Dodany: 01.11.2013 22:26|Autor: asia_

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

"KSIĄŻKA na KAŻDY ROK" - KONKURS nr 170


Przedstawiam przygotowany przez benten KONKURS nr 170.



„Książka na każdy rok czyli konkurs nr 170”


Witam w moim urodzinowym konkursie!
Przed Wami konkurs poświęcony cudowi książkowych narodzin. Trochę inaczej, niż w innych konkursach, książek nie łączy wspólna tematyka. Postanowiłam zrobić zestawienie urodzinowe – dusiołki następują po sobie, ze względu na rok wydania (oryginału). Ilość też nie jest przypadkowa, odpowiada liczbie lat, jaką chodzę po tym padole łez i nieprzeczytanych książek.
Aż mnie zdziwiły daty wydania niektórych z nich... młodsze ode mnie...
Chciałabym Was zaprosić do odgadywania dusiołków i ich rodziców. Jako odpowiedź liczę tytuł + autora – za każdą informację 1 punkt.

Konkurs kończy się 11.11.2013 o 23.59. Odpowiedzi (podpisane bnetkowym nickiem) można przesyłać na adres mailowy [...], skype'a lub PW. O podpowiedzi można prosić w każdej chwili po wysłaniu pierwszego maila.

Gorąco zachęcam do mataczeń na forum. Dodatkowo, w formie prezentu, każde zabawne, przebiegłe czy inteligentne mataczenie będzie nagrodzone wskazówką autorską dotyczącą fragmentu, z którym sprytny matacz sam się zmaga.

A! I gwiazdka dla trzech pierwszych uczestników, którzy zaprezentują pełną ofertę wydawniczą.

Nie wszystkie dusiołki mam ocenione, ale za to poznałam wszystkich rodziców.



1.


W każdym razie łatwo było przewidzieć, że tego popołudnia niepewność władz to rzecz najbardziej sprzyjająca wypchnięciu z Chile pierwszej partii taśm. Jeszcze tej samej nocy dotarł do nas, do Valparaiso, zaszyfrowany meldunek: X wstąpiła do nieba. Bo tak było w istocie: przyjechała na lotnisko otoczone kordonem wojska jak nigdy, ale też jak nigdy pełne bałaganu i napięcia, i nie kto inny jak funkcjonariusze policji pomogli jej odprawić bagaże, żeby tylko szybko weszła na pokład tego samego samolotu, którym właśnie przyleciał kardynał.



2.


Na polanę wszedł x. Miał różową grzywkę, długie fioletowe włosy związane na karku w ogonek, na szyi termos, a na ramieniu saksofon. Był spocony i bardzo niezadowolony. Spojrzał na oba ixy leżące w cieniu i spochmurniał jeszcze bardziej.
- Ile jest 36 razy 36? - zaryczał ponuro.
- Nie wiem - bez namysłu odpowiedział Y.
- Tak, on nie wie naprawdę - dodał W.
- Dobra odpowiedź - zagrzmiał z zadowoleniem trzeci x, usiadł na trawie obok nich i zaczął grać na saksofonie. Po chwili przerwał i powiedział: - Możemy zostać przyjaciółmi. Zawsze przerażały mnie ixy, które wiedziały, ile jest 36 razy 36. Taką wiedzę uważam za dowód braku wyobraźni.
- Ale my nie mamy wyobraźni - zaprotestował Y. - Nie potrafimy sobie wyobrazić niczego, czego nie zobaczymy lub nie pomacamy.
Trzeci x pograł przez chwilę na saksofonie, a potem zapytał: - A możecie sobie wyobrazić moją muzykę?
- Tego nie trzeba sobie wyobrażać. Przecież ją widać - mruknął W. - Jak zaczynałeś grać, to było widać pomarańczowe motyle skaczące po grubym, miękkim materacu, potem zielone nietoperze opalały się w hamakach, a na końcu przyleciał Łysy Pies, zakaszlał, wypił butelkę oranżady i zaczął się głośno śmiać, i wtedy wszystko zniknęło.



3.


Bierzemy się do wielkiego kufra. Pamiętam go z naszego domu w Toronto. Jeszcze dziś wydaje mi się tajemniczy, pełen skarbów. Również dla matki to przygoda; od lat tutaj nie zaglądała, mówi, nie ma pojęcia, co znajdziemy w środku. Chociaż umierająca, jest nie mniej żywa.
Otwieram kufer, z wnętrza bucha zapach kulek przeciwmolowych. Wyciągam dziecinne ubrania zapakowane w bibułkę, ozdobne srebra, żółtawoczarne.
- Te weź dla dziewczynek – mówi matka. - A to dla siebie.
Suknia ślubna, ślubne fotografie, zdjęcia krewnych w kolorze sepii. Paczuszka piór. Kilka talii kart z chwościkami, dwie pary białych giemzowych rękawiczek.
- Twój ojciec był wyśmienitym tancerzem. Zanim się pobraliśmy.
Nie wiedziałam.
Przeglądamy kolejne warstwy, dokonujemy nowych odkryć. Moje zdjęcia ze szkoły średniej – umalowane usta bez uśmiechu – czyjeś włosy w kopercie, pojedyncza dziecinna skarpetka wydziergana na drutach. Stare rękawiczki, stare krawaty. Fartuch. Część rzeczy się zachowa, część wyrzuci albo rozda. Część zabiorę ze sobą. Mamy już kilka kupek.
Matka jest podniecona, po części udziela mi się jej podniecenie. Zupełnie jakbym szperała w pończosze z prezentami gwiazdkowymi. Tyle że bez tamtej niezmąconej radości.
Paczki kart z pudełek papierosów, kart z samolotami związanych sparciałą gumką: kolekcja Stephena. Jego albumy z wycinkami, jego rysunki eksplozji, jego stare świadectwa. Te rzeczy matka odkładała na bok.



4.


W refektorium, gdy wszyscy zebrali się na obiad, X przysunął się bliżej Y.
- Pozwoli pan, że usiądę obok? - zapytał, sadowiąc na krześle swoje potężne cielsko i gestem ręki przywołując kelnera.
- Będzie mi bardzo przyjemnie - odparł Y z uśmiechem.
- Miał pan dziś dość interesującą lekcję - zaczął zjadliwie X.
- Przepraszam, jeśli to pana zaszokowało - Y podniósł na niego oczy.
- Proszę nie przepraszać - odpowiedział X, kręcąc głową i przeżuwając Tajemnicze Mięso Weltona. - To był całkiem fascynujący eksperyment, choć... dość zwodniczy.
- Tak pan sądzi? - Y podniósł brwi.
- Bezsprzecznie. Y, podejmujesz duże ryzyko, zachęcając chłopców do tego, by stali się artystami. Kiedy zorientują się, że nie są ani Rembrandtami, ani Mozartami, ani Szekspirami, znienawidzą cię.
- Ależ X, wcale nie mają stać się artystami – zaoponował Y. - Nie pojąłeś istoty rzeczy. Zależy mi raczej na tym, by zostali wolnomyślicielami.



5.


Po chwili zastanowienia trzeba jednak przyznać, że twierdzenie, iż nie ma białych prostytutek, jest nieco mylące, gdyż nie wspomniałem jeszcze o stanowiącej oligarchię hiszpańskiej arystokracji. Arystokratyczne panny zajęte były wyłącznie szukaniem sobie możliwie najbogatszego małżonka, aby pędzić potem jak najgnuśniejsze i najdurniejsze życie. Te cnotliwe damy – mimo wykładanych na nie pieniędzy – obcowały oczywiście najrzadziej jak się dało ze swymi mężami, popychając ich tym samym w ramiona niewiast nieco mniej cnotliwych, czystych moralnie i nietykalnych. Nie sposób opisać, jakie różnorakie i groźne choroby potrafiły udawać damy należące do bogaczy. Przeważnie marniały pogrążone w rozkosznie wyszukanej nudzie łagodzonej tylko przez ostrożną i ponawianą uważnie lekturę niebezpiecznych i romantycznych powieści, po które posyłały swoje pokojówki do sklepów, będących własnością otyłych, spoconych i łysiejących panów, chętnie pozujących na ludzi pióra. Tak zatem damy te wiodły żywot o krok od wszystkiego, co czyni świat interesującym i ekscytującym. […]
Oligarchia to klasa niewyobrażalnie bogatych właścicieli ziemskich, potomków konkwistadorów, którzy byli ciemnymi barbarzyńskimi zbójami i zniszczyli całe cywilizacje w imię Jezusa, Najświętszej Panny, królów katolickich i złota. W ten sposób zapewnili swoim nieśmiertelnym duszom wieczystą synekurę w raju, a także wieczny podziw kolejnych generacji uczniów, gdyż na lekcjach historii opowiada się o ich wspaniałych i zuchwałych czynach w walce z dzikimi poganami, których fenomenalne miasta i budowle można jeszcze dzisiaj oglądać (w ruinie).



6.


- Dobry wieczór, doktor Y. Poznaje mnie pani? - zapytała X z serdecznym uśmiechem.
- Nie. A powinnam?
- Jestem X. Może to odświeży pani pamięć?
- Niestety, nie - odrzekła Y, która natychmiast zorientowała się, z kim rozmawia, lecz nie wiedziała, co odpowiedzieć. - Zna pani B i L H-ów?
- Czytałam pańskie artykuły - rzekła X, ciskając dłoń H.
- Zawsze to przyjemnie słyszeć - bąknął H, odnotowując w myślach delikatność uścisku X, od którego wyrzuty sumienia sparaliżowały mu ramię. Tej oto kobiecie usiłował więc zburzyć małżeństwo? - Moja żona L.
- Pani też jest dziennikarką - zauważyła X. L H była od niej wyższa, a jej suknia podkreślała obfitość biustu. X pomyślała z żalem, że jedna pierś L wystarczyłaby za obie jej własne i z trudem powstrzymała się od westchnienia. Mężczyźni uwielbiają składać głowy na biustach takich, jak ten
u pani H.
- A pani rok temu operowała moją kuzynkę - zrewanżowała się L. - Jej matka do dziś twierdzi, że jest pani najlepszym chirurgiem na świecie.
- Każdy doktor uwielbia komplementy - odpowiedziała jej X, uznając w myślach, że jednak lubi panią H, mimo jej kalectwa w postaci przerostu klatki piersiowej.



7.


Wchodząc po schodach do znajdujących się między dwiema bliźniaczymi kolumnami drzwi, widziałem, że opuścił parapet, i usłyszałem jego wesołe poszczekiwanie w holu. R, zatrudniona od wielu lat pokojówka, otworzyła mi drzwi, uśmiechając się z zadowoleniem, gdy T rzucił mi się do kolan.
- On tak się cieszy, że pana widzi, panie X – powiedziała, kładąc dłoń na moim ramieniu. – Jak my wszyscy!
Zaprowadziła mnie do eleganckiego saloniku, w którym pani Y siedziała na fotelu przy kominku. Uniosła siwą głowę znad książki i zawołała radośnie:
- Ach, pan X, jakże mi miło! T, czy to nie cudowne, że wujek X znów przyszedł nas odwiedzić! – Wskazała mi fotel naprzeciwko. – Spodziewałam się, że przyjdzie pan zbadać T, ale zanim pan to zrobi, musi pan usiąść i rozgrzać się trochę. Jest tak strasznie zimno. R, moja droga, zechciej przynieść panu X szklaneczkę sherry. Z pewnością pan nie odmówi, panie X.



8.


Inni ludzie jeszcze łatwiej radzili sobie ze wspomnieniami o Y. Gdy o niej mówili, to jedynie po to, aby stwierdzić, że od dawna spodziewali się, że Y źle skończy i że nie postrzegali córek X jak jednego gatunku, natomiast zawsze widzieli Y jako wyizolowaną, jako wybryk natury. Pan Hillyer w następujących słowach podsumował panujące w tym okresie powszechne mniemanie:
- Te dziewczęta czeka świetlana przyszłość, natomiast tamtej od zawsze pisane było zwariować.
I tak, pomalutku, ludzie zaprzestawali rozmów na temat tajemnicy samobójstwa Y, woleli traktować to jak coś nieuniknionego, albo jak coś, o czym należy zapomnieć. I chociaż pani X nadal wiodła swoje zagadkowe życie, z rzadka opuszczając dom i zamawiając artykuły spożywcze z dowozem do domu, nikt tego nie krytykował, a niektórzy nawet jej współczuli.
- Najbardziej żal mi matki – powiedziała pani Hugene. – Ja bym nigdy nie mogła pozbyć się myśli, że może coś się dało zrobić.
Wyraźnie wzrosła natomiast ranga pozostałych przy życiu i cierpiących sióstr, podobnie jak po tragedii w rodzinie Kennedych.



9.


Posłuchaj, X, opowiem ci pewną historię, żebyś nie czuła się tak zagubiona, kiedy się przebudzisz.
Nasza legenda rodzinna zaczyna się na początku ubiegłego wieku, kiedy to krzepki baskijski marynarz, strzeżony przez matczyny relikwiarz zawieszony na szyi i z głową pełną marzeń o wielkości, opuścił statek przy wybrzeżach Chile... ale po co sięgać tak daleko, wystarczy powiedzieć, że pochodzisz z rodu, w którym kobiety były porywcze, a mężczyźni mieli silne ręce do pracy i sentymentalne serca.



10.


Było jeszcze ciemno, gdy telefon zadzwonił i obudził go. Przed podniesieniem słuchawki zapalił światło i zobaczył, że dopiero kwadrans po piątej.
- Czy to TB? Po akcencie natychmiast odgadł, kto to musi być.
- Chyba tak - odparł. - Trochę za wcześnie, żeby mieć pewność.
- Wiem, przepraszam. Pomyślałam, że prawdopodobnie wstaje pan wcześnie i chciałam pana zastać. Nazywam się A G. Telefonowałam wczoraj do pańskiego brata, nie wiem, czy panu mówił.
- Jasne. Mówił mi. Miałem zamiar do pani zadzwonić. Powiedział, że nie podał pani tego numeru.
- Bo nie podał. Udało mi się zdobyć go od kogoś innego. Tak czy owak, dzwonię dlatego, że - o ile rozumiem - pomaga pan ludziom, którzy mają kłopoty z końmi.
- Nie, proszę pani, nie robię tego. Po drugiej stronie zapadła cisza. T domyślił się, że zbił ją z pantałyku.
- Och - powiedziała. - Przepraszam, myślałam...
- Jest na odwrót. Pomagam koniom, które mają kłopoty z ludźmi.



11.


- Nasze przedstawicielstwo nie miałoby żadnych problemów z ich pozyskaniem, ale wpisanie do grafika przelotu z samą przyprawą, nie z lekarstwami czy ciężko chorym, byłoby praktycznie niemożliwe. A gdyby nawet, taki lot na pewno zwróciłby uwagę pułkownika. Nie da się zatem. Jeśli zmieni pan to na suszone albo mrożone liście, zgodzę się bez wahania.
- Jest pewna alternatywa - powiedział dietetyk. - Ziemska przyprawa zwana gałką muszkatołową. Różni się nieco smakiem, ale mało kto jest w stanie tę różnicę wyczuć. No i dobrze znosi transport. Dodawałem ją do c struuli, aby ożywić smak tej dość mdłej ryby, na N zaś do sosu używanego przy criggleyutach, tyle że w tym wypadku konieczne były młode…
- Chce pan wprowadzić criggleyuty do menu? - przerwał mu mocno zaciekawiony Y. - Uwielbiam je, odkąd mam dorosłą sierść.
- Przy pierwszej okazji - potwierdził X. - Dla potrzeb kuchni n i wszystkich innych wystarczy około pięćdziesięciu funtów.
Y pokręcił głową.
- Nie słuchał mnie pan, Z. Od razu zapisuję kilka razy większe sumy wszystkich zamówień, bo chce pan zbyt mało. Małe ilości przyciągają uwagę. Personel odpowiedzialny za rozładunek może dojść do przekonania, że tak naprawdę to pilnie potrzebne lekarstwa, które ktoś opatrzył złym kodem. Otworzą, aby sprawdzić, i Z zaraz się dowie. Gdy chodzi o tak powszechnie stosowaną przyprawę, na początek proponuję zamówić pięć ton.
- Ale tego używa się po odrobinie - zaprotestował dietetyk. - Pięć ton gałki muszkatołowej wystarczy na sto lat!



12.


- Co za spotkanie, profesor X. - Odwrócił głowę, by uśmiechnąć się do burego kota, ale ten gdzieś zniknął. Zamiast tego uśmiechnął się do nieco srogo wyglądającej kobiety w prostokątnych okularach, których kształt był identyczny z ciemnymi obwódkami wokół oczu kota. Ona też miała na sobie długi płaszcz, tyle że szmaragdowy. Czarne włosy upięła w ciasny, bułeczkowaty kok. Wyglądała na bardzo wzburzoną.
- Skąd pan wiedział, że to ja? - zapytała
- Ależ, droga pani profesor, nigdy nie widziałem kota, który by siedział tak sztywno.



13.


Nowego latynoskiego boomu w najbliższych latach raczej nie będzie, choć Wydawnictwo Literackie wznowiło ostatnio zasłużoną i niegdyś bardzo popularną serię prozy iberoamerykańskiej. Boomu nie przewiduję, choć na listach bestsellerów króluje akurat Garcia Marquez (do spółki z Whartonem), a zapowiadana jest edycja dzieł (niemal) wszystkich Cortazara. Nie zdziwię się jednak, jeśli te próby ożywienia mody z lat mojej młodości trafią na przyjazny grunt. Ostatecznie proza iberoamerykańska to świetna literatura – kto wie, być może najlepsza, jaka zdarzyła się nam w drugiej połowie mijającego stulecia.



14.


- Wszystko r–rozumiem, wasza ekscelencjo, ale jeśli nie odwołamy, będzie jeszcze gorzej. Na tym morderstwie się nie skończy. – Twarz X z każdym słowem robiła się coraz bardziej ponura. –Obawiam się, że do Moskwy przybył Kuba Rozpruwacz.
I znowu, jak kilka minut wcześniej, oświadczenie X sprowokowało zgodny chór głosów.
- Jak to się nie skończy? – zdumiał się generał–gubernator.
Oberpolicmajster i prokurator niemal jednocześnie zapytali:
- Kuba Rozpruwacz?
A Y zdobył się na odwagę i prychnął:
- Bzdura!
- Co za rozpruwacz? – skrzypnął zza drzwi Z, kiedy chór ucichł.
- Właśnie, jaki znów Kuba? – Jego ekscelencja, wyraźnie rozeźlony, wlepił oczy w podwładnych. – Wiecznie o wszystkim dowiaduję się ostatni!
- To znany angielski zbrodniarz, wasza ekscelencjo, morduje londyńskie prostytutki – wyjaśnił X.



15.


- Dokucza ci ręka?
- Dokucza mi brak ręki.
Najgorsze były poranki. W snach X był cały. Co dzień o świcie leżał pogrążony w półśnie i poruszał palcami dłoni. To był koszmar – szeptała jakaś część jego jaźni, nadal nie chcąc uwierzyć w to, co się stało. Tylko koszmar. Potem jednak otwierał oczy.
- Jak rozumiem, ktoś cię w nocy odwiedził – ciągnął Q. – Mam nadzieję, że dobrze się zabawiłeś?
X obrzucił go chłodnym spojrzeniem.
- Nie powiedziała, kto ją przysłał.



16.


Stało się to w środku nocy, przy drugim dzwonku timera.
X leżąca na brzuchu obudziła się z płytkiego snu. Przewracając się na plecy, z zaspanymi oczami, zauważyła zmianę w kolorze ciemności.
Trwało to zaledwie chwilę, jedno mgnienie oka. Odwróciła głowę i spojrzała w okno sypialni, z lewej strony. Widziała tylko cienie, zarysy drzew i gałęzi, ale była pewna, że przed sekundą te cienie wyglądały inaczej. Uniosła się na łokciach, zagłębiając je w materac. Wstrzymała oddech. Nasłuchiwała. Czy na trawie, pod oknem, słychać było kroki? Trudno powiedzieć, bo drzewa biczowały się wzajemnie, targane wiatrem.
Próbowała przebić wzrokiem ciemność. Popatrzyła na swoje gołe nogi, wyciągnięte jak linie równoległe. W pokoju znajdowały się tylko trzy przedmioty: ona, materac i timer, który za jej plecami odmierzał sekundy.
Wstała i nieśmiało podeszła do okna. Ciemność była zupełna. „Nie do wiary, jakie wrażenie może na człowieku zrobić ciemność w takiej głuszy”. Jej skóra chciała narzucić na siebie kolczugę strachu, lecz po zagruntowaniu stała się tak gładka, że nie mogła się zjeżyć. Okno było światem czarnych linii. Podeszła do szyby. Przez ułamek sekundy zamajaczył jej przed oczyma potwór o żółtawych rysach: świadoma, że ujrzy swoje odbicie w szybie, nie przestraszyła się.



17.


Y odkryła drzwi wkrótce po przeprowadzce do domu.
Był to bardzo stary dom, miał strych pod dachem i piwnicę pod ziemią, a wszystko otaczał zatonięty ogród pełen wielkich, starych drzew. Cały dom nie należał do rodziców Y, był na to za duży. Kupili jednak jego część. W starym domu mieszkali też inni ludzie. Na parterze panna Spink i panna Forcible. Obie były stare i okrągłe, i hodowały mnóstwo starzejących się szkockich terierów o imionach takich, jak Hamish, Andrew i Jock. Dawno, dawno temu panny Spink i Forcible były aktorkami. Panna Spink poinformowała o tym Y, gdy tylko ją poznała.
- Widzisz, Y2 - powiedziała panna S, źle wymawiając imię Y - W dawnych czasach obie z panną F byłyśmy słynnymi aktorkami. Stąpałyśmy po scenie, skarbie. Och, nie pozwól Hamishowi jeść keksu, całą noc będzie go bolał brzuszek.
- Nazywam się Y, nie Y2. Y - poprawiła Y.
Piętro nad Y, pod samym dachem, mieszkał szalony starzec z wielkimi wąsami. Poinformował Y, że zajmuje się tresurą mysiego cyrku. Nie pozwalał nikomu go zobaczyć.



18.


Ja i mój konwojent ruszyliśmy w drogę. Ani jemu, ani mnie się nie śpieszyło. Dla każdego z nas podróż stanowiła miłą rozrywkę. Poza tym łaskawy los (hiszp. los dolares) sprawił, że kapitan „zapomniał” wpisać do dokumentów konwojowych trasę i dopuszczalny czas podróży.



19.


Jeśli jest się X, z tej sytuacji istniało tylko jedno wyjście: podnieść stawkę.
- Zdejmijcie mu siodło – polecił.
- Co takiego? – zdumiał się Y.
- Proszę mu zdjąć siodło, panie Y – powtórzył stanowczo X. – Worek z pocztą jest dość ciężki, więc zrezygnujemy z siodła.
Uśmiech Y pozostał na miejscu, ale reszta twarzy usiłowała się od niego dyskretnie odsunąć.
- Miałeś pan już wszystkie dzieci, które chcesz pan mieć, co?
- Wystarczy mi koc i popręg, panie Y.
Uśmiech Y zniknął całkowicie. To nazbyt przypominało morderstwo.



20.


Sznur samochodów cierpliwie wlókł się za nami, czekając na stosowny moment do wyprzedzenia. Siedziałam na swoim miejscu i czytałam właśnie ostatnie zdanie ze Stu lat samotności Marqueza: „... bo plemiona skazane na sto lat samotności nie mają już drugiej szansy na ziemi".
Zamknęłam książkę powoli, z namaszczeniem.
- Mam ją przeczytać jeszcze raz? - spytałam.
- Nie. Trzy razy wystarczy. Jeśli zdarzyłoby się, że chcielibyśmy ją przeczytać ponownie, zawsze możemy ją sobie kupić. Wszędzie jest do dostania.
- Chciałabym zatrzymać ten egzemplarz. Porobiłam sobie w nim notatki.
- Nie przerabiajmy tego znowu, dobrze?
- Nie bądź taki, tato. Spójrz, na tej stronie wyrysowałam sobie całe drzewo genealogiczne.
- Nie mamy już miejsca w sypialce. Zastanów się. Czego się pozbędziemy w takim razie? Wyrzucimy papier toaletowy?
Na dowód naszych problemów kubaturowych ojciec wyciągnął rolkę papieru wciśniętą pod swój fotel.
- Możemy się zawsze podcierać epigrafem - podsunęłam. - On nie jest najważniejszy. A poza tym łatwo go wyrwać, jest zaraz na początku.
- Nie, skarbeńku. Papier książkowy jest za szorstki do dupy. Wierz mi. Mam w tej dziedzinie doświadczenie.
Nie było sensu dłużej się spierać. Przekartkowałam powieść, ucałowałam okładkę, opuściłam szybę w drzwiach i cisnęłam książką z całej siły. Wychyliłam się, by zobaczyć, gdzie wylądowała, i dostrzegłam ją w odległości może pół metra od aligatora.



21.


Równo pół kilo — powiedziała, przesypując czekoladki do papierowej torebki.
- Ma pani oko. — Uśmiechnął się.
- To kwestia wprawy — wyjaśniła. — Należy się dwa złote i czterdzieści pięć groszy.
Podał jej błyszczącą pięciozłotówkę z wizerunkiem Piłsudskiego. Ujął czekoladki w dłoń. Stał się przezroczysty. I zniknął. Natychmiast, bez jednego dźwięku, bez śladu. Torebka drgnęła i opadła na blat.
Dziewczyna uniosła głowę znad szufladki kasy. W dłoni trzymała już odliczoną resztę.
- Ojej? —zdziwiła się. — A gdzież on się podział?!
- Wyszedł nagle — powiedział M. Słyszeli w jego głosie ledwo wyczuwalną panikę. — Za żołądek się złapał, może źle się poczuł…
- Ale zostawił pieniądze i słodycze… — zafrasowała się sprzedawczyni.
- Może to tylko chwilowa niedyspozycja i zaraz po to wróci? — wyraził przypuszczenie M.
- A panu czym mogę służyć? Mamy na przykład nowe bombonierki, wspaniałe na prezent dla ukochanej.
- Nie, dziękuję, chciałem tylko popatrzeć. Zresztą pora już na mnie.
- No cóż, do zobaczenia. I zapraszam…
Film się skończył.
- Czy on zginął? —zapytała M2.
- Przypuszczamy, że tak. Usiłował kupić tę właśnie garść słodyczy, która w jakiś sposób doprowadziła do jego zaistnienia.



22.


- Ciszej, panie nadkomisarzu... - syknął kapral. - Po co zaraz wszystkich denerwować? Pan pułkownik z maszynistą i jego pomocnikiem zlegli sobie w węglarce. Nie posłuchali, jak radziłem, żeby nie mieszali szampana ze śliwowicą łącką...
- Lokomotywa jedzie sama? - do X właśnie dotarło, że od czasu, kiedy ruszyli, Y ani razu nie pokazał się w salonce.
- Na razie tak, panie nadkomisarzu - potwierdził M ze stoickim spokojem. - Jednak dobrze by było, żeby ktoś, że tak powiem, dopatrzył tych tam przyrządów... Nie zna pan tu kogoś, kto by się na tym znał?
- Sądząc z szybkości przesuwania się widoków za oknem, jechali jakieś pięćdziesiąt kilometrów na godzinę... X odsunął od siebie panikę i zaczął się zastanawiać.
- Proszę obudzić doktora Z - polecił po namyśle. - On pracował kiedyś jako lekarz kolejowy, więc powinien coś o tym wiedzieć...
Z zaznajomiony z sytuacją przyjął to dużo spokojniej niż X. Znać było, że ma znacznie większe obycie z ekscesami w wykonaniu artystów.
- Pomoże mi pan, panie X? - zapytał, wstając z kanapy.
Wyszli razem z salonki i przedostali się do kabiny parowozu, mijając po drodze śpiących na węglu ułanów. X zajął miejsce maszynisty i zaczął drapać się w głowę.



23.


Mam do niej pretensję, oczywiście. Trzeba było słuchać mamusi i nie garbić się, do diabła! Trzeba było zachować umiar, nie przewracać się w Polsce na górskiej ścieżce, nie przewracać się u siebie w ogrodzie, w salonie…! Trzeba było wydać więcej pieniędzy na siebie, a nie wszystko na innych! Trzeba było, nie wiem, pić mleko, żreć wapno, a nie dorobić się dwudziestu czterech potrzaskanych kręgów!
Odebrała mi coś okropnie potrzebnego i nie do zastąpienia. Jej własne istnienie.
No to niech sobie siedzi w tym szwajcarskim sanatorium…
Podróż na pogrzeb A, oraz sam pogrzeb były w pełni jej godne.



24.


Przyznaję, że Wojnę i pokój przeczytałem dopiero w wieku czterdziestu lat. Lecz już wcześniej znałem najistotniejsze informacje na temat tej powieści. Wymienił pan Mahabharatę. Nigdy jej nie czytałem, choć mam trzy wydania tego dzieła w trzech różnych językach. Kto przeczytał Baśnie z tysiąca i jednej nocy od pierwszej do ostatniej strony? Kto faktycznie przeczytał Kamasutrę? A jednak wszyscy mogą o niej rozmawiać, a niektórzy nawet ją uprawiać. Jest zatem wiele książek, któych nie czytaliśmy, a przecież wiemy o nich niemal wszystko. Rodzi się wobec tego pytanie, w jaki sposób książki te poznajemy. Bayard twierdzi, że chociaż nigdy nie czytał Ulissesa, jest w stanie opowiadać o nim studentom. […]
Znam kilka sposobów udzielania odpowiedzi osobie, która przebywajac po raz pierwszy u kogoś z wizytą i zauważając okazałą bibliotekę, zdobywa się jedynie na pytanie: „Przeczytał pan je wszystkie?”. Jeden z moich kolegów odpowiadał wówczas: „O ile więcej, proszę pana.”
Jeśli o mnie chodzi, mam przygotowane dwie odpowiedzi. Pierwsza: „Nie. Są tu tylko książki, które muszę przeczytać w przyszłym tygodniu.”



25.


Po raz kolejny podjął naukę staroirlandzkiego. Nauczycielka, X, z laską, w okularach i kapelusiku z woalką, przychodziła do niego trzy razy w tygodniu na lekcje gaelickiego i zostawiała mu zadania, które później poprawiała czerwonym ołówkiem i oceniała, zazwyczaj dość nisko. Dlaczego tak trudno mu było nauczyć się języka Celtów, z którymi tak bardzo się identyfikował? Miał smykałkę do języków, opanował biegle francuski, portugalski, co najmniej trzy języki afrykańskie, potrafi dogadać się po hiszpańsku i włosku. Dlaczego język ojczysty, z którym czuł się tak związany, umykał mu?



26.

- Naprawdę nie masz nic przeciwko?
- Czemu?
- Zamieszkaniu w garderobie lorda A?
- Robiłem już głupsze rzeczy z miłości – odparł dość lekkomyślnie i skubnął żonine ucho.
- Tak? A jakie? - Zapytała czujnie X.
- No, na przykład...
Nagle powozem szarpnęło i okienko poleciało w drobny mak.
Hrabia błyskawicznie zasłonił żonę własnym ciałem. Jak na wytrawnego żołnierza przystało, nawet w śmiertelnej sytuacji reagował natychmiast i nie tracił głowy.
- Och, czy to nie denerwujące? - jęknęła X. - Dlaczego zawsze, kiedy jadę powozem?
Konie zarżały, a pojazd zatrząsł się i znieruchomiał. Coś musiało śmiertelnie wystraszyć zaprzęg.
Lord M w wilkołaczym stylu nie czekał, aby sprawdzić, co to takiego, tylko wyskoczył z powozu i, zmieniwszy się w locie, wylądował na czterech łapach.
Raptus, pomyślała żona. Ale przystojny.
Znajdowali się poza miastem, zdążając jedną z wielu polnych dróg do Barking, która rozwidlała się w pewnym momencie w gościniec do W. Cokolwiek wystraszyło konie, dawało teraz łupnia hrabiemu. X wychyliła głowę, żeby zobaczyć.
Jeże. Cała chmara.



27.


X siedziała bez ruchu, gapiąc się w książkę. Po dłuższej chwili ciszy spojrzała na Y:
- Rachunki... - szepnęła, a widząc w jej oczach pytanie, dodała: - Po wypadku odwiedził mnie w szpitalu. Chodził już z takim trudem. Tak się zmęczył... - umilkła i wyznała nagle: - Zastanawiałam się potem, czy nie to wyjście właśnie mu zaszkodziło. Czy to nie przeze mnie... - utknęła, więc Y szybko rzuciła pytanie:
- Ale co miał na myśli? Bo ja zupełnie nie rozumiem wierszy.
X westchnęła.
- Sprawiał, że każdy przy nim musiał sam siebie oceniać - powiedziała, pozornie od rzeczy. - I miał - wiesz - jak to się mówi - klucze do wszystkich serc. Otwierał je bez trudu. A znów ja, jeszcze od czasów szkolnych, zawsze się przed nim z czegoś tłumaczyłam, zawsze robiłam bilans swoich uczynków, pod tym jego przenikliwym spojrzeniem...



28.


- Dokąd najpierw? - spytał J, gdy zbiegali po schodach.
- Do kuchni.
- Wiedziałem, że od tego kierunku zaczniesz.
Zatrzymali się na spoczniku i M przeprowadził wykład z logiki:
- Po pierwsze, kucharka zawsze wie najwięcej, ponieważ wszyscy do niej przychodzą i są przy niej w dobrym humorze, bo najedzeni.
- O ile dobrze gotuje – wprowadził zastrzeżenie J.
- A po drugie, zaczynamy tam, bo podobno jeszcze przed śmiercią pana juniora wieszczyła, że ktoś zapuka do św. Piotra.
Gdy znaleźli się w holu, od strony gabinetu dobiegł ich głos M2:
- S, chciałbym podziękować naszemu gościowi za jego staranie. Przekaż J2, żeby do kolacji podał mojego najlepszego burgunda. Tak, chambertin będzie pasował do pieczonego drobiu.
- Oczywiście, jaśnie panie.
Usłyszeli trzask zamykanych drzwi. M sobie nie podarował:
- Fiu, fiu.


===========


Dodane 12 listopada 2013:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:

Rozwiązanie konkursu
Wyświetleń: 5983
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 43
Użytkownik: asia_ 01.11.2013 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Każdy rok to nowe książki do przeczytania. Miłe to, prawda? Sprawdźmy razem z Benten, jakie ciekawe pozycje pojawiły się w księgarniach w ostatnich latach.

Zapraszamy!

Spośród uczestników tego konkursu wylosowany zostanie zdobywca powieści Taylor Stevens Informacjonistka. Zasady losowania: tutaj.
Użytkownik: benten 03.11.2013 00:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Pierwsza doba konkursu za nami.
W zabawie biorą udział cztery uczestniczki. 10 dusiołków nie zostało jeszcze zamówionych.
Użytkownik: Czajka 03.11.2013 02:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Ciekawy pomysł. I trzy wiem, tralala. I aligator jaki śliczny. :)
Użytkownik: benten 03.11.2013 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawy pomysł. I trzy wi... | Czajka
To pisz, jak wiesz.
Użytkownik: benten 03.11.2013 19:41 napisał(a):
Odpowiedź na: To pisz, jak wiesz. | benten
Ps. Do mnie oczywiście, bo jak wszyscy wiemy, odpowiedzi nie zamieszczamy na forum.
Użytkownik: Monika.W 03.11.2013 20:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekawy pomysł. I trzy wi... | Czajka
Fragment z aligatorem niezły. Ciekawe, czy mu do smaku "100 lat" przypadło. Ale to chyba nie do zgadnięcia jest.
Użytkownik: kliva 03.11.2013 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Kto pierwszy do mataczenia?
Ja chętna na 19, 21, 23 i 27, bo niby coś powinno mi się kołysać w umyśle o rodzicielach.
Służę za to z radością tymi: 1,10,12,17,18,26

Użytkownik: Monika.W 03.11.2013 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto pierwszy do mataczeni... | kliva
21 - rodzic płodny, że hej. Częściej o perle pisze, niż o cukierkach. Gatunek oddany we fragmencie.
23 - styl według mnie bardzo, bardzo charakterystyczny. A nie jest to styl wysoki... Może nie tyle pogrzeby, co trupy częste w dusiołkach rodzica.

Ja poproszę o 1 i 17 - podobno znam rodziców.
Użytkownik: kliva 03.11.2013 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: 21 - rodzic płodny, że he... | Monika.W
1. Twórca znanego tytułu (niedusiołkowego), który zajmuje pierwsze miejsce w mojej subiektywnej top liście najbardziej oryginalnych tytułów.

17. Co prawda akcja nie dzieje się w Cheshire, ale widać nie tylko tam rodzą się TAKIE koty.
Użytkownik: benten 03.11.2013 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: 1. Twórca znanego tytułu ... | kliva
Ha! Co do 17 to miałam podobne mataczeniowe skojarzenie.

W 27 Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: benten 03.11.2013 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha! Co do 17 to miałam po... | benten
Zapomniałam wstawić paple. Przepraszam. Ale było to nagrodowe mataczenie.
Użytkownik: asia_ 03.11.2013 22:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapomniałam wstawić paple... | benten
Dopisałam Ci, tak na wszelki wypadek ;)
Użytkownik: benten 03.11.2013 22:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Dopisałam Ci, tak na wsze... | asia_
Dziękować. Tak chyba jest jednak lepiej w konkursach.
Użytkownik: kliva 04.11.2013 07:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapomniałam wstawić paple... | benten
Jak mi miło, że zdobyłam nagrodowe mataczenie:) Dziękuję.
Użytkownik: ka.ja 03.11.2013 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto pierwszy do mataczeni... | kliva
19 - powinnaś znać rodzica, bo [... oj nie, tak łatwo to nie ma ;) - policja konkursowa].
Użytkownik: benten 03.11.2013 20:37 napisał(a):
Odpowiedź na: 19 - powinnaś znać rodzic... | ka.ja
Dziękuję, policjo. Nie chciałam być zbyt ostra w ocenie, dobrze, że ktoś ocenił za mnie.

Przypominam, że to za mataczenia wybitne i podstępne dostaje się prezentowe mataczenie.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.11.2013 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto pierwszy do mataczeni... | kliva
27 - ten ktoś, o kim mowa w dusiołku, niejedno pokolenie nauczył kochać poezję, a niektórzy to nawet pośrednio za jego sprawą na deskach wylądowali (i dobrze, lepiej udawać w teatrze niż w życiu!)
19 - jak tu powiedzieć coś na okrągło, skoro powinno być na płasko... Ale niezależnie od braku spadzistości terenu, w tym mieście prawie wszystko idzie pod górkę, zwłaszcza przybyszom lub osobnikom, którzy mają wybór (bo każdy powinien mieć wybór): śmierć albo wykonanie zadania z pozoru niewykonalnego :-)
Użytkownik: Monika.W 03.11.2013 22:31 napisał(a):
Odpowiedź na: 27 - ten ktoś, o kim mowa... | dot59Opiekun BiblioNETki
:)
Dziękuję.
Piękne mataczenia.
Użytkownik: Sznajper 03.11.2013 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
26. - Nie wiem, co to jest, ale zdecydowanie chciałbym przeczytać :D
Użytkownik: Sznajper 03.11.2013 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: 26. - Nie wiem, co to jes... | Sznajper
A cytat z 20 mam nadzieje wykorzystać do jakiegoś loga konkursowego, o ile pojawi się odpowiedni temat :P
Użytkownik: Sznajper 04.11.2013 07:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Czy mogę prosić o zamataczenie 8 i 15?
Użytkownik: Sznajper 04.11.2013 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy mogę prosić o zamatac... | Sznajper
Już mam :)
Użytkownik: benten 04.11.2013 09:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Witam w ten charakterystycznie jesienny listopadowy poniedziałek.
Pierwszy weekend konkursu za nami. Mój katalog przegląda jak na razie 13 osób, pojawiają się też zdecydowani faworyci.

Największą popularnością cieszy się dusiołek nr 10, zaraz za nim 12 i 4. Najrzadziej odgadywane są 16,25 i 28

4 dusiołki nie zostały jeszcze wybrane z katalogu, ale całą czwórkę mam ocenioną.

I cieszę się, że niektórym tak łatwo przyszło odgadnąć ogólną ideę konkursu, o której głośno nie mówimy.
Ale za to dziękuję za życzenia.
Użytkownik: KrzysiekJoy 04.11.2013 14:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam w ten charakterysty... | benten
Najrzadziej odgadywane są 16,25 i 28.
Szkoda, że wiele osób, mimo wyrażanych obietnic zapoznania się, ciągle "gniewa" się na rodzica 28.
Użytkownik: benten 04.11.2013 14:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Najrzadziej odgadywane są... | KrzysiekJoy
Gniewają się na rodzica 28?
Użytkownik: KrzysiekJoy 04.11.2013 14:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Gniewają się na rodzica 2... | benten
Parę osób obiecało mi, że zapozna się z rodzicem 28, i tak jakoś, mizernie im to idzie.:-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 04.11.2013 17:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Parę osób obiecało mi, że... | KrzysiekJoy
Hyhy, takich rodziców, na przykład, co ja Ci obiecałam, że się zapoznam, to już co najmniej 5 naliczyłam... tylko że do żadnego mi dusiołek 28 nie pasuje, chyba że czegoś nie zrozumiałam, jeśli chodzi o kryterium czasowe :-)
Użytkownik: KrzysiekJoy 04.11.2013 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Hyhy, takich rodziców, na... | dot59Opiekun BiblioNETki
Przepraszam! Mi, cały czas chodzi o 25! Pomyliło mi się coś w rubryczkach. :-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 04.11.2013 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam! Mi, cały cza... | KrzysiekJoy
Aaa, jak tak, no to git, szafa gra! To faktycznie mam wyrzuty sumienia, bo istotnie idzie mi to opornie. W tym miesiącu już sobie naszykowałam ... omatko, mało nie wpisałam tu tytułu, ale byłby czołg!... no, w każdym razie nie dusiołka, tylko coś wcześniejszego, a tymczasem jedną z moich ulubionych pań spotkało to samo i jak tu było się nie złakomić na kolejne jej dzieciątko kusząco zerkające z półki?
Użytkownik: KrzysiekJoy 04.11.2013 18:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Hyhy, takich rodziców, na... | dot59Opiekun BiblioNETki
28 też nie mam...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 04.11.2013 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: 28 też nie mam... | KrzysiekJoy
A ja w międzyczasie wytropiłam! Bardzo zwodniczy dusiołek! Co najmniej potrójnie zwodniczy, bo po pierwsze, nie ma go tam, gdzie być powinien (ale od czego rodzeństwo?), po drugie, detale w tekście przywodzą na myśl inny obszar językowy (chociaż można sobie przypomnieć słowa wieszcza, że co jeden wymyśli, to drugi polubi...), po trzecie personalia dusiołka sugerują ciut odmienną tematykę (hm... nie ma to jak metafory z odniesieniem do różnych dawnych historii!).
Użytkownik: benten 05.11.2013 00:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Piszę tylko powiadomić moich drogich uczestników, że wszystkie dusiołki zostały odkryte.

W zabawie na razie bierze udział 15 osób.

12 i 10 walczą o tytuł najbardziej rozpoznawalnego.
Najczęściej mylonym fragmentem (w całkiem rozsądny sposób, muszę przyznać) jest 3.
Mistrzem drugiego zerknięcia są 15 i 18, a po nich 27 i trochę dalej 23 - większość z Was odgaduje je przy drugim podejściu dopiero.

Odpowiedziałam jak dotąd na wszystkie maile i PW, więc jeśli ktoś nie dostał czegoś, to musi się znów odezwać.
Dzisiaj tyle z mojej strony, będę znów jutro, od ok 13.
Użytkownik: KrzysiekJoy 07.11.2013 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Chętnie usłyszę coś o 2, 3, 5, 6, 8, 16, 20 21, 28. Jejku, aż tyle, niespróbowanych, dobrych roczników. :)
Użytkownik: Szeba 07.11.2013 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Chętnie usłyszę coś o 2, ... | KrzysiekJoy
8 - dwojga tytułów i dwojga tłumaczy, a nawet pomieszane na krzyż ostatnio. Antyteza sióstr Bennett. I mam nadzieję, że nie pojadę zbyt wielkim czołgiem, jeśli powiem, że temat zasadniczy był nie tak dawno tematem jednego z konkursów...

A o piątce sama z chęcią poczytam, bo wciąż mnie męczy a nijak nie mogę dojść co to.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.11.2013 20:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Chętnie usłyszę coś o 2, ... | KrzysiekJoy
3 – jeśli tam, to wybór jest niewielki, zwłaszcza że szukać trzeba wśród wysoko mierzących i preferujących dłuższe formy. A wydawałoby się, że w takim pięknym kraju powrót w krainę dzieciństwa będzie równie pięknym przeżyciem…
5 – rodzic mało znany, a jeśli, to z innego dzieciątka opowiadającego dzieje miłości nie zważającej na bariery językowe i militarne; dusiołek zlokalizowany jest w okolicy, z którą nie ma związku ani nazwisko rodzica, ani język, którym się posługuje
6 – a tu z kolei rodzic raczej popularny, i jego bohater takoż. Nie każdy robi taką karierę, nawet jeśli odniesie sukces w planowaniu szczególnych operacji militarnych.
16 – w niektórych krajach to bardzo ekscentryczni artyści są! Nie dość, że żywe dzieło sztuki, to jeszcze ten niepokojący nastrój…
20 – dzieciństwo spędzone w taki sposób może być ciekawe, a już na pewno przyjemniejsze, niż późniejsze miejsce pobytu bohaterki
21 – tym razem nie ma żadnych elementów aspołecznych w uszance i gumofilcach, wampirek ani archeologów
Użytkownik: benten 07.11.2013 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: 3 – jeśli tam, to wybór j... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ha! Wspaniale. A w dusiołkuUwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: imogena 07.11.2013 21:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Tak sobie czytam i czytam te dusiołki i Wasze mataczenia do nich i coraz więcej mi się rozjaśnia, gdzieniegdzie dopiero za trzecim wejrzeniem. Chyba zaraz wezmę udział :)
Użytkownik: benten 07.11.2013 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak sobie czytam i czytam... | imogena
Zapraszam, zapraszam. Czasu jeszcze sporo, długi weekend przed nami, a mataczenia pomagają.
Użytkownik: imogena 07.11.2013 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
A może ktoś zamataczy 25?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.11.2013 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: A może ktoś zamataczy 25? | imogena
W tym przypadku można powiedzieć, że najważniejsze jest, KIM bohater dusiołka był (a czego stosunkowo łatwo się domyślić), a dopiero potem, CO robił. Przebywał także w ojczyźnie rodzica, i jak widać, umiał się dogadać w używanym tam języku.
Użytkownik: benten 09.11.2013 17:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Konkurs trwa w najlepsze, cały weekend jeszcze przed nami. Na odpowiedzi, mataczenia i zabawę konkursową czekam do poniedziałku.

Z dusiołkami zmaga się na razie 16 uczestników.
Pod względem popularności mamy na pierwszym miejscu 10, zaraz za nią 12, potem 4 i 27 ex aequo. Bardzo popularne są też nr 21, 22, 23.
Najczęściej mylonym: 3 i 5
Użytkownik: benten 11.11.2013 00:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam przygotowany... | asia_
Ostatnia doba konkursu przed nami.
Zapraszam do przeglądania dusiołków i oddawania głosów oraz dzielenia się mataczeniami.
Użytkownik: benten 11.11.2013 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnia doba konkursu pr... | benten
Ostatni dzień, ale zgłoszenia nadal napływają. Bnetkowicze nie poddają się łatwo i coraz więcej dusiołków jest powszechnie znanych.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: