Dodany: 04.01.2014 15:15|Autor: Marylek

Czarno-biały obrazek


Książka objęta patronatem BiblioNETki.

Niewielka wieś gdzieś w Polsce. Wszyscy się znają, wiodą spokojne życie dyktowane zmianami pór roku i obowiązkami gospodarskimi. Na wakacje co roku przyjeżdża do babci Maksym, wnuczek z miasta; wtapia się w środowisko, rozkoszuje powolnym rytmem życia, pomaga kuzynowi, bawi się z miejscowymi dziećmi. (Właściwie tylko z Nadią – sąsiadką zza rzeki). Zdawać by się mogło, że w takim środowisku nie zdarzają się zaskoczenia, wszystko z pokolenia na pokolenie przebiega tak samo. Mała społeczność, wiadomo, czego się można po sąsiadach spodziewać.

Coś się jednak zmienia. I tutaj dociera przekształcający ludzi w pazerne potwory bożek czasów współczesnych – pieniądz. Nie znajduje tłumu wyznawców, lecz przecież wystarczy jeden, aby zburzyć spokój wielu. Ten jeden to najmłodszy syn powszechnie szanowanego starego Jamroza, Mundek. „Zajechał pod sklep wypasioną bryką, wzbijając na podjeździe tuman kurzu, wysiadł, z nonszalancją otrzepał spodnie i z ironicznym uśmieszkiem rozejrzał się po oczekujących na chleb ludziach. (..)
– Co, chwilka relaksu? – zagadnął, śmiejąc się jak hiena”[1].

Coś, co zdarzyło się w tej sielskiej okolicy piętnaście lat wcześniej, wciąż rzutuje na życie mieszkańców i ich bliskich. Na odkrycie tajemnicy czytelnik czeka przez dwieście z trzystu czterdziestu dwóch stron (chyba że nieopatrznie zajrzy na ostatnią stronę okładki, gdzie drugie zdanie opisu akcji niweluje wszelką przyjemność płynącą z zaskoczenia). Ale cierpliwy czytelnik – czeka, notując w pamięci pojawiające się od czasu do czasu subtelne zapowiedzi niewiadomego wstrząsu: „Mija piętnaste lato od wydarzenia, które na zawsze odmieniło nasze życie, wywracając do góry nogami świat po tej i tamtej stronie rzeki”[2]. Może to rozbieg trochę przydługi, czytelnik nie nudzi się jednak. Akcja biegnie dwutorowo: wątek współczesny to mrożący krew w żyłach kryminał, retrospektywny zaś, ten sprzed lat piętnastu – społeczno-obyczajowy. Plastyczne opisy wsi, szczegółowo przedstawieni bohaterowie, rozmowy, rozmowy, rozmowy. Powolne dojrzewanie zbóż, owoców na drzewach i dzieci. Wątek kryminalny jest bardziej skondensowany, akcja toczy się szybciej: przesłuchania, rozmowy z zaprzyjaźnionym adwokatem, nawet myśli krążące w głowie bohatera są szybkie, urywane, nerwowe. Nic dziwnego, ciąży na nim przecież zarzut morderstwa (o czym wiemy od drugiej strony powieści).

„Gdybyś mnie kochała” napisane jest sprawnie i żywo. Są tu miłość i nienawiść, zbrodnia i śledztwo, szybka akcja i retrospekcja, ładne krajobrazy. Potknięcia językowe – nieliczne: „W tej samej chwili drzwi wejściowe z wielkim hukiem wypadają na przedpokój”[3]; „(…) zmuszała je do słuchania muzyki z trzeszczących kaset (…)”[4]; „(…) wyraźnie mi czegoś w tamto lato brakowało”[5]. Opowieść przebiega dwutorowo: na początku narratorem jest Maksym: w części retrospektywnej stosuje pierwszoosobową narrację, w bieżącej – drugoosobową. W kolejnej części wspomnieniowy, pierwszoosobowy wątek przejmuje Nadia, rówieśnica Maksyma; drugi narrator pozostaje bez zmian. W części ostatniej narracja zmienia się na trzecioosobową, odautorską.

Nie ma żadnej różnicy stylistycznej między narratorem męskim a kobiecym. Chłopak z miasta, spędzający rokrocznie wakacje na wsi i dziewczyna tam urodzona, traktowana przez długi czas przez rodzinę jako lekko upośledzona, mówią tak samo. Jeśli chodzi o stylizację języka, zdecydowanie barwniej wypadają postacie drugoplanowe: Czarek Sobota – adwokat Maksyma czy mówiący gwarą mieszkańcy wsi. „Ośmielony Józiek Wawrzyniec wykrztusił z siebie: - Coby się paninka nie gibnęła, taka cinka”[6]. Główni bohaterowie używają, niestety, bardzo podobnego języka. Nawet nietrzeźwiejący od lat piętnastu alkoholik. To zresztą swoisty fenomen, wrażliwa dusza: po tak długim okresie codziennego picia, staczania się i jałowej wegetacji, z dnia na dzień odchodzi od nałogu bez żadnych widocznych efektów odstawiennych; po prostu nie potrafi przełknąć wódki z powodu nagłych wyrzutów sumienia: „Przestał pić, zaczął myśleć… Ma się rozumieć, bez przesady. Co on tam mógł myśleć po tylu latach picia. Ale to widać starczyło, żeby się zastanowić”[7]. „Przeraziło go własne milczenie. Tchórzostwo. Bezsilność. Jeszcze do poniedziałku trochę pił. W poniedziałek wódka nie chciała mu przejść przez gardło i nie dało się jej przełknąć. Trzy flaszki, które Jamroz łaskawie przyniósł mu od wtorku, leżą w budzie, można iść i zobaczyć, że od wtorku nie wypił ani jednej kropli”[8].

Podobnie jest z charakterystyką postaci pierwszoplanowych: czarny charakter to esencja zła, podły i ohydny jak sam diabeł, bezrefleksyjny, bez sumienia; podobnie jego kumpel – nieetyczny, przekupny komendant lokalnej policji. Za to Maksym, jego babcia i zaprzyjaźnione sąsiadki zza rzeki – są niczym anioły widywane w dzieciństwie przez Nadię: mili, sympatyczni, uczciwi. Maksym w wieku lat kilkunastu poświęca się całkowicie opiece nad osamotnioną, chorą matką, jednocześnie potrafi z powodzeniem skończyć szkołę i studia; Kamila jest tak ideowa, że rezygnuje z marzeń o karierze naukowej, nie chcąc zostać zbrukana miałkością i hipokryzją uczelnianego środowiska. Przez chwilę, podobnie jak ojciec, topi smutki w butelce, ale szybciutko się z tego otrząsa, powracając na łono społeczeństwa jeszcze silniejsza i bardziej efektywna. Jej ojciec identycznie – pracowity i zdolny, epizod alkoholowy w ogóle mu nie szkodzi. Siostra, Jadwiga, radosna matka-Polka, matkuje również własnemu małżonkowi, aż ten dzięki niej przechodzi całkowitą, cudowną przemianę. Nadia – dziwne, delikatne dziecko wymagające ciągłej troski – okazuje się osobą o wielkich możliwościach intelektualnych i manualnych. I przeurocza babcia – niczym wisienka na torcie – wszystko rozumie, surfuje po Internecie, plotkuje na Skypie, pełna mądrości życiowej i bon motów gotuje nieudolnie różne zupy wciąż o tym samym smaku. To naprawdę sympatyczna postać. Aż żal, że w życiu nie jest tak czarno-biało, jak u Jeromin-Gałuszki.

To jedna z książek, jakich wiele ukazuje się obecnie na rynku: poprawnie napisana, wciągająca historyjka do szybkiego, bezbolesnego przeczytania i równie szybkiego zapomnienia. Niczym się nie wyróżnia, nie skłania do głębszych refleksji. Żadna z postaci nie wychodzi poza schemat: dobro zwycięża, zło zostaje ukarane. Całkowita przewidywalność akcji – nawet w wątku kryminalnym wiadomo od razu, kto jest winien, a kto, wbrew oczywistym pozorom, nie. Nie poruszyła mnie.


---
[1] Grażyna Jeromin-Gałuszka, „Gdybyś mnie kochała”, wyd. Prószyński i S-ka, 2013, s. 62.
[2] Tamże, s. 194.
[3] Tamże, s. 12.
[4] Tamże, s. 16.
[5] Tamże, s. 34.
[6] Tamże, s. 162.
[7] Tamże, s. 316-317.
[8] Tamże, s. 317-318.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1836
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: