Dodany: 02.03.2008 12:48|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Złodziejka książek
Zusak Markus

Czas, który pozostawił po sobie podziurawione serca


Czy trzeba jeszcze dzisiaj pisać o II wojnie światowej, hitleryzmie i Holocauście, gdy najmłodsi uczestnicy tych wydarzeń są już w wieku, który nawet w naszym coraz bardziej długowiecznym społeczeństwie uważany jest za podeszły, a winnych tego, co się wówczas działo, od dawna nie ma na świecie?

Nietrudno się przekonać, że autor „Złodziejki książek” odpowiada bez słów – albo raczej słowami swoich bohaterów: tak, trzeba! Trzeba, bo nie możemy zapominać, że człowiek zdolny jest nie tylko do wielkich czynów i osiągnięć, ale także do podłości, okrucieństwa, negowania człowieczeństwa innego człowieka; trzeba, bo musimy zrozumieć, jakie uwarunkowania wyzwalają w nim te, a nie inne instynkty.

Ale w takim razie - czy da się o tym pisać w sposób, który przyciągnie uwagę współczesnego czytelnika, pozwoli zrozumieć i odczuć grozę tamtych czasów komuś, kto nigdy nie doświadczył koszmaru wojny ani życia w ustroju totalitarnym? Czy nie dosyć już wspomnień przesyconych martyrologią i historycznych opracowań naładowanych datami i nazwiskami? Autor znalazł na ten problem remedium dość przewrotne: dobrze, pozwólmy więc opowiadać komuś, kto jest tylko bezstronnym świadkiem, niemogącym się opowiedzieć po żadnej stronie ani do niczego przyłożyć ręki… przynajmniej do czasu i przynajmniej w naszym, ludzkim, wymiarze.

Narratorem zostaje więc… Śmierć, niepodobny – bo, jak u Pratchetta, jest rodzaju męskiego – do przerażającego, lodowato obojętnego indywiduum, które w jednej z najsmutniejszych baśni Andersena targuje się ze zrozpaczoną matką o duszyczkę jej dziecka. Tutaj pełni rolę nie wykonawcy wyroków, lecz swego rodzaju środka transportu dla dusz; sam o sobie mówi: „Nie stosuję przemocy. Nie ma we mnie podłości. Jestem skutkiem”[1]. Do jego bezcielesnego jestestwa docierają wrażenia odbierane za pomocą całkiem ludzkich zmysłów, i prowokują całkiem ludzkie emocje – ciekawość, radość, żal, współczucie – których jednak nie jest w stanie okazać ani przełożyć na działanie. Bo gdyby mógł, czyż nie odmówiłby tym, którzy „Bierz mnie – mówili i nie było możliwości, aby ich powstrzymać. (…). Znali zbyt wiele sposobów, byli bardzo pomysłowi i skuteczni”[2], czy pozwoliłby, by dusze tych, którzy pragnęli żyć i zasługiwali na życie, wpychano mu w ramiona „bez końca, minuta po minucie, natrysk po natrysku”[3]? Jedno, co może, to mówić o tym, co widział, a jego opowieść o umarłych, zabitych i o ocalonych – którzy, chociaż przeżyli, „mają podziurawione serca”[4], i z których jedną jest tytułowa „złodziejka książek” - ściska za gardło, nie pozwala zapomnieć, że „rasa ludzka od czasu do czasu przechodzi sama siebie. Powstaje wówczas nadprodukcja martwych ciał, a wraz z nimi i dusz”[5], że w historii każdego narodu, każdego zakątka świata bywa „czas krwi, rozbitych samolotów i pluszowych misiów”[6].

A kiedy nadchodzi taki czas, nieważne, czy jesteś po wygrywającej stronie. Ważne, czy okażesz się człowiekiem. Czy podasz umierającemu z głodu kawałek chleba albo przechowasz w piwnicy obcego, ściganego za niepopełnione winy, czy przygarniesz cudze dziecko lub zostawisz otwarte okno biblioteki, by mała złodziejka książek mogła zostać „strząsaczką słów”[7], którymi ukoi przerażone i zgnębione serca… Czy umiesz być ojcem, dzieckiem, sąsiadem, przyjacielem…

To piękna, poruszająca opowieść o miłości, przyjaźni, odpowiedzialności, lojalności – uczuciach, które żyją nawet wtedy, gdy świat wokół umiera. A także o tym, jaką rolę odgrywają słowa w relacjach między ludźmi. Autor potrafi pisać o tym w sposób bardzo wyrazisty, nasycony emocjami, a równocześnie tak prosty, że jest w stanie dotrzeć do świadomości nawet całkiem młodego czytelnika – powiedzmy, rówieśnika głównej bohaterki - nie grzesząc w najmniejszym stopniu infantylnością. Oryginalna technika przerywania narracji wyodrębnionymi graficznie miniaturami – cytatami, uwagami, definicjami – wbrew pozorom nie zaburza jej jednolitości, podkreślając tylko najważniejsze elementy scenerii. Czyta się dosłownie jednym tchem i długo jeszcze nie można ochłonąć z wrażenia.



---
[1] Markus Zusak, „Złodziejka książek”, przeł. Hanna Bałtyn, wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2008, s. 12.
[2] Tamże, s. 454.
[3] Tamże, s. 319.
[4] Tamże, s. 11.
[5] Tamże, s. 284.
[6] Tamże, s. 445.
[7] Tamże, s. 406.




(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 32552
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 38
Użytkownik: miłośniczka 03.03.2008 03:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo, bardzo dobra recenzja.

Książka do schowka!
Użytkownik: nainala 11.03.2012 02:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo, bardzo dobra rece... | miłośniczka
Wspaniała recenzja. Dzisiaj skończyłam czytać. Masz rację, książka, której się nie zapomina, która długo pozostaje w myślach, zupełnie inna niż wszystkie, które do tej pory czytałam. Może dlatego, że bohaterami są przede wszystkim Niemcy, może dlatego, że narratorem jest śmierć ( rodzaju męskiego), nie wiem. Muszę ją jeszcze przemyśleć.
Użytkownik: Emeczka 03.03.2008 07:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dobrze czułam, że ta książka to coś! I Twoja recenzja mnie w tym utwierdza. Zatem teraz muszę jej poszukać. I czytać, czytać, czytać. :o)
Użytkownik: ella 05.03.2008 12:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wspaniala recenzja, dzieki dot59. Ksiazka idzie do schowka. Tylko kiedy ja to wszystko przeczytam?! ;-(
No to koniec z czytaniem recenzji. Pora na ksizake. ;-)
Użytkownik: Bacia 06.03.2008 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniala recenzja, dziek... | ella
Każda recenzja autorstwa dot59 powinna dostawać znak jakości.Przekonałam się już dawno, że każdą poleconą przez dot książkę można w ciemno wpuszczać do schowka.Recenzję czytam dla przyjemności.
Użytkownik: glamshine 06.04.2008 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Każda recenzja autorstwa ... | Bacia
co prawda lekturę mam już za sobą i zaiste jest to dobra książka, tak jak i ta recenzja;)
Użytkownik: Bacia 29.06.2008 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: co prawda lekturę mam już... | glamshine
Skończyłam czytać "Złodziejkę". Bardzo mi się podobała. Nie ukrywam, że się wzruszyłam. Jeszcze raz podkreślam doskonałość recenzji dot59.
Użytkownik: Streider 07.07.2008 21:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Skończyłam czytać "Z... | Bacia
Zgadza się, recenzja jest bardzo dobra. To dzięki niej przeczytałem tę wspaniałą książkę.
Użytkownik: gandalf 16.07.2008 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
No cóż, książka nie jest zła, ale... nieprzypadkowo stoi w mojej bibliotece na półce z literaturą dziecięcą. Mi wydała się właśnie zbyt "dziecinna" i naiwna, by mną naprawdę wstrząsnąć. Widocznie jestem już za stary na takie książki...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 16.07.2008 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż, książka nie jest ... | gandalf
Może w pewnym sensie masz rację - to znaczy, nie, że jesteś za stary - bo jak znam życie, to pewnie (jak przeciętny biblionetkowicz) jesteś o połowę młodszy ode mnie - ale, że być może ten sposób ukazywania rzeczywistości jest w stanie poruszyć najbardziej właśnie człowieka, który ma w sobie kawałek dziecka, niezależnie od tego, czy ma lat 17, czy 57. Ja tak właśnie mam, i chociaż moje własne dziecko uważa, że jest już "za stare" na pewne książki, których mu ongiś nakupowałam, ja sama się wzruszam przy "Włóczęgach północy" czy "Belli i Sebastianie"...
Użytkownik: O. 31.07.2008 16:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Może w pewnym sensie masz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziecinna? Moze i tak, jesli za "dziecinnosc" uznac troszkę baśniowy klimat, nietypową narrację no i to, że narratorem jest śmierć. I rozumiem, że komuś może to nieodpowiadać. Ale nie powiedziałabym, że jest to książka naiwna.
Użytkownik: gandalf 04.01.2009 00:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziecinna? Moze i tak, je... | O.
No dobrze, niech zamiast słowa "naiwna" będzie "nieco zbyt uproszczona jak na moje upodobania". Może być?
Użytkownik: koko 12.01.2009 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
"Czy umiesz być ojcem, dzieckiem, sąsiadem, przyjacielem…"

Podobna myśl wierciła mi się w głowie, gdy czytałam tą książkę. Jakim jestem człowiekiem, przyjacielem, rodzicem, sąsiadem? Ile mogłabym, umiałabym, chciałabym zrobić dla innych?
Książka bardzo mi się podobała, już dawno nie zdarzyło mi się olewać obowiązków, byle tylko czytać.
Dot, Twoja recenzja jak zwykle super.
Użytkownik: kayol 21.03.2009 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Czytałam "Złodziejkę..." i muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem tej książki. Wspaniała, przejmująca, a jednocześnie lekka i miejscami wesoła, dokładnie taka, jak ją opisano w recenzji, która bardzo mi się podoba.
Użytkownik: niqaab 04.05.2009 15:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam "Złodziejkę... | kayol
Książki jeszcze nie czytałam, choć kilka razy przechodziłam obok niej w księgarni, wydaje mi się, że nawet miałam ją w ręku. Mimo, że moje zainteresowania literackie skupiają się wokół Orientu, dobrze czasem przeczytać coś, co dotyczy odmiennej tematyki, celem "przewietrzenia" umysłu. Dzięki tej recenzji na pewno sięgnę właśnie po "Złodziejkę książek" - intryguje nie tylko tytuł, ale również dobrze zapowiadająca się fabuła.
Użytkownik: misiak297 06.06.2009 22:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, recenzja jak zwykle znakomita. Cóż, o książce tego powiedzieć nie mogę. Już napsioczyłem na nią trochę w czytatce, żeby potem zrehabilitowała się po 4/5 lektury... A jednak tylko na 3. Cóż... jedyną sympatię budziła we mnie Rosa. Cała historia wydawała mi się przeintelektualizowana i mało ciekawa, a nie byłem uprzedzony. Dopiero pod koniec książka zaczęła mi się podobać. No cóż, nie darmo mówią, że na końcu jeszcze można zrobić dobre wrażenie:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.06.2009 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, recenzja jak zwykle ... | misiak297
Czytatkę czytałam i zrobiło mi się odrobinkę niewyraźnie, jak zawsze, gdy komuś, kto jest dla mnie w pewnym względzie autorytetem i/lub pokrewną duszą, nie podoba się coś, co na mnie zrobiło duże wrażenie. Tym bardziej, że jak wynika z komentarzy, jest takich osób więcej. Zaraz wtedy zaczynam myśleć, że może coś ze mną nie w porządku, skoro wszyscy piszą, że do niczego, a ja się tym zachwycam. Ale z drugiej strony, strasznie nudny byłby świat, w którym wszystkim odpowiadałoby to samo...:)
Ciekawa rzecz, że "Złodziejka książek" bardziej mi się spodobała - chociaż to chyba nie najlepsze określenie, może inaczej: silniej do mnie trafiła, niż równie wysoko oceniany "Chłopiec w pasiastej piżamie". Temu ostatniemu nic konkretnego nie mogę zarzucić, ale "Złodziejka" znacznie intensywniejsze budziła emocje. Może właśnie przez to swoje odrealnienie?
Mimo wszystko zdaje mi się, że i ten sposób otwierania czytelnika na poważne sprawy jest uzasadniony; zwłaszcza kiedy się pomyśli o dzieciach i młodzieży z "pokolenia obrazkowego", po których spodziewanie się czytania dokumentów historycznych jest tylko pobożnym życzeniem. A i nawet wśród ludzi sporo czytających jest wielu takich, którzy z własnej chęci nie sięgną po "Pianistę" czy inne podobne pozycje. Tymczasem - nie wiem na pewno, ale tak podejrzewam - ta sama treść podana w nieco innej formie może zwrócić ich zainteresowanie w tym kierunku.
Użytkownik: Marylek 07.06.2009 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytatkę czytałam i zrobi... | dot59Opiekun BiblioNETki
A widzisz, u mnie z tym trafianiem jest dokładnie na odwrót: "Chłopcu w pasiastej piżamie", którego nie chciałam, dostałam przypadkowo, i po którym nie spodziewałam się niczego specjalnego, raczej podchodziłam jak pies do jeża, dałam 5. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. I uważam, że właśnie on był "odrealniony", bo pomimo teoretycznego zachowania realiów, taka historia nie mogła się wydarzyć. Dla mnie ta książka to moralitet.
A do "Złodziejki książek" podchodziłam bardzo entuzjastycznie, nastawiałam się na głębokie przeżycia, i co? I nic. Zero emocji, przegadana, wydumana, bardzo często po prostu nudna. Rozczarowanie - kolosalne! Ale mi przykro było. :(

Z tym, że masz rację, że nie my jesteśmy docelowymi odbiorcami tej literatury, a ci, którzy o holokauście nie wiedzą nic, albo prawie nic. I to są chyba nowatorskie (?) próby dotarcia do nich.
Użytkownik: gandalf 07.06.2009 19:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytatkę czytałam i zrobi... | dot59Opiekun BiblioNETki
"Zaraz wtedy zaczynam myśleć, że może coś ze mną nie w porządku, skoro wszyscy piszą, że do niczego, a ja się tym zachwycam"

Wszyscy?? Ocena:5.24. 21 miejsce na liście najwyżej ocenianych książek. Chyba naprawdę nie powinnaś się przejmować tym, że podobno jesteś w mniejszości ;)

"Mimo wszystko zdaje mi się, że i ten sposób otwierania czytelnika na poważne sprawy jest uzasadniony; zwłaszcza kiedy się pomyśli o dzieciach i młodzieży z "pokolenia obrazkowego", po których spodziewanie się czytania dokumentów historycznych jest tylko pobożnym życzeniem"

Problem polega na tym, że gdy na tę książkę trafi osoba należąca do tego właśnie pokolenia, a mimo to nie unikająca sięgania do bardziej "realistycznych" źródeł (na przykład ja), to ten "sposób otwierania czytelnika na poważne sprawy" może niezupełnie ją przekonać...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.06.2009 19:55 napisał(a):
Odpowiedź na: "Zaraz wtedy zaczyna... | gandalf
Moje "wszyscy" odnosiło się nie do ogółu czytelników, ale do wszystkich osób, o jakich wspomniałam w pierwszym akapicie - tzn. do tych, na których zdaniu zwykle polegam, bo albo doskonale piszą o książkach, albo mają ze mną dużo wspólnych upodobań czytelniczych (albo i jedno, i drugie). Na średnią ocen rzadko patrzę, bo niekoniecznie jest ona gwarancją tego, czego ja poszukuję w literaturze; za to sprawdzam oceny znanych mi "pokrewnych dusz" i w 90% przypadków wiem, czego się spodziewać. A tu się nie sprawdziło...
Użytkownik: misiak297 07.06.2009 21:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytatkę czytałam i zrobi... | dot59Opiekun BiblioNETki
W sumie nie spojrzałem na to od tej strony. Faktycznie może nie Polacy, którzy doświadczyli piekła XX wieku najciężej są adresatami "Złodziejki książek", ale na przykład moi amerykańscy kuzyni, z których większość w ogóle nie wie o istnieniu Hitlera. Teraz tak sobie myślę, że gdyby prolog śmierci o tych kolorach nie nastroił mnie tak negatywnie, może i na książkę patrzyłbym łaskawiej. Jednak te ostatnie strony pokazały właśnie to, co chciałem w tej książce przeczytać - Niemców również cierpiących w wojennej pożodze. Na tych stronach znalazły się dla mnie bezcenne sceny [SPOILERY] - Rosa (zdecydowanie moja ulubiona postać!) przytulająca akordeon, cierpiąca Frau Holtzapfel i jej syn przekonujący umierającego brata, że wróci do domu... I ta apokalipsa, od której naprawdę robi się smutno. Podsumowując: dla mnie książka mogłaby być trochę krótsza, trochę mniej udziwniona, a dostałaby czwórkę. Generalnie czas sprawia, że jestem nastawiony do niej coraz bardziej pozytywnie:)
Użytkownik: Annvina 10.03.2010 14:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie chciałabym się powtarzać i pisać, że Twoja recenzja, Dot, jest doskonała – to „oczywista oczywistość”. Nie chcę też pisać kolejnej recenzji, raczej komentarz do istniejacej... To będzie długi komentarz;)
Skończyłam Złodziejkę dwa dni temu i jeszcze nie mogę się otrząsnąć.
Dawno już nie czytałam ksiązki traktującej o II wojnie światowej napisanej tak sugestywnie, tak poruszająco, tak orginalnie i... tak prosto...
Napisałaś:„Autor potrafi pisać o tym w sposób bardzo wyrazisty, nasycony emocjami, a równocześnie tak prosty, że jest w stanie dotrzeć do świadomości nawet całkiem młodego czytelnika – powiedzmy, rówieśnika głównej bohaterki - nie grzesząc w najmniejszym stopniu infantylnością.” Z pierwszą częścią tego zdania mogę się zgodzić w 100%. Język tej książki tak niesamowicie prosty jest jednocześnie równie niesamowicie poruszający. Niektóre zdania są arcydziełami samymi w sobie. Coś sprawia, że wyciskają łzy. Kilka razy płakałam. Przy rozrzucaniu chłeba, przy misiu, przy chmurze-prezencie, przy ostatniej grze na akordeonie w wizji Liesel, przy pocałunku... Robię się sentymentalna na starość, coraz częsciej płaczę przy książkach.
Mam wątpliwości co do drugiej części zdania – o młodym czytelniku, nawet rówieśniku Liesel. Choć sama czytałam sporo literatury wojennej w tym wieku, nie wiem, czy dałabym tę książkę mojej 13 letniej siostrze. Nie jestem pewna czy zrozumiałaby ją tak jak ja. Czy doceniłaby kunszt Zukusa, czy opowieść o Liesel wzbudziłaby w niej refleksje, czy moja siostra zadałaby sobie pytania takie jak Ty: „Ważne, czy okażesz się człowiekiem. Czy podasz umierającemu z głodu kawałek chleba albo przechowasz w piwnicy obcego, ściganego za niepopełnione winy, czy przygarniesz cudze dziecko lub zostawisz otwarte okno biblioteki...”
Może nie docieniam współczesnej młodzieży. Może wymagam zbyt wiele. Nie jestem pewna, czy zaklasyfikowanie Złodziejki książek do literaury dziecięco-młodzieżowej jest całkiem słuszne. A może ja też czytając pewne książki 15-17 lat temu nie potrafiłam w pełni docenić ich piękna i głebi... Nie wiem.
Wiem natomiast, że z pewnością zapamiętam tę książkę.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.03.2010 15:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chciałabym się powtar... | Annvina
A propos tego młodego czytelnika, to ja myślałam z założenia o kimś, kto czyta, dla kogo nie jest wyzwaniem ponad siły pokonanie kilkuset stron; może rzeczywiście nie powinnam mierzyć swoją miarą, bo ja miałam takie ponadstereotypowe zainteresowania czytelnicze i przed końcem podstawówki miałam za sobą masę literatury wojennej, nie tylko "Dywizjon 303" czy wspominane w którymś niedawnym wątku "Kaktusy z Zielonej ulicy", ale i "Monte Cassino", i "Medaliony" - lecz z drugiej strony, wydaje mi się, że gdy jednak ten młody człowiek zada sobie trud przeczytania książki, to nawet gdyby nie w pełni docenił wszystkie jej zalety, nie zagłębiał się zbytnio w jej wymowę humanistyczną, to gdzieś w jego podświadomości przetrwają sceny, które odezwą się, gdy przyjdzie czas zadawania pytań i podejmowania wyborów. Mam taką nadzieję.
Użytkownik: Annvina 11.03.2010 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A propos tego młodego czy... | dot59Opiekun BiblioNETki
Z pewnością pewne sceny zapdną w pamięć każdemu, kto siegnie po tę ksiązkę, niezależnie od wieku, tak, jak zapadły mnie. Mam jednak nadzieję, że taki młody człowiek wróci do tej książki po kilku latach i doceni ją w pełni. Sama mam wiele książek, które czytałam w wieku nastu lat i do których chętnie bym wróciła teraz, gdy jestem trochę starsza i trochę (ale tylko troszeczkę) mądrzejsza. Niedawno natknęłam się w Biblionetce na recenzję Egipcjanina Sinuhe pióra (a moze klawiatury:))Lykosa - toż ja to czytałam jak miałam niecałe 15 lat, a jak sobie przeczytałam dyskusję pod tą recenzją, to stwierdziłam, że koniecznie muszę te ksiażkę jeszcze raz przeczytać, bo mam wrażenie, jak bym czytała tylko 1/3, tylko warstwę powieściową, tylko wydarzenia następujące jedne po drugich, bez krzty interpretacji. Podejrzewam, że podobnie byłoby ze Złodziejką i nastoletnim czytelnikiem... Wydaje mi się, że wieku 13 lat nie potrafiłam jeszcze dosztrec ani tym bardziej docenić stylu, zabiegów stylistycznych, języka itd. A właśnie to (między innymi) tak bardzo zachwyciło mnie w Złodziejce. Te prościutke zdania, doskonałe w swej prostocie, te przerywniki wyróżnione tłustym drukiem, wtrącenia niemieckie, wprawdzie tłumaczone, ale nadające Molching niepowtarzalny klimat, ewolucja słów "Saumensh" i "Saukerl", które w gruncie rzeczy są wyzwiskami, ale czy kiedy Rudy mówi do Liesel "Saumensh" nie brzmi to trochę jak "kochanie"... A na dokładkę ON, narrator i jego komentarze - powaliły mnie na kolana. W wieku 13 lat nie potrafiłabym tego wszystkiego dostrzec.
Użytkownik: nainala 11.03.2012 02:28 napisał(a):
Odpowiedź na: A propos tego młodego czy... | dot59Opiekun BiblioNETki
Bardzo proszę, przeczytaj o Twoim fantastycznym wpływie na młodzież polską w odpowiedzi na komentarz Annviny. Bardzo Ci za to dziękuję.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.03.2012 10:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo proszę, przeczytaj... | nainala
Mój rumieniec widzi tylko ekran komputera :-)...
Użytkownik: nainala 11.03.2012 02:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chciałabym się powtar... | Annvina
Byłam w mojej gminnej bibliotece nie podejrzewając, że mają "Złodziejkę książek", mieli. Pożyczyłam w czwartek, w piątek zaczęłam czytać i Twoja 16 letnia siostra zobaczyła to. Przeszłam obok komputera i zobaczyłam włączoną biblionetkę. Myślałam, że nie wyłączyłam i dalej czytałam. W pewnym momencie przyszła Twoja siostra i zapytała, kiedy skończę. Myślałam, że coś ode mnie chce, a ona oświadczyła, że chce przeczytać. Zdziwiłam się bardzo, bo rzadko czytamy te same książki, więc spytałam co się stało. Powiedziała mi, że czytała recenzję ( przepraszam Cię dot 59) jakiejś dot i bardzo ją zaciekawiła. Po jakimś czasie spytała: czy ta dot to jest ta od książki telefonicznej ( "gdyby dot napisała recenzję książki telefonicznej, to każdy by ją chciał przeczytać")? Odpowiedziałam, że to ta sama osoba. Czekam na opinię Twojej siostry.
Użytkownik: Annvina 11.03.2012 13:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Byłam w mojej gminnej bib... | nainala
> czy ta dot to jest ta od książki telefonicznej ( "gdyby dot napisała recenzję książki telefonicznej, to każdy by ją chciał przeczytać")? <

Ależ się uśmiałam :)
Ja też czekam na opinię mojej siostry :)
Użytkownik: basiaaax2 29.03.2012 14:44 napisał(a):
Odpowiedź na: > czy ta dot to jest t... | Annvina
Sięgając po tę książkę zastanawiałam się, co w ogóle robię, bo przecież mam tylko piętnaście lat. Nie miałam w planach jej czytać. „Przecież to coś, co w żadnym stopniu mnie nie zainteresuje.” – myślałam. Czuję, że pisząc to zaskakuję nie tylko samą siebie, ale i moją siostrę, która w umiejętny sposób wykorzystała elementy manipulacji (razem z pomocą mojej Mamy oczywiście), bo przecież powiedzenie nastolatce: „Wątpię, że to przeczytasz.”, tak bardzo oddziałowuje na jej ego, że jeszcze bardziej chce wszystkim zrobić na złość i w końcu przeczytałam tę książkę.

Szczerze mówiąc zaczęła ona być dla mnie ciekawa dopiero po pojawieniu się Max’a. Wcześniejsze rozdziały, to fragmenty, o których nie mogę powiedzieć, że mnie interesowały.
Wojna dla mojego pokolenia jest kwestią bardzo odległą, słuchamy o niej tylko na lekcjach historii, (które nie dość, że są „dodatkowe”, bo w naszym systemie nauczania II Wojnę Światową omawiamy dopiero w liceum, to jeszcze mało osób wychodzi z takich lekcji z jakimkolwiek zielonym pojęciem, bo „po co słuchać?”), a domy, w których takie sprawy się porusza, stają się wyjątkami. U mnie w domu na szczęście nasłuchałam się o tym dużo. Począwszy od obozów koncentracyjnych, Syberii, mordów: Katyńskich, Piaśnickich, etc, etc, dlatego pewnie fabuła tej książki nie była dla mnie ogromnym szokiem. Chociaż muszę przyznać, że przy „Marszu do Dachau” musiałam powstrzymywać łzy.
Bardzo poruszyła mnie śmierć i pożegnanie z Rudy’m. Po stracie kogoś, kogo nazywało się swoim przyjacielem, takie fragmenty są naprawdę trudne.
Odejście Hansa wywarło na mnie największe wrażenie. Mam słabość do panów w jego wieku, których oczy przepełnia miłość i radość życia. Pewnie to też, dlatego, że wyobrażałam sobie na jego miejscu mojego własnego Tatę, do którego niewątpliwie jestem bardzo przywiązana. Nie zapominając oczywiście o Rosie, jej śmierć nie poruszyła mnie jakoś szczególnie. Zapewne to kwestia tego, że nie potrafię utożsamić jej z moją Mamą. Myślę, że w wielu sytuacjach zachowały by się podobnie, a może nawet tak samo, ale to i tak nic nie znaczy.


Jestem pełna podziwu dla Markusa Zusaka, który nie będąc na miejscu wydarzeń, opisał wszystko tak szczegółowo i dokładnie. Będę wracać do tej książki, bo nie tylko ukazała mi ona tamte czasy, perypetie życia codziennego, takie jak: gra w piłkę, gospodarowanie wolnym czasem czy zwyczajne domowe posiłki, ale i dzięki niej dotarło do mnie to, że tak było NAPRAWDĘ!

Schodząc z książką z mojego pokoju do kuchni, w ręku trzymałam chusteczkę, bo non stop łzy cisnęły mi się do oczu, spływały po policzkach. Od ostatniego bombardowania płakałam bez przerwy. Dziś coraz mniej mówi się o wojnie, śmierci i Hitlerze. Ale niewątpliwy jest fakt, że, o tym nie można zapomnieć, tak jak o Liesel, po lekturze „Złodziejki książek”.
Polecam i pozdrawiam.
Użytkownik: Annvina 29.03.2012 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Sięgając po tę książkę za... | basiaaax2
Hihi! Przyznasz, że to była manipulacja w dobrej wierze ;)
Zastanwiam się teraz, o jakiej książce powiedzieć "wątpię, że przeczytasz" :)

Masz rację - o wojnie mówi się coraz mniej. Najbardziej odczułam to po śmierci Dziadka - odeszła ostatnia osoba z mojego najbliższego otoczenia, dla której II wojna światowa nie była "tylko historią". Następne pokolenia będą te historie znały tylko z książek, filmów...

Książek o tematyce wojennej jest sporo - bardzo dobrych i nieco gorszych. Niestety chyba coraz rzadziej po nie sięgamy, może ten temat się już "przejadł"?

Dot napisała "Czy trzeba jeszcze dzisiaj pisać o II wojnie światowej, hitleryzmie i Holocauście, gdy najmłodsi uczestnicy tych wydarzeń są już w wieku, który nawet w naszym coraz bardziej długowiecznym społeczeństwie uważany jest za podeszły, a winnych tego, co się wówczas działo, od dawna nie ma na świecie?" Tak, trzeba pisać, bo, jak dalej pisze Dot, "Ważne, czy okażesz się człowiekiem. Czy podasz umierającemu z głodu kawałek chleba albo przechowasz w piwnicy obcego, ściganego za niepopełnione winy, czy przygarniesz cudze dziecko lub zostawisz otwarte okno biblioteki"
My nie musimy stawać przed tak ciężkimi wyborami, ale i tak warto zadać sobie co jakiś czas pytanie "Czy umiesz być ojcem, dzieckiem, sąsiadem, przyjacielem…"
Użytkownik: misiak297 10.04.2012 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Sięgając po tę książkę za... | basiaaax2
No i dlatego - i dla takich czytelniczek jak Ty, czy Twoi rówieśnicy - powinny powstawać tego typu książki! Dobrze, że "Złodziejka książek" zrobiła na Tobie tak ogromne wrażenie!
Użytkownik: Habina 11.03.2010 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wciąż jestem pod wrażeniem tej książki.
Z pewnością zapamiętam ją na długo (na zawsze?) .
Piękna , poruszająca... Jedna z piękniejszych jakie czytałam.
Warto ją mieć w swojej biblioteczce i wracać do niej co jakiś czas...
Użytkownik: Daruma 18.09.2013 16:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Pora na jakiś "świeży" komentarz ;-)
Szczerze mówiąc, przygotowałam się na coś bardziej szokującego. Wszyscy zachwalali książkę, jako traktującą o holokauście, w której narratorem jest śmierć. Nastawiłam się na coś naprawdę mocnego i wstrząsającego... Niestety dostałam dość naiwną historię, w której wojna, mam wrażenie, jest tylko usprawiedliwieniem dla końcowej tragedii... Nie oznacza to jednak, że książka mi się nie podobała. Podobała, nawet więcej niż podobała. Świetnie się ją czytało, z bohaterami łatwo było się zżyć. Jedynym minusem jest to, że nastawiłam się na coś innego. Poza tym niektóre wtrącenia (jak np. to, że Rosa była jednak dobrym człowiekiem...) czy kolory, które widział(a) Śmierć jak dla mnie były elementami zbędnymi. Zabrakło za to samego "holokaustu", skoro książka podobno (informacja z okładki) o holokauście właśnie jest ;-(
Ocena: 5
Użytkownik: BardMirMił 08.11.2013 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie znałem tej książki, ale po przeczytaniu tej recenzji muszę ją przeczytać. Dzięki !
Użytkownik: BardMirMił 12.11.2013 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Super recenzja ;) Kolejna książka, którą trzeba przeczytać ;)
Użytkownik: whortonka 10.03.2014 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Trzeba i zawsze trzeba będzie. Swoją drogą opisywanie tych wydarzeń ma teraz inny wymiar w związku z sytuacją na Ukrainie...
Użytkownik: Etar 27.03.2014 09:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dobra recenzja.
Słyszałem o tej książce i chętnie przeczytam.
Użytkownik: alapa 30.03.2014 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy trzeba jeszcze dzisia... | dot59Opiekun BiblioNETki
Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przeczytałam ją jednym tchem i nawet nie zauważyłam, jak mijała godzina za godziną. Czułam, że nie mogę jej odkładać jej tak jak Liesel, która powoli dawkowała 'Wzruszenie Ramion'. 'Złodziejka książek' jest powieścią, którą powinno się 'połknąć w całości' - wtedy, jak to było w moim przypadku, jej echo nie cichło przez wiele kolejnych dni. Do komentarzy chciałabym dodać jeden z fragmentów, które poruszyły mnie najbardziej:
,, Stary Żyd podźwignął się z ziemi. Zanim ruszył, obejrzał się za siebie. Smutno popatrzył na człowieka, który sam teraz klęczał w kurzu z plecami palącymi od chłosty. Starzec przynajmniej umrze jak człowiek. Lub przynajmniej przypomni sobie, że był człowiekiem.
A co ja na to?
Nie jestem pewien, czy to taka dobra rzecz.''
Czytając książkę miałam mętlik w głowie, nasunęło mi się pytanie o prawdziwą naturę ludzką. W Złodziejce zauważyłam, że każdy gest dobroci okazany przez człowieka był traktowany jak coś niespotykanego, dziw nad dziwami. Hans, który w w/w fragmencie pomógł staremu Żydowi, był obserwowany przez tłum ludzi, wśród których jedni krzyczeli, że jest żydowskim kochankiem, inni w ciszy pomagali mu się pozbierać.
Czy jesteśmy źli? Jak to się dzieje, że z łatwością przychodzi nam podzielić ludzi na dobrych i tych po przeciwnej stronie tej dziwnej skali? Co o tym decyduje? Z perspektywy Polaków, uważaliśmy aliantów za przywódców walki o wolność, dobroć. Śmierć w jednym z fragmentów o zbombardowaniu miast w Niemczech stwierdziła, że Niemcy dostali to na co zasłużyli. Ale z drugiej strony zginęło mnóstwo winnych/niewinnych dusz, których nie uznawała za rekompensatę, tylko nieszczęśliwe ofiary wojny. Więc czy dobroć/zło zależy od perspektywy? Wolałabym myśleć, że ta lepsza część jest wrodzona, pierwotna w stosunku do tej podlejszej - której się uczymy w ciągu naszego życia. Najbardziej widać to po dzieciach.
I jeszcze na koniec - Śmierć zabrała także duszę Hitlera. To może oznaczać, że wg autora, zło jest tylko cielesną powłoką, lecz ciężar duszy, jej ciepło i przejrzystość zależy w dużej mierze od naszej postawy, zwłaszcza wobec innych ludzi.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: