Dodany: 15.12.2013 22:57|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Portret na okładce to nie wszystko...


Kiedy się zbliża gwiazdka, wpadają człowiekowi w ręce najróżniejsze książki, których co prawda nie ma w planach czytelniczych, ale skoro je już kupuje na prezent, cóż szkodzi do nich delikatnie zajrzeć? Pokusa zajrzenia jest tym większa, im większa zbieżność zainteresowań obdarowującego i obdarowywanego. A że siostrzeniec czytuje fantasy, preferując autorów, którzy są i moimi ulubionymi, istnieje duże prawdopodobieństwo, że książka zakupiona dla niego i mnie się spodoba.
Tym razem zaryzykowałam jednak coś innego: uznałam, że mogą go zaciekawić opowiadania pisarzy rosyjskich i ukraińskich, inspirowane tak dobrze nam znanym uniwersum wiedźmińskiej sagi Sapkowskiego. No i nie wiem, czy na pewno dobrze zrobiłam…

Tekstów - stworzonych na prośbę polskich redaktorów - jest osiem. Wszyscy ich autorzy mają już jakiś dorobek (najskromniejszy to 10 opowiadań publikowanych w rodzimych periodykach) i wszyscy prócz jednego zdążyli dać się poznać również polskim czytelnikom, a jednemu wiedźmińska tematyka była już wcześniej szczególnie bliska (Władimir Wasiliew zasłynął w swoim kraju cyklem opowiadań o wiedźminie, funkcjonującym jednak w zgoła innym świecie). Jednak czy wszyscy mają do zaprezentowania coś atrakcyjnego, to już nieco inna sprawa.

Dosłownie „ze świata Wiedźmina” są tylko trzy pierwsze opowiadania. W „Balladzie o smoku” Leonida Kudriawcewa głównym aktorem jest Jaskier, wraz z przygodnym towarzyszem podróży odkrywający tajemnicę pewnego miasta, a dokładnie rzecz biorąc, smoka żyjącego w jego pobliżu. Sprawnie napisane, tyle że nie bawi ani nie wzrusza… letnie całkiem. Trójka.

„Jednooki Orfeusz” Michaiła Uspienskiego ma aż troje znanych nam bohaterów. Ale nawet silna grupa, czyli Jaskier i Essi pospołu z Geraltem, w połączeniu z twórczym wykorzystaniem motywu popularnej legendy, to jednak też nie gwarancja sukcesu. Trzeba jeszcze trochę subtelniejszego humoru. Trójka z plusem.

„Lutnia, i to wszystko” Marii Galiny jest chyba najbliższa poetyce wiedźmińskiego cyklu – a dokładnie tej jego smutniejszej i mroczniejszej strony – i najwięcej ma z nim wspólnego tematycznie, rozwijając pewien motyw, który w sadze ledwie został zasygnalizowany. I jeśli nawet odrobinkę ustępuje wzorcowi, czy to stylem, czy to klimatem, jej autorka wydaje mi się jedyną osobą, która nadaje z Sapkowskim na tej samej fali. Piątka.

„Wesoły, niewinny i bez serca” Władimira Arieniewa w pomysłowy sposób łączy świat Geralta (on sam, choć na moment pojawia się na scenie… a właściwie poza nią… nie odgrywa tu żadnej istotnej roli. Co nie znaczy, że w ogóle nie ma tu wiedźminów :-)) ze światem pewnej bajki, której tytułu tu nie zdradzę, by nie psuć czytelnikowi przyjemności samodzielnego dociekania sedna sprawy, zaprawiając całość solidną dawką grozy. Gdyby tak jeszcze autor sprawował pełną kontrolę nad objętością produkowanego tekstu (146 stron to już właściwie powieść!) i potrafił sensownie przeprowadzić czytelnika przez zawiłości fabuły, mogłoby to być jedno z lepszych opowiadań. Gdy jednak podczas lektury główną myślą jest „o co tu chodzi???”, gdy akcja wlecze się i wlecze bez końca, momentami nie ma się już ochoty czytać dalej. Trójka z plusem.

Geralt Władimira Wasiliewa („Barwy braterstwa”) ze swoim imiennikiem z Rivii niewiele ma wspólnego, choć niby też jego zadaniem jest unieszkodliwianie czegoś, co zagraża ludziom. Funkcjonuje w realiach postapokaliptycznych, będąc kimś pośrednim pomiędzy technikiem kryminalistyki a „terminatorem” likwidującym zbuntowane maszyny. Są ludzie, którzy taką koncepcję kupią, ale mnie ona zupełnie nie przemawia do wyobraźni. Trójka.

„Okupanci” Aleksandra Zołotki – to właściwie publicystyka polityczna oscylująca wokół relacji polsko-radzieckich, polsko-ukraińskich i polsko-niemieckich, udająca opowiadanie fantasy dzięki wciśnięciu w nią motywu „Wrót”, przez które dostają się do naszej rzeczywistości przedstawiciele baśniowych światów. Brak wad technicznych, ale i tak trudne do strawienia i nie całkiem na temat. Trójka z minusem.

Po tym dysonansie Geralt raz jeszcze zjawia się na scenie osobiście, sprowadzony we… współczesną polską rzeczywistość przez Andrieja Bielanina, twórcę najkrótszego w zbiorze opowiadania o najdłuższym tytule: „Zawsze jesteśmy odpowiedzialni za tych, których”. Humoru nie można autorowi odmówić, brak rozwlekłości również przemawia na jego korzyść… a jednak wizja kilkusetletniego Geralta, żyjącego wraz z Yennefer w polskim blokowisku i polującego na poczwary gnieżdżące się w windach i zsypach, jakoś mnie nie pociąga. Najwyżej trójka z plusem.

„Gry na serio” Siergieja Legiezy – to już zupełna porażka, mętna i zagmatwana, nafaszerowana jakąś absurdalną metafizyką. Nie da się czytać. Jedynka.

Średnia ocena wychodzi 3,1, zatem zaokrąglić należy w dół. I nie obciążać sobie zbyt długo pamięci zawartością zbioru. A obdarowanemu nie przyznawać się, że widziało się coś więcej, niż okładkę i przedmowę – w końcu przecież najczęściej to na takiej właśnie podstawie wybiera się książki na prezenty…



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 507
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: