Opowieść wigilijna Małgorzaty Musierowicz
[w recenzji odwołuję się do szczegółów fabuły i zakończenia książki]
Któż nie zna "Opowieści wigilijnej" Charlesa Dickensa - jeśli nie z pierwowzoru literackiego, to z którejś z licznych jego adaptacji (a tych było naprawdę sporo - pamiętam nawet, że w postaci z tej klasycznej historii wcielały się Mapety, Flintstonowie, Jetsonowie czy Myszka Miki i jej disnejowscy przyjaciele)? Można powiedzieć, że historia świątecznej przemiany oschłego, skąpego Ebenezera Scrooge'a w dobrego człowieka stała się wręcz elementem bożonarodzeniowej popkultury (razem z filmem "Kevin sam w domu", którym telewizja obowiązkowo katuje widza w okolicach Bożego Narodzenia, piosenką George'a Michaela "Last Christmas", ciągle płynącą z głośników w galeriach handlowych lub z domowego radia, i miliardami karykaturalnych figurek Mikołajów). Również twórcy słowa pisanego - i nie jest to żaden literacki grzech - wykorzystują perypetie bohaterów Dickensa. Czasem efekt jest ckliwy, banalny i niestrawny pod względem czytelniczym (vide: "Stokrotki w śniegu" Richarda Paula Evansa), a niekiedy całkiem przyjemny - jak w siódmym tomie Jeżycjady Małgorzaty Musierowicz.
Rola Ebenezera Scrooge'a przypadła w "Noelce" Elżbiecie Strybie - krnąbrnej, egoistycznej siedemnastolatce, wychowanej (czy raczej może rozpieszczonej) przez dziadka Metodego i jego brata Cyryla (z dziewczyną mieszka również jej ojciec, jednak udział Grzegorza w wychowaniu córki jest mocno dyskusyjny). Elka to chyba pierwsza w "Jeżycjadzie" główna bohaterka, która po prostu nie daje się lubić - myśli tylko o sobie, jest zazdrosna, bezmyślnie rani ludzi, zarówno najbliższych, jak i całkiem obcych. Oczywiście ona musi irytować czytelnika, aby jej przemiana była przekonująca. Dobrym duchem - i zarazem partnerem w tej świątecznej love story - jest sympatyczny Tomcio Kowalik. Pracuje on w Wigilię jako Gwiazdor (poznański Mikołaj roznoszący prezenty), a Elka przypadkowo zostaje jego pomocnicą. Wspólnie podejmują odyseję po jeżyckich domach (dzięki temu czytelnik spotyka wielu starych znajomych - m.in. rodzinę Żaków, Żeromskich, a także Kreskę, profesora Dmuchawca czy Aurelię Jedwabińską), Elka w końcu wczuwa się w magię świąt, przyznaje się do błędów, stara się naprawić wyrządzone krzywdy, a w nagrodę na koniec znajduje miłość swego życia. A wszystko to patetyczne (patos jest rozładowywany humorem - nie zawsze trafionym. Komentarze Grzegorza z zainteresowaniem przyglądającego się konającemu w kuchennym zlewie karpiowi w założeniu chyba miały być zabawne, a budzą niesmak, jeśli nie sprzeciw), podane w lukrowanym świątecznym sosie, na który można przymknąć czytelnicze oko, znając gloryfikujący Boże Narodzenie pierwowzór (całe Jeżyce opanowuje świąteczny nastrój - nie ma miejsca na zmęczenie, kłótnie przy wigilijnym stole, wylewanie żali itp. Jeśli jest inaczej - jak na przykład w domu Lelujków - to jedynie z powodu okoliczności zewnętrznych), i zwieńczone równie dobrym zakończeniem. Tyle nawiązań do Dickensa.
Są oczywiście w "Noelce" jeszcze inne wątki miłosne - przede wszystkim dotyczące rodziny z Roosevelta 5. Wigilia Bożego Narodzenia jest zarazem wigilią ślubu Idy Borejko (sporą część siódmego tomu Jeżycjady zajmuje opis przedślubnych perypetii z kupowaniem na ostatnią chwilę butów). Również Gabrysia - w duchu wciąż odchorowująca swoje nieudane małżeństwo z nieodpowiedzialnym Januszem Pyziakiem - ma perspektywy na nowy, tym razem bardziej udany, związek. Jednak najciekawszy jest chyba motyw (jakby żywcem wyjęty z powieści Siesickiej) braci Strybów, którzy spotkawszy po latach ukochaną kobietę, nieoczekiwanie muszą zmierzyć się z przeszłością.
Wierni czytelnicy Jeżycjady od lat wytykają Musierowicz drobne niekonsekwencje w kreowaniu postaci - to, jak sama autorka chciałaby widzieć Borejków, nie zawsze przystaje do tego, co między wierszami dostrzegają czytelnicy (niech przykładem będzie moje odkrycie z "Noelki": "[Gabrysia] Gromadziła wokół siebie rodzinę, przyjaciół, nawet psy i koty zabłąkane na ulicy"[1]. Musierowicz trochę zagalopowała się w tym peanie. Żaden zbłąkany czworonóg nie pojawił się na Roosevelta 5 ani nawet w całej Jeżycjadzie - a pasowałby do ciepłego domu Borejków jak ulał). Nie w tym rzecz, że Borejkowie - czy to widziani oczami narratora, czy osób spoza rodziny - są nieco wyidealizowani; chodzi właśnie o tę niekonsekwencję. W mieszkaniu na Roosevelta 5 każdy może czuć się jak u siebie, wszyscy zostaną serdecznie przyjęci i będą mogli się ogrzać w Borejkowym ciepełku. A jednak Mila - do czego nie przyzna się głośno, o nie! - wyraźnie faworyzuje starszą wnuczkę jako "prawdziwą Borejkównę":
"Pyzunia była jej absolutną faworytką i, szczerze mówiąc, wydawała się jej babcinemu oku stuprocentową Borejkówną. Tygrysek natomiast... Cóż, po pierwsze, to przezwisko uniemożliwiało myślenie o niej jak o dziewczynce. W najlepszym razie udawało się określić ją w rodzaju nijakim [!!!!!!!!]. Po drugie to dziecko było jakieś tajemnicze i zamknięte w sobie, jakby tylko obserwowało życie, podczas gdy Pyza rzucała się na nie z głową. Mamie Borejko podobała się zdecydowanie bardziej ta druga postawa. Ale zawsze uważała, że nie należy robić różnic między dziećmi nawet w myśli, bo one i tak to wyczują"[2].
No niestety, Mila ze swoim spojrzeniem, które "zdawało się ogarniać zrozumieniem i życzliwością cały świat"[3], jest uprzedzona do Laury, tak jak wcześniej była uprzedzona do jej ojca. Czy można się dziwić, że przy takim nastawieniu rodziny (niewyrażonym głośno, ale przecież dzieci czują!) Tygrys czuł się osamotniony i w końcu się zbuntował?
Chciałbym poruszyć jeszcze jedną ciekawą kwestię. W "dawnej" Jeżycjadzie zasadniczo rządzą kobiety. Dorastające dziewczęta są głównymi bohaterkami poszczególnych części (ciekawy wyjątek to Józinek w "Języku Trolli"), ich partnerzy często pozostają w cieniu (te dysproporcje zaczynają się zmieniać dopiero w ostatnich tomach cyklu). A przecież Musierowicz potrafi tworzyć ciekawe pod względem psychologicznym postaci męskie - i udowadnia to również w "Noelce": świetny niezależny Baltona; Tomcio Kowalik - sympatyczny, dziarski chłopak - pozostający w konflikcie z despotycznym, nieakceptującym go ojcem, wobec którego czuje lęk, Grzegorz Stryba, w obliczu problemów uciekający w pracę, zamykający się przed innymi, a ojcem Elki będący chyba tylko z nazwy. Tyle że tutaj pojawia się inny problem jeżycjadowych mężczyzn: oni znikają. Grzegorz żeni się z Gabrysią i od tej chwili pozostaje w tle, dla Marka - męża Idy - nawet w tle nie wystarcza miejsca, o Robrojku, który w końcu ożenił się z trzecią Borejkówną, nic nie wiadomo. Ostrego, wyrazistego Baltonę Musierowicz z czasem jakby "stępiła". Dawny uroczy Bobcio, w pierwszej części cyklu malujący pisanki z Hitlerem, w "Noelce" jeszcze "arogancki, pełen dzikiego i beztroskiego wdzięku, obcy, niezwykły. Imponujący i fascynujący[4]" - w kolejnych tomach przeistoczył się w nudnego, podtatusiałego, bezbarwnego faceta (przypomnę: motor zamienił na ule, a do pszczółek zwraca się per "złociutka"). Skąd to się bierze? Cóż, pierwotny wizerunek Baltony nie przystawał do słodko-cieplarniano-rodzinnej wizji cyklu. A jeśli ktoś nie przystaje, co Musierowicz robi? Albo tego bohatera nie lubi (a zatem Janusz - ciekawy jako osobowość - pozostaje czarnym charakterem cyklu, a jego nieodrodna córka wyraźnie odstaje od Borejków, co widzi nawet nestorka rodu), albo zabija w nim indywidualność (casus Baltony), albo usuwa z powieściowej sceny (jak Filipa Bratka, chłopaka Natalii, która ostatecznie znalazła szczęście przy statecznym Robrojku). To łatwe sposoby na to, aby Borejkowie grzali się w swoim świecie na własnych zasadach - a razem z nimi czytelnicy. Tylko czemu ten świat wydaje się taki pozbawiony ikry? Na to pytanie każdy czytelnik musi sobie odpowiedzieć sam.
"Noelka" nie należy do najlepszych powieści poznańskiego cyklu. Jest ckliwa, moralizatorska, miejscami przesadzona (motyw z rumuńskimi dziećmi!), niepotrzebnie udziwniona (spotkanie po latach Mili Borejko i Moniki Pałys). Jednak jeśli chcecie wprawić się w świąteczny nastrój, siódmy tom Jeżycjady będzie odpowiednią lekturą.
---
[1] Małgorzata Musierowicz, "Noelka", wyd. Akapit Press (roku wydania brak), s. 18.
[2] Tamże, s. 46.
[3] Tamże, s. 50.
[4] Tamże, s. 7.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.