Dodany: 14.11.2013 21:29|Autor: kj

Planeta na zwolnionych obrotach


Na początku było słowo. To jedno istotne słowo, które nie brzmiało groźnie, chociaż groźne było: „spowolnienie” - zwane również „trendem”. Zwykle występowało w określonym kontekście. Naukowcy w wieczornych wiadomościach informowali, że ten trend, czyli spowolnienie, może się utrzymać. Potem nastąpiła reakcja ludzi określana jako „panika”, wiążąca się ze wzmożoną migracją społeczeństwa. Tyle że nie było dokąd uciec.

Życie Julii nie zmieniło się znacznie od chwili usłyszenia niepokojącej wiadomości. Po tym, jak informacja o spowolnieniu dotarła do jej domu, dziewczynka w dalszym ciągu mieszkała z rodzicami w Kalifornii, nadal uczęszczała do szkoły, wciąż uczyła się gry na fortepianie i cały czas miała kontakt z rówieśnikami. Julia była za młoda na strach. Żyła w swoim nastoletnim świecie, pochłonięta własnymi problemami, związanymi z wiekiem dojrzewania. Była taka jak jej rówieśnicy oraz wszyscy inni młodzi ludzie, przekonani o własnej długowieczności. Jak wszyscy zwyczajnie niepojmujący jeszcze skali zagrożenia.

Spowolnienie nadeszło nieoczekiwanie. Początkowo odczuwali je tylko nieliczni, w zasadzie katastrofa była niewidzialna. Ale z czasem sytuacja diametralnie się zmieniła. Ruch obrotowy kuli ziemskiej wokół własnej osi stawał się coraz wolniejszy. W wyniku tego wydłużyła się doba, zmienił się klimat i warunki pogodowe. Stopniowo zaczęły wymierać zwierzęta i usychać rośliny. Nasiliło się promieniowanie. Ludzie poczęli cierpieć na tzw. syndrom spowolnienia, objawiający się licznymi dolegliwościami i bezsennością. Jakby tego było mało, palącym problemem stała się kwestia odmierzania upływu czasu. Ostatecznie nie wszyscy zaakceptowali rządowo narzucony pomiar upływającej doby. W ten sposób kwestia podziału czasu stała się także problemem społeczno-politycznym. I była to zaledwie kropla w morzu konsekwencji wynikających ze spowolnienia.

„Wiek cudów” Karen Thomson Walker w formie retrospekcji przedstawia życie młodej dziewczyny – Julii, która w swojej relacji wraca do momentu, gdy była jeszcze nastoletnim dzieckiem i pierwszy raz usłyszała o spowolnieniu. Z perspektywy czasu opisuje codzienność w obliczu globalnej katastrofy. Dzięki takiemu przekazowi możemy śledzić zmiany, jakie stopniowo wywołuje spowolnienie. Julia przywołuje zarówno zmiany globalne – czyli skutki na całej kuli ziemskiej, jak i lokalne – a mianowicie w jej nastoletnim życiu. Obserwujemy sytuację w rodzinnym domu dziewczynki i zachowania jej rodziców. W ten sposób autorka pokazuje postawy ludzi wobec pogłębiającego się kataklizmu.

W tej powieści nie znajdziemy widowiskowych scen akcji ani katastroficznych dramatów. Dzięki temu wydaje się ona bardziej realistyczna. Historia dorastającej Julii koncentruje się na jej najbliższym otoczeniu, sporadycznie pojawiają się w treści informacje dotyczące zmian na całej kuli ziemskiej. Znacznie częściej mamy okazję poznawać wewnętrzne rozterki i problemy Julii, jej odczucia, pierwsze poważne zauroczenie, tęsknoty i gorzkie rozczarowania. Być może właśnie z tego powodu książka wciąga i intryguje, unikając jednocześnie epatowania patosem tak bardzo charakterystycznym dla pozycji mówiących o apokalipsie.

„Wiek cudów" jest odtworzeniem biegu wydarzeń po zaistnieniu spowolnienia, więc ma bardzo specyficzny, melancholijny charakter. Dlatego też lekturę tę stanowczo polecam osobom ceniącym nostalgiczną narrację i tęskne powroty do młodzieńczych lat.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 492
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: