Dodany: 23.10.2013 21:48|Autor: Marylek

Pestka w owocu


Uwaga! Tekst zdradza częściowo treść książki.


Wspomnienia. Nosimy je w sobie przez lata. Czasami cenne, budujące, piękne; czasami tragiczne, bolesne, ściągające w dół. Te najważniejsze, kształtujące osobowość, zostają w człowieku na zawsze.

Amos Oz składa opowieść o swoim dzieciństwie niczym puzzle, duży obraz pełen szczególików, dokładnych opisów: a to mieszkania rodziców, a to korytarza wiodącego na podwórko, detali sukni ciotki, cyprysów na podwórzu; poznajemy przodków autora ze strony ojca i matki kilka pokoleń wstecz; widzimy wujów i ciotki, grono przyjaciół, znajomych, sąsiadów. A także szerzej: osadę, wieś, miasteczko, miasto, kraj, naród żydowski gnębiony i prześladowany przez wieki, strach i ucieczki wiecznie podszyte pytaniem, czy da się uciec od własnego losu?

I opowieści. Pełno tu opowieści. Dziwaczne bajki opowiadane małemu Amoskowi przez mamę, obsesyjne monologi babci o czających się wszędzie bakteriach, dokładne relacje wujka-profesora na temat prowadzonych właśnie dociekań historycznych, snute w nieskończoność rozważania ojca o pochodzeniu słów; opowieści cioć, przyjaciół rodziców, sąsiadów.

Codzienność dziecka z rodziny erudytów, urodzonego i wychowywanego w Jerozolimie przez ludzi, którzy cudem uniknęli zagłady, przewija się niespiesznie przed oczami czytelnika. Piękna, soczysta proza, można się w nią wgryzać jak w pyszny owoc, czytać powoli - rozsmakowując się, delektując. Czekając, oczywiście, czekając, do czego nas to doprowadzi. Co dalej? Właściwie wiadomo, co dalej – wyrośnie z tego dziecka wielki pisarz, działacz, człowiek sukcesu, wymieniany jako kandydat do literackiego Nobla. Można się cieszyć detalami, nie zastanawiając się nawet, czy w tym pysznym owocu jest pestka. I gdzie.

Ale powoli, powoli zaczynamy przeczuwać twardy środek w tej prawie sielskiej opowieści. Przemycone między akapitami pytanie, „kiedy i w jaki sposób moi rodzice stali się sobie bliscy (…) czy wciąż jeszcze łączyła ich miłość, gdy przyszedłem na świat”[1]. Jakaś wzmianka o tym, co robił ojciec po śmierci matki. Napomknienie o tym, że matka zmarła w kwiecie wieku. Drobna informacja pod koniec akapitu opisującego jakiś pokój, że to właśnie w tym pokoju matka popełniła samobójstwo.

I nie czeka już czytelnik na kolejną dykteryjkę opowiedzianą przez któregoś z dziadków pisarza ani na błyskotliwą pointę kończącą intelektualne dyskusje prowadzone w domu któregoś z mądrych profesorów. Zaczyna raczej poddawać się emocjom dziecka, które usiłuje radzić sobie z samym sobą w warunkach, w jakich przyszło mu żyć. Dziecka, które wciąż tkwi w uhonorowanym nagrodami literacie.

Jest więc pestka w owocu. Twarda i gorzka. Tekst krąży wokół niej, zbliża się, czasami dotyka, jakby ze strachem, ale nie odsłania. Jeszcze nie. Jeszcze wspomnienia przyjaciółki matki, jeszcze opowieść o tym, jak żyło się w Polsce przed wojną, a jak w kibucu w latach pięćdziesiątych, jeszcze jeden kawałek układanki uzupełniający obrzeże obrazu. Żeby tylko kolejny raz ominąć ten gorzki środek. I tak trzeba będzie do niego dojść.

„Opowieść o miłości i mroku” to próba zmierzenia się z mrokiem najstraszniejszym, tym, który każdy nosi w sobie. Próba dotknięcia tego, co boli najbardziej: braku miłości. Bo gdy się ma lat dwanaście i pół, a matka sama odbiera sobie życie, to co to znaczy? Znaczy z pewnością, że „Coś ze mną jest nie tak, musi być we mnie coś paskudnego i okropnego, do tego stopnia odrażającego, że trudniej to znieść niż kalectwo, upośledzenie czy chorobę psychiczną. Musi być we mnie coś obmierzłego, czego nie da się naprawić, rzecz tak obrzydliwa, że nawet moja matka, dobra i wrażliwa kobieta, która umiała miłością darzyć ptaki, żebraków na ulicy czy zagubione szczenięta – nawet ona nie mogła mnie już ścierpieć i musiała w końcu uciec ode mnie najdalej jak się da”[2].

Jakby na przekór rozmachowi treści, jakby wbrew wielkim nazwiskom ze świata kultury, nauki i polityki, pozostaje „Opowieść...” Amosa Oza relacją intymną, a przez swoją intymność – mocno poruszającą. Całe pokolenia przodków autora, a przede wszystkim jego rodzice, usiłowały pogodzić wymagania codzienności z próbą znalezienia odrobiny osobistego szczęścia. Niewielu się powiodło. Udało się może wujowi Josefowi, może dziadkowi Aleksandrowi (choć temu ostatniemu późno, po śmierci żony), większość jednak tych odnoszących nierzadko sukcesy zawodowe i towarzyskie osób to ludzie rozczarowani rzeczywistością, w jakiej przyszło im żyć. W Ameryce było im za ciasno – „Pełno koni i Indian”[3]; w Równem, Odessie i Wilnie dręczył ich strach przed antysemityzmem: „Panował taki śmiertelny strach, że, nie daj Boże, wywrzemy na nie-Żydach nieodpowiednie wrażenie, a wtedy wpadną w złość i znów zrobią nam coś strasznego, o czym lepiej w ogóle nie myśleć”[4]. W Palestynie mieli wreszcie czuć się jak u siebie, „Tam w kraju przodków, na ich ziemiach,/ Spełnią się wszystkie nasze marzenia (…)”[5] – śpiewali, wybierając się w drogę. I co? I znów gorycz niespełnienia.

Sam autor pozostaje we własnych oczach odszczepieńcem, dziwadłem, kimś wiecznie niedopasowanym – do poważnych rozmów dorosłych członków rodziny, do rozbawionych, beztroskich rówieśników, do oczekiwań rodziców i swoich własnych ambicji. Nawet po zamieszkaniu w kibucu ta inność nie pozwala mu stać się częścią społeczności. „Obojętnie, ile siedziałem na słońcu, nikt nie dał się zwieść: wszyscy dobrze wiedzieli – i ja też – że choć moja skóra opaliła się na ciemny brąz, w środku pozostałem blady. (…) Przez wszystkie siatki maskujące, jakie na siebie nałożyłem, prześwitywał chłopiec z miasta – słabowity, egzaltowany, nadwrażliwy, niepoprawny gaduła, który wciąż buja w obłokach i wszystkim zawraca głowę niestworzonymi historiami”[6].

Jest to również książka o czymś zupełnie innym; opowieść o wielkich ludziach – politykach, literatach, naukowcach; o wielkich a strasznych wydarzeniach tej epoki – Holokauście, wojnie, pogromach; o mozolnym budowaniu tożsamości narodowej, wyzwoleniu, dążeniu do niepodległości. Przede wszystkim jednak o wielkich uczuciach – nienawiści, strachu, miłości, tęsknocie. Czyż tęsknota tkwiącego wciąż w sześćdziesięcioparoletnim mężczyźnie dwunastoletniego chłopca, który chciałby tylko być „taki jak wszyscy, wart tego, by mieć matkę…”[7], nie jest czymś wielkim, największym, najbardziej wartym utrwalenia?

„Opowieść o miłości i mroku” to jedna z tych książek, które każdy może odczytać inaczej, w zależności od tego, co nosi w sobie. Jest jak lustro. Duże, kryształowe, piękne. Pokazujące pełny, prawdziwy obraz. Podchodzisz, spoglądasz… dlaczego to takie okrutne?!

A jednak warto w nie spojrzeć.



---
[1] Amos Oz, „Opowieść o miłości i mroku”, przeł. Leszek Kwiatkowski, wyd. Muza SA, 2005, str. 231.
[2] Tamże, s. 244-245.
[3] Tamże, s. 116.
[4] Tamże, s. 220.
[5] Tamże, s. 286.
[6] Tamże, s. 567.
[7] Tamże, s. 245.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4308
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 24.10.2013 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Tekst zdradza częś... | Marylek
Rewelacyjna recenzja, Marylku!
A książka... natychmiast sprawdziłam, że jest w bibliotece :-).
Użytkownik: Marylek 24.10.2013 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Rewelacyjna recenzja, Mar... | dot59Opiekun BiblioNETki
Rewelacyjna książka. Mam ją od Olimpii z biblioteki, trzeba w miarę szybko oddać, skoro więc jest w Twojej, to bierz.
Użytkownik: oyumi 25.10.2013 23:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Tekst zdradza częś... | Marylek
Bardzo dobra recenzja. To moja ulubiona książka i mam nadzieję, że Oz dostanie wreszcie Nobla.
Użytkownik: carmaniola 01.11.2013 10:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo dobra recenzja. To... | oyumi
Taktaktak, należy mu się. Ja też mam nadzieję, że mój kolejny kandydat (Vargas Llosa dostał) doczeka się tego zaszczytu.
Użytkownik: carmaniola 01.11.2013 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Tekst zdradza częś... | Marylek
Marylku... jesteś WIELKA! :)
Użytkownik: Marylek 01.11.2013 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylku... jesteś WIELKA!... | carmaniola
Nie ja, Carmaniolu. To Amos Oz. :)
Użytkownik: carmaniola 02.11.2013 15:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie ja, Carmaniolu. To Am... | Marylek
Amoz Oz jest wielki swoją drogą, Marylku. Ale Ty, ze swoim tekstem o jego pisaniu również. :)
Użytkownik: Pok 09.10.2014 19:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Uwaga! Tekst zdradza częś... | Marylek
Recenzja naprawdę znakomita. Jedna z najlepszych, jakie czytałem. Książka też oczywiście wspaniała.
Użytkownik: Marylek 09.10.2014 20:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzja naprawdę znakomi... | Pok
A wiesz, do dzisiaj tak po cichutku liczyłam na to, że może to jednak Amos Oz, tego Nobla...
Zasługuje!

Może innym razem.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: