Dodany: 30.12.2013 18:03|Autor: AnnRK

Książka: Matka
Hammesfahr Petra

1 osoba poleca ten tekst.

Nam coś takiego się nie przytrafi!


Mówi Wam coś nazwisko Petra Hammesfahr? Mnie nie mówiło nic, ani przed wyruszeniem do biblioteki, ani gdy ściągałam z półki jej powieść. Niemiecka pisarka i scenarzystka jest autorką ponad trzydziestu książek (głównie kryminałów i thrillerów), ale tylko cztery z nich doczekały się przekładu na język polski. O tym, że zabrałam "Matkę", zdecydował gatunek powieści oraz... narodowość autorki. Nie da się ukryć, moja znajomość niemieckich kryminałów i thrillerów sprowadza się do jednego tytułu. Jakiś czas temu w moje ręce wpadł "Zimowy morderca" Krystyny Kuhn. I to wszystko, chyba że pamięć płata mi figle, co też jest możliwe. Tak czy inaczej - nie ma się czym chwalić. Z "Matką" pod pachą ruszyłam do domu.

"Dobrze nam się wiodło, byliśmy szczęśliwą rodziną. Rodzice cieszyli się jeszcze najlepszym zdrowiem, mieliśmy dwie udane córki, harmonijne małżeństwo, a kiedy kupiliśmy stare gospodarstwo, spełniły się także marzenia o domu na wsi"[1].

Do czasu.

Historię rodziny Zardissów opowiada Vera. Wraz z mężem Jürgenem, nastoletnimi córkami Anną i Reną oraz swoimi rodzicami mieszka na wsi. Być może nie jest to sielska wieś, jaką malował Arthur Claude Strachan, być może nie jest tam idealnie, ale trzeba przyznać - bohaterowie nie borykają się z wielkimi problemami, żyją w spokoju, cieszą się zdrowiem i szczęściem. Mają siebie nawzajem. Ze zbuntowaną Reną było co prawda trochę problemów, bo i charakterek dziewczyna ma niełatwy, i przeprowadzkę na wieś nie najlepiej zniosła, jednak i to minęło. Odkryła pobliską stajnię i z miejsca zakochała się w jej czworonożnych mieszkańcach.

"Rena biła rekordy na trasie, wpadała do domu już kwadrans po szkole i skarżyła się, że obiad jeszcze nie stoi na stole. Potem połykała w wielkim pośpiechu jedzenie, zamykała się na pół godziny w swoim pokoju, żeby odbębnić prace domowe, i znikała. Pojawiała się w domu dopiero wieczorem, opowiadała nam z błyszczącymi oczami o Mattho i jego wyrośniętych towarzyszach"[2].

Mattho jest ulubieńcem Reny. Młody, piękny, narowisty, miał być wytrenowany na konia wyścigowego. Gniady diabeł. To tego konia nie dostała na urodziny. Czy dlatego przygnębiona nastolatka nie wróciła do domu? Trudno powiedzieć, w tamtej chwili tylko jedno było pewne - szczęście rodziny się skończyło.

Ślad po Renie zaginął. Nie ma jej w domu ani w ujeżdżalni. Tamtego dnia pogoda była fatalna. Ulewa dała się we znaki wszystkim. Czyżby dziewczyna skryła się przed deszczem u kogoś znajomego? Rodzice najpierw czekają, następnie zaniepokojeni ruszają w kierunku stajni. Tam już jej nie ma. Dokąd się wybrała w taką pogodę? Nikt nie potrafi pomóc. Teorie się mnożą, a śladów brak. Może schroniła się gdzieś, by przeczekać ulewę? Może, obrażona na rodziców, postanowiła uciec? Sama? Z kimś? A może ktoś ją zmusił? Porwanie? Nieszczęśliwy wypadek? Żyje? Umarła? Zwykły pech? Celowe działanie?

Jest noc, rozpacz rodziny staje się coraz bardziej namacalna. Gdyby zaczęli jej szukać pół godziny wcześniej... Wtedy wciąż jeszcze była w ujeżdżalni. Chciała się pożegnać z Matthem. Ktoś go kupił. Miał zabrać. Jej Mattha, ukochanego Mattha. A teraz Reny nie ma. Tej zwariowanej dziewczyny z błyskiem w oku, która lubiła pędzić przed siebie z wiatrem we włosach. Cholerne pół godziny...

Rodzina zaginionej przeżywa trudne chwile. Nieszczęście oddala ich od siebie. Pojawia się więcej spięć, kłótni. Anna czuje się winna. Jürgen coraz później wraca z pracy. Vera rozpaczliwie szuka swojego dziecka. Znalezienie w pobliżu dworca kolejowego roweru Reny nie podnosi ich na duchu. Obala jedne teorie, staje się podwaliną pod inne.

Petra Hammesfahr doskonale buduje klimat powieści. Początkowo nie wiemy, co się stało, ale autorka wkłada w usta Very kolejne zdania zwiastujące nieszczęście. Napięcie rośnie. W końcu wszystko staje się jasne, choć jednocześnie bardziej poplątane. Rena zaginęła, ale co się stało? Na jaw wychodzą kolejne tajemnice. Okazuje się, że sekrety są domeną nie tylko skandynawskich, małych społeczności. Niemiecka prowincja w niczym im nie ustępuje (co po mistrzowsku pokazał Michael Haneke w "Białej wstążce"), węsząc tu i tam, Zardiss odkrywa kolejne przysłowiowe trupy w szafach. Czy dzięki temu odgadnie, co stało się z jej córką?

"Matka", choć stała na półce z thrillerami i kryminałami, a zarys fabuły sugeruje jednoznacznie, że mamy do czynienia z powieścią podobnego do nich gatunku, nie jest jednak typowym thrillerem. Zniknięcie Reny to przede wszystkim punkt wyjścia do przedstawienia obrazu rodziny, która dotknięta tragedią, nie potrafi odzyskać równowagi. Fundamenty, do tej pory wyglądające na dość stabilne, okazują się niezwykle wątłe. Pozory mylą, a kolejne próby, jakim poddana jest familia, nie zawsze kończą się zwycięstwem. Doskonale ukazana została rozpacz matki, która sama już nie wie, jakiej teorii ma się chwycić, jaka da jej największą nadzieję.

Akcja toczy się niespiesznie. Autorka skupiła się przede wszystkim na budowaniu nastroju oraz przekazaniu emocji targających rodziną zaginionej. Jeśli spodziewacie się dynamicznej akcji z nagłymi zwrotami, spotka was rozczarowanie. Owszem, dzieje się sporo, ale raczej w sferze emocjonalnej. Vera przywołuje wspomnienia, węszy, wysnuwa kolejne hipotezy, raz chwyta się nadziei, innym razem ledwie nad sobą panuje. W pewnym momencie dość ma jej i rodzina, i czytelnik. Choć trudno nie współczuć kobiecie, choć głupio powiedzieć - twoje rozważania mnie nudzą, to jednak po pewnym czasie naszła mnie ochota na pominięcie kilku stron. A może nawet kilkunastu. Obsesja Very, mimo iż zrozumiała, w większych dawkach działa odpychająco. Być może chodziło o pokazanie czytelnikowi, co czuł Jürgen, jak niełatwo żyć z osobą opętaną obsesyjnymi myślami. Jeśli tak - punkt dla Petry Hammesfahr.

"Matka" jest powieścią zagadkową, nastrojową, przepełnioną emocjami. Nie obywa się w niej bez podejrzeń, tajemnic, nastoletnich wybryków i dziwnych telefonów, które dodatkowo burzą prowizoryczny spokój. Zakończenie... Cóż, jednym się spodoba, innych rozczaruje, u kolejnych pozostawi niedosyt. Zdradzę tylko jedno - nie oczekujcie jednoznacznego rozwiązania wszystkich zagadek.

"Nam coś takiego się nie przytrafi! To zawsze innym siwieją włosy, to inni muszą w środku nocy udawać się na poszukiwania i zdzierać sobie płuca, wołając swoje dzieci"[3].

Któregoś dnia tragedia staje się jednak faktem. Nasz tragedia, nie cudza. Jak sobie z tym poradzić?


---
[1] Petra Hammesfahr, "Matka", przeł. Krzysztof Żak, wyd. Bellona, 2004, s. 7.
[2] Tamże, s. 9.
[3] Tamże, s. 42.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 879
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: