Dodany: 16.12.2013 19:12|Autor: Literadar

MĘSKA RZECZ, DAMSKIE SPRAWY - Kobieta epoki wiktoriańskiej


Okładka

MĘSKA RZECZ,
DAMSKIE SPRAWY

czyli płciowe dyskusje o książkach toczą Dorota Tukaj i Michał P. Urbaniak

Pod lupą: Kobieta epoki wiktoriańskiej



Dorota Tukaj Czytelnicy dyskretnie nam zasugerowali, że nasze dyskusje stały się nieco zbyt przewidywalne i pragną, żebyśmy ich czymś zaskoczyli. Może więc powinniśmy spróbować spełnić to życzenie...

Michał P. Urbaniak ... chociaż nie wiemy, czy akurat o takie zaskoczenie chodzi. Bo tym razem bierzemy na warsztat książkę zupełnie niebeletrystyczną...

D. T. ... i mamy zamiar podyskutować nie tyle o niej samej, co o zjawiskach, o których ona opowiada i które znalazły swoje odbicie w niejednym dziele literackim. Mowa mianowicie o Kobiecie epoki wiktoriańskiej Agnieszki Gromkowskiej-Melosik.

M. U. Czyli całkiem rzetelnej rozprawie historyczno-socjologicznej. Autorka przedstawiła w niej pozycję i wizerunek kobiety w dziewiętnastowiecznym społeczeństwie z perspektywy powszechnego wówczas narzucania określonej roli społecznej. Zacznijmy może od tego, że epoka wiktoriańska to – wbrew pozorom – wcale nie po prostu wiek XIX…

D. T. Zgoda, chociaż powiedzmy sobie szczerze, że nie było wielkich różnic w obyczajowości na przykład dziesięć lat przed narodzinami królowej Wiktorii, czyli datą, którą się przyjmuje za początek tej epoki, i dziesięć lat po niej. Mentalność ludzi zaczęła się zmieniać właściwie dopiero pod koniec XIX wieku, z chwilą przyspieszenia postępu technicznego i naukowego, chociaż też nie do końca. Ale sam początek epoki wiktoriańskiej stanowi właściwie pewną ciągłość z czasem poprzedzającym. Świat, jaki znamy z powieści Jane Austen, nie różni się pod tym względem od tego, który widzimy w późniejszych o ćwierć czy pół wieku utworach George Eliot, Thomasa Hardy’ego czy sióstr Brontë.

M. U. I Dickensa oczywiście!

D. T. O Dickensie celowo nie wspomniałam, bo jego bohaterowie obracają się w trochę niższych kręgach społecznych, a te zjawiska, o których pisze autorka, najmocniej dotykały jednak warstwy zamożniejsze – właścicieli ziemskich, mieszczaństwo, nieliczną jeszcze inteligencję.

M. U. A te zjawiska to przede wszystkim podporządkowanie kobiety mężczyźnie (mężowi) i macierzyństwu. Tak jak dzisiaj – istniały pewne określone wzorce i ich nośniki. W epoce wiktoriańskiej źródłem wskazówek dotyczących kobiecości były przede wszystkim matki – a w dalszej kolejności popularne tygodniki mody, poradniki przedstawiające właściwy wygląd i zachowanie, a wreszcie bohaterki powieści, oper i sztuk teatralnych. Wszystko było podporządkowane właściwie jednej idei…

D. T. Posiadania dziecka. Kobietę, która nie miała męża i/lub dzieci uważano za niepełnowartościową, odbierano jej prawo głosu w kwestiach kobiecych, skazywano na społeczny ostracyzm. Do dziś zdają się nas śmieszyć perypetie bohaterek Jane Austen, których jedynym celem zdaje się wyjście za mąż. Dzięki Kobiecie epoki wiktoriańskiej… możemy dostrzec za tym prawdziwy dramat…

M. U. Śmieszy nas to, bo Austen przeważnie przedstawia dążenia swoich bohaterek z humorem i zdrową dawką ironii. Nie zmienia to jednak faktu, że kobiety u Austen muszą czasem podejmować trudne decyzje, podyktowane li i tylko społeczną koniecznością. Drugoplanowa postać z Dumy i uprzedzenia, rozsądna Charlotta Lucas, wybierając nieszczęśliwe małżeństwo zamiast uwłaczającego staropanieństwa, prawdopodobnie zamienia jedno cierpienie na drugie. Skazuje się tym samym na lata dość żałosnej egzystencji u boku człowieka, z którym trudno wytrzymać. Co ją pchnęło do tego małżeństwa? Presja społeczna!

D. T. Presja dotyczyła zresztą nie tylko samego zamążpójścia, w zasadzie istniał cały zestaw wymagań, do których kobieta powinna była się od dzieciństwa dostosować. Kiedy się dzisiaj o tym czyta, może się wydawać, że to niemożliwe, ale przecież zachowały się dokumenty z epoki, w których pisano czarno na białym, że na przykład „ambicją kobiety jest bycie piękną, ponieważ to w sposób bezsporny pozwala na uzyskanie zarówno miłości, jak i podziwu, stanowi punkt wyjścia atrakcyjności, inteligencji i moralnej doskonałości”, z zastrzeżeniem, że „kobiety z klas niższych są niezdolne do uzyskania piękna z powodu nadmiernego rozwoju organów lokomocyjnych”. Od wieśniaczek czy córek miejskiej biedoty nie żądano więc zbyt wiele, natomiast szlachetnie czy „półszlachetnie” urodzone dziewczę poddawano istnym torturom, żeby uzyskało pożądany wygląd. Zapamiętałeś, jaki obwód w talii miał typowy gorset?

M. U. 17 cali, to jest...

D. T.... to jest 43 centymetry (dla porównania - dzisiejsze najsłynniejsze modelki, bardzo, żeby nie powiedzieć: przeraźliwie szczupłe, mają przeważnie około 58-60). A była to wartość pożądana nie dla ośmio- czy dziesięcioletniej dziewczynki, tylko dorosłej, a w każdym razie biologicznie dojrzałej, panny! Do uzyskania tak cienkiej talii nie wystarczyło zmusić dziewczynę, żeby “powściągała fizyczne żądze”, czyli jadła jak ptaszek. Trzeba ją było jeszcze systematycznie wciskać w tę koszmarną konstrukcję z grubego płótna i stalowych „żeberek”, nieraz do momentu, aż doszło do trwałej deformacji ciała...

M. U. Jednak sam gorset nie gwarantował atrakcyjności panny w oczach przyszłego męża. Trzeba było jeszcze pilnować, żeby nie była za bardzo wyedukowana, bo „cera kobiet od nauki blednie, włosy kołtunieją (...),jasne oczy matowieją”, a „kobieta z męskim umysłem jest anormalną kreaturą, tak samo jak kobieta z męskim torsem (…) czy męską brodą”! Wszystkie te poglądy zostały podlane sosem pseudonaukowości w rodzaju: „Czy możemy wyobrazić sobie kobietę [ciężarną], która dzieli swój czas między poranne nudności i lekturę >>Populacji<< Malthusa, między nierzadko występujące zachcianki pokarmowe […] a lekturę >>Chemii żywności<< Liebinga; układającą lub szyjącą wyprawkę dla niemowlęcia i medytującą nad istotą mocy [silnika elektrycznego], która zastąpiła parę?”. Nawet jeśli takie panie się zdarzały, grzmienie ówczesnych autorytetów nie ustawało: „doskonałe uczennice ( ...) pozostają bezpłodne”!

D. T. Ta ostatnia groźba musiała być szczególnie przerażająca, bo przecież, jak już powiedzieliśmy, kobieta była przeznaczona przede wszystkim do macierzyństwa. Agnieszka Gromkowska-Melosik mówi wręcz o redukowaniu kobiet do ich funkcji reprodukcyjnej i wytworzenia wśród milionów przedstawicielek tej płci jednostronnych aspiracji – miały być żonami, matkami, kapłankami domowego ogniska. Nikim więcej.

M. U. Sytuacja przedstawia się dużo gorzej, gdy do tej presji na macierzyństwo dołączymy obarczenie kobiet całkowitą odpowiedzialnością za urodzenie zdrowego potomka. To matce (i warunkom, w jakich spędzała okres brzemienności) przypisywano całą winę za poronienie czy nienajlepszy stan potomstwa. W efekcie „w trakcie ciąży kobieta musiała kontrolować wszelkie wszystkie fizyczno-medyczne aspekty swojego życia (…) zakładano bowiem, że każde odstępstwo w tej dziedzinie mogło spowodować poronienie. Przede wszystkim jednak musiała kontrolować swoje uczucia i odczucia, ponieważ były one – jak wierzono – „wdrukowane w dziecko”, stając się widomym wyrazem jej sukcesu lub porażki (i winy).” Cóż, trudno w tych warunkach nie pozostawać w stanie permanentnego niepokoju! Co za paradoks!

D. T. A sytuacja kobiety, która nie mogła mieć dzieci, była bodaj jeszcze gorsza. Niezdolność do prokreacji kojarzono z chorobą umysłową i twierdzono, że „niewypełnione organy rozrodcze, zgodnie z ówczesnymi przekonaniami, oddziaływały negatywnie na system nerwowy, jak również narażone były na atak nowotworów i innych śmiertelnych chorób”. A co w tej chorej mentalności najdziwniejsze, to że przywiązywaniu tak wielkiej wagi do prokreacji towarzyszyła ekstremalna pruderia. Przypominasz sobie, żeby w którejś powieści z epoki bohaterowie wymieniali w rozmowach nazwy jakichś części ciała?

M. U. Głowa… serce… i chyba tylko tyle. Noga była słowem nieparlamentarnym, do tego stopnia, że – jak podaje autorka za tekstami źródłowymi - w „porządnych” domach zasłaniano nogi fortepianów, żeby nie budziły „nieprzyzwoitych skojarzeń”!

D. T. Taak… z jednej strony rozwinięta sieć domów publicznych, a z drugiej ta patologiczna dbałość o „czystość”! Lekarze twierdzili, że „częste doznawanie przyjemności seksualnej” grozi bodaj wszystkimi możliwymi chorobami …

M. U. …a już specjalną zgrozę budziła w nich masturbacja. Lista oznak, na podstawie których rodzice powinni byli podejrzewać dzieci o tę „przypadłość”, przypomina listę symptomów opętania z jakiegoś „Młota na czarownice” czy innej podobnej publikacji…

D. T. … a lista zalecanych medykamentów jest jeszcze bardziej przerażająca. Okaleczające zabiegi operacyjne, zresztą u obu płci, a u starszych chłopców ponadto profilaktyczne „otaczanie penisa gipsem modelarskim, pokrowcem ze skóry lub gumy (…), lewatywy, diuretyki, pijawki do odbytu, urządzenie powodujące wstrząsy elektryczne w razie erekcji podczas snu, pierścienie metalowe z zębami”…

M. U. To pokazuje, że nie tylko kobieta była ofiarą wiktoriańskiej pruderii i pseudomedycyny! Ale faktem pozostaje, że chyba od kobiety więcej wymagano (o czym mówiliśmy powyżej). To właśnie dlatego taki podziw i zgorszenie zarazem budziły niektóre ówczesne bohaterki literackie – bezczelna i bezkompromisowa Lizzie Bennet z Dumy i uprzedzenia Jane Austen, opętana miłością Katarzyna Earnshaw z Wichrowych Wzgórz Emily Brontë i tytułowa bohaterka najsłynniejszej powieści Charlotte Brontë czyli Jane Eyre. One rozluźniały nieco wiktoriański gorset, sprzeciwiały się regułom ustalonym przez mężczyzn.

D. T. Ale jednak tylko emocjami wychodziły poza ten narzucony konwenans, czy raczej przymus. Bo przecież, gdyby pozwoliły sobie na więcej, skrupiłoby się na autorkach – a one też musiały żyć w tym niezwykle przyzwoitym społeczeństwie! Popatrz, jakimi ogródkami mówi Austen w Rozważnej i romantycznej o postaci zupełnie marginalnej, dawnej miłości pułkownika Brandona, której po opuszczeniu męża i pójściu za głosem uczuć, czy może raczej pożądania, nie czekało już nic innego jak żałosny żywot w poniżeniu i nędzy. A jej córce, podopiecznej Brandona, Willoughby „odebrał podstępnie młodość i niewinność”...

M. U. Cóż, nasz XXI wiek jest bardzo odległy – nie tylko czasowo – od epoki wiktoriańskiej (ale na przykład presja zamążpójścia wciąż jest spora – choć jednocześnie dzisiejsza kobieta ma wyraziste alternatywy). Zmieniło się też podejście do samej erotyki – pornografia jest ogólnie dostępna (wystarczy choćby kilka kliknięć komputerową myszą), a powieści zawierające wiele często wyuzdanej erotyki stają się bestsellerami. Wiktoriańscy moraliści muszą przewracać się w grobach!

D. T. Chyba zasłużyli na te męki – choćby za głoszenie tezy, „że wszystkie kobiety są histeryczne”! A my, na szczęście, żyjemy w czasach, w których kobieta jest postrzegana jako pełnowartościowy członek społeczeństwa. Chociaż coś dobrego po tej epoce zostało - literatura, w której główną rolę grają charaktery i emocje, a cała fizjologia nie jest podana na tacy...



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4593
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 5
Użytkownik: Eida 17.12.2013 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Jak zwykle czyta się Was z największą przyjemnością ;-)

43 cm... No, no. Wiedziałam, że standardy urody i wyglądu były baaardzo wyśrubowane, ale nigdy jakoś nie natrafiłam na konkretne liczby. A te, niestety, dają do myślenia. I przestaje dziwić ta częsta, w owych czasach u kobiet, skłonność do problemów z oddychaniem i omdleń.

Wyostrzyliście mi apetyt na książkę i nie mogę się doczekać aż wreszcie skończy się ta przedświąteczna gorączka, i będę miała trochę czasu, żeby zasiąść do lektury ;-)
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 17.12.2013 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Warto tu zauważyć - dla uzupełnienia obrazu - że wspomniana w ostatnim akapicie histeria pochodzi od słowa "histera" - czyli ni mniej ni więcej, tylko "macica". A mężczyzna w histerii to bardziej furiat czy berserker? ;)
Użytkownik: Eida 17.12.2013 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Warto tu zauważyć - dla u... | LouriOpiekun BiblioNETki
A, tak. Słynna "wędrująca macica". ;-)
Użytkownik: joanna.syrenka 19.12.2013 00:07 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
A jednak było mi się czesać, a nie czytać... ;)
Użytkownik: Phi 21.12.2013 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: MĘSKA RZECZ, DAMS... | Literadar
Wyjdzie zaraz, że się czepiam, ale jak bohaterki Jane Austen rozluźniały cokolwiek ? Austen zmarła w 1817, a epoka wiktoriańska zaczęła w 1837 (według niektórych historyków w 1832). Jej bohaterki pochodzą z okresu regencji albo Georgian era (nie znalazłam polskiego odpowiednika).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: