Dodany: 25.03.2008 16:31|Autor: Palmer

Ubik


Co sądzicie o tej książce? Sam osobiście jestem wielkim fanem P.K.Dicka i nie mogłem wystawić innej oceny jak 6.
A wy jak ją oceniacie?
Wyświetleń: 15202
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 38
Użytkownik: exilvia 25.03.2008 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Co sądzicie o tej książce... | Palmer
To chyba moja ulubiona książka Dicka. Świetna i fabularnie i metafizycznie. Dick to jeden z moich ulubionych pisarzy. Tak prosty a tak "zakręcony".
Użytkownik: esterka 25.03.2008 19:35 napisał(a):
Odpowiedź na: To chyba moja ulubiona ks... | exilvia
"Ubika" jakiś czas temu zaczęłam czytać, ale wyszło w końcu, że ledwie zaczętą oddałam do biblioteki. Zaczynała się zachęcająco, zdawała się być bardzo w stylu autora... Tak samo stoję z "Człowiekiem z Wysokiego Zamku", leży zaczęta od kilku miesięcy.
Jednak o wiele bardziej wolę opowiadania Dicka. To jest dopiero mistrzostwo, krótkie i zwięzłe, ale z pazurem.
Użytkownik: exilvia 25.03.2008 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: "Ubika" jakiś c... | esterka
A ja czytałam dwukrotnie, dwukrotnie zachłannie i z wypiekami na twarzy :)
Użytkownik: mniemanologia 13.08.2008 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: To chyba moja ulubiona ks... | exilvia
Są książki, filmu, utwory, które chciałabym czytać i czytać, i żeby się nigdy nie skończyły. Takie własnie był dla mnie "Ubik"*. Chciałam go czytać i chłonąć, i nigdy nie poznać zakończenia.
Skoro już je znam - to nie chciałabym nigdy już do tej książki wrócić. Chcę mieć w sobie to wrażenie, ten zachwyt pierwszy, bez poprawek.
Walczę jednak trochę z sobą, bo pamięć mi już szwankuje i prawie że nie wiem, o czym piszę :) więc może spróbuję przeczytać "Ubika" raz jeszcze...
*Przykładem takiego filmu, który chciałabym, żeby trwał, jest serial "Lost", a utworem muzycznym - "Shine on you crazy diamond" na przykład.
Użytkownik: graf_zero 13.07.2009 14:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Są książki, filmu, utwory... | mniemanologia
o tak wspaniały zestaw! ja bym dodał jeszcze najwspanialszą ekranizację Dicka, czyli "Łowcę Androidów" i świat może trwać i trwać w najlepsze. Te 4 pozycje są wystarczające, by zaspokoić estetyczny głód na długi czas. Co nie oznacza, że na zawsze - niestety...
Użytkownik: magdalena maria 25.03.2008 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Co sądzicie o tej książce... | Palmer
Z mojej perspektywy Dick w Ubiku dowiódł, że był Danem Brownem s-f. Zauważam wiele podobieństw między dyskutowaną książką a "Kodem.." z głupkowatością fabuły na czele. Dla fanów Dicka, którzy o czasie wiedzą już prawie wszystko, nie powinno mieć znaczenia, że tworzył on przed Brownem. Jeśli miałabym podsumować Ubika jednym zdaniem, to brzmiałoby ono tak: "najbardziej przereklamowane s-f z jakim się w życiu spotkałam". Pan Filip Dick, tak poza tym, to chyba zorientował się, że wyprodukował gniota, gdy skonfrontował go z tymi bardziej ambitnymi książkami Lema. Zapodał kwasa i uroił sobie, że Lem to jakaś organizacja. Może w ogóle był tak kiepski, że nie mógł uwierzyć w czyjś prawdziwy talent.
Użytkownik: scarecrow 25.03.2008 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Z mojej perspektywy Dick ... | magdalena maria
Z treści powyższej wypowiedzi wynika jedynie to, że szanownej Pani udało się przeczytać (i zrozumieć) Browna, zaś Dick to już było za dużo... Argumentacja na poziomie wczesnego gimnazjum proszę Pani, rozumiem, że może się nie podobać, ale żeby napisać dlaczego to już zabrakło weny? lub może chęci? albo umiejętności???
Użytkownik: Palmer 25.03.2008 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Z mojej perspektywy Dick ... | magdalena maria
maria magdalena - to w takim razie jak wytłumaczysz fakt, że dla rzeszy ludzi/fanów fantastyki P.K.D jest mistrzem? Czy wszyscy są tak zaślepieni jego twórczością, że nie dostrzegają tak jak Ty jakim miernym był pisarzem?

a propos opowiadań - nie czytałem jeszcze, ale mam zamiar kupić 2 zbiory zarówno ''Opowiadania najlepsze" jak i "Przypomnimy to panu hurtowo" w związku z tym, żeby nie mnożyć niepotrzebnych bytów mam tutaj pytanie do Ciebie panienko z okienka bo napisałaś: "Jednak o wiele bardziej wolę opowiadania Dicka. To jest dopiero mistrzostwo, krótkie i zwięzłe, ale z pazurem." które opowiadanie z tych zbiorów (o ile je czytałaś) podobało Ci się naprawdę, i czy naprawdę jest sens wydawać ~30 zł za "Opowiadania najlepsze" i prawie 40 dychy za "Przypomnimy to panu hurtowo"?

Pozdrawiam
Użytkownik: magdalena maria 25.03.2008 21:17 napisał(a):
Odpowiedź na: maria magdalena - to w ta... | Palmer
Pewnie, podobnie jak Brown czy Coelho, Dick daje poczucie obcowania z wielką tajemnicą. Posługując się pojęciami, które praktycznie każdy intuicyjnie rozumie na swój własny sposób, pozwala czytelnikom tworzyć własną epistemologię. Taką drogą na skróty mózgi czytelników zaspokajają własną potrzebę poznania. Dick to popfilozofia, jakiś żałosny koniec humanistycznej filozofii. Filozofia Dicka to rozrywka, jak seks, piłka nożna czy big brother. Tyle ma Dick wspólnego z filozofią co Coelho z religią, a Brown z historią czy historiozofią. Wszystko to masturbacja mózgu, pobudzanie w nim pewnych ośrodków na wzór szczura, elektrod i przycisku znajdujących się w klatce.
Użytkownik: Flowenol 25.03.2008 21:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie, podobnie jak Brow... | magdalena maria
Hehe, mistrzowskie podsumowanie :) Choć nie wartościowalbym tak (jakby) negatywnie bodźcowania układu nagrody i kary:) - w końcu gdyby ludzie mieli ten ośrodek bardziej skoncentrowany i mogli go podobnie stymulować, to nikomu BiblioNETka nie byłaby potrzebna ;)
Użytkownik: magdalena maria 26.03.2008 07:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Hehe, mistrzowskie podsum... | Flowenol
Widzę to dobrze na przykładzie narkotyków oraz dwóch osób próbujących znaleźć odpowiedzi. Jedna pali jointa za jointem, bierze kwasa za kwasem, w pokoju ma plakat z grubym kotem, którego darzy czcią, figurkę Alberta Hofmanna na miejscu niegdysiejszego Chrystusa ukrzyżowanego, zapalniczki z wizerunkiem THC, a wszystko to stymuluje do poczucia bycia u bram ostatecznych odpowiedzi. Musi być porządek, wszystkie moduły muszą żyć w zgodzie, a najważniejszy jest niestety ten o którym już wspominałam w przypadku szczura. Reszta by się nie buntowała, jak dzisiejszy ludek przed telewizorami, jest okłamywana. Z drugiej strony są ludzie, którzy podporządkowują się inaczej. Taki zna dobrze budowę chemiczną dwuetyloamidu kwasu lizerginowego, THC, budowę chemiczną mózgu, rozumie zachodzące oddziaływania, jak bierze kwasa, to w zasadzie poświęca się, by zrozumieć z tego wszystkiego jeszcze więcej.
W inny sposób funkcjonuje układ nagrody i kary w tych dwóch przypadkach ;)
Użytkownik: Flowenol 26.03.2008 23:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Widzę to dobrze na przykł... | magdalena maria
Fajny przykład, ale wg mnie trochę niedoprowadzony do końca. Uważam, ze warto przyjrzeć się motywacjom tych dwóch osób. Ta, której po feynmanowsku proces poznawczy daje "przyjemność poznawania", na tym tylko nie poprzestaje. Wizja własnej osoby wzbogaconej wiedzowo/mającej jakąś (wyobrażoną najczęściej) przewagę nad innymi to prawdopodobnie główny bodziec wyzwalający dopaminę. Sama świadomość rzeczy/świata, a szczególnie psychologii (to stwierdzili psychologowie:) ) nie daje szczęścia. Wręcz przeciwne, mówi się, że lepiej nie odczuwać własnej małości przy nieskończoności mikro/makro-świata albo nie zdawać sobie sprawy, czym są mechanizmy obronne osobowości. Po co więc to ludziom? "Poszukiwanie prawdy" brzmi pięknie i szlachetnie, ale tez podejrzanie. Myślę, że w Twoim przykładzie, na poziomie neuro/fizjologicznym, wyszłoby, że ta druga osoba ('naukowiec') stymuluje się drogą okrężną. Oprócz kopa po LSD (na którym niby aż tak jej nie zależy) liczy bowiem na przyszłą aprobatę społeczną, kieruje się też 'motywem panowania'. Czy te motywy są równie szlachetne? Chyba nie. Ta pierwsza natomiast szczerze, bez ogródek, liczy na bezpośrednie ukojenie.
Sprawa oczywiście nie jest taka prosta, ale chcę tylko zgłosić taką watpliwość, że ciężko tak naprawdę przemycić jakaś aksjologię za pomocą nauki w te, wydawałoby się, oczywiste przykłady.
No i ogólnie, to nie obrażałbym też piłki nożnej (drybling piłarski bywa prawdziwą sztuką;)), ani seksu (tej chwili cudownej wieczności, w której wyczekuje się potoku orgazmu w oczach partnerki;)), do książek Dicka. Dla jego fanów jest to prawdopodobnie najbardziej adekwatny do ich poziomu intelektualnego sposób by zaznać przyjemności z tej ('intelektualnej') strony. Krótko mówiąc, czytelnik Dicka sfrustruje się przy Husserlu, a przy ponownej lekturze np. Ubika, odczuje radość. Po co więc mu tę idyllę zakłócać i co gorsza - dobijać go wrażeniem, że to jakby "dowiedzione naukowo"?:)
Można tylko zgodzić się i przemilczeć, że 'ludzie zamiast NAJLEPSZEGO we wszystkich czasach czytają tylko to, co NAJNOWSZE, pisarze pozostają w wąskim kręgu obiegowych idei, a epoka grzęźnie coraz bardziej we własnym błocie.' :)
Użytkownik: magdalena maria 27.03.2008 07:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Fajny przykład, ale wg mn... | Flowenol
Pewnie dlatego tak ważne od dawien dawna było mitologizowanie postaci i ich czynów, gdy w konfrontacji z ich rzeczywistymi popędami musiałoby się okazać, że docieramy do żenującej przyziemności, której sami się wypieramy, wspierając się przy tym właśnie mitycznymi postaciami i ich czynami. Sama nie wystrzegam się tego we własnym życiu, głęboko wierzę w platoniczny świat idei matematycznych. Zbyt wiele razy, dajmy na to przy geometrii, uwalniała się wewnątrz mnie siła, tworząca rzeczy z którymi wcześniej nie spotkałam się w niedoskonałej formie w świecie rzeczywistym. W tym przypadku odniosłam się jednak do zachowań głównie w kontekście użyteczności. Jestem zdania, że wszelkiego rodzaju Dicki nie rozwijają nas, a oszukują. A właściwie to chyba Dickowi zarzucić nic nie mam prawa. To raczej przez ludzką potrzebę dostania czegoś za darmo oraz marketingowy system sprzedaży wyszło, że Dick aspiruje do zaszczytów, których udało się dostąpić wielkim filozofom. Wiele cudactw prowadzi nas na manowce, gdyż mózg ewoluujący przez miliony lat, zmagał się w warunkach zupełnie innego doboru naturalnego. Nie ma nic dziwnego w tym, że myśl ludzką czeka ciężka praca, nikt tego bajzlu nie zaplanował. Tu powraca moja wiara, nie zabawa pojęciami jest kluczem, a często niezgodne z naszym intuicyjnym postrzeganiem prawdy nauk ścisłych z matematyką na czele plus bezpośrednie doświadczanie świata rzeczywistego - pobudzanie do pracy móżgu za pomocą odpowiednich bodźców - (ciekawe jak się ma moja jazda autem po zatłoczonym mieście do późniejszych lekcji zajęć z geometrii ;). Uważam, że tak jak w czasach średniowiecznego zaciemnienia biedy, późniejszych tyranii dyktatorów, itp. tak dzisiaj pauperyzacja mas pozbawia nas wielu ludzi zdolnych (geniusze to chyba powinni jeszcze sobie poradzić), którzy skręcają w drogę na skróty, a ta prowadzi donikąd. Zabawę pojęciami to zostawiłabym rozrywce czy normowaniu życia społecznego, by żyło się lepiej ;)

Wiadomości z ostatniej chwili: lata mi wokół mojego obcasa wczorajsza porażka Polaków, podobno ciekawy wywiad ukazał się ostatnio z Krzysztofem Majchrzakiem w Przeglądzie, nie przepadam za tą gazetą, ale ciekawa jestem czy wywiad ten sprowokuje jakieś komentarze.

Użytkownik: Flowenol 27.03.2008 14:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Pewnie dlatego tak ważne ... | magdalena maria
:) Platońskie idee również i mojemu sercu są bliskie, choć ten filozoficzny 'natywizm' zdecydowanie bardziej wolę u Kanta, pod pojęciami 'syntetycznych sądów a priori', z dodatkiem kilku innych, cholernie poruszających poznawczo, wrodzonych form zmysłowości i kategorii umysłu.
(Nie bez powodów mój intelektualny autorytet swoją pracę doktorską zaczyna od słów: "Boski Platon i zdumiewający Kant łączą swe potężne głosy..." :))
Ogólnie to mam wrażenie, że trochę zgubliśmy wątek dickowski:) Nie przeszkadza mi to w żaden sposób, ale swobodne dryfowanie po pobocznych tematach może sprawić wrażenie przeintelektualizowania, więc tylko zauważę, że tak naprawdę ani wspomniane masy, ani 'dickowskie'(he,he) umysły, wcale nie oczekują pojawiania się geniuszy, wybitnych ludzi-są to wręcz jakby różne gatunki człowieka, często też wrogo do siebie nastawione (vide wypowiedź powyżej, w której zostałaś sprowadzona do poziomu gimnazjalistki;)). Dobrze to też obrazuje taka przywołana przez Smitha (w "Umyśle") reakcja matki, której powiedziano, że jej 9-letni syn zdobył wynik ok. 170 IQ - ponoć wykrzyknęła: "Ale przecież to takie miłe dziecko" :)
Generalnie skłaniam się ku wnioskowi, że nie ma co na siłę szukać wspólnych płaszczyzn intelektualnych. Ktoś widzi głębię u Dicka, Coelho czy Schmitta-no trudno, cóż poradzić?:) Można tylko za Helwecjuszem stwierdzić, że: "Miara rozumu potrzebna, aby nam się podobało, jest dość dokładnym miernikiem rozumu posiadanego przez nas". :)

Porażka Polaków również lata mi wokół...nosa:) Meczów piłarskich (ani żadnych innych) nie oglądam już od dobrych 2 lat.

Z którym Krzysztofem Majchrzakiem jest wywiad? Zdecydowanie bliższy jest mi muzyk.
Jesteś w klasie maturalnej i zdajesz na maturze matematykę? :)
Użytkownik: magdalena maria 27.03.2008 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Platońskie idee równie... | Flowenol
Kto jest Twoim intelektualnym autorytetem? Najbardziej znanym mi ze współcześnie żyjących apologetów Świata Platona jest R. Penrose. Mam w domu wszystkie jego wydane w Polsce książki, ale zaglądam do nich raczej w ramach "spoglądania z nadzieją w coś zbyt trudnego". Znam takich co może i potrafiliby mi to wytłumaczyć, ale, póki co, po co? Tak wspominam o Penrosie, bo raz już o nim była mowa i skończyło się tym, że.. no, ja raczej nie lubię udawać, że się na czymś znam. W tematach "mniej" ścisłych to każdy jest dyletantem, chociaż nie każdy o tym wie. Więc bezpardonowo, żonglując pojęciami, na wzór humanistycznych autorytetów, staram się czasami prawić sofizmaty, coby się wyrobić i nie mieć w życiu za ciężko ;) W ogóle to dzięki biblionetce wpadłam na trop Schopenhauera oraz jego Erystyki i ciekawość mnie rozpiera, na ile to sposobów mogłabym udoskonalić swoje umiejętności ;)
Tak na poważnie, to, póki co, mam głowę przeładowaną wiedzą, od rana do wieczora czymś jestem zajęta, maturę zdaję z matematyki, chemii, biologii, fizyki i astronomii. Mam wrażenie, że coraz mniej umiem. Ciekawych oświeceń dostaję, gdy mówię rodzicom, że jadę do koleżanki po coś tam, a wsiadam do auta, jadę poza miasto, z prędkością powyżej 100 km/h przejeżdżam po zmasakrowanych zwłokach zwierząt. Jeszcze ciepła krew odbija się od księżyca oraz reflektorów mojego auta. Świat się przede mną wtedy odsłania, pokazuje swoje prawdziwe oblicze, w zamian oferuję mu ulotność swojego życia, hehe, chyba jutro znowu wskoczę na swojego rumaka :) O, jeszcze mi CB-radyjka brakuje, gdyż ostatnio przyśniło mi się, że właśnie na takiej fali poznałam kogoś, kto, podobnie jak ja, szuka Głosu Pana. No, wcale nie było jak w tanim romansidle ;) No powiedz Flowenol, to chyba i tak lepsze, jak pudrowanie nosa na dyskotece, co? :%..........., nie wspomnę już o czytaniu książek Dicka ;)


Użytkownik: Flowenol 27.03.2008 23:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto jest Twoim intelektua... | magdalena maria
Nie wspominaj- od Dicka nawet pudrowanie nosa jest lepsze;)
Autorytetem jest właśnie autor Erystyki - gratuluję intuicji:)
"Erystyka" to dość niewdzięczna pozycja (wyciągnięta z szuflady Artura po jego śmierci-wcale pewnie nie chciał tych płytkich uwag wydawać). W innym swoim dziele owe zestawienie sposobów prowadzenia dyskusji komentuje on tak: "rzucanie światła na te wszystkie zakamarki ograniczoności i niezdolności zbratanej z uporem, próżnością i nierzetelnością mierzi mnie teraz, dlatego poprzestaję na takiej próbce" i dodaje, że radzi po prostu unikać takich dysput i ludzi 'najczęstszego pokroju' :)
Zazdroszczę posiadania Penrose'ów (ja czytam go sobie tylko w Bibliotece Narodowej) oraz podziwiam (maturalną) ambicję, jeżeli dodatkowo wszystkie 4 przedmioty zdajesz na rozszerzonym, to chyba zrewiduję pogląd co do własnego autorytetu ;) Która uczelnia ma takie wymagania?

Użytkownik: magdalena maria 27.03.2008 23:28 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Platońskie idee równie... | Flowenol
Tak myślę sobie, że te nasze deprecjonowanie walorów intelektualnych fanów Dicka są bez sensu. Wiesz, w zasadzie zestawiając go z Pałolo chciałam, traktując to jak metodę zaczepną, sprowokować Dickofanów do czegoś więcej niż "och, ach". Właśnie sobie przypomniałam, że mój nietuzinkowy kolega, nieźle się zapowiadający talent, Dicka lubi i zaczynają mnie osaczać wątpliwości. Ja z nim sobie porozmawiam, a najprawdziwszą prawdą jest, że zawsze rozmawia mi się z nim dobrze. Dick, Dick, Dick, a kto to w ogóle był? To tylko jakiś pisarz chyba. Żaden polityk, nawiedzony tyran i kłamca. Był zwolennikiem wolnego rynku czy komunista? Ja w zasadzie nie znam jego poglądów. Może tak sobie pisał tylko te książeczki.. :)
Użytkownik: Flowenol 30.03.2008 15:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak myślę sobie, że te na... | magdalena maria
Ja akurat lubię takie zaczepne konwencje-są zabawne i twórcze:) A w razie czego prywatnie mogę powiedzieć, że mszczę się za Lema ;)
Użytkownik: magdalena maria 30.03.2008 19:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja akurat lubię takie zac... | Flowenol
Może to tłumaczenie Ubika było zupełnie bez polotu, ale raczej głupawa konstrukcja fabuły jest źródłem mojej niezbyt pochlebnej opinii. Tak jak u Browna w "Kodzie.." akcja jest śmiesznie naciągana - jakieś przygody, tu coś wybuchło, tam spuchło, tak jakby autor na poczekaniu wymyślał fabułę do pewnej filozoficznej koncepcji (tak podobno często robił Lem, ale on takie rzeczy robić potrafił, że ho, ho!"). Poza tym solipsystyczne pitolenie zawsze będzie dla mnie nie do zaakceptowania. Tu uznanie dla Kanta, który logicznie obalał solipsyzm Hume'a w "Krytyce czystego rozumu". Na tym tle również można skonfrontować racjonalnego Lema z narkotyczno-solipsystycznym Dickiem. Dick przepada z kretesem. Powiedzmy sobie wprost, Lem był potężniejszym umysłem, przewyższał pod tym względem Dicka o ileś tam poziomów. Neurochemicznych praw oszukać nie można - Dick, lekoman i amator dragów, rozregulowane miał funkcje poznawcze, podczas gdy Lem był człowiekiem wiecznie dokształcającym się, intensywnie dbającym o kondycję intelektualną.
Gdzie się wybieram na studia? Moim autorytetem... tak, mogę to powiedzieć głośno i otwarcie, moim ideałem kobiety, na którym z wielkim zaszczytem i dumą chciałabym się wzorować jest Maria Curie-Skłodowska! (uff, ale sobie poprawiłam samopoczucie ;). Mam w domu kopię takiego zdjęcia, fotografia zbiorowa uczestników Kongresu Solvaya z 1927 roku. Maria siedzi w pierwszym rzędzie między Maxem Planckiem a Hendrikiem Antonem Lorenzem. Na zdjęciu jest 29 najwybitniejszych naukowców tamtych czasów (tylko jedna kobieta!). Einstein (oczywiście w środku ;), Niels Bohr, Werner Heisenberg, Wolfgang Pauli! Mnie chyba najbardziej pociąga chemia molekularna, granice życia i takie tam ;)
Użytkownik: Flowenol 30.03.2008 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Może to tłumaczenie Ubika... | magdalena maria
To ciekawe, zazdroszczę nawet takiej konkretno-ambitnej wizji siebie. Ja mam tylko ogólno-ambitną;)
O Dicku nic ciekawszego ponad to, co Ty napisałaś, nie dodam, bo czytałem go raz i dawno temu i dość szybko uznałem, że szkoda na to czasu. Od tamtej pory tylko obserwuję i kataloguję osoby, które taką literaturę lubią i wyciągam tylko sobie jakieś wnioski:)
Co do solipsyzmu - pomyliłaś chyba Hume'a z Berkeley'em. Zdaje się akurat, że nawet filozofia (a raczej mocno empirystyczne poglądy) Hume'a były główną inspiracją Kanta i to właśnie pytania, które Hume postawił, dały Kantowi impuls do rozważań, z których narodził sie krytycyzm.
W ogóle to chyba ciężko powiedzieć, że Kant z kimś szczególnie polemizował, albo że np. sprzeciwił się solipsyzmowi Berkeleya (a raczej racjonalizmowi i idealizmowi Kartezjusza lub Leibniza), bo on przecież jakby połączył te dwa skrajne poglądy, czyli wręcz z idealizmu (solipsyzmu) czerpał. Czytałem "Krytykę" i faktycznie nazwisko Hume'a pada chyba najczęściej (Kant zdaje się nawet pisał o nim per 'wybitny umysł'), ale jeżeli Kant coś Hume'owi zarzuca, to raczej zbytni empiryzm-brak wrodzonych, podmiotowych kategorii poznania. Przynajmniej ja takie wrażenie odniosłem, ale nie studiuję filozofii, więc tylko 'zgłaszam wątpliwości';) A poza tym nie miejsce tu chyba na takie dyskusje, choć jest to ciekawe:)

Pozdrawiam,
Paweł
Użytkownik: magdalena maria 30.03.2008 23:42 napisał(a):
Odpowiedź na: To ciekawe, zazdroszczę n... | Flowenol
Mogły mi się nazwiska i pojęcia poprzestawiać w pamięci. Jeśli jest tu osoba znająca historię filozofii, to byłabym bardzo wdzięczna za przywrócenie porządku.
Mi się wydaje (może mi się po prostu tylko wydaje), ze było tak (w gigantycznym skrócie):
- rzeczywiście, Hume był empirystą, a kontrolowany empiryzm stanowił dla niego metodę naukową opartą na doświadczeniach.
- Hume zadaje pytanie: czym jest "substancja" od której pochodzą wrażenia zmysłowe?
- Hume twierdzi, że nie istnieje wrażenie zmysłowe substancji, przez co nie posiadamy żadnej wiedzy o substancji,
- Hume dochodzi do wniosku, że substancja jest tworem naszego umysłu,
- Hume podobne rozumowanie przeprowadza w stosunku do związków przyczynowo-skutkowych,
- Podsumowanie: Hume generalnie przedstawia świat jako wytwór naszej wyobraźni.

Kant, w celu odrzucenia tez Hume'a, wprowadził elementy aprioryczne, które nie są dostarczane bezpośrednio przez zmysły, a mają swoje źródło w ludzkiej naturze (np. czas, przestrzeń).

To ściśle się wiąże z moją wiarą w Platoniczny Świat. To właśnie teoria ewolucji (a właściwie przeszłość naszego gatunku, idąc dalej, przeszłość wszystkich istot żywych) dostarcza nam informacji o substancji. Dlaczego człowiek w toku ewolucji zdołał postrzegać rzeczywistość ilościowo? Dlaczego to człowiek panuje wśród wszystkich organizmów żywych na planecie Ziemia? Owszem, grawitacja to tylko pojęcie, które nie istniało przed Newtonem, ale ileż trzeba wysiłku, by stwierdzić, że jabłka w ten sam sposób upadały przed Newtonem, nawet jeśli nikt tego nie obserwował? Jak się dzicy przodkowie jabłoni rozmnażali przed powstaniem pojęcia grawitacja? Być może dla wymarłej cywilizacji Marsjan, która postrzegała więcej wymiarów, jabłko "spadało" inaczej, co nie zmienia faktu, że musiała zadbać o potomstwo, byśmy mogli dzisiaj zachwycać się smakiem jej udomowionych potomków.

Jeśli to jest filozofowanie, to chyba trudno jest to traktować poważnie ;)
Użytkownik: Flowenol 31.03.2008 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogły mi się nazwiska i p... | magdalena maria
Mario, pogląd, że 'świat jest naszym przedstawieniem' leży przecież u podstaw filozofii nowożytnej i współczesnej, w świetle historii filozofii jest banałem; wyrażają go filozofowie od Kartezjusza po Husserla (z wyłączeniem tego bezmózgiego szarlatana i bazgrałę głupstwa Hegla i jemu podobnych:)). Przecież kartezjańskie "dubio, cogito ergo sum" własnie tę myśl wyraża - zwątpienie w poznanie obiektywne i oparcie się na subiektywnym. Użyłaś nazwiska Hume'a w kontekście "obalenia" go przez Kanta, co jest raczej błędne, bo jeżeli Kant w jakiś sposób z nim polemizuje, to nie ze zbytnim jego fenomenalizmem czy idealizmem, a zbyt dużą dozą empiryzmu (czy raczej niechęcią do przyznania rozszerzonego poznania podmiotowi, a dokładniej sądom a priori możliwości syntetycznego rozwinięcia). Kant pokazał, że hume'owskie twierdzenia o przyczynowości błędnie domagały się konkretnej przyczyny, podczas gdy wystarczyłyby ogólne, hipotetyczne (warto prześledzić tę ciekawą krytykę gdzieś pod koniec "Krytyki...").
Zasugerowałem, że może pomyliłaś nazwisko z Berkeleyem, bo ten właśnie oprócz skrajnego subiektywizmu, przeczył wręcz istnieniu substancji (nie lubię tego pojęcia, jest takie nadęto-filozoficzne), co można by nazwać właśnie solipsyzmem. Berkeley proponował poznanie metafizyczne, a z tym właśnie głównie Kant polemizował i, można chyba śmiało rzec, poznaniu takiemu zaprzeczył. Słusznie zauważył Schopenhauer, że te filozofie Kartezjusza, Berkeleya, Leibniza, zostały zniszczone przez "żydowski teizm"-chęć przemycenia w teorie poznania metafizycznych 'boskich' pojęć.
Zresztą sama (co w sumie jest dość zabawne;)) podajesz, że Kant odrzucił tezy Hume'a, brnąc jeszcze bardziej w poznanie subiektywne-mające swoje "źródłow ludzkiej naturze".

Szczerze mówiąc, nie rozumiem też Twojego trzeciego akapitu(tego o Platonicznym Świecie), ale liczę na dalszą owocną dyskusję:)

Filozofia to piękne słowo o pięknej etymologii, nie ograniczałbym go do fachowego analitycznego rzucania pojęć typu transcendentalizm,imperatyw, substancja, czy ejdetyzm.
Wg mnie całkiem ładnie filozofujesz w tym akapicie, którego nie rozumiem ;)

Pozdrawiam,
Paweł
Użytkownik: magdalena maria 06.04.2008 10:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Mario, pogląd, że 'świat ... | Flowenol
Wybacz Flowenol, że się tak długo nie odzywałam. To był tydzień pełen przyziemnych obowiązków. A co do filozofii to mam o niej podobne zdanie, jak o paleniu lekkich dragów (haszysz, marihuana). To jeśli już ma być dobre, to raz na jakiś czas i tylko dla dorosłych (tych psychicznie dojrzałych :). No, chyba, że jesteś jakimś artystą/filozofem/pisarzem, to robisz to częściej, możesz sobie na to pozwolić - pieniądze są bardzo ważne, a Ty dostajesz premię za artystyczny/filozoficzny/pisarski awans w hierarchii jakości. Filozofowanie, tak jak lekkie dragi, w zbyt dużych ilościach, może wpływać niekorzystnie na pracę przeciętnego obywatela, którego jakość pracy polega na precyzyjnym wykonywaniu różnych czynności.

Także, wybacz, ale nie mogę tak filozofować za często ;)
Użytkownik: magdalena maria 06.04.2008 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Mario, pogląd, że 'świat ... | Flowenol
Chociaż, co mi tam. Dla Ciebie zrobię wyjątek ;)
Spójrz na tego prehistorycznego gada co pod dziką jabłonią stoi. Zjada dojrzałe jabłko. Nie mógł zjeść surowego, gdyż przestrzenią nie do pokonania był odgrodzony od niego. Musiał minąć czas, zanim jabłko dojrzało. Minął, jabłko spadło. Przestrzeń dla gada przestała istnieć? I bardzo dobrze. Dojrzałe jabłko będzie lepiej trawione, gad zdobędzie więcej energii, energia to ruch, będzie się ruszał w przestrzeni i nasiona wydalał. Dzika jabłoń zapanuje nad przestrzenią. Minie dużo czasu zanim wyrosną z tych nasion dzikie jabłonie zdolne do rodzenia i karmienia innych gadów owocami swoimi, lecz w skali istnienia wszechświata to chwila. A nie było wtedy człowieka jeszcze i jego pojęć też nie było. 1:0 dla Kanta, elementy aprioryczne górą! ;)
Użytkownik: Flowenol 16.04.2008 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Chociaż, co mi tam. Dla C... | magdalena maria
No widzisz Mario, to teraz ja przepraszam za milczenie - zrezygnowany przestałem po kilku dniach zaglądać, czy odpisałaś ;)

Uważam, że filozofować, jak i palić, można równie często, czasami jest to być może nawet wskazane, jeżeli się chce stworzyć jakąś nową Jakość:) Również wpadanie w haszowe cugi nie jest niczym złym, nieraz mam wrażenie, że można dzięki temu zaznać jakiejś wolności, jakby te kwantowe oscylatory harmonicze w mózgu zwalniało się na jakiś czas ze swojej deterministycznej służby:) Metaforycznie nieźle to wyraził Jean Cocteau: "Wszystko, cokolwiek tylko robimy za życia- nawet miłość - robimy w wagonie ekspresu pędzącego ku śmierci. Palić opium - to tak, jakby opuścić ten pociąg w pełnym biegu i zająć się czymś innym niż życie, niż śmierć. Opium szlifuje zamiary." :) Poza tym, nic tak pięknie nie katalizuje wrażeń z obcowania z tą najwyższą ze sztuk, Muzyką. Jakże można sobie odmówić tego ruchu myśli, wyobrażeń? :)
Użytkownik: magdalena maria 20.04.2008 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: No widzisz Mario, to tera... | Flowenol
Heh, chyba nie ma czegokolwiek niezwykłego w tym, że rozmowa nasza ucieka w świat narkotyków akurat we wątku poświęconym Dickowi. Poza tym, mój interlokutorze, widzę, że nie jest to świat Tobie obcy. Ileż widzę tu entuzjazmu. Carl Gustav Jung: "Każdy nałóg jest zły, niezależnie od tego czy uzależniamy się od alkoholu, morfiny czy idealizmu". Tak od idealizmu Kanta do Opium rozmawiamy jak na jakiejś grupie wsparcia dla uzależnionych ;)

Nie jest to jednak grupa wsparcia, gdyż nie mam zamiaru wspierać Twojej fascynacji ową chemią. Powiem więcej, przeciwstawiam idealizm Kanta chemii narkotyków! ;) Ale wcześniej zaznaczam, a mianowicie, nie jestem zwolenniczką delegalizacji tego całego softu. Tak sobie myślę, że cywilizacja przyszłości powinna bardziej opierać się na odpowiedzialności jednostki za własne czyny. Dość już robienia z ludzi chorych kotów, które powinny się lizać dla wspólnego dobra społecznego, chciałoby się powiedzieć socjalistycznego. Jeśli jakiś frajer zdycha zaćpany w swoich szczynach, bo zrobił szybki, długi skok na twarde, to mam szczerą nadzieję, że nie zdołał wcześniej przekazać materiału genetycznego i jego potomek, pewnie podwójnie obciążony (doświadczeniem i genami) nie zajmie cennego miejsca komuś innemu w globalnej populacji (liczba miejsc ograniczona). Tutaj z chęcią sobie przeskoczę do determinizmu o którym wspominałeś. W mikroskali, również tej dotyczącej fizyki molekuł mózgu, z chaosu procesów odwracalnych w czasie (strzałka czasu) wyłania się porządek za pomocą mechanizmów darwinowskiej ewolucji. Tak tworzą się nadające sens życiu, ukierunkowane, nieodwracalne procesy (w sensie fizycznym), które stanowią rozwój. Ludzie, chcecie społecznego chaosu? Wróćcie do chorych ideałów komunizmu, niezgodnych z prawami naturalnymi. Determinizm wyłania się właśnie poprzez dobór naturalny, tak sobie myślę i w ten sposób chrzanię hipokrytów spod znaku political correctness (no bo to podobno zalatuje faszyzmem). Dragi osłabiają, osłabiają ten układ złożony jakim jest mózg w walce o determinizm. Korzyść ze zwolnienia o którym piszesz jest taka, że człowiek staje się bezużyteczny, a nawet gorzej. Z drugiej strony ktoś może określić determinizm jako podporządkowanie układu. Jednak to właśnie w przypadku tego „zwolnienia” człowiek po pewnym czasie w poczuciu słabości próbuje zamaskować własną porażkę akceptacją idei lewactwa, a sprzeciwem wobec poglądów takich jak moje. Determinizm w skali jednostki ludzkiej to coś czemu, jak sądzę, blisko wolnej woli. Są to jednostki nie podlegające np. medialnej manipulacji. Tu nie chodzi o dragi ale o wszystko co pasuje do wspomnianego przeze mnie przykładu klatki ze szczurem i elektrodami oraz powyższego stwierdzenia Carla Gustava Junga. W rzeczywistości zwisają mi te idealizacje Kanta, jednakże trudno zaprzeczyć, że ewolucja jest procesem nieodwracalnym, przez co strzałka czasu traci sens, a ukierunkowane procesy tworzą w makroskali zależne od siebie fakty. Konkluzja jest taka, że PRAWDA istnieje i niech się postmoderniści wypchają swoim bredzeniem. Nawiązując do Twoich oscylacji, to przy moich postulatach, amplitudy funkcji falowych maleją i pozwól, że ekstrapoluję to zjawisko na nieodwracalne ukierunkowanie w ewolucyjnej makroskali (przecież chyba przy malejącej amplitudzie niepewność traci na znaczeniu, to tak zahaczając o statystyczny fundament mikroskali), gdzie wygrywa silniejszy (i żeby nie straszyć przemocą fizyczną to mogę „silniejszy” zamienić na „lepszy”, hehe, eh ta semantyka). Tu wrzucę do mojej argumentacji elementy aprioryczne, gdyż czas i przestrzeń w ewolucyjnej skali nabierają znaczenia, które sprzyja istnieniu PRAWDY (ukierunkowanie procesów - zależność między faktami)

Niels Bohr, uważany z twórcę mechaniki kwantowej stwierdził kiedyś: głębokie „prawdy można poznać po tym, iż ich przeciwieństwa są również absolutnymi prawdami; natomiast przeciwieństwa banałów to bzdury”. Narkotyki mogą mieć więc pozytywny wpływ w kontekście PRAWDY, lecz miewają również, według mnie częściej, negatywny (ex. Dick?).

Flowenol, może kiedyś (najlepiej po okresie matur ;) stworzysz czytatkę w której razem rozgryziemy jakiś ciekawy problem (wtedy lepiej sobie poukładam myśli, postawię na determinizm, hihi). Wybuchną nam mózgi i obryzgają tych co to nie lubią jak w biblionetce rozmawia się o czymś innym jak o książkach, chociaż sami lubią bez skrupułów z tematów książkowych wyskoczyć do tematów pozaksiążkowych ;) Póki co, z pewnością to rozumiesz, pewnie nie będę mogła Ci odpowiadać zbyt często.
Pozdrawiam serdecznie
MM
Użytkownik: Flowenol 21.04.2008 02:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Heh, chyba nie ma czegoko... | magdalena maria
Hej Mario,

muszę przyznać, że czyta mi się Ciebie trudniej niż Kanta:) Macie ze sobą wiele wspólnego ;) Chodzi mi w szczególności o ten najdłuższy akapit, w którym nie bardzo przekonują mnie albo nie rozumiem, co mają znaczyć, takie zdania jak:

"Determinizm wyłania się właśnie poprzez dobór naturalny"
"dragi osłabiają ten układ złożony jakim jest mózg w walce o determinizm",
"ktoś może określić determinizm jako podporządkowanie układu"
"Determinizm w skali jednostki ludzkiej to coś czemu, jak sądzę, blisko wolnej woli" - szczególnie tutaj mam wiele wątpliwości :)

Wybacz, że tak cytuję wyrywkowo, ale mam chyba słuszne przekonanie, że jeżeli chcemy w miarę 'poważnie' rozmawiać, to powinniśmy się rozumieć. A ja, gdy posługujesz się takimi pojęciami w różnych kontekstach, czuję, że nie za bardzo Cię rozumiem. Choć z drugiej strony nie wiem, czy warto forsować tę dokładnie kwestię... Temat in/determinizmu jest bardzo głęboki (w sensie obszerności), trudny i długi, nie wiem, czy to w ogóle miejsce, by go poruszać. Mam gdzieś listy/dyskusje Bohra z Einsteinem właśnie na temat (in)determinizmu - skoro oni nie mogli dojść w tej sprawie do konsensusu, to wątpię, czy jest sens 'naukowego' wszczynania tutaj tematu, który jak wiadomo na poczciwym determinizmie Laplace'a się nie skończy-powinien, zgodnie ze zwyczajem:), zahaczyć o mechanikę kwantową, teorie zmiennych ukrytych, indeterministyczne ruchy Browna, rozgraniczenie determinizmu cząstek, od determinizmu statystycznej teorii, itd. Poza tym z mojej strony byłoby to tylko niestety przytaczanie i odtwarzanie cudzych wniosków i przemyślen, bo sam tych wszystkich równań, modeli i założeń nie rozumiem - pocieszam się tylko tym, że ponoć Feynman powiedział, że 'jezeli ktoś twierdzi, że rozumie mechanikę kwantową, to znaczy to, że jej wcale nie rozumie' :) Więc determinizm fizyczny zostawiłbym na razie w tym miejscu.
Co do mojej wypowiedzi, że dragi uwalniają 'ja', to też ciężko mi to będzie w skrócie wytłumaczyć. Generalnie jestem deterministą, przekonany jestem o nieistnieniu wolnej woli i nawet nie dowodziłbym tego z poziomu neurofizjologii/biochemii (doświadczenia Kornhubera, Libeta sugerują jej nieistnienie), ale z prostych ogólnych, nieco filozoficznych pojęć, do czego potrzebny by był jakiś wstęp i rozwinięcie koncepcji stworzonych przez mój Autorytet, do czego jestem raczej niechętny w takim miejscu, gdyż głęboko wierzę w sens słów Nietzschego: "nie dość kochamy poznanie nasze, skoro udzielamy go innym":) Tę myśl zresztą też jakoś osobiście sobie parafrazuję, ale właśnie słuchałem 'Atrocity Exhibition' Joy Division i na razie tych ekspozycji mi starczy:)
Generalnie to muszę dodać, że tak naprawdę to nie lubię filozofii (poświęciłem sporo czasu, by się o tym przekonać) - w większości mnie irytuje, uważam, że filozofowie, podobnie jak teologowie, etycy, duchowni i inni tej maści, powinni wziąć się za jakąś prawdziwą, uczciwą robotę :)
Artur filozofem w akademickim rozumieniu tego słowa raczej nie był - w jakichś poważnych spisach filozofów nie jest on podobno nawet uwzględniany. Za mądry wg mnie był na to:)
Dlatego w poprzedniej wypowiedzi tak naprawdę nieco krzywdząco dla dragów postawiłem je obok filozofii:) Przede wszystkim nie zgadzam się oczywiście z cytatem z Junga - nie ufam mu, jak i każdemu, kto poświęca swoje myśli i czas astrologii :) Piszesz o medialnych presjach - wg mnie własnie w tym temacie medialna presja działa wręcz niekorzystnie na społeczeństwo. Fakty są takie, że lekkie narkotyki są mniej szkodliwe od uzywek takich jak papierosy, czy alkohol, a do tego w działaniu są o wiele przyjemniejsze. Nie ogłupiają, ale raczej 'uwznioślają'. Do tego nie dowiedziono żadnego związku pomiędzy zażywaniem lekkich, a twardych narkotyków- tzn. aplikowanie tych pierwszych nie prowadzi do zażywania tych drugich. Nie wiem, czy jednostki zażywające są "bezużyteczne" - może i jakieś obniżenie motywacji występuje, ale u siebie tego nie zaobserwowałem, a przynajmniej nie w długim okresie. Poza tym nie lubię takiego ogólno-utylitarystnczego podejścia - jeżeli jednostka nie dezorganizuje społeczeństwa i nie przynosi krzywdy bliskim czy ogólnie ludziom w otoczeniu - to niech sobie robi co chce. Ja akurat względnie rzadko palę, więc temat traktuje raczej bardziej teoretycznie;)
Po chwili namysłu czuję, że trochę z tym Jungiem nieuczciwie się obszedłem:) W sumie to go cenię, nie znałem akurat tego cytatu o uzależnieniach. Hermann Hesse, mój niegdysiejszy ulubiony pisarz, przechodził u niego psychoanalizę i to 'produktami' własnie tych sesji u niego były ksiazki, którymi tak się zachwycałem ładnych parę lat temu, więc chociażby za to go szanuję, choć z 'apostołów' Freuda ciekawszy mi się wydaje Adler.

Co do czytatki, to raczej nie będę się takimi rzeczami tutaj zajmować m.in. z wymienionych powyżej powodów, ale chętnie (aczkolwiek nieśmiało;)) proponowałbym dyskusję w mniej upublicznionym miejscu.
Po przeczytaniu Twojego komentarza, miałem jeszcze chęć odnieść sie do interesujących mnie tematów prawdy, political correctness i czegoś chyba tam jeszcze, ale jest już późno, niedługo trzeba wstać (najpierw się położyć), więc może innym razem. Oprócz tego sam pamiętam, że w klasie maturalnej sam zajmowałem się wszystkim tylko nie nauką do tych egzaminów, więc altruistycznie nie będę też dostarczać Ci dodatkowych dystraktorów :)

Pozdrawiam,
Paweł
Użytkownik: exilvia 25.03.2008 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: maria magdalena - to w ta... | Palmer
Ja czytałam chyba wszystkie opowiadania Dicka. Prószyński wydał kiedyś chyba 5 tomów - są świetne, bo chronologicznie ułożone, widać, jak się rozwijają pomysły i filozofia Dicka. Dlatego pewnie dwa ostatnie tomy są najprawdopodobniej najlepsze. On cały czas wraca do tych samych motywów, idei. Warto wg mnie czytać wszystko i warto czytać po kolei. Z książek mogę Ci jedynie odradzić "Dr. Futurity". A z filmów polecić szczególnie "Przez ciemne zwierciadło". Nie daj się zwieść pozornej lekkości Dicka. Trzeba też uważać z dawkowaniem sobie jego prozy, bo wątki paranoiczne są zaraźliwe (co akurat wartościuję jak najbardziej pozytywnie). Czytanie Dicka otwiera umysł i oczy (jeśli ktoś chce je otworzyć), poszerza spojrzenie i horyzonty. Trzeba tylko poświęcić mu trochę czasu i refleksji. Miłej lektury!
Użytkownik: Palmer 27.03.2008 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czytałam chyba wszystk... | exilvia
exilvia - to w takim razie, które opowiadania szczególnie polecasz?
Użytkownik: exilvia 27.03.2008 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: exilvia - to w takim razi... | Palmer
Na pewno z tego zbioru: Oko Sybilli (Dick Philip K. (Dick Philip Kindred))
Użytkownik: turkuć niejadek 16.05.2009 00:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja czytałam chyba wszystk... | exilvia
Co się tyczy ostrożnego dawkowania - pełna zgoda. I lepiej pilnować, żeby wszyscy domownicy nie czytali w tym samym czasie, szczególnie "Ubika" albo "Trzech stygmatów..."
Użytkownik: esterka 28.03.2008 21:48 napisał(a):
Odpowiedź na: maria magdalena - to w ta... | Palmer
Wydaje mi się, że warto. Sama żałuję, że nie mogę sobie pozwolić chwilowo na jakikolwiek zbiorek jego opowiadań, bo często chodzą mi po głowie i mam ochotę sobie je przypomnieć. Opowiadania z tych zbiorów (czytałam oba) naprawdę mi się podobały, więc jeśli masz zbytek finansowy, to możesz się szarpnąć. I jeśli dobrze pamiętam, to nawet się nie powtarzały...
Użytkownik: bodzion 15.08.2008 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Co sądzicie o tej książce... | Palmer
pewnego dnia znalazłam tę książkę na półce mojego brata (ukrywał ją cwaniak) i tak się z nią zasiedziałam (na tejże półce brata), że przeczytałam. co więcej spodobało mi się. czy 6 bym dała? tego nie wiem.
Użytkownik: KubaRozpruwacz 26.06.2009 09:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Co sądzicie o tej książce... | Palmer
Czytałem tą książkę dawno temu i już prawie nie pamiętam o czym była :P Ale pamiętam, że zrobiła na mnie duże wrażenie. Dobrze, że ktoś założył ten temat i przypomniał mi o tej książce - musze ją znowu przeczytać!
Użytkownik: Malwineczka 08.10.2010 01:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Co sądzicie o tej książce... | Palmer
Książkę przeczytałam przez przypadek i nie żałuje bo jest naprawdę ciekawie napisana pozdrawiam
Użytkownik: [Kalais] 20.09.2011 10:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Co sądzicie o tej książce... | Palmer
Jako że od nidawna lubuję się w czytaniu, wielu pozycji uważanych za "obowiązkowe" dla różnych gatunków literacjich nie czytałem. S-F zawsze mnie fascynowała (nie tylko ta książkowa) więc sięgnołem po Ubika. Osobiście spodziewałem się czegoś dużo lepszego. Nie powiem żeby książka była zła. Jednak po wcześniejszym przeczytaniu Blade Runnera który mnie zachwycił, tym razem byłem raczej rozczarowany. Ubik wydał mi się mało orginalny. Nie było w tej książke "tego czegoś". Mimo wszystko czytałem ją z przyjemnością.
Użytkownik: Wojciechos 05.12.2011 13:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako że od nidawna lubuję... | [Kalais]
Witam!

Mam nadzieję, że nie postępuję wbrew regulaminowi. Pragnę zaprosić Was na stworzoną
przeze mnie stronkę mającą za zadanie wypromowanie ekranizacji książki UBIK. Jest to mój projekt
zaliczeniowy na studia, który ma przypominać wirusowe kampanie reklamowe, jakie często
towarzyszą promocji filmów. Od dzisiaj obejrzeć można na stronie reklamę Ubika - mam
nadzieję, że się Wam spodoba:)

link:
www.ubik-wszechobecni.pl
Użytkownik: Pok 06.12.2011 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam! Mam nadzieję, ... | Wojciechos
Ekranizacja Ubika byłaby lekko problematyczna moim zdaniem, jeśli nie chcielibyśmy zbytnio odbiegać od treści książki.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: