Dodany: 08.12.2013 13:04|Autor: KrS1

Od tego tańczenia trochę bolą nogi


Cenię krótkie, konkretne zdania Murakamiego. Uwielbiam, gdy pisze o jedzeniu. Jednoczesna prostota i elegancja kuchni japońskiej jest zachwycająca. Lubię jego pokręconych, zagubionych bohaterów, którzy niezależnie od tego, co zrobią i tak pozostają na straconej pozycji, chociaż znajdą ostatecznie trochę ukojenia. Wyraźnie czuć tu egzotykę dalekiego kraju. Murakami potrafi zbudować żywy świat, pulsujący japońską codziennością, z której zresztą protagonista jest zazwyczaj wyłączony. Wszystkie te rzeczy są w „Tańcz, tańcz, tańcz”.

Irytuje mnie w Murakamim, że nadyma swoje książki. Mistrzostwo w tym osiągnął dopiero przy „1Q84”, ale i tutaj mógłby być oszczędniejszy w słowie. Piszę to jako fan jego krótkiej formy – świetnych opowiadań czy bardzo dobrego „Po zmierzchu”. Nie lubię, gdy jego bohaterowie wygłaszają mądrości dla nastolatków, co powoduje porównanie Murakamiego do Coelho (autorstwa Jacka Dehnela). Złości mnie, kiedy włącza do powieści mętne fragmenty, które są dla mnie nie budulcem nastroju, ale ukrywaniem pisarskiej bezradności. To wszystko też jest w „Tańcz, tańcz, tańcz”.

„Tańcz, tańcz, tańcz”, gdy porównuję tę pozycję z „Kroniką ptaka nakręcacza” - najlepszą rzeczą autora, która siłą rzeczy stanowi punkt odniesienia - to jedynie przyzwoita książka. Najwyraźniej powinienem trzymać się z daleka od Murakamiego w tej objętości, gdy autor nie jest w najwyższej formie. Wtedy zachwycając mnie klimatem, jednocześnie nudzi fabułą i doczytuję raczej z obowiązku, zapominając o niewątpliwych zaletach książki.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 381
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: