Dodany: 09.12.2013 00:15|Autor: male_czarne

"Czas kobiet"


Jest coś fascynującego w Rosji. Nie wiem do końca, czy to słowiańska dusza się we mnie odzywa i szuka pokrewieństwa z narodem, z którym zapewne więcej nas łączy niż dzieli, czy może znów ujawniło się zainteresowanie okresem II wojny światowej i powojennym. Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że w "Czasie kobiet" Jeleny Czyżowej są i Rosja, i powojenne pogorzelisko, i zamordyzm w postaci ustroju komunistycznego, i rozwiewający się dym ze zbombardowanego Leningradu. Są ludzie, pracownicy wyrabiającej normę fabryki oraz mikrokosmos czterech kobiet i jednej małej, niemówiącej dziewczynki upchnięty na małej powierzchni przydziałowego mieszkania.

Narratorki – Antonina i jej pozamałżeńska córka Siuzanna, ta druga głównie jako obserwatorka. Babki – piastunki Siuzanny, którą po kryjomu przechrzciły na Sofiję – Jewdokija, Glikierija, Ariadna. Każda z trochę innej bajki, chociaż korzenie wszystkich trzech sięgają czasów carskiej Rosji. Żyją wspólnie, niczym przykładny socjalistyczny kolektyw.

"Czas kobiet" płynie w swoim własnym rytmie, oszczędnym w słowach, swobodnym w opowieści, w zaciszu domu, w kuchni, w której z uzyskanych po odstaniu swego w kolejce produktów przygotowuje się jedzenie, krochmali pościel, stawia miednicę, by wyszorować tak dziecku, jak i babkom plecy. I tu, pomiędzy wypowiedziami bohaterek, rysuje się obraz codzienności trudnej, bo odzierającej z godności, wypełnionej zapachem podejrzliwości, wpuszczającej ludziom pod skórę złowieszcze "człowiek człowiekowi wilkiem". Rzeczywistości, w której pod stopami mieszkańców miasta spoczywają dziesiątki zmarłych podczas blokady Leningradu. To tam podczas nazistowskiego oblężenia zginęło ok. 700 tysięcy ludzi. W większości z powodu chorób i głodu.

"Babcie śledzą ruchy na ekranie. Tańczą baloniki w powietrzu. Portrety na deseczkach, transparenty. Ludzie radośni: krzyczą, śmieją się. Tylko słów nie słychać – muzyka, muzyka, jakby ludzie byli niemi. Ariadna mówi:
– Jakieś święto to przypomina. Jakby… pierwszego maja…
[...] – Boże… – Jewdokija zamiera – na tę szmatę patrz, na szmatę…
Chłopcy weseli, zdrowi, niosą szeroki transparent na dwóch kijach. Paliki przzybrane kwiatami. Na środku materiału cyfry namalowane: 1941. [...]
– Jeśli w czterdziestym pierwszym, to oni wszyscy, zauważ, są martwi… Jedni podczas blokady, inni na froncie… Kiedy oni zaczęli fotografować? Przed wojną? Filmy – wspomina – jeszcze przed wojną robili. Och. – Chwyciła się za krawędź stołu – Niedobrze mi. [...]
Wchodzi Ariadna.
– Nie. – Oczy ma suche i ciemne. – Nie mogę. Jak pomyślę, że moi tam idą. Żywi….
Jewdokija mówi:
– Siadaj.
Posłuchała. Milczy. Glikierija marszczy się, marszczy, zaraz zacznie płakać"[1].

Przeraża mnie świat "Czasu kobiet". Niby wszyscy wiemy, jak żyło się "za komuny". A jednak czasem okazuje się, że większą siłę rażenia od rozmaitych danych i szokujących faktów ma taka właśnie codzienność. Fragmenty czyjegoś życia przesyconego od początku do końca pozostałościami Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, gdzie górą jest ten, którego krewni przeżyli:

"– [...] Na siebie popatrz albo na swoich bękartów! Pozamykano im gęby na dobre, tylko patrzeć, jak i do ciebie się dobiorą! Pod nóż takich jak wy!
– A ty – Jewdokija poszarzała na twarzy – zachowujesz się tak, jakbyś umrzeć nigdy nie miała…
– Umrę ja, umrę, ale moje dzieci i wnuki zostaną. A twoje w grobie gniją. No? Gdzie one są?"[2].

Dodatkowym elementem tej codzienności jest ciągła kontrola coraz ciekawszych "komitetów" (a to rada kobiet fabryki, a to stojący w kolejce, a to sąsiedzi). Cały ten nowy, wspaniały świat przypomina paskudną, obmierzłą karykaturę propagandowych plakatów:

"– Patrzę na ciebie, Antonina i dziwię się: baba stara a głupia. I niechby jeszcze w młodości. A teraz? Będziesz tak płodzić dzieci bez ojców? Wykorzystujesz to, że państwo nasze jest dobre: i żłobek, i przedszkole, wszystko na talerzu dostajesz. Więc można rodzić, choćby i pod każdym płotem…
– Zojo Iwanowna, dlaczego pani tak? – zapytałam, a ręce mi się trzęsły – Czy ja jestem dla kogokolwiek ciężarem? Po dwie zmiany pracuję, żeby tylko dziecku jakiś byt zapewnić. A do żłobka ledwie trzy miesiące chodziła, do przedszkola w ogóle nie chodzi.
– »Dziękuję« powiedz, że majster pozwala ci na dwie zmiany robić. I pamiętaj: w Ameryce z takimi jak ty się nie cackają. Idź – dodała – i przemyśl to sobie"[3].

Wewnątrz tej patchworkowej rodziny, którą stanowią same kobiety, każda próbuje po swojemu ułożyć się ze światem. Antonina ciężko pracuje, stara się ukryć fakt, że córka nie mówi – zbyt przerażona wizją, że władze mogłyby odebrać jej dziecko. W nocy odwiedza ją kochany mężczyzna, ojciec Siuzanny, którego nie ma już w jej życiu. Za dnia, namawiana przez przełożonych, próbuje nawiązać relację z kolegą z fabryki.

Babki pod powiekami skrywają życie, które już przeminęło. Wykształcona Ariadna, Glikierija – chłopka romansująca z hrabią oraz surowa Jewdokija, której dzieci zachłysnęły się bolszewizmem. Podczas wojny straciły swoje szanse, swych bliskich. Teraz centrum ich świata stanowi Siuzanna-Sofija.

Dziewczynka opisuje świat obrazkami, które namiętnie rysuje. Chociaż nie mówi – pisze i rozumie. Śni o mamie i tacie, splatając te sny z usłyszaną od babek baśnią o Śpiącej Królewnie.

Zimny jest "Czas kobiet". Nietypowe, lecz silne relacje pomiędzy czterema kobietami nie są w stanie odsunąć tego poczucia. Świat zastygł, zwolnił, utwardził jeszcze bardziej ludzkie karki i serca. Zatrzymany, jak pod grubą warstwą śniegu, niepokój i ból nie mogą się uwolnić i odejść. Sztucznie uśpione, prawie jak mowa Siuzanny.

"Krzywda z Prawdą w szranki stanęły. Krzywda stara się zwyciężyć Prawdę. Ale wasza Prawda straszliwa jest wielce. Zwyciężyła Krzywdę, narzuciła jej swoje zdanie. I udała się prosto do nieba, do samego Chrystusa [...] A krzywda poszła po ziemi do wszystkich ludzi. Drży ziemia od Krzywdy, ale naród milczy, męczy się. I stał się naród od Krzywdy pamiętliwy, mściwy. A Prawda straszliwa siedzi na niebiosach. Nie zstąpi na grzeszną ziemię…"[4].


---
[1] Jelena Czyżowa, "Czas kobiet", przeł. Agnieszka Sowińska, Wydawnictwo Czarne, 2013, s. 101.
[2] Tamże, s. 74.
[3] Tamże, s. 105.
[4] Tamże, s. 219.


[Recenzję opublikowałam też na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1566
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: miłośniczka 07.02.2014 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest coś fascynującego w ... | male_czarne
Do schowka!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: