Dodany: 10.03.2008 16:59|Autor: hburdon

Tylko dla odważnych


Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że przyjemnie byłoby żyć w wieku dziewiętnastym i nosić szablę przy boku bądź piękne suknie na krynolinie? A może uważasz, że przez ostatnie dwieście lat ludzkość nie dokonała znaczących postępów? „Stulecie chirurgów” to książka dla ciebie.

Stulecie chirurgów, czyli okres gwałtownego rozwoju chirurgii, rozpoczęło się w roku 1846 odkryciem narkozy. Książka Thorwalda koncentruje się na drugiej połowie wieku dziewiętnastego, sięga jednak jeszcze dalej w przeszłość. Najwcześniejszy przypadek opisywany przez jego dziadka, chirurga Henry’ego Stevena Hartmanna, pochodzi z roku 1809. Skrótowo opisane są również wcześniejsze dzieje prób chirurgicznego leczenia poszczególnych schorzeń, począwszy od czasów antycznych.

Zabiegi chirurgiczne przeprowadzane bez narkozy różniły się od szczególnie wyrafinowanych tortur chyba tylko faktem, że pacjenci poddawali im się dobrowolnie*. Zarówno opisy dotkliwych schorzeń, skłaniających do tak desperackiego kroku, jak i samych procedur, bardzo trudno się czyta. Pierwsze rozdziały musiałam dawkować sobie po jednej stronie. Nie radziłabym ich jednak omijać, bez nich trudno bowiem w pełni docenić przełomowość odkrycia narkozy. „Jestem przekonany” – pisał Hartmann – „że człowiekowi dzisiejszemu trudno sobie wyobrazić ogrom tego przewrotu, który zaczął się owego dnia. Mnie samemu często się wydaje, że potworna chirurgia czasów mojej młodości nigdy nie istniała”**. Zaś czytelnik, któremu uda się ten ogrom pojąć, czytając o pierwszej w dziejach operacji pod znieczuleniem, będzie miał łzy w oczach dokładnie tak samo, jak oschły i bezduszny zazwyczaj chirurg, który jej dokonał.

Ofiarami chirurgii byli nie tylko pacjenci, ale i lekarze, którzy próbowali rozwój jej pchnąć do przodu. Wieloletnie eksperymenty ze środkami znieczulającymi doprowadziły jednego z odkrywców narkozy do uzależnienia, zbrodni, a wreszcie samobójstwa. Pierwszy chirurg, który próbował wprowadzić w szpitalach zasady antyseptyki, zaszczuty przez środowisko lekarskie popadł w obłęd. Zawiść, głupota, chciwość zbyt często stały na drodze postępu chirurgii.

Jednak małymi krokami ta dziedzina sztuki lekarskiej idzie do przodu. Dziś możemy bez strachu poddać się operacji cesarskiego cięcia czy usunięcia wyrostka robaczkowego; nawet usunięcie nowotworu daje nadzieję na powrót do zdrowia. Wszystko to dzięki ludziom, którzy mieli odwagę zrobić krok do przodu w ogromnej ciemności, a potem walczyć o uznanie swych odkryć przez lekarzy na całym świecie.

Książka Thorwalda nie jest wypieszczona literacko, ale łatwo jej to wybaczyć; nie dla urody literackiego języka się ją czyta. A jeśli po przeczytaniu nadal chcesz przenieść się na stałe do wieku XIX – to masz więcej odwagi niż ja.



---
* Przypuszczam też, że chirurgia mogła się poszczycić większą śmiertelnością ofiar.
** Jürgen Thorwald, „Stulecie chirurgów”, tłum. Karol Bunsch, Wydawnictwo Literackie, 1989, str. 66.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10392
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 12.03.2008 17:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy kiedykolwiek przyszło... | hburdon
Popieram Cię - "nie dla urody języka literackiego się ją czyta". Za pierwszym razem w ogóle nie zwróciłam uwagi na to, jak jest napisana - zafascynowała mnie sama fabuła (zwłaszcza odwaga pionierów chirurgii i... ich pacjentów) i wierność detalom. Podobnie zresztą było z innymi książkami tego autora ("Triumf chirurgów", "Pacjenci", "Stulecie detektywów" - tą ostatnią udowodnił, że nieobca jest mu wiedza nie tylko z historii medycyny), i innych autorów, poruszających podobną tematykę ("Łowcy mikrobów" P.de Kruifa - naprawdę pasjonująca, choć dziś się może wydawać, że cóż takiego ciekawego jest w gapieniu się w mikroskop...; "Mędrca szkiełko" G.Fedorowskiego- o różnych odkryciach w medycynie; "Niezwykłe dzieje odkryć i wynalazków" - autora nie pamiętam, tu z kolei była mowa o chemii, fizyce, technice).
Potem czytałam ją jeszcze 2 razy, znów skupiając się raczej na realiach historycznych, niż na stronie literackiej. Korci mnie, żeby po nią znów sięgnąć, ale co z nowościami?...
Użytkownik: kocio 25.08.2009 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram Cię - "nie ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie bardzo zgadzam się z zarzutami wobec języka - to nie jest język metaforyczny, ale jednak zdania i myśli są powiązane w ładne łańcuchy. Myślę, że najbardziej zaciążyła nad tym próba przekazania języka z epoki, bo są to faktycznie tylko uwspółcześnione pamiętniki z XIX wieku. I tak w porównaniu z tym, jak pisano wtedy, jest to dzieło lekkie i zgrabne.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: