami i podatnością na manipulację.


Grudzień

Jeden Bóg (Mlek Katarzyna) - polska współczesna powieść - bez wzruszających wątków miłosnych, za to z porządnie odmalowanym obrazem społeczeństwa konsumpcyjnego dążącego do samozagłady. Jest tu i klonowanie, i operacje plastyczne, hipokryzja Kościoła, wyścig szczurów, manipulowanie za pośrednictwem mediów, mnóstwo, mnóstwo rzeczywistych problemów. Świetnie się czyta!
Życie modyfikowane

Baltic: Pies, który płynął na krze (Gawryluk Barbara) - od Biblionetkołaja.
Prawdziwa historia psa uratowanego przez załogę kutra, zbeletryzowana dla przybliżenia jej dzieciom. Piękna, wzruszająca opowieść.

Miłości wystarczy że jest (Twardowski Jan) - wiersze. Lubię Twardowskiego. Jest prosty i mądry.

Fotoplastikon (Dehnel Jacek) - fascynujący pomysł: wymyślanie historii ludzi i rzeczy na podstawie zachowanych starych fotografii. Jestem zachwycona samym pomysłem i zauroczona jego wykonaniem. I ten język! To taka książka, którą można otworzyć na dowolnej stronie i zamyślić się nad ludzkim losem.
Fotografia – czas zatrzymany

Myśl to forma odczuwania (Sontag Susan, Cott Jonathan) - rozmowa z buntowniczką. O wszystkim: o dzieciństwie i starości, o zdrowiu i chorobie, o odpowiedzialności, historii, literaturze... Bardzo ciekawa.

Pudełko na modlitwy (Wingate Lisa) - Babskie czytadło dla katoliczek. Kobieta po przejściach, skrzywdzona przez rodziców i życiowych partnerów, niepewna siebie samotna matka, znajduje rozwiązanie problemów w i sens życia w zwróceniu się do Boga i w modlitwie. W tle - wyspy barierowe, życzliwi ludzie, przyjaźń.

James Herriot, The Christmas Day Kitten - piękna opowieść o kotku i życzliwych mu ludziach.

Wojna papierowa: Powstania śląskie 1919-1921 (Krzyk Józef) - Smutna to trochę lektura, bo wynika z niej, że wszystko lub prawie wszystko było sterowane centralnie, bojówkarze z Polski, z Niemiec, etc., a ja tkwiłam w przekonaniu, że był to ruch oddolny, patriotyczny. Mój Dziadek w momencie wybuchu I Powstania miał zaledwie 18 lat. Ci chłopcy kierowali się sercem i przekonaniem, że coś od nich zależy, ryzykowali własnym życiem. Ludzie chcą coś zrobić dla niepodległości kraju, a za ich plecami kombinują politycy. Z węższej perspektywy widać mniej i inaczej.

Książka ciekawie wydana - pełno dokumentów z epoki, plakaty, ulotki, rysunki satyryczne. Bogata faktograficznie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3162
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 15
Użytkownik: misiak297 05.01.2014 00:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Tu będę notować na bieżąc... | Marylek
Ja też tak robię od chyba 3 lat, tyle że w prywatnej czytatce:)

A za twórczością Jeromin-Gałuszki nie przepadam. Ot, przeciętne czytadła.
Użytkownik: Marylek 05.01.2014 01:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też tak robię od chyba... | misiak297
Wiele osób, jak zauważyłam, tak robi. Fajnie jest móc porównać sobie własne opinie z cudzymi, albo czyimś wyborem się zainspirować.

Pani J-G już dziękuję. :)
Użytkownik: ilia 05.01.2014 11:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Tu będę notować na bieżąc... | Marylek
Łatwo zrobić podsumowanie roku wchodząc w "Moje oceny", a potem "Sortuj według daty". Pokazują się wszystkie książki, które przeczytałaś i oceniłaś - uszeregowane wg poszczególnych miesięcy do dwóch lat wstecz, dalej już bez rozbicia na miesiące.
Użytkownik: misiabela 05.01.2014 12:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Łatwo zrobić podsumowanie... | ilia
To nie to samo Mariolu, bo we własnym podsumowaniu możesz sobie wynotować jakieś własne przemyślenia odnośnie letkury i pod koniec roku masz statystykę jak znalazł. A często jest tak, że w grudniu już nie pamiętamy o czym była książka przeczytana w styczniu :-) Ja to robię już trzeci rok i bardzo mi to odpowiada.
Użytkownik: imogena 05.01.2014 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Łatwo zrobić podsumowanie... | ilia
Ale ocenione w tym miesiącu nie zawsze oznacza przeczytane w tym miesiącu (a nawet w tym roku) :)
Ja robię sobie spis przeczytanych w zeszycie, ale nie wiem, czy się nie zainspiruję i nie zrobię w tym roku podobnie jak Marylek.
Użytkownik: Marylek 05.01.2014 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Łatwo zrobić podsumowanie... | ilia
Chodzi mi właśnie o to, o czym mówi Misiabela (to ona mnie, między innymi, zainspirowała). Notuję sobie na bieżąco w Wordzie tytuły, oceny i skąd pochodzi książka, ale nie zawsze chce mi się pisać o niej samej, nawet jednego zdania. Poza tym nie notuję niekończonych, a tu zamierzam, wraz z uzasadnieniem.

Wyróżniam, owszem, najlepsze - z oceną 6 oraz 5,5. Ale i tak po roku czasami blaknie wrażenie. Taka czytatka chyba będzie bardziej mobilizująca dla mnie.

Imogena też ma rację - czasem oceniasz książkę z opóźnieniem, z różnych przyczyn. A mnie chodzi o statystykę tego, co naprawdę w danym roku przeczytałam.
Użytkownik: Vemona 05.01.2014 13:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Chodzi mi właśnie o to, o... | Marylek
Właśnie zaczęłam robić to samo, zainspirowała mnie Twoja rozmowa z Misiabelą. Łapię się na tym, że czasem widzę swoją ocenę przy jakiejś książce, a kompletnie jej nie pamiętam, takie kilka słów może odświeżyć pamięć i wywołać skojarzenia.
Użytkownik: Marylek 05.01.2014 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie zaczęłam robić to... | Vemona
Tak, mam podobnie. Zastanawiam się czasem o czym to było?

Podpatrzyłam u Misiabeli, potem jeszcze u Benten - te moje suche statystyki przestały mi się podobać. Widzę, że Dot potrafi napisać recenzję - pełną lub w wersji mini - z każdej przeczytanej pozycji, ale wiem, że na coś takiego nie będzie mnie stać. Natomiast dwa-trzy zdania bezpośrednio pop skończeniu książki, to coś w sam raz dla mnie. ;)

A że tutaj, w czytatce? To daje możliwość wymiany opinii, podyskutowania, porównania wrażeń. Przecież warto! Plik w Wordzie, ani notatki w zeszycie tego mi nie dadzą.
Użytkownik: Rbit 07.01.2014 22:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, mam podobnie. Zastan... | Marylek
Fajnie gdy te kilka zdań o książce jest powiązane ze stroną książki. Niestety czytatnik pozwala wiązać tylko maksymalnie pięć pozycji. Głównie dlatego zrezygnowałem z planu czytatki rocznej na rzecz miesięcznych.
Użytkownik: Marylek 07.01.2014 23:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Fajnie gdy te kilka zdań ... | Rbit
To prawda, ale takie krótkie notki nie są aż tak wiele dające jak recenzja, nie będę tego wiązać ze stronami książek. To raczej dla mnie, żeby pamiętać po jakimś czasie własne wrażenia. A jeśli przy okazji wywiąże się jakaś dyskusja - tym lepiej! :)
Użytkownik: Vemona 08.01.2014 19:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, mam podobnie. Zastan... | Marylek
Oj, niestety. Czasem dopiero jak doczytam, co ktoś napisał, to mi się zaczyna kojarzyć... Dlatego ściągam pomysł.
Kilka zdań przypomni o treści i odświeży pamięć.
Użytkownik: verdiana 05.01.2014 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Tu będę notować na bieżąc... | Marylek
Też tak robię, ale w Wordzie, notuję sobie też zarys fabuły i zakończenia (obowiązkowo). Chociaż ostatnio zarzuciłam.
Użytkownik: koralinanna 05.01.2014 14:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Też tak robię, ale w Word... | verdiana
W tym roku również postanowiłam robic sobie małe zapiski z tego co czytam, jednak w wersji papierowej. Moim zdaniem ma to o wiele lepszy klimat, chociaż jest też bardziej czasochłonne :)
Użytkownik: Marylek 05.01.2014 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Też tak robię, ale w Word... | verdiana
No właśnie - w Wordzie jakoś mi się nie chce. Jeśli mam zamiar jakiś dłuższy tekst napisać o książce, to tak, ale krótkich notek nie robię. Pomyślałam sobie, że tu się zmobilizuję.
Użytkownik: verdiana 05.01.2014 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie - w Wordzie ja... | Marylek
Mnie też już Word nie mobilizuje, ale jak tu coś sensownego napiszę, to mnie zeżrą. :(
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: