Dodany: 20.03.2008 18:27|Autor: izafilipiak

Recenzja nagrodzona!

Książka: Rymy życia i śmierci
Oz Amos

Przepis na bohatera


Książek, których bohaterami są książki, powstało już całkiem sporo. Pisano o pisaniu książek, o ich czytaniu, mamy książki o bibliotekach i o naszych małych, prywatnych biblioteczkach. Trochę mniej jest chyba tych, które dotyczą kreacji bohatera, procesu tworzenia, ubierania postaci w jej cechy wewnętrzne i elementy wyglądu. Zarysowywania jej konturu, a potem żmudnego wypełniania go szczegółami.

Najnowsza książka Amosa Oza o tym właśnie traktuje. Przedstawia ona wielokrotnie złożony proces, jakim jest sklejanie cementem wyobraźni elementów zastanych, zdobytych w wyniku obserwacji, w barwną mozaikę, jaką jest gotowy bohater literacki. Oz dostarcza autorowi - bohaterowi "Rymów życia i śmierci" - wielorakich inspiracji. Wypuszcza go na łowy na ulice Tel-Awiwu w pewien letni wieczór, bombardując go wrażeniami, oddziałującymi na wszystkie zmysły, pozwalając chłonąć bodźce i z w zamian oczekując od niego twórczego przetworzenia własnych spostrzeżeń. I świetnie mu się ta drobna manipulacja udaje. Wyobraźnia autora zaczyna pędzić, przechwytuje najdrobniejsze sygnały i wychodząc od postaci realnych, mnoży ich istnienia, dopisuje biografie, przeinacza historie. W kawiarni widzi kelnerkę, której historię miłosną już za chwilę nam opowie. Dostrzega dwóch panów przy sąsiednim stoliku - oni także trwale wpleceni zostaną w tok narracji. Na wieczorku literackim przedstawi nam bliżej kilku jego uczestników, zapoznając nas z ich wymyślonymi biografiami. Dzięki twórczym działaniom autora będziemy mieli okazję przyjrzeć się niesamowicie bogatej galerii postaci; niektóre z nich będą miały i ze dwa, a może nawet trzy, odrębne życiorysy.

Fantastycznie jest móc zanurzyć się w ten proces namnażania, płodzenia bohaterów, wskazywania alternatyw dla ich cech, zachowań, historii, zabawiania się fikcyjnymi biografiami i ich różnymi wariantami. Dzięki tej książce mamy okazję uczestniczyć w podkradaniu cudzych tożsamości, nadawaniu im nowych form i kształtów na drodze wszystkich możliwych działań matematycznych. Obserwujemy bowiem, jak sprawnie autor dodaje pewne elementy, jak niektóre z nich odejmuje, jak niektóre cechy osobowości podnosi do kwadratu, by były wyrazistsze, bardziej charakterystyczne, a inne dzieli przez dwa, by wcale nie rzucały się w oczy. Niektóre wyrzuca po prostu za nawias, uznając je za kompletnie niepotrzebne, a wręcz szkodliwe dla jego bohatera.

Na tym jednak gra, którą zawdzięczamy Ozowi, się nie kończy. Z drugiej bowiem strony trwa jego manipulacja, której efekty możemy obserwować na innym poziomie. Oz, występując w roli swego rodzaju Metaautora, decyduje przecież o losach autora - bohatera swojej książki. Prowadzi go ulicami miasta, niejednokrotnie również zabawiając się wariantami jego zachowań i losów. Kieruje go ku mieszkaniu, ale głośno zastanawia się, co by było, gdyby się tam nie udał. Pozwala mu wykonać jedną czynność, ale za chwilę zastępuje ją szeregiem innych, rozważając ich konsekwencje. Feeria możliwości wydaje się niewyczerpana, tak że w końcu sami, poruszeni lekturą, zaczynamy je w głowach mnożyć, dopasowywać i w końcu - tworzyć naszych własnych bohaterów, których losy mogą przyjąć jeszcze inny tok...

Jak zatem autor konstruuje swoich bohaterów? W odpowiedzi, gdzieś pod koniec książki, Oz podsuwa nam piękną metaforę, która dla mnie osobiście jest szczególnie wartościowa:

"Może tak: pisze o nich jak fotograf w czasach sepiowych zdjęć, fotografii uroczystości rodzinnych. Uwija się między postaciami, rozmawia ze wszystkimi, zaprzyjaźnia się, żartuje, prosi, by wreszcie stanęli na swoich miejscach, chodzi i ustawia wszystkie osoby dramatu w półkolu: wysokich na stojąco, pod nimi sadza niższych, kobiety i dzieci, ścieśnia odstępy między nimi, przysuwa głowę do głowy, przechodzi parę razy między rzędami i od niechcenia poprawia tu i ówdzie kołnierzyk, wystającą koszulę, mankiety rękawów, wstążki u warkoczy, po czym wycofuje się za aparat ustawiony na trójnogim statywie, wsuwa głowę pod czarną płachtę, zamyka oko, odlicza głośno do trzech, wreszcie naciska wyzwalacz i tym sposobem zamienia wszystkich w duchy (...)"*.

Los fotografa nie jest jednak losem żyjącego wspaniałym życiem Kreatora, nie musi być przynajmniej godny pozazdroszczenia, gdy zaraz później Oz uświadamia nam:

"Przepełnia go wstyd, że przypatruje się im wszystkim z daleka, z boku, jak gdyby wszyscy istnieli tylko po to, by wykorzystał ich do swoich opowiadań. A temu wstydowi towarzyszy też dojmujący żal nad własnym wiecznym wyobcowaniem, nad niemożnością dotykania i bycia dotykanym, nad tym, że głową przez całe życie tkwi pod czarną płachtą starego aparatu"**.

Dlatego zabawna konkluzja, która płynęła z wcześniejszych stron książki, że aby tworzyć barwnych bohaterów, wystarczy umiejętność bystrej obserwacji i zmysł, który pozwoli sprawnie połączyć wyłowione z rzeczywistości elementy, została okraszona pewną smutną prawdą: autor jest zawsze z boku, występuje z innego poziomu i mając do czynienia z wieloma istotami, może być bardzo samotny. A może szczęśliwy, żyjąc w świecie wyobraźni i tam obcując z jej wytworami...



---
* Amos Oz, „Rymy życia i śmierci”, tłum. Leszek Kwiatkowski, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2008, s. 90-91.
** Tamże, s. 91.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6215
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 22.03.2008 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Książek, których bohatera... | izafilipiak
Doskonała recenzja! Już wiem, że ta powieść na mnie czeka (byle w mojej bibliotece, a nie gdzieś kilkadziesiąt albo kilkaset kilometrów stąd...).
Użytkownik: izafilipiak 22.03.2008 14:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Doskonała recenzja! Już w... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję! Słowo uznania od Mistrzyni to najmilsza nagroda :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.03.2008 17:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję! Słowo uznania o... | izafilipiak
No to jeszcze gratulacje z okazji tej już całkiem materialnej nagrody - czy może być coś fajniejszego, niż dostać kolejną książkę? A jest za co!
Użytkownik: izafilipiak 25.03.2008 17:58 napisał(a):
Odpowiedź na: No to jeszcze gratulacje ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ach, teraz to już chyba pęknę od wypełniającej mnie radości :) Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Użytkownik: Sophie7 24.03.2008 14:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Książek, których bohatera... | izafilipiak
Kusi mnie ta książka Oza, od jakiegoś czasu z księgarskich półek.Teraz po przeczytaniu Twojej świetnej,zachęcającej recenzji upewniłam się,że jest warta zakupu i przeczytania
Użytkownik: McAgnes 26.03.2008 15:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Książek, których bohatera... | izafilipiak
Już pierwsze zdanie przykuło moją uwagę (cichy konik - książki o książkach). Dziękuję za recenzję i cóż, książko - do schowka!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: