Dodany: 01.12.2013 21:21|Autor: Rachel3

Książka: Przerwana cisza
Dzierżęga Michalina

1 osoba poleca ten tekst.

Przerwana... męka


„Przerwana cisza” młodej Michaliny Dzierżęgi to pozycja, która w nocie na okładce (wyd. Warszawska Firma Wydawnicza, 2013) obiecuje wiele. Niestety, na obietnicach się kończy. Szesnastoletnia „autorka” zasługuje na cudzysłów z prostego powodu: jej powieść nie została wydana przez wydawnictwo, lecz Warszawską Firmę Wydawniczą, a za odpowiednią sumę można tam wydać niemal wszystko.

Fabuła jest wyjątkowo mainstreamowa. Czasy współczesne z dodatkiem zdolności paranormalnych, równoznacznych z magią. Główna bohaterka budzi się w dziwnym budynku, pozbawiona własnych wspomnień. Kilka rozdziałów dalej trafia do szkoły dla czarodziei, w której uczniowie są podzielnie na cztery grupy – ogień, wodę, powietrze i ziemię. Podobne do Sami-Wiecie-Czego? A i owszem. W dodatku wiele nazw własnych, jak choćby zaklęcie zapomnienia „Oblivisci”, brzmi podejrzanie znajomo. Michalina Dzierżęga mało oryginalnie wykorzystuje łacinę, kiedy coś powinno brzmieć egzotycznie, choć niestety skutek jest znacznie gorszy niż w przypadku pani J.K. Rowling.

Początkowo akcja wyjątkowo się wlecze. Po kilku rozdziałach nabiera troszkę tempa, jest jednak przewidywalna, więc każdy doświadczony czytelnik będzie się nudził jak mops. Główna bohaterka, Ria, jest wprost koszmarna. Widać, że „autorka” się z nią utożsamiała (dla mnie to błąd kardynalny przy pisaniu książki innej niż autobiografia). Bez żadnego wysiłku opanowuje różne dziedziny magii, niesamowicie irytuje swoją bezmyślną arogancją i czymś, co miało zapewne uchodzić za niezależność albo waleczność, a dla mnie jest niebezpiecznie bliskie ADHD. Postacie męskie też mnie nie przekonują. Pomijając fakt, że większość bohaterów drugoplanowych jest przedstawionych bardzo pobieżnie, brak im naturalności. Można ich podzielić na dwie kategorie: tych, którzy pomagają bohaterce, i tych, z którymi się ona kłóci. Znajdzie się też paru, których można zaliczyć do obu tych grup.

Zarówno fabuła, jak i postacie byłyby mimo wszystko do zniesienia, gdyby nie styl. Tu można pożalić się również korektorko-redaktorce, pani Agnieszce Sawickiej, jednak ja wierzę, że zrobiła wszystko, co mogła. Na beznadziejny język trudno cokolwiek poradzić. Chaotyczna narracja i skróty myślowe sprawiają, że nie jest łatwo zainteresować się fabułą. „Autorka” używa kolokwializmów, by parę akapitów dalej pochwalić się swoim bogatym słownictwem, rzucając wyraz, który przeciętny czytelnik musi sprawdzić w słowniku. Dalej: filozofowanie. Osobiście nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby „autorka” była nieco starsza i pisała z własnej potrzeby, a nie po to, żeby sprawiać wrażenie dorosłej. Wydumane przemyślenia głównej bohaterki czy wzniosłe początki rozdziałów, zamiast wzlatywać ponad chmury, tylko irytują. Pojawiają się również rozmaite kwiatki językowe (przy tych przynajmniej można się trochę pośmiać) czy nagłe przeskoki z czasu przeszłego w teraźniejszy - kolejny błąd kardynalny, co potwierdzi każdy polonista.

Słowem, obecnie powiedzenie, że ktoś „wydał książkę” już nie jest komplementem. Wydać książkę może każdy, kto dysponuje dostateczną kwotą pieniędzy. Dopiero stwierdzenie, że „wydawnictwo wydało jego książkę” należy uznać za pochwałę. W przypadku Michaliny Dzierżęgi zdecydowanie nie można go użyć. Jeżeli miałabym komuś polecić tę pozycję, to tylko młodym pisarzom, z zaznaczeniem: „Jak tego nie robić”.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1139
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: