Rzuceni na inną planetę poznajemy różnice między ludzkością, a pewną pokrewną człowiekowi, humanoidalną rasą. Jak można przypuszczać, znane człowiekowi życie we wszechświecie, powstało bowiem za sprawą tajemniczej działalności, podejrzewa się że obcej rasy, która do tej pory nie została odnaleziona. Ludzkość przemierza kosmos w poszukiwaniu odpowiedzi na tę zagadkę, poruszając się poprzez pozostawione przez ten nieznany gatunek artefakty - wrota tuneli czasoprzestrzennych. Tymczasem jednak prowadzona jest wojna z zagadkowymi Fallerami, którzy nigdy nie próbowali nawiązać z nami kontaktu i wyprowadzili przeciwko nam swoje floty "od pierwszego wejrzenia". Jednocześnie bohaterowie naszej powieści odkrywają potężny artefakt pozostawiony przez tę zaginioną rasę, który mógłby przechylić szalę kosmicznej wojny...

Tak w skrócie można przedstawić fabułę. Jeśli dodamy do tego, że książka napisana jest bardzo lekkim językiem (czyta się jednym tchem), a także przepełniona licznymi wstawkami naukowymi - od antropologii, przez biochemię, po fizykę - wytłumaczonymi tak, że powinny być zrozumiałe także dla laika, to otrzymujemy naprawdę porządny kawałek SF.

Mimo, że to space opera, nie jest to typowo militarna pozycja, więc osoby, które tak jak ja obawiają się przynudnawych opisów walk, szczęśliwie nie zostaną nimi zalane, więcej jest za to aspektów psychologicznych.

Księżyc prawdopodobieństwa (Kress Nancy (pseud. Kendall Anna))
Ocena 5/6